Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Dziennikarze MMAPolskie MMA

Zaczynamy bez przytupu

Tytułem wstępu godzi się rzec, że MMA w ostatnich latach rozwija się w Polsce z dynamiką nieporównywalną z żadną inną dyscypliną sportową.

Jak grzyby po rzęsistym deszczu witającym jesień i dającym grzybiarzom nadzieję na obfite poranne łupy powstają nowe organizacje mieszanych sztuk walki, a te już istniejące zdobywają rzesze coraz to nowych fanów. Nawet w niedużych miastach otwierane są nowe kluby i sekcje MMA, a te które do tej pory skupiały się na innych formułach walki, wprowadzają treningi także pod kątem mieszanych sztuk walki. Dochodzi do tego, że fan, który jest w stanie odróżnić skrót KSW od MMA, a zatem w społeczeństwie Kowalskich wyróżnia się solidną wiedzą o nowym sporcie, nie zawsze jest w stanie nadążyć ze śledzeniem nowych gal, które co tydzień odbywają się w lokalnych ośrodkach MOSiR. Liczba programów telewizyjnych oraz nieustannie tworzonych portali internetowych, choćby właśnie czytanego, bezpośrednio lub pośrednio związanych z tematyką MMA może przyprawić o ból głowy.

Na sportowej mapie Polski MMA stanowi swego rodzaju novum, co, rzecz jasna, nie pozostaje bez wpływu na dynamikę rozwoju tej dyscypliny, która przyćmić może, co nieszczególnie dziwi, choćby piłkę nożną. Wszak łatwiej o rzeczoną dynamikę, gdy jest się dopiero na początku wielkiej podróży i MMA pod tym względem nie stanowi żadnego wyjątku.

Deficyt zasobów

Mimo ogromnego skoku popularności mieszanych sztuk walki w naszym kraju w ostatnich latach, nadal cierpią one na tradycyjną bolączkę nowych dyscyplin – brak ludzi, którzy posiadają wiedzę czy doświadczenie w szeroko rozumianym obcowaniu z tym pięknym, acz nowym sportem. Z kilkoma wyjątkami, większość dziennikarzy, których opinie dzisiaj można uznać za poważane w środowisku, tematyką MMA zainteresowała się stosunkowo niedawno – co samo w sobie, oczywiście, nie jest niczym nagannym – wcześniej pisując o boksie czy też innych formułach walki – rynek niejako wymusił na nich spojrzenie również w stronę tej nowej, szturmującej ekrany telewizyjne dyscypliny sportu. Z drugiej strony mamy organizatorów gal, promotorów czy media, które stanęły wobec naglącej potrzeby sprowadzenia w roli sędziego, komentatora, eksperta czy innej kogoś, kto zna się na temacie i swoimi działaniami czy wypowiedziami nie wystawi siebie i pracodawcy na pośmiewisko. Co prawda śmiałoby się tylko owiane mgłą tajemnicy „środowisko”, bo Kowalski nie posiada „papierów” do weryfikacji, co nie zmienia jednak faktu, że wielcy na wpadki pozwalać sobie nie mogą. Powoduje to, że ludzie ze środowiska z racji mocno ograniczonej podaży, którą reprezentują i mocno zwiększonego nań popytu w ostatnich latach, pełnią jednocześnie funkcje dziennikarzy, ekspertów, komentatorów, sędziów, menadżerów, promotorów i najróżniejszej maści współpracowników. Wiedza i kontakty, które posiadają, są bowiem na wagę złota.

Kwestia priorytetów

Niestety, nie sposób nie dostrzec, że dla dziennikarza nie ma nic bardziej podważającego jego rzetelność i warsztat aniżeli bycie na utrzymaniu – co jest, być może, zbyt dosadnym stwierdzeniem, bo wydaje się, że w naszym przypadku to raczej tylko sposób na dorobienie – firmy, organizacji, o której następnie pisze bądź mówi. Zależność między wygłaszaną opinią a zasobnością portfela teraz lub w przyszłości może, choć nie musi, być tu bardzo silna. Nemo iudex in causa sua. Organizatorską funkcję prasy nieboszczka Władimira Iljicza Uljanowa już bowiem przerabialiśmy, choć można odnieść inne wrażenie, patrząc na wiodące media polityczno-społeczne oraz biznesowe. Nie byłoby dobrze, gdyby i w odniesieniu do MMA niecny ten proceder wdarł się na salony tylnymi drzwiami.

