Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC 207 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 207 z dwoma mistrzowskimi starciami – Amandy Nunes z Rondą Rousey i Dominicka Cruza z Codym Garbrandtem.

W walce o pas mistrzowski kategorii koguciej Amanda Nunes (14-4) absolutnie zdeklasowała Rondę Rousey (12-2), broniąc złoto w spektakularnym stylu!

Brazylijka już w jednej z pierwszych wymian soczystymi ciosami prostymi naruszyła Amerykankę. Ruszyła do ostrego ataku, ale nie wpadała w klincz, terroryzując rywalkę długimi prostymi, po których głowa Amerykanki odskakiwała raz za razem. Pretendentka próbowała łapać klincz, bronić się, ale różnica techniczna w boksie była gargantuiczna i kwestią czasu było, zanim padnie na deski. Ostatecznie utrzymała się jakimś cudem na nogach, przytrzymując się siatki po kolejnych bombach Nunes, ale sędzia w końcu uznał, że zobaczył już wystarczająco dużo, jak najbardziej słusznie przerywając tę demolkę 48 sekund po jej rozpoczęciu.

W pojedynku o pas mistrzowski kategorii koguciej Dominick Cruz (22-2) przegrał z Codym Garbrandtem (11-0), ustępując z tronu.

Garbrandt rozpoczął walkę spokojnie, nie rzucając się do razu na Cruza, a zamiast tego czekając na jego ataki, by odpowiedzieć kombinacjami w kontrze. Atakował też wykroczną nogę mistrza. Cruz próbował skracać dystans z bocznych kątów, ale kilka razy zainkasował kontrujący lewy sierpowy od pretendenta, który czuł się coraz pewniej, prowokując nawet rywala do ataków.

Minęła połowa rundy. Cruz wydawał się nieco zniecierpliwiony kontrującym nastawieniem pretendenta, próbując inicjować własne ataki – tam jednak musiał mieć się na baczności, uważając na szybkie bomby pretendenta. Cruz trafił soczystym prawym w jednej z wymian. Starał się też odwzajemniać każde niskie kopnięcie, jakie lądowało na jego nodze. Zdołał też obalić Garbrandta, ale ten od razu odwrócił pozycję, a kilkadziesiąt sekund później sam położył mistrza na deskach – choć również tylko na chwilę.

W drugiej rundzie Cruz podkręcił tempo, coraz częściej wdając się w ostre wymiany, w których ciosy świszczały na lewo i prawo. W jednej z takich wymian posłał nawet na chwilę Garbrandta na deski, ale ten od raz wstał.

Coraz częściej atakował też wykroczną nogę rywala, ale ten trafił kilkoma soczystymi sierpami – Cruz zniósł je jednak doskonale, amortyzując je odchyleniami. To jednak mistrz nieustannie wywierał presję i choć miał problemy z dosięgnięciem szczęki rywala, był aktywniejszy i wydawało się, że powoli przejmuje stery pojedynku w swoje ręce po trudnej pierwszej rundzie.

Początek trzeciej odsłony to kapitalne kopnięcie na głowę w wykonaniu Garbrandta, które wstrząsnęło Cruzem. Chwilę potem pretendent dołożył jeszcze kilka bomb, który wyraźnie naruszyły mistrza, a w jednej z wymian przypadkowym uderzeniem głową rozciął łuk brwiowy Dominatora. Zawodnik Team Alpha Male wyraźnie rozluźnił się, zapraszając coraz bardziej niecierpliwego mistrza do kolejnych wymian. W jednej z kolejnych, w których znów obaj zawodnicy uderzali z pełną mocą, Garbrandt posłał Cruza na deski, ale ten odpowiedział własnymi ciosami, nadal niczym zombie atakując i wywierając presję. Obaj trafili jeszcze kilkoma bombami, zanim syrena obwieściła koniec rundy trzeciej.

Po minucie czwartej odsłony obaj ponownie wdali się w nieprawdopodobną wymianę w półdystansie – Garbrandt trafił potężnym sierpem, posyłając Cruza na deski. Wydawało się, że jest o jeden dodatkowy cios od skończenia walki, ale zamiast ruszyć z uderzeniami, postanowił kpić z czołgającego się do jego nóg Dominatora.

Mistrz ostatecznie wrócił na nogi, przekonując, że nic się nie stało, ale wyraźnie brakowało mu już cierpliwości i raz za razem wpadał z potężnymi ciosami w spokojnie unikającego ich kapitalnym balansem ciała młodziana.

