Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC 198 – wyniki i relacja na żywo

Relacja na żywo i wyniki gali UFC 198 – Fabricio Werdum vs. Stipe Miocic.

265 lbs: Stipe Miocic (15-2) > Fabricio Werdum (20-6-1) – KO

Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek od mocnych kopnięć, w których szczególnie gustował Werdum, atakując na każdej wysokości. Amerykanin jednak nie pozostawał mu dłużny, odpowiadając własnymi lowkingami. Brazylijczyk trafił później dobrymi kombinacjami, próbując następnie obalenia – ale bez powodzenia. Miocic złapał rytm, trafiając kilkoma dobrymi ciosami. Werdum spróbował na nie odpowiedzieć bardzo ostrymi szarżami, rzucając się na mistrza z szalonym atakiem, ale będący na wstecznym pretendent skarcił go prawym, po którym Brazylijczyk się zachwiał. Kontynuował jednak natarcie, sunąc za Miocicem z prostymi – w pewnej chwili jednak znajdujący się na wstecznym Amerykanin wyprowadził morderczą kontrę, krótkim prawym ubijając padającego z łoskotem na deski Werduma. Nie było czego zbierać!

https://twitter.com/SophiaHelwani/status/731896797380018178


185 lbs: Ronaldo Souza (23-4) > Vitor Belfort (25-12) – TKO

Souza rozpoczął walkę agresywnie, spychając Belforta do defensywy i próbując kopnięć na korpus – Phenom dobrze się jednak bronił, odchodząc po łuku. Gdy Jacare złapał klincz, Phenom znalazł sposób na powstrzymanie obalenia, ale chwilę potem po kolejnym wejściu w nogi Jacare skończył na plecach pod siatką. Tam z półgardy Souza zasypał rywala mocnymi ciosami, rozbijając mu twarz. Sędzia przerwał walkę, aby lekarz obejrzał rozcięcia Belforta – zdecydowano, że starcie będzie kontynuowane. Gdy zawodnicy wrócili do swoich poprzednich pozycji, Belfort świetnie uciekł do stójki, ale chwilę potem Souza znów położył go na plecach, terroryzując mocnymi ciosami z góry. Zdobył dosiad i rozpuścił pięści, potwornie obijając byłego mistrza UFC. Sędzia w końcu oszczędził porozbijanego Belforta, przerywając pojedynek.

Jacare udanie podnosi się w ten sposób po porażce z Yoelem Romero, zwyciężając swoją szóstą walkę w UFC z dotychczasowych siedmiu.

140 lbs: Cristiane Justino (16-1) > Leslie Smith (8-7-1) – TKO

Brazylijka rozpoczęła agresywnie, trafiając kilkoma kombinacjami na początku. Zagubiona Smith nie była wolniejsza, przyjmując raz za razem i z rzadka tylko próbując jakiejkolwiek odpowiedzi. Gdy minęła nieco ponad minuta pojedynku Cyborg ruszyła do ostrej szarży – Smith przystała na jej warunki, wdając się w wymiany – wyszła jednak na tym, jak Zabłocki na mydle, bo pomimo tego, że trafiła kilkoma ciosami, Brazylijka trafiała częściej i znacznie mocniej, posyłając Amerykankę na deski. Tam rzuciła się z kolejnymi ciosami, aż sędzia uznał – ku niezadowoleniu Smith, ale wydaje się, że słusznie – że zobaczył już wystarczająco dużo, przerywając pojedynek.

Po walce Cyborg stwierdziła, że chętnie obroni teraz swój pas mistrzowski do 145 funtów w Invikcie lub stoczy kolejną walkę w umownej wadze do 140 funtów w UFC.

205 lbs: Mauricio Rua (24-10) > Corey Anderson (8-2) – decyzja niejednogłośna

Rua rozpoczął walkę od niskich kopnięć, terroryzując nimi raz za razem wykroczną nogę poruszającego się po łuku Andersona. Brazylijczyk zaskakiwał też rywala dobrymi ciosami, które często kończył niskim kopnięciem. Anderson starał się odpowiadać pojedynczymi prostymi, znajdując w końcu drogą do klinczu – jego próbę obalenia powstrzymał jednak Shogun, choć zainkasował później kilka prostych. Obaj chwilę potem wdali się w ostrą wymianą i ciosy obu doszły. Amerykanin zaczął się rozluźniać, a jego szybkie proste coraz częściej zaczęły dochodzić szczęki Brazylