Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC Fight Night 87 – wyniki i relacja na żywo

Relacja na żywo i wyniki gali UFC Fight Night 87 – Arlovski vs. Overeem.

265 lbs: Alistair Overeem (41-14) > Andrei Arlovski (25-12) – TKO

Arlovski rozpoczął walkę bardzo agresywnie, serią ciosów rzucając Overeem na siatkę – ten jednak przetrwał nawałnicę ciosów, ale gdy walka wróciła na dystans, nadal był w defensywie. Chwilę potem Arlovski dociskał go już do siatki, gdzie Holender zapracował kolanami na korpus i głowę. Po rozerwaniu Holender zmienił pozycję na odwrotną, po jednej z akcji łapiąc klincz i atakując kolanami. To dało mu więcej pewności – chwilę potem zdzielił Białorusina potężnym kopnięciem na kolano, potem dokładając lowkinga. Arlovski nie walczył już tak agresywnie. Obaj próbowali kopnięć na kolano. Wkrótce Holender znów złapał klincz, hacząc rywala i trafiając do gardy. Tam z góry kontrolował przeciwnika, kąsając go od czasu do czasu uderzeniami z góry.

Obaj rozpoczęli spokojnie drugą rundę, ale to Holender trafił pierwszy mocnymi prostymi. Później jednak przyjął mocny cios w odpowiedzi na kopnięcie. Decydujący moment przyszedł kilka chwil później, gdy Reem kapitalnym latającym kopnięciem trafił prosto w szczękę Pitbulla, posyłając go następnie na deski lewym sierpowym. Tam zasypał go gradem ciosów, zmuszając sędziego do przerwania walki.

Holender odnosi w ten sposób czwarte zwycięstwo z rzędu, wyrastając na kandydata numer jeden do walki o pas mistrzowski kategorii ciężkiej.

265 lbs: Stefan Struve (27-8) > Antonio Silva (19-9-1) – TKO

Brazylijczyk od razu ruszył do ostrej szarży, ale Holender kapitalnie skontrował go soczystym krosem, dokładając potem jeszcze kilka podbródkowych i kolano na korpus w odpowiedzi na sunącego za obaleniem rywala. Gdy Silva desperacko rzucił się do nóg Struve, próbując desperackiego sprowadzenia walki do parteru, ten zasypał go bocznymi łokciami na głowę – wobec braku reakcji ze strony Brazylijczyka, który bez ruchu przyjmował wszystkie uderzenia, sędzia przerwał walkę – najprawdopodobniej słusznie, wbrew późniejszym protestom Silvy.

Struve notuje w ten sposób bardzo cenne zwycięstwo, podnosząc się po porażce z Jaredem Rosholtem i jednocześnie serwując Silvie drugą z rzędu porażkę i prawdopodobnie zwolnienie z organizacji.

170 lbs: Gunnar Nelson (15-2-1) > Albert Tumenov (17-3) – poddanie

Nelson rozpoczął bardzo dobrze, szybkimi krótkimi szarżami dwukrotnie zaskakując Tumenova. Ten jednak później trafił kilka razy w kontrze, ale lepszy szybkościowo Islandczyk dobrze pracował kopnięciami, po jednej z dobrych akcji bokserskich (karateckich) doskonale skracając dystans i powalając Tumenova na deski, gdzie błyskawicznie zdobył dosiad na trzy minuty przed końcem rundy. Po ustabilizowaniu pozycji zaczął zasypywać rywala łokciami z góry. Rosjanin robił, co w jego mocy, aby wydostać się z trudnej pozycji, ale długimi fragmentami nie był w stanie. Dopiero na pół minuty przed końcem dopiął swego, choć był już mocno zmęczony. Pomimo tego zdołał jeszcze ulokować kilka ciosów na głowie i korpusie także nieco już zmęczonego Nelsona.

Drugą odsłonę Tumenov rozpoczął od ataków na korpus Nelsona, ale wkrótce bronił się przed obaleniem przy siatce. Zdołał jednak się wydostać, a chwilę potem trafił soczystym prawym w kontrze. Nelson również jednak odgryzał się dobrymi uderzeniami, a następnie ponownie położył Rosjanina na plecy, od razy zdobywając pozycję boczną, a lada chwila przechodząc do dosiadu. Próbujący ratować się Tumenov oddał plecy, a Nelson rozpoczął pracę nad duszeniem, najpierw zmiękczając rywala ciosami. Po krótkiej walce Islandczyk zapiął duszenie i zmusił Rosjanina do klepania!

