Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC Fight Night 93 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 93 – Barnett vs. Arlovski, na której dojdzie też to walki Jana Błachowicza z Alexandrem Gustafssonem.

265 lbs: Josh Barnett (35-8) > Andrei Arlovski (25-13) – poddanie

Pojedynek rozpoczął się od szalonych wymian – najpierw Barnett zachwiał Arlovskim, potem Arlovski Barnettem, a potem znów Amerykanin Białorusinem.

Walka przeniosła się do klinczu, gdzie wciskany do siatki Barnett szybko odwrócił pozycję. Arlovski rozerwał jednak klincz, odchodząc z mocnym łokciem. Amerykanin wkrótce znalazł jednak drogę do klinczu ponownie, wciskając rywala do siatki. Niespodziewanie to Białorusin przeniósł walkę do parteru, haczeniem powalając rywala. Szybko jednak wstał, kontrolując leżącego na plecach Barnetta. W stójce Pitbull trafił dobrą kombinacją, ale nie zdołał posłać Warmastera na deski i ten szybko zaciągnął go do klinczu pod siatką. Próbował tam walczyć o obalenie, ale Białorusin bronił się bardzo dobrze.

Amerykanin na początku drugiej rundy trafił mocnym prawym, torując sobie w ten sposób drogę do klinczu. Tam jednak nie działo się wiele. Arlovski zdołał odwrócić pozycję, a chwilę potem sędzia przeniósł walkę na środek oktagonu. Obaj nie prezentowali najlepszej defensywy w wymianach w półdystansie, inkasując sporo ciosów. Wkrótce Warmaster znów przeniósł walkę do klinczu. Tam w końcu odrobinę rozpuścił ręce, trafiając kilka razy krótkimi ciosami na korpus. Arlovski spróbował obalenia i dopiął swego, ale tym razem Barnatt od razu skontrował je, przetaczając Białorusina. Znalazł się w półgardzie, a chwilę potem był już w dosiadzie. Do końca rundy pozostało półtorej minuty. Amerykanin rozpuścił ręce, potwornie obijając wyczerpanego już rywala. Nie zdołał jednak przekonać sędziego do przerwania pojedynku i syrena oznajmiła koniec rundy drugiej.

W trzeciej rundzie Pitbull trafił kilkoma dobrymi ciosami, rzucając Barnetta na siatkę i będąc o włos od skończenia walki – Amerykanin odwrócił się bowiem z powodu palca, jaki w oko włożył mu rywal, czego nie zauważył sędzia. Ostatecznie jednak Barnett zdołał złapać klincz, gdzie kapitalną kimurą w stójce przetoczył Arlovskiego, kładąc go na plecach. W parterze szybko przedostał się do dosiadu, zasypując Arlovskiego ciosami. Białorusin oddał plecy, ale na to tylko czekał Warmaster, szybko zapinając duszenie i zmuszając rywala do klepania.

Barnett wraca tym samym na ścieżkę zwycięstw, serwując jednocześnie trzecią porażkę z rzędu Arlovskiemu – i pierwszą w karierze przez poddanie.

205 lbs: Alexander Gustafsson (17-4) > Jan Błachowicz (19-6) – decyzja jednogłośna

Obaj zawodnicy od początku wdali się w krótkie wymiany, nie oddając pola. Szwed krążył wokół Polaka, szukając miejsce i okazji na wyprowadzenie ataków. Wkrótce poszedł po obalenie, ale nasz zawodnik wybronił je bez większych problemów. Walka przeniosła się do stójki, a tam Błachowicz trafił kilkoma dobrymi ciosami i ruszył do ataku – Szwed jednak odszedł po łuku, a chwilę potem znów wciskał Polaka do siatki. Po chwili walka wróciła na środek oktagonu. Obaj trafili jabami. Polak dołożył dobre kopnięcie na korpus z odwrotnej pozycji, a potem w klinczu trafił kilkoma ciosami. Gustafsson trafił mocnym krosem, ale Jan odpowiedział własnymi ciosami, po których wpadł jednak w klincz, by za chwilę wylądować na plecach. Mając Szweda w gardzie, próbował atakować z dołu, ale Gustafsson bronił się dobrze, od czasu do czasu zrzucając dobre łokcie z góry. Runda pierwsza dobiegła końca.