Czy można zaobserwować jakieś symptomy, które mogłyby sugerować, że i nasze środowisko MMA powoli dosięgają problemy opisane powyżej, a ludzie predystynujący do roli ekspertów, powiązani ostatnimi czasy siatką najróżniejszych powiązań osobowych i finansowych z szeroko rozumianą branżą MMA, zaczynają odbiegać od wcześniej ustanowionych przez nich samych wysokich standardów bądź też z powodu rzeczonych powiązań w wielu sprawach po prostu nie zabierają głosu? Ciężko rzec, zdania są pewnie podzielone, a sam temat wydaje się tak skomplikowany, na jaki wygląda. Niewątpliwie bowiem tak mocne zbliżenie się dziennikarzy do opisywanych przez nich spraw może przekuć się na cenne informacje z pierwszej ręki dla czytelników, co samo w sobie może być nie lada wartością. Druga strona tego medalu, która stanowiła asumpt do powstania tego bloga, nie może jednak zostać zmarginalizowana.

W kolejnej odsłonie Lowking.pl nieco więcej o autorze, samej idei powstania bloga oraz bliżej o tematyce i sprawach bardziej technicznych.

Powiązane artykuły

Komentarze: 8

  1. Bardzo trafnie zwróciłeś uwagę na problem, który według mnie już od dawna funkcjonuje na MMARocks. Niektórzy redaktorzy są już od jakiegoś czasu powiązani w „mini-biznesowy” sposób z włodarzami KSW (sędziowanie, praca w roli tłumacza, układanie list zarobków zawodników w UFC) , co czasami odbija się na poziomie obiektywizmu prezentowanego przez portal. Szczególnie widać to, gdy po wywiadach z duetem K&L, pojawiają się komentarze użytkowników. Z racji sposobu bycia i wypowiedzi głównie Pana L. są często nieprzychylne, a wręcz większość komentarzy jest z zabarwieniem negatywnym. Niestety jak można zauważyć, redaktorzy praktycznie zawsze bezkrytycznie bronią wyżej wymienionego duetu. Znamienne jest również to, iż niektórzy zawodnicy narzekają na brak obiektywizmu ze strony największego polskiego portalu o tematyce MMA, zarzucając mu działanie na usługi największej organizacji MMA w Polsce. Coś w tym musi być…

    1. Z drugiej strony trudno mieć pretensje do redaktorów, że nie odmawiają, jeśli jest okazja zarobić trochę grosza w temacie, którym się pasjonują. Trudno też mieć pretensje do właścicieli organizacji, bo nie mają z kogo wybierać i biorą prawdopodobnie najlepszych ludzi na rynku. Problem pojawia się, gdy później pracownicy zaczynają wygłaszać opinie z pozycji dziennikarzy na temat swojego pracodawcy – w wielu przypadkach pewnie mają rację, jako że są bliżej całej sprawy, ale zawsze wtedy będą się pojawiać znaki zapytania i wątpliwości. Wydaje się, że tak jak nie można zjeść jabłka i nadal go mieć, tak samo nie da się obiektywnie opisywać danej organizacji, będąc jednocześnie w niej zatrudnionym (no, chyba, że jest się zawodnikiem niezadowolonym z kontraktu..)

  2. Skoro zostałem wywołany do tablicy, chętnie odpowiem.

    Odkąd „pracuję” dla KSW staram się ograniczyć do minimum wypowiadanie opinii o działaniach tej organizacji. Nie piszę artykułów, nie robię wywiadów z promotorami/zawodnikami, nie typuję walk. Naiver ma rację, że kiedy największa organizacja w Polsce zwraca się do ciebie o pomoc, trudno odmówić i nie chodzi tu tylko o trochę grosza. Można z wygodnej pozycji eksperta krytykować sędziowanie w Polsce albo można wziąć sprawy w swoje ręce. Ja świadomy konsekwencji wybrałem to drugie.