Islandczyk w ten sposób udanie podnosi się po porażce z Demianem Maią, przerywając serię pięciu kolejnych zwycięstw Rosjanina.

135 lbs: Germaine de Randamie (6-3) > Anna Elmose (3-1) – TKO

De Randamie nie miała problemów z ubiciem Elmose już w pierwszej rundzie pojedynku – Holenderka wybroniła wszystkie zapaśnicze, niektóre z nich desperackie, próby Dunki, trafiając ją ciosami prostymi w stójce, ale przede wszystkim morderczymi kolanami w takjskim klinczu. I właśnie po jednym z nich, które wylądowało na korpusie Dunki, ta padła na deski, nie mając żadnej ochoty na kontynuowanie pojedynku.

Holenderka tym samym notuje udany powrót po długiej nieobecności, odnosząc drugie z rzędu i trzecie w ostatnich czterech występach zwycięstwo.

205 lbs: Nikita Krylov (20-4) > Francimar Barroso (18-5) – poddanie

Krylov rozpoczął bardzo agresywnie, serią ciosów i kopnięć rzucając Barroso na siatkę. Ten próbował ratować się obaleniem, ale świetnie wybronił je Ukrainiec, w klinczu męcząc Brazylijczyka kolanami na nogi. Barroso zdołał później odwrócić pozycję, pracując nad obaleniem – ale Ukrainiec świetnie się przed nim wybronił, po krótkiej bytności na deskach błyskawicznie wstając. Później znów serią ciosów rzucił rywala na siatkę, ale tam przyjął kilka ciosów. Pomimo tego nadal atakował, choć przy kolejnym skróceniu dystansu ponownie zainkasował kilka ciosów w klinczu.

Również drugą odsłonę Krylov rozpoczął od falowych ataków, zasypując Barroso kopnięciami i w klinczu tradycyjnie przyjmując kilka ciosów. Po krótkiej walce na chwyty Barroso powalił Krylova, ale ten świetnie odwrócił pozycję, atakując z góry. Nadział się jednak na potężnego upkicka Brazylijczyka, ale przetrwał, lądując w gardzie.

Ostatecznie po nieco chaotycznej walce na chwyty Ukrainiec znalazł sposób na zajście Brazylijczykowi za plecy, zmuszając go do odklepania.

W ten sposób Krylov notuje czwarte zwycięstwo z rzędu, przerywając serię dwóch wygranych Barroso.

115 lbs: Karolina Kowalkiewicz (9-0) > Heather Clark (7-5) – decyzja jednogłośna

Clark dobrze rozpoczęła pojedynek, trafiając kilkoma prawymi, ale nie zniechęciło to polskiej zawodniczki, krążącej wokół Amerykanki. Polka standardowo atakowała krótkimi seriami, ale prawym dobrze kontrowała ją rywalka. W klinczu Karolina ładnie trafiła kolanem na głowę, ale Clark raz po raz trafiała mocnymi prawymi, rzucając naszą zawodniczkę na siatkę. Amerykanka kontynuowała obijanie biernej w defensywie Polki prawym, raz za razem spychając ją ciosami na siatkę i tam obijając i walcząc o sprowadzenie. W ostatniej minucie Kowalkiewicz zaatakowała ostrzej, trafiając serią ciosów oraz obrotowym kopnięciem na korpus.

Clark sprytnie zepchnęła jednak naszą zawodniczkę na siatkę, tam walcząc o obalenie – ale bez sukcesu.

Polka agresywnie zaczęła drugą rundę, ładnie kontrując atak Clark prawym sierpowym. Kowalkiewicz zaczęła atakować kombinacjami, a Amerykanka próbowała ratować się obaleniami, ale nasza zawodniczka broniła się przed nimi bardzo dobrze, dodatkowo odwracając pozycję i atakując kolanami. Obie zawodniczki zaczęły ostro wymieniać się ciosami w półdystansie, a wiele z nich wobec słabej obrony przed uderzeniami obu dochodziło do celu. Chwilę potem Amerykanka ponownie zepchnęła Polkę na siatkę, ale Kowalkiewicz świetnie wyszła z tej pozycji mocnymi kolanami i łokciami na głowę.

Tylko jednak na chwilę, bo Clark znów odwróciła pozycję. Zawodniczka z Polski ponownie jednak rozerwała klincz świetnymi łokciami, potem zasypując przeciwniczkę ciosami i kopnięciami. W samej końcówce walka przeniosła się do parteru, a Kowalkiewicz zdobyła plecy Clark, walcząc o balachę.