Na początku drugiej odsłony obaj ponownie wdali się w ostre wymiany, z których lepiej wyszedł dobrze pracujący na nogach Gustafsson. Szwed jednak szybko przeniósł walkę do parteru, nurkując pod ciosami Polaka. Z gardy terroryzował naszego zawodnika łokciami z obu rąk. Błachowicz próbował wykluczać ręce rywala, skręcać biodra, ale niewiele z tego wychodziło. Mauler dobrze kontrolował go z gry, choć częstotliwość uderzeń Szweda mocno spadła. Minęła połowa rundy. Polak ponownie polował na poddanie z pleców, ale znów bez rezultatu. Chwilę potem to samo – cieszynianin skręca się po balachę, ale Gustafsson powstrzymuje te próby i utrzymuje pozycję dominującą. Błachowicz nie próbował wracać na nogi – albo koncentrując się na defensywie, albo szukając poddań. Jeszcze na chwilę Szwed zdobył półgardę, ale nasz zawodnik szybko odzyskał gardę i runda druga dobiegła końca.

W trzeciej odsłonie Polak zaatakował mocniej, ale jego szarże spokojnie przepuszczał Gutafsson, świetnie pracując na nogach. Błachowicz spróbował obalena, ale bez powodzenia. Szwed trafił mocnym prawym. Polak odpowiedział ciosem na rozerwanie klinczu – obaj wdali się w ostrą wymianę na środku oktagonu, która zakończyła się klinczem. Tam Mauler bez problemu obalił naszego zmęczonego już zawodnika, trafiając do jego gardy. Tam ponownie Polak nie próbował wstawać, poszukując raczej poddań lub starając się uniemożliwiać Szwedowi atak z góry. Na niespełna dwie minuty przed końcem sędzia podniósł wobu zawodników, ale Gustafsson ponownie bez najmniejszych problemów położył Polaka na plecach. Szwed przeszedł na chwilę do półgardy, ale szybko ją stracił. Rozpuścił ręce z góry, męcząc Polaka takami z góry.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wskazali na Gustafssona, punktując zgodnie 30-27. W ten sposób Szwed odnosi pierwsze zwycięstwo w UFC od marca 2014 roku, fundując naszemu zawodnikowi trzecią porażkę w pięciu dotychczasowych występach w oktagonie.

205 lbs: Ryan Bader (21-5) > Ilir Latifi (12-5) – KO

Bader od początku atakował odrobinę odważniej, starając się wywierać presję, jednocześnie uważając na krótkie szarże Latifiego. Amerykanin trafił kilkoma dobrymi kopnięciami na korpus, broniąc też pojedynczych prób obaleń ze strony Sledgehammera. W ostatnich dwóch minutach Latifi zaatakował nieco żwawiej, ale Darth był czujny, unikając wymian w półdystansie, do którego dążył rywal. W samej końcówce Latifi przycisnął bardzo mocno i w jednej z wymian powalił Badera na deski soczystym prawym sierpowym. Amerykanin zdołał jednak dotrwać do syreny kończącej pierwszą odsłonę.

Amerykański zapaśnik drugą rundę rozpoczął od dobrego prawego, ale potem przyjął cios rywala. Spróbował obalenia, ale świetnie wybronił je Latifi, częstując jeszcze Dartha mocnym ciosem, gdy ten wstawał. Bader znów był agresorem, spychając Szweda do defensywy, ale nie wyprowadzał wielu ataków. Do czasu jednak – w pewnym momencie krążący przy siatce Latifi spróbował zejść po obalenia, nadziewając się prosto na kolano (w zamierzeniu prawdopodobnie kopnięcie) Badera – padł na deski niczym rażony gromem i Amerykanin wspaniałomyślnie oszczędził mu dalszych uderzeń, spokojnie odchodząc w stylu Marka Hunta.