W końcówce zdesperowany Cruz ponownie poszedł w szaloną wymianę w półdystansie, ale znów wylądował na deskach, prowokowany następnie przez Garbrandta do powstania. I jeszcze raz. A potem po raz czwarty! Garbrandt poszedł po skończenie i choć Cruz przetrwał, to była to piekielnie dominująca runda w wykonaniu pretendenta.

Na początku piątej odsłony Garbrandt skupiał się niemal wyłącznie na defensywie, unikając ataków Cruza. Ten jednak – raz za razem próbując wszelakich sposobów na przedarcie się do półdystansu i rozpuszczenie pięści – trafił kilkoma dobrymi ciosami. Pretendent pomimo tego nadal koncentrował się niemal wyłącznie na przepuszczaniu szarż Dominatora, w zasadzie świadomie oddając rundę.

Sędziowie wypunktowali walkę 2 x 48-46 i 48-47 dla Cody’ego Garbrandta i zmiana na tronie stała się faktem.

W pojedynku o nieformalne miano pierwszego pretendenta do pasa mistrzowskiego kategorii koguciej TJ Dillashaw (14-3) zdominował Johna Linekera (29-8), przerywając serię sześciu zwycięstw Brazylijczyka.

Dillashaw rozpoczął walkę agresywnie, spychając Linekera do defensywy, czarując zmianami pozycji, odchyleniami i kiwkami w poszukiwaniu kopnięć. Brazylijczyk jednak nie dawał się trafić, a w odpowiedzi na kopnięcia zagrażał Amerykaninowi obaleniami. W końcu jednak wijący się na nogach niczym wąż Dillashaw trafił prześlicznym podbródkowym, choć tytanoszczęki Lineker niewiele sobie z tego zrobił, odpowiadając hakiem na korpus. Amerykanin następnie ponownie zaczarował, dynamicznie schodząc do nóg rywala i zastawieniem przewracając Linekera. Z góry zmieścił jeszcze kilka ciosów, ale na minutę przed końcem rundy Brazylijczyk zdołał wstać i zaatakował agresywniej. Były mistrz jednak świetnie unikał większości jego ciosów – choć kilka na korpus zainkasował – odpowiadając własnymi.

Cały czas polował też na kopnięcie na głowę.

Początek drugiej odsłony to ostra szarża Linekera i kolejny celny cios na korpus. Chwilę potem jednak Brazylijczyk znów leżał na plecach po rewelacyjnym obaleniu Dillashawa. Zdołał co prawda wstać, ale na nogach był coraz bardziej zdesperowany, przestrzeliwując cios za ciosem, a w odpowiedzi inkasując kopnięcia na korpus. Wkrótce Amerykanin znów kapitalnie zamarkował atak na górę, schodząc jak dynamit do nóg rywala i kładąc go na plecach. Tym razem nie wypuścił go prędko – świetnie kontrolował Brazylijczyka z góry, raz za razem torując sobie drogę do pozycji, z których okrutnie obijał go soczystymi ciosami i łokciami.

Dominująca runda w wykonaniu byłego mistrza.

W trzeciej odsłonie Brazylijczykowi brakowało już animuszu. Raz za razem straszony obaleniami i przyruchami nie potrafił rozpuścić rąk. Chwilę potem leżał już na plecach, choć zdołał szybko wstać. W stójce jednak kapitalnie poruszający się Amerykanin – wielokrotnie wymanewrowujący rywala – trafił kilkoma dobrymi ciosami, chwilę potem ponownie rewelacyjnie nurkując pod cepem Linekera i kładąc go na plecach. Tam zdzielił go ponownie kilkoma uderzeniami, na minutę przed końcem próbując zaatakować uciskówką na łydkę. Nie zdołał jednak zmusić Brazylijczyka do klepania, a gdy w końcówce walka przeniosła się na nogi, Lineker przypuścił ostatni ostry atak – i kilkoma soczystymi hakami zdzielił korpus Dillashawa, ale nie miało to już większego znaczenia w ostatecznym rozrachunku.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wypunktowali walkę w stosunku 30-26 dla TJ-a Dillashawa, który następnie w ostrych słowach rzucił wyzwanie Dominickowi Cruzowi.

Tarec Saffiedine (16-6) podszedł bez żadnego respektu do klinczu i judo Dong Hyun Kim (22-3-1) w pierwszej odsłonie, broniąc się doskonale przed obaleniami Koreańczyka, a dwukrotnie nawet samemu kładąc go na chwilę na plecach po świetnych wycinkach. Belg sporo czasu spędził jednak z plecami na siatce. W stójce natomiast Kim nieustannie napierał, rzucając długie kombinacje – niektóre z uderzeń doszły celu, ale to Saffiedine był precyzyjniejszy.