Do trzeciej rundy Amerykanka wyszło już mocno poobijana i zmęczona, ale na jej początku zdołała trafić Polkę mocnym kopnięciem na głowę. Kowalkiewicz przetrwała, choć przyjęła potem jeszcze kilka ciosów. Chwilę potem sama odwzajemniła się Clark kilkoma prostymi. Clark przeniosła później walkę do klinczu, wciskając naszą zawodniczkę do siatki. Po rozerwaniu Polka trafiła dobrymi ciosami, w tym backfistem i mocnym prawem, ale za chwilę dostała potężne kopnięcie na głowę. Akcja przeniosła się do klinczu, gdzie znów Clark wciskała Kowalkiewicz do siatki, ale przyjmowała łokcie i kolana. Gdy pojedynek znów wrócił na środek oktagonu, Polka trafiała częściej, po jednej z serii nawet zmuszając Clark do próbo rozpaczliwego obalenia, które Kowalkiewicz wybroniła. Obie chwilę potem wdały się w ostre wymiany, ale to Polka trafiała zdecydowanie wcześniej – choć swoje też zainkasowała. Clark ponownie uratowała się klinczem, ale w samej końcówce Kowalkiewicz znów podkręciła tempo, długą kombinacją naruszając Amerykankę!

Ostatecznie sędziowie wypunktowali pojedynek dla naszej reprezentantki. Dwóch z nich oceniło go na 29-28, jeden 30-27 i Karolina Kowalkiewicz może świętować drugie zwycięstwo pod banderą UFC.

155 lbs: Rustam Khabilov (19-3) > Chris Wade (11-2) – decyzja jednogłośna

Początek walki to badawcza stójka w wykonaniu obu i koncentracja na kopnięciach. W pewnej chwili Khabilov bliski był efektownego rzutu, ale świetnym balansem popisał się Wade i obaj kontynuowali wymiany w stójce. Zmieniający co chwilę pozycję Amerykanin był odrobinę aktywniejszy, a potem świetnym kopnięciem skontrował próbę obalenia w wykonaniu Khabilova, przyszpilając go następnie do siatki – Rosjanin zdołał jednak odwrócić pozycją, szukając suplesu. Nie znalazł go, ale obalił Wade’a kontrolując go z góry. Khabilov spróbował odwrócić pozycję, ale Rosjanin dobrze go skontrolował, utrzymując dominującą pozycję i od czasu do czasu obijając go do końca rundy z góry.

Na początku drugiej rundy Wade powalił na deski Khabilova fantastycznym latającym kopnięciem, ale szybko się pozbierał odwracając pozycję.

Po kotłowaninie wylądował na plecach, ale zagroził Wade’owi trójkątem. Ten jednak przeczekał i wydostał się z opresji – niezbyt zresztą dużej. Po kilku chwilach walka wróciła do stójki – Wade nie był wstanie nic zrobić z góry. Khabilov ruszył do odrabiania strat, trafiając kilkoma uderzeniami, a potem na pół minuty przed końcem ponownie kładąc Amerykanina na plecach.

W ostatniej rundzie Amerykanin kontynuował próby kopnięć, ale Khabilov ponownie zaprzęgnął do działania zapasy, usadzając Wade’a na deskach, a następnie zajmując jego plecy. Później, gdy Amerykanin skulił się do żółwia, Rosjanin zaczął terroryzować go krótkimi, soczystymi młotkami z góry. Gdy Wade spróbował wstać, Khabilov znów rzucił nim o deski, przechodząc do półgardy. Już do końca rundy terroryzował go pod siatką.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Khabilova, który odnosi drugie z rzędu zwycięstwo, serwując Wade’owi pierwszą porażkę w UFC.

185 lbs: Magnus Cedenblad (14-4) > Garreth McLellan (13-4) – TKO

Pojedynek rozpoczął się bardzo spokojnie – McLellan atakował pojedynczymi kopnięciami, na które spychający rywala na siatkę Cedenblad odpowiedział jednym middle-kickiem. W połowie rundy Szwed trafił świetnym kontrującym – na kopnięcie reprezentanta RPA – ciosem, posyłając go na deski. McLellan zdołał jednak szybko się pozbierać i walka wróciła na nogi, gdzie obaj z rzadka serwowali sobie krótkie szarże, z których lepiej wychodził teraz Szwed – choć to poruszający się po łuku McLellan był odrobinę aktywniejszy. Cedenblad dobrze jednak kontrował jego kopnięcia krosem podobnym do tego, którym powalił go wcześniej na deski.