Tym samym Darth wraca do gry, przerywając serię trzech wiktorii Sledgehammera.

155 lbs: Nick Hein (14-2) > Tae Hyun Bang (18-10) – decyzja jednogłośna

W pierwszej połowie otwierającej walkę rundy działo się niewiele, a obaj zawodnicy nie byli skorzy do ataku. Później jednak Hein zdołał obalić Banga w kontrze na szarżę Koreańczyka. Nie był jednak w stanie utrzymać go na plecach i walka szybko przeniosła się do stójki. Obaj czaili się jednak na mocne sierpy, w rezultacie nie będąc szczególnie aktywnymi.

Na początku drugiej rundy Hein zainkasował mocne ciosy w kontrze, ale zdołał złapać klincz, gdzie przy festiwalu gwizdów walka toczyła się przez kilkadziesiąt następnych sekund. Gdy zawodnicy wrócili na środek oktagonu, znów działo się niewiele. Obaj utrzymywali dystans, z rzadka tylko potańcówkę przerywając krótkimi – najczęściej nieskutecznymi – szarżami. Minimalnie precyzyjniej uderzał Koreańczyk, choć na minutę przed końcem rundy na chwilę wylądował na deskach, obalony przez Heina. Chwilę potem sam zresztą rzucił Niemcem, ale ten również szybko wstał.

Obaj zawodnicy nieco otworzyli się na początku trzeciej rundy – Niemiec trafiał celniej. Chwilę potem jednak Bang sam odpowiedział dobrymi ciosami. Koreańczyk przycisnął i trafił kilkoma kolejnymi uderzeniami, ale chwilę potem dostał mocny lewy, po którym prawie padł na deski. W końcówce Bang zaatakował mocniej, ale Niemiec dobrze uchodził przed jego szarżami, nie dając się przyszpilić pod siatką.

Po trudnej do punktowania i mało emocjonującej potyczce sędziowie ostatecznie zdecydowali jednogłośnie o zwycięstwie Heina, który w ten sposób kończy z tarczą trzecią walkę z rzędu.

170 lbs: Jessin Ayari (16-3) > Jimmy Wallhead (29-10) – decyzja niejednogłośna

Pierwsza runda toczyła się w spokojnym tempie. Ayari próbował utrzymywać Wallheada na dystans długimi kopnięciami, defensywę opierając na mobilności, podczas gdy Brytyjczyk próbował zamykać go pod siatką i atakować ciosami. Obaj notowali umiarkowane sukcesy.

W drugiej odsłonie Wallhead zaatakował ostrzej, częściej wchodząc w półdystans i tam wymieniając się ciosami z Ayarim.

Obaj trafiali – nieco precyzyjniejszy był Ayari, ale to Wallhead był zdecydowanym agresorem, zmuszając rywala do walki na wstecznym. W ostatnich dwóch minutach tempo walki spadło – Ayari koncentrował się niemal wyłącznie na defensywie, choć i tak przyjął kilka ciosów.

Na początku trzeciej odsłony Ayari wyglądał o wiele lepiej – cofał się, ale raz za razem trafiał nieaktywnego Wallheada kontrującymi ciosami, szczególnie podbródkowymi. W połowie rundy Ayari trafił serią kolejnych ciosów i ruszył do ataku. Opuścił nisko ręce i zaczął kąsać Brytyjczyka raz za razem, ale jego nonszalancja wiele go kosztowała, bo chwilę potem zainkasował potężnego sierpa, po którym padł na deski. Wallhead nie zdołał jednak dobić go uderzeniami z góry i walka wróciła na nogi.