Druga odsłona była podobna – Kim szaleńczo atakował, ale w większości jego ciosy pruły powietrze. Saffiedine trafiał częściej, ale Koreańczyk niewiele sobie z tych uderzeń robił. Nie brakowało też klinczu, w którym Belg świetnie bronił się przed obaleniami, ale spędzał sporo czasu z plecami na siatce.

Trzecia runda rozpoczęła się od szalonych wymian, ale żaden z nich nie był w stanie trafić decydującym uderzeniem.

W wymianach kickbokserskich ponownie precyzyjniejszy był Saffiedine, ale sporo czasu spędził na siatce, kilka razy dając się też obalić – choć za każdym razem błyskawicznie wracał na nogi.

Ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało walkę 29-28 dla Kima, a jeden 30-27 dla Saffiedine’a. To trzecie z rzędu i siódme w ostatnich ośmiu występach zwycięstwo dla Koreańczyka. Z kolei dla Belga jest to druga z rzędu porażka.

Pierwsza runda walki Ray’a Borga (9-2) z Louisem Smolką (11-2) toczyła się pod zdecydowane dyktando tego pierwszego, który szybko znalazł sposób, żeby położyć Hawajczyka na plecach i zdominować go z góry.

Smolka nie pozwolił co prawda Borgowi wpiąć się za plecy, ale w kotłowaninach parterowych nie miał recepty na mobilnego i niezwykle sprawnego rywala, inkasując sporo ciosów i łokci.

Również druga runda należała do Borga, który przeważał w stójce – uwagę zwracała jego mobilnosć i ruchliwa głowa – by następnie przenieść walkę do parteru i ponownie po profesorsku kontrolować i obijać Smolkę, wychodząc obronną ręką z każdej kotłowaniny, będąc cały czas o jeden krok przed Hawajczykiem.

Trzecia odsłona niewiele różniła się od pozostałych, a Borg był nawet bliski zapięcia trójkąta rękami.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali walkę na jego korzyść w stosunku 30-26, 30-26 i 30-27.

W wyróżnionej walce karty wstępnej Neil Magny (19-5) wypunktował Johny’ego Hendricksa (17-6).

Od początku walki Hendricks poszukiwał krótkich, dynamicznych szarż, wywierając presję oraz starając się okopywać zewnętrznymi lowkingami wykroczną nogę Magny’ego. Ten z kolei krążył po orbicie, ochoczo korzystając z kopnięć, szczególnie zakroczną nogą, na korpus. Po dwóch minutach były mistrz znalazł jednak drogę do parteru, lądując w gardzie. Z góry niewiele jednak robił, skupiając się niemal wyłącznie na kontroli. Magny natomiast wił się jak szalony, regularnie atakując tez krótkimi uderzeniami z pleców. W końcówce zapiął nawet trójkąt i choć nie był w stanie odklepać rywala, to solidnie zdzielił go łokciami.

Druga odsłona toczyła się już pod dyktando Hendricksa, który zaprzęgnął do działania swoje zapasy – ofensywy w postaci uderzeń było co prawda jak na lekarstwo, ale Bigg Rigg przez niemal całą rundę kontrolował Magny’ego pod siatką i w parterze.




Na początku trzeciej rundy ciemnoskóry Amerykanin radził sobie lepiej, kąsając zmęczonego już rywala ciosami prostymi i kopnięciami, a nawet broniąc obalenia Hendricksa, ale potem Bigg Rigg dopiął swego – unieruchomił Magny’ego pod siatką, walcząc długo o obalenie. W końcu położył przeciwnika na plecach, ale z góry nie robił nic, podczas gdy Magny ponownie zapiął trójkąt, wykorzystując go do wyprowadzenia kanonady łokci na głowę Hendricksa.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali walkę zgodnie w stosunku 29-28 dla Neila Magny’ego, choć zdecydowanie nie przypadło to do gustu zebranym w arenie fanom.

Tym niemniej Magny w ten sposób podniósł się po porażce z Lorenzem Larkinem, podczas gdy Hendricks przegrał trzecią walkę z rzędu.

W pierwszej rundzie walki Marvina Vettoriego (11-3) z Antonio Carlosem Juniorem (7-2) nie działo się wiele, a obaj zawodnicy razili się przede wszystkim palcami w oczy. Brazylijczyk próbował też przez dłuższy czas obalać, ale Włoch pokazał bardzo dobrą defensywę zapaśniczą. W drugiej odsłonie reprezentant ATT zdzielił walczącego z odwrotnej pozycji młodziana kilkoma kopnięciami na korpus, ale ten odwzajemnił mu się obaleniem i serią bardzo dobrych uderzeń z góry połączonych z ciasną kontrolą.