W drugiej odsłonie ponownie McLellan był odrobinę aktywniejszy, ale potężne kopnięcie na głowę, które zblokował, ale i tak odczuł, całkowicie go zamroziło, naruszonego. Szwed ruszył z ostrą szarżą, zasypując skulonego pod siatką rywala kilkunastoma potężnymi podbródkowymi. Sędzia Łukasz Bosacki nie czekał, aż McLellan padnie na deski, widząc brak ochoty zawodnik z RPA do kontynuowania walki i słusznie ją przerywając.

Cedenblad nie zachwycił, ale na McLellana wystarczyło i tym samym Szwed odniósł czwarte z rzędu zwycięstwo w UFC.

155 lbs: Josh Emmett (10-0) > Jon Tuck (9-3) – decyzja niejednogłośna

Tuck rozpoczął agresywnie, ale dobrze operujący po łuku Emmett skontrował go kilka razy, dobrze też korzystając z kopnięć. Po jednym z dobrych ciosów na chwilę sam przeszedł do ofensywy. W jego poczynaniach widać był wpływy Duane’a Ludwiga, pod którym swego czasu trenował w Team Alpha Male. Dobrze pracując na nogach i raz po raz zmieniając pozycją, trafiłą niepewnego już Tucka kilkoma dobrymi uderzeniami oraz kopnięciami. Jego prawica z czasem raz za razem zaczęła dochodzić do głowy skonsternowanego, nieruchomego od pasa w górę i trzymającego wysoko szczękę Tucka.

Na początku drugiej rundy Tuck trafił dobrym latającym kolanem, ale Emmett pozostał niewzruszony, kontynuując pracę po łuku z krótkimi szarżami pięściarskimi na korpus i głowę rywala. Guamczyk kompletnie nie miał pomysłu, jak poradzić sobie z szybkim, mobilnym i nieprzewidywalnym rywalem, który atakował a to kombinacją 1-2, a to prawym sierpem po zmianie pozycji na odwrotną (ulubiona broń TJ-a Dillashawa), a to prostymi na korpus i głowę. W końcówce drugiej rundy Emmett rozpędził się tak bardzo, że wręcz zaczął prowokować zagubionego Tucka, nisko opuszczając ręce i zachęcając go do ataków.

W trzeciej odsłonie walka wyglądała podobnie – Emmett świetną mobilnością i kapitalną pracą głowy unikał nieśmiałych ataków Tucka, a sam od czasu do czasu trafiał w kombinacjach – czy to w kontrze, czy to w ataku. Później jednak Guamczyk trafił kilkoma dobrymi prostymi, ograniczając ofensywę Emmetta. Dodatkowo, Amerykanin uszkodził sobie lewą rękę (najprawdopodobniej palec), zupełnie zaprzestając wyprowadzanie nią ciosów. Krążył jednak po łuku, utrudniając ofensywę Tuckowi. W samej końcówce Emmett wręcz biegał już przy siatce, starając się za wszelką cenę uniknąć ostrych ataków rywala – i dopiął swego, choć w ostatnich sekundach znalazł się pod gradem uderzeń Tucka.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie – co wydaje się nieporozumieniem – wypunktowali walkę dla debiutanta Emmetta, który podtrzymuje swój nieskazitelny rekord.

155 lbs: Reza Madadi (14-4) > Yan Cabral (12-3) – TKO

Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek bardzo ostrożnie, obaj spróbowali obalenia, ale bez sukcesu. W stójce nie działo się wiele. W klinczu nawzajem się przestawiali, choć to Szwed odrobinę lepiej kontrolował rywala, częściej wciskając go do siatki. Brazylijczyk za to częściej atakował kolanami, a po jednym z nich wydawał się nawet delikatnie naruszony. Na minutę przed końcem Cabral dopiął swego i przewrócił rywala, potem po kotłowaninie świetnie zajmując jego plecy. Madadi zdołał się jednak wykaraskać w samej końcówce, wracając do klinczu.

Drugą rundę – po początkowych uprzejmościach – odrobinę lepiej rozpoczął Madadi, który w przerwie dostał instrukcję, aby utrzymać walkę na nogach.