W stójce dzielił i rządził Niemiec, trafiając zakrwawionego i poobijanego Brytyjczyka masą ciosów. W ostatnich sekundach jednak Wallhead odnalazł ponownie szczękę rywala, raz jeszcze posyłając go na deski kanonadą ciosów.

Ostatecznie Ayari zyskał uznanie w oczach dwóch z trzech sędziów punktowych.

170 lbs: Peter Sobotta (16-5-1) > Nicolas Dalby (14-2-1) – decyzja jednogłośna

Już w jednej z pierwszy akcji Sobotta trafił soczystym prawym bitym z dołu, powalając Dalby’ego na deski.

Rzucił się na rywala z ostrymi ciosami, aby go dobić i był tego bliski, ale ostatecznie Dalby przetrwał, choć pod okiem miał duże rozcięcie i opuchliznę. Jamajczyk przeszedł do pozycji bocznej, dominując z góry. Raz po raz raził Dalby’ego ciosami z góry, nie pozwalając mu na poprawę pozycji. W ostatniej minucie rundy Sobotta doskonale wypracował sobie drogę do pleców rywala, zapinając trójkąt na jego brzuchu. Walczył o przełożenie ręki pod szyją, ale ostatecznie bez powodzenia.

Na początku drugiej odsłony Duńczyk, inkasując prawy sierpowy, trafił przypadkowo Sobottę w oko i starcie zostało na chwilę przerwane. Dalby podkręcił tempo, gdy walka została wznowiona, ale chwilę potem dostał kontrę lewym, oddając plecy w klinczu i walcząc o utrzymanie się na nogach pod siatką. Sobotta świetnie jednak haczeniem zaciągnął go do parteru. Tam Jamajczyk zaczął pracę nad przechodzeniem pozycji i wkrótce był już w dosiadzie, męcząc Dalby’ego ciosami z góry. Duńczyk zdołał jednak odzyskać półgardę, choć chwilę potem Sobotta był już w bocznej. Później jednak tempo walki nieco spadł i dopiero w końcówce jamajski Niemiec z Polski trafił jeszcze dwoma mocnymi uderzeniami.

W trzeciej odsłonie Dalby otrzymał instrukcję z narożnika, aby postawić wszystko na jedną kartę. W pierwszej minucie niewiele jednak zdziałał, z rzadka wyprowadzając jakiekolwiek ataki. Starcie przeniosło się do klinczu, gdzie Dalby trafił mocnym łokciem. Sobotta zaczął się cofać, inkasując jeszcze kilka uderzeń – ale potem sam odpłacił Duńczykowi własnymi.

Dalby ruszył do kolejnych ataków, ale dostał mocny lewy kontrujący, który zatrzymał jego szarżę – chwilę potem leżał już na plecach, powalony w klinczu przez Sobottę. Dopiero w samej końcówce Duńczyk wrócił na nogi, ale nie był w stanie nic zdziałać.

Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę w stosunku 30-26 dla Petera Sobotty, który w ten sposób podnosi się po ostatniej porażce, odnosząc trzecie zwycięstwo w UFC w ostatnich czterech występach.

115 lbs: Ashlee Evans-Smith (5-1) > Veronica Macedo (5-1-1) – TKO

Macedo rozpoczęła z odwrotnej pozycji, krążąc wokół Smith. Po minucie Wenezuelka zaatakowała soczystą obrotówką na korpus, po której mina Amerykanki mocno zrzedła – Wenezuelka nie ruszyła jednak do ataku.