W ostatniej rundzie to Brazylijczykowi zostało odrobinę więcej palowa w baku, dzięki czemu był w stanie długimi fragmentami wciskać rywala do siatki, odrobinę częściej trafiając też w stójce. Ostatecznie sędziowie jednogłośnie wypunktowali walkę w stosunku 29-28 dla Carlosa Juniora, który odnosi w ten sposób drugie zwycięstwo z rzędu.

Pochodzący z Dominikany Alex Garcia (14-3) rozpoczął agresywnie, szybko przenosząc walkę do parteru. Tam zdołał nawet utorować sobie drogę do pozycji bocznej, ale Mike’a Pyle’a (27-13-1) zdołał powrócić na nogi. Garcia spróbował ponownie przenieść walkę do parteru, ale Pyle zagroził mu gilotyną i nic z tego nie wyszło. Obaj zawodnicy wymieniali się pojedynczymi uderzeniami – Garcia polował na prawy sierpowy, Pyle na kolano na głowę szukającego obaleń rywala. Amerykanin dwukrotnie trafił tą techniką, ale za trzecim razem… Garcia skontrował potężnym prawym – Pyle bez życia padł na deski i nie trzeba było już żadnej dobitki.

W ten sposób reprezentant Tristar podnosi się po ostatniej porażce z Seanem Stricklandem, serwując jednocześnie drugą z rzędu i czwartą w ostatnich pięciu występach porażkę.

Brandon Thatch (11-5) rozpoczął pojedynek z Niko Pricem (9-0) całkiem nieźle, trafiając częściej w stójce, ale debiutant szybko się opamiętał, przenosząc – nie bez problemów, ale jednak! – walkę do parteru, gdzie jego dominacja nie podlegała dyskusji. Thatch spróbował do prawda kimury z pleców i niewiele brakowało, aby przetoczył Price’a, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Ten bowiem nie dawał się zrzucić z góry i w końcu wypracował sobie pozycję do trójkąta rękami, zmuszając Rukusa do odklepania czwartej walki z rzędu.

W walce otwierającej galę Tim Means (26-7-1, 1NC) zaatakował ostro od samego początku, ale Alex Oliveira (16-4-1, 1 NC) krążył przy siatce, unikając wymian. W końcu spróbował obalenia, ale zostało ono świetnie skontrowane przez Amerykanina, który znalazł się na górze. Gdy Brazylijczyk wstawał, zainkasował kilka mocnych ciosów, ale potem sam odpłacił Meansowi własną serią, następnie posyłając go na deski obrotowym kopnięciem na korpus i rzucając się do ostrej szarży.

Amerykanin szybko jednak się pozbierał i sam przeniósł walkę do parteru. Tam zdzielił dwoma kolanami na głowę próbującego wstawać – ale nadal znajdującego się w parterze Oliveirę. Sędzia przerwał walkę, Brazylijczyk padł teatralnie na deski, a pojedynek ostatecznie ogłoszono jako no-contest.




Wyniki UFC 207

Walka wieczoru

135 lbs: Amanda Nunes (13-4) vs. Ronda Rousey (12-1) – o pas kategorii koguciej

Karta główna

135 lbs: Cody Garbrandt (11-0) pok. Dominicka Cruza (22-2) jednogłośną decyzją (2 x 48-46, 48-47)
135 lbs: TJ Dillashaw (14-3) pok. Johna Linekera (29-8) jednogłośną decyzją (3 x 30-26)
170 lbs: Dong Hyun Kim (22-3-1) pok. Tareca Saffiedine’a (16-6) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 27-30)
125 lbs: Ray Borg (10-2) pok. Louisa Smolkę (11-3) jednogłośną decyzją (2 x 30-26, 30-27)

Karta wstępna

170 lbs: Neil Magny (19-5) pok. Johny’ego Hendricksa (17-6) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
185 lbs: Antonio Carlos Junior (7-2) pok. Marvina Vettoriego (11-3) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
170 lbs: Alex Garcia (14-3) pok. Mike’a Pyle’a (27-13-1) przez KO (prawy sierpowy), R1, 3:34
170 lbs: Niko Price (9-0) pok. Brandona Thatcha (11-5) przez poddanie (trójkąt rękami), R1, 4:30

Karta UFC Fight Pass

170 lbs: Tim Means (26-7-1, 1NC) vs. Alex Oliveira (16-4-1, 1NC) – no-contest

Powiązane artykuły

Back to top button