Trafił kilkoma ciosami, ale wkrótce odwzajemnił się tym samym. Szwed dawał się spychać na siatkę, koncentrując się na obronie obaleń Brazylijczyka. Pojedynek długimi fragmentami toczył się w klinczu – Madadi przez większość czasu dociskał Cabrala do siatki, ale przyjmował pojedyncze krótkie kolana, z rzadka tylko odpowiadając własnymi. Na nieco ponad minutę przed końcem to Madadi obalił rywala, ale tylko na kilkanaście sekund. Gdy walka wróciła do stójki, obaj byli już potwornie zmęczeni, a ich uderzenia chaotyczne i nieskoordynowane.

Na samym początku trzeciej rundy Madadi trafił dwoma bardzo mocnymi ciosami, ale naruszony Cabral sprytnie złapał klincz, ale nie był w stanie obalić Szweda. Później dołożył jeszcze obrotowy backfist, ale Cabral znów złapał klincz, walcząc o obalenie – Madadi zdołał je ponownie wybronić, a następnie swoim bardzo dobrym lewym prostym znów trafił Cabrala, dobijając go następnie potężnym podbródkowym i sierpowymi. Widząc chwiejącego się na siatce Brazylijczyka, sędzia przerwał pojedynek.

Wściekły Pies wygrywa w ten sposób trzecią z pięciu walk pod banderą UFC, kontynuując przeplatanie wygranych z przegranymi.

125 lbs: Kyoji Horiguchi (17-2) > Neil Seery (16-12) – decyzja jednogłośna

Horiguchi nie zasypiał gruszek w popiele – już w pierwszej akcji mocnym krosem zachwiał Seerym, a chwilę potem powalił rywala lewym sierpem, rzucając się z ciosami, aby go skończyć – ale bezskutecznie.

Walka wróciła do stójki, gdy Irlandczyk bliski był przetoczenia Japończyka. Tam obaj wdali się w ostre wymiany i Seery trafił nawet pojedynczymi ciosami, ale nie miał odpowiedzi na szybkość Horiguchiego, który wkrótce znów posłał go na deski. Irlandczyk jednak przetrwał, ale gdy walka wróciła do stójki, znów inkasował ciosy. Japończyk poszedł po udane obalenie, kontrolując następnie z góry Seery’ego. Przy próbie poprawienia pozycji Irlandczyk znalazł drogę powrotu do stójki, ale tam przyjął jeszcze potężne kopnięcie na korpus i runda dobiegła końca.

Drugą Japończyk rozpoczął fenomenalnie, po raz kolejny trafiając serią potężnych ciosów oraz lowkingiem. Walka trafiła do klinczu, a tam Horiguchi szybko zdobył obalenie, choć tylko na chwilę. W stójce pojedynek odrobinę się wyrównał, ale tylko z powodu nieco mniejszej aktywności Japończyka, który zdecydował się męczyć porozbijanego już ale charakternego rywala lowkingami. Seery starał się wywierać presję, ale Horiguchi świetnie krążył po łuku, karcąc go szybkimi, niesygnalizowanymi szarżami, najczęściej kombinacją 1-2 lub 1-2-3. Na koniec natomiast ponownie położył Irlandczyka na plecach dobrym wejściem w nogi.

Początek ostatniej rundy był dla Seery’ego całkiem udany – trafił kilkoma sierpami w kontrze, ale potem zachwiał się po potężnym lewym sierpowym, a wkrótce zainkasował kolejny mocny prawy prosty. Irlandczyk nadal jednak napierał, ale na półtorej minuty przed końcem znów wylądował na plecach. Szybko jednak wrócił na górę, ale w klinczu nie znajdował odpowiedzi na chwyty rywala. W samej końcówce obaj wdali się w ostre wymiany i obaj trafili mocnymi bombami, a Seery nawet kolejny raz zapoznał się z deskami, ale przetrwał.

Decyzja sędziowska byłą jednak formalnością. Horiguchi odniósł drugie z rzędu zwycięstwo, poprawiając swój rekord w UFC do 6-1, a po walce wyrażając gotowość na kolejną walkę o pas mistrzowski.

170 lbs: Leon Edwards (11-3) > Dominic Waters (9-5) – decyzja jednogłośna

Waters błyskawicznie znalazł drogę do sprowadzenia, ale Edwards równie szybko wstał, następnie sam przewracając rywala. Z góry nie zagroził jednak rywalowi, a wkrótce walka przeniosła się do stójki. Tylko na chwilę jednak, bo chwilę potem Edwards skarcił szukającego obalenia rywala kopnięciem, dominującą pozycję – po chwili Edwards był już w dosiadzie.

Waters robił, co mógł, aby przetrwać i dopiął swego, choć Jamajczyk przemycił kilka uderzeń z góry.