Evans zdołała złapać klincz, choć nie na długo. Macedo na nogach utrzymywała dystans, a Evans była piekielnie uważna, obawiając się niekonwencjonalnych ataków szybszej rywalki. Amerykanka zdołała jednak ponownie złapać klincz, gdzie jej przewaga fizyczna pozwalała jej kontrolować akcję. Na półtorej minuty przed końcem rundy Evans przeniosła walkę do parteru i zajęła plecy Macedo. Ta zdołał odwrócić się z rywalką w dosiadzie. Po krótkiej kotłowaninie Macedo wstała, broniąc się przed americaną a potem balachą i w końcówce trafiając jeszcze kilkoma ciosami.

W drugiej rundzie Evans znów znalazła drogę do klinczu, wykorzystując cofającą się prosto na siatkę Macedo. Tam jednak zawodniczka z Wenezueli zdołała odwrócić pozycję. Tylko jednak na chwilę, bo silniejsza Amerykanka znów przyszpiliła ją do siatki. Macedo zeszła po nogę, ale bez powodzenia i walka wróciła z powrotem do klinczu, gdzie obie kontynuowały mocowanie się o lepszą pozycję. Na dwie minuty przed końcem walka przeniosła się na środek oktagonu, Macedo trafiła dwoma lowkingami, ale znów cofnęła się w linii prostej pod naporem Evans. Spróbowała zejścia po nogi, ale nic z tego nie wyszło, a Amerykanka na koniec poczęstowała ją jeszcze serią ciosów z góry.

W pierwszej minucie trzeciej rundy Macedo prezentowała się nieźle, trafiając pojedynczymi kopnięciami i unikając przyszpilenia do siatki. Ale potem znów znalazła się plecami na ogrodzeniu, a Evans weszła w klincz. Reprezentantka Ankosu MMA spróbowała po raz kolejny wkręcić się po nogę, co okazało się początkiem jej końca. Evans znów bowiem wybroniła tę próbę, zdobywając dogodną pozycję z góry i łokciami z góry ubijając wymęczoną już Wenezuelkę.

Dla Amerykanki jest to drugie z rzędu zwycięstwo w oktagonie UFC.

135 lbs: Leandro Issa (13-5) vs. Taylor Lapilus (10-2)

Issa rozpoczął walkę od prób obaleń i po minucie dopiął swego, ale Lapilus szybko wstał. Brazylijczyk jednak nie dawał za wygraną i mocował się o kolejne obalenie w klinczu. Na nieco minutę przed końcem Francuz zdołał wreszcie się uwolnić, rozpuszczając ręce i trafiając kilkoma soczystymi ciosami rywala, który aż się po nich zachwiał.

Brazylijczyk odpowiedział jednak własnymi, również testując szczękę Lapilusa. Francuz trafiał jednak zdecydowanie częściej.

Lapilus rozpoczął drugą rundę agresywnie, spychając Issę pod siatką i tam szukając rozstrzygających uderzeń. Brazylijczyk próbował znów obaleń, ale Lapilus świetnie ich bronił. W stójce natomiast Francuz był o wiele skuteczniejszy. W końcówce Brazylijczyk po jednej z wymian poszedł po gilotynę, ale Lapilus szybko zażegnał niebezpieczeństwo.

Przez pierwsze dwie minuty trzeciej rundy Issa walczył o obalenie pod siatką, ale Lapilus znów zaprezentował świetne defensywne zapasy. Walka przeniosła się następnie na dystans, gdzie Francuz ponownie zaliczył kilka uderzeń, zanim znów pod siatką bronił się przed obaleniami Issy. Gdy rozerwał klincz, wcześniej częstując Brazylijczyka kilkoma krótkimi łokciami, znów trafił mocnymi ciosami, a Issa musiał ratować się ucieczką. W samej końcówce Francuz dołożył jeszcze kilka kolejnych ciosów.

Ostatecznie Lapilus odniósł pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich – to jego trzecie w czterech ostatnich występach w oktagonie.