    Osoby, który za wszelką cenę chcą przyczepić mmarocks łatkę sługusów KSW, chyba specjalnie zapominają jak mocno wspieramy działania MMA Attack i innych mniejszych czy większych gal. Często wbrew temu co powinny dyktować nam słupki odwiedzin strony. Ten jeden zawodnik zarzucający nam brak obiektywizmu, jeszcze niedawno sam wykorzystywał nasze łamy do wyzywania do rewanżu Damiana Grabowskiego lub polemiki z Martinem Lewandowskim.

    Naiver masz rację, że w kraju mamy deficyt dobrego dziennikarstwa w temacie MMA, dlatego życzę Ci wytrwałości w prowadzeniu bloga. Mam nadzieję, że chociaż częściowo zapełnisz lukę w dziedzinie tekstów komentujących wydarzenia na naszej scenie.

  3. Masz rację Venom, nie zauważyłem jeszcze ani jednej sytuacji, w której byście nie wspierali mniejszych gal i organizacji w sposób jaki jest tylko możliwy. Nie chce również przyczepiać łatki sługusów KSW portalowi, bo tak oczywiście nie jest. Bardzo dobrze świadczy o tym fakt wspierania właśnie MMA Attack – głównie (choć jest to tylko moje subiektywne wrażenie) przez Pawła Kowalika, który chyba również współpracuje biznesowo z Panem Cholewą.

    Jednak trzeba zauważyć, że im dalej w las, tym trudniej wrócić. W niedługim czasie może się okazać, że współpraca biznesowa MMARocks z największymi organizacjami polskimi może się rozwinąć i zejść na zupełnie inne tory – dodajmy dużo poważniejsze. Jak wtedy będzie wyglądać sprawa niezależności dziennikarskiej i sprawa obiektywizmu, który jest tak ważny w tym fachu, a który w dzisiejszej dobie, praktycznie zanikł. Oczywiście rozumiem argumenty Twoje i Naivera i zgadzam się, że faktycznie w tym kraju nie ma lepszych ekspertów od MMA, plus zawszę trochę grosza nie zaszkodzi. Jednakże według mnie nie można być jednocześnie dziennikarzem na pełny gwizdek i pracownikiem firmy, której w głównej mierze dotyczy owa działalność dziennikarska, gdyż rodzi się tutaj wyraźny konflikt interesów.

    Mam nadzieję, że poziom na którym znajduje się obecnie MMARocks pozostanie utrzymany i nie ucierpi na tym rzetelność portalu. Bardzo mi na tym osobiście zależy, gdyż uważam, że wykonaliście już Panowie ogrom pracy, który szkoda byłoby zaprzepaścić. Pozdrawiam Orest.

  4. Nie będę się silił na wymyślanie czegoś nowego, bo wydaje mi się, że wszystko opisałem, tak jak to widzę. Poza tym niewiele można dodać do tego, co obaj napisaliście powyżej.

    Wiem, Venom, że znacznie ograniczyłeś komentowanie spraw związanych z KSW i z jednej strony chwała Ci za to, ale z drugiej oznacza to, że jedna z najlepiej zorientowanych osób w tematyce MMA w Polsce przestaje komentować działania największej organizacji, co, ni mniej, ni więcej, oznacza, iż deficyt publicystyki na temat polskiego MMA jeszcze bardziej się pogłębi(ł). Naturalnym bowiem jest, że KSW stanowi ogromną część rodzimego rynku.

    Jeśli kiedyś uznacie, że któryś z tekstów tu zamieszczonych będzie nadawał się na łamy MMARocks.pl – dajcie cynk i droga wolna.

  5. Orestos. Owszem, MMARocks ma moim zdaniem skrzywienie pro KSW, ale nie ma to wg mnie związku z układami biznesowymi, czy pracą dla duetu K&L. Wręcz przeciwnie, dawniej to skrzywienie było dużo wyraźniejsze. Wydaje mi się, że wynika to stąd, że chłopaki zaczynali z pozycji „fanów”, nie mających dużej wiedzy i popzostajacych pod mocnym wpływem tego co na Polsacie zobaczyli, a z czasem sie rozwinęli, zwiększyli wiedzęi orientację w tym sporcie, etc.

Dodaj komentarz

Back to top button