Na początku drugiej rundy Edwards świetnie skontrował próbę obalenia rywala, ponownie kładąc go na plecach pod siatką. Tam po zdzieleniu Watersa kilkoma ciosami wypracował sobie pozycję boczną, ale chwilę potem ją stracił i sędzia Łukasz Bosacki przeniósł walkę do stójki. Waters oddychał już ciężko, a po jednym z prostych Edwards ugięły się pod nim nogi. Później złapał jednak klincz, ale Jamajczyk prezentował dobrą obronę przed obaleniami – dopiero na pół minuty przed końcem Amerykanin efektownym suplesem posłał go na deski, ale z góry poza kilkunastoma taktycznymi ciosami nie zrobił nic więcej.

W pierwszej minucie ostatniej odsłony nie działo się nic, ale potem Waters zaskoczył Edwardsa krosem, płynnie przechodząc i finalizując obalenie. Z góry jednak nic nie wymyślił i Edwards znalazł drogę do stójki, karcąc później walczącego również z odwrotnej pozycji Amerykanina soczystym prawym, by następnie świetnie obronić obalenie. Waters był już bardzo zmęczony i wkrótce zainkasował kolejne ciosy, ale zdołał złapać klincz, walcząc pod siatką o obalenie. Edwards skarcił rywala mocnym kolanem na korpus w odpowiedzi na kolejną próbę obalenia, by następnie obijać go krótkimi łokciami.

Ostatecznie wszyscy sędziowie zgodnie wypunktowali każdą rundę dla Edwardsa, który podnosi się po ostatniej porażce, zwyciężając trzecią z ostatnich czterech walk. Waters po trzeciej z rzędu porażce zapewne żegna się z organizacją.

125 lbs: Yuta Sasaki (19-3-2) > Willie Gates (12-7) – poddanie

W pierwszej rundzie Sasaki robił, co mógł, aby przewrócić i utrzymać w parterze Gatesa, ale pomimo pewnych sukcesów – zdołał położyć rywala na plecach – Amerykanin spisywał się dobrze, wracając do stójki i broniąc obaleń pod siatką. Spędził jednak dużo czasu na siatce, choć w końcówce trafił kilkoma ciosami – na które Japończyk odpowiedział własnymi.

Gates dobrze rozpoczął drugą rundę, rzucając Sasakiego na siatkę, ale potem podekscytowany wpadł w niego z ciosami, gdzie rozpoczęła się jego gehenna. Japończyk wypracował sobie obalenie, by wkrótce zając plecy rywala, gdzie walczył o przełożenie ręki pod szyją Amerykanina. W końcu dopiął swego, zmuszając Gatesa do klepania.

Tym samym Japończyk w swoim debiucie w kategorii muszej podnosi się po dwóch kolejnych porażkach, fundując Gatesowi drugą z rzędu porażkę.

Walka wieczoru

265 lbs: Alistair Overeem (41-14) pok. Andreia Arlovskiego (25-12) przez TKO (kopnięcie na głowę i uderzenia), R2, 1:12

Karta główna

265 lbs: Stefan Struve (27-8) pok. Antonio Silvę (19-9-1) przez TKO (łokcie), R1, 0:16
170 lbs: Gunnar Nelson (15-2-1) pok. Alberta Tumenova (17-3) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:15
135 lbs: Germaine de Randamie (6-3) pok. Annę Elmose (3-1) przez TKO (kolano na korpus), R1, 3:46
205 lbs: Nikita Krylov (20-4) pok. Francimara Barroso (18-5) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:11
115 lbs: Karolina Kowalkiewicz (9-0) pok. Heather Clark (7-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)

Karta wstępna

155 lbs: Rustam Khabilov (19-3) pok. Chrisa Wade’a (11-2) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
185 lbs: Magnus Cedenblad (14-4) pok. Garretha McLellana (13-4) przez TKO (kopnięcie na głowę i podbródkowe), R2, 0:47
155 lbs: Josh Emmett (10-0) pok. Jona Tucka (9-3) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
155 lbs: Reza Madadi (14-4) pok. Yana Cabrala (12-3) przez TKO (prawy podbródkowy i ciosy), R3, 1:56

Karta UFC FightPass

125 lbs: Kyoji Horiguchi (17-2) pok. Neila Seery’ego (16-12) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 30-26)
170 lbs: Leon Edwards (11-3) pok. Dominica Watersa (9-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
125 lbs: Yuta Sasaki (19-3-2) pok. Williego Gatesa (12-7) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:30

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button