265 lbs: Jarjis Danho (6-1) vs. Christian Colombo (8-1)

Danho od razu skrócił dystans, szukając obalenia z klinczu, ale Colombo bardzo dobrze się wybronił. Walka trafiła na środek oktagonu. Danho trafił mocnym cepem, ale Colombo przetrwał. Duńczyk był mało aktywny – w klinczu trafiał jednak kolanami na rozerwanie. Walka ponownie przeniosła się do klinczu – obaj trafili kilkoma uderzeniami. Colombo wyszedł jednak lepiej z tych wymian. Po jednej z akcji Duńczyk trafił kolanem na głowę będącego w parterze (Niemiec zdążył obniżyć ręce) rywala, fundując mu spore rozcięcie. Został za to ukarany odjęciem punktu, a Danho – ku zaskoczeniu wszystkich – wrócił do walki.

Colombo rozpoczął drugą rundę lepiej, ale po jednej z akcji wylądował na plecach. Zdołał jednak szybko wstać. Duńczyk zaczął dyktować warunki, choć nie był szczególnie aktywny. W klinczu jednak raz za razem zagrażał Danho gilotyną, zmuszając go do rozpaczliwej defensywy. Walka zmieniła się w barową bijatykę toczoną w zwolnionym tempie. Danho trafił kilkoma ciosami, ale ogólnie inkasował więcej, szczególnie kolan w klinczu.

Trzecia runda miała podobny przebieg do drugiej – Syryjczyk próbował raz na ruski rok atakować cepem, Colombo męczył go kolanami w klinczu – a wszystko to w slow-motion. Na półtorej minuty przed końcem Colombo znalazł się w parterze, nieporadnie próbując zapinać kimurę – wstał, ale zainkasował ostatnią partię ciosów od Danho.

Potem mieliśmy już tylko festiwal klinczu.

Sędziowie wypunktowali remis.

185 lbs: Jack Hermansson (14-2) > Scott Askham (14-3) – decyzja jednogłośna

Hermansson rozpoczął walkę od kilku kopnięć na kolano odwrotnie ustawionego rywala, krążąc ładnie po łuku od mocniejszej nogi Anglika. Natomiast Askham polował na krosa i swoje firmowe okrężne kopnięcia. Obaj trafiali pojedynczymi uderzeniami, choć ofensywy nie było wiele.

Drugą rundę obaj zaczęli od mocnych kopnięć na korpus. Hermansson podkręcił tempo, trafiając jeszcze kilkoma uderzeniami – kontynuował też terroryzowanie wykrocznej nogi Anglika soczystymi kopnięciami na kolano, które wyraźnie sprawiały Askhamowi problem. Brytyjczyk zaczął nawet odwracać pozycję, by schować okopywaną nogę. Trafił jednak kilkoma dobrymi uderzeniami, choć Szwed szybko odwzajemnił mu się tym samym. Hermansson był zdecydowanie agresywniejszy, zamykając Askhama na siatce i tam trafiając soczystymi ciosami.

Raził też rywala ładnymi podbródkowymi w klinczu. Askham był już wyraźnie zmęczony.

Również trzecią rundę Szwed rozpoczął lepiej, atakując ostro i szybko przenosząc walkę do parteru – po krótkiej kotłowaninie znalazł się na górze, choć Askham atakiem na nogę utorował sobie drogę do stójki. Hermansson szybko złapał klincz i tam zdzielił Brytyjczyka mocnymi ciosami, nie dając mu miejsca na rozpuszczenie kolan. Szwed trafił kolejnym ciosami, a chwiejący się Askham walczył pod siatką o pozostanie w grze.

W ostatnie minucie obaj mocowali się, walcząc nawzajem o obalenie, dopiero w samej końcówce ponownie rozpuszczając ręce.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Hermanssona, który notuje w ten sposób udany debiut w UFC.

155 lbs: Rustam Khabilov (20-3) > Leandro Silva (19-5-1) – decyzja jednogłośna

Pojedynek otwierający galę rozpoczął się bardzo spokojnie. Obaj zawodnicy ograniczali ofensywę do minimum w pierwszych trzech minutach walki – walczący z odwrotnej pozycji Silva szukał pojedynczych kopnięć na korpus, a Khabilów prawego zamachowego. Khabilov spróbował dwóch obaleń, ale Silva świetnie wybronił je pod siatką. W końcówce Brazylijczyk tracił mocnym lewym, naruszając Rosjanina – rzucił się za wycofującym się w popłochu rywalem z kolejnymi ciosami, Khabilov spróbował obalenia, ale zostało one wybronione i skończył na plecach z Silvą w dosiadzie. Brazylijczyk od razu jednak spróbował zapinać trójkąt nogami i w rezultacie został przetoczony, kończąc rundę na plecach.

Khabilov rozpoczął drugą rundę agresywniej, od razu spychając Silvę na siatkę – tam jednak miał problemy z trafieniem dobrze balansującego głową Brazylijczyka. Silva zaczął trafiać pojedynczymi prostymi na środku oktagonu, dokładając też kopnięcia na korpus, ale wkrótce Rosjanin znów zagonił go pod siatkę, polując na mocnego sierpowego – ale bez powodzenia. Na półtorej minuty przed końcem rundy Khabilov ładnym haczeniem zdołał przewrócić Brazylijczyka, trafiając do gardy. Silva próbował atakować balachami z pleców, ale Khabilob dobrze stopował jego zapędy, od czasu do czasu częstując go uderzeniami z góry.

Silva rozpoczął drugą rundę lepiej, w pierwszej minucie trafiając kilka razy mało aktywnego Khabilova. Rosjanin poszukał sprowadzenia, ale Brazylijczyk świetnie je wybronił. Silva kontynuował ataki pojedynczymi prostymi i kopnięciami z zakrocznej nogi. Khabilov ponownie poszedł po sprowadzenie i po długich bojach w końcu na 1:15 przed końcem walki położył Silvę na plecach. Zdołał trafić kilkoma ciosami, ale Brazylijczyk szybko wrócił na nogi, podkręcając tempo. Wybronił kolejne próby obalenia w wykonaniu rywala, ale potem sam poszedł po nieudane sprowadzenie, po którym w żółwiu przyjął kilka ciosów.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali walkę jednogłośnie dla Rosjanina, który odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu.

Wyniki UFC Figtht Night 93

Walka wieczoru

265 lbs: Josh Barnett (35-8) pok. Andreia Arlovskiego (25-13) przez poddanie (duszenie zza pleców), R3, 2:53

Co-main event

205 lbs: Alexander Gustafsson (17-4) pok. Jana Błachowicza (19-6) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)

Karta główna

205 lbs: Ryan Bader (21-5) pok. Ilira Latifiego (12-5) przez KO (kolano na głowę), R2, 2:06
155 lbs: Nick Hein (14-2) pok. Tae Hyun Banga (18-10) przez jednogłośną decyzję (30-27, 30-28, 29-28)

Karta wstępna

170 lbs: Jessin Ayari (16-3) pok. Jimmy’ego Wallheada (29-10) przez niejednogłośną decyzję (30-27, 29-28, 28-29)
170 lbs: Peter Sobotta (16-5-1) pok. Nicolasa Dalby’ego (14-2-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-26)
115 lbs: Ashlee Evans-Smith (5-1) pok. Veronicę Macedo (5-1-1) przez TKO (gnp), R3, 3:14
135 lbs: Taylor Lapilus (11-2) pok. Leandro Issę (13-6) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
265 lbs: Jarjis Danho (6-1-1) zremisował z Christianem Colombo (8-1-1) większościową decyzją (29-28 Colombo, 2 x 28-28)
185 lbs: Jack Hermansson (14-2) pok. Scotta Askhama (14-3) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
155 lbs: Rustam Khabilov (20-3) pok. Leandro Silvę (19-5-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)

Powiązane artykuły

Back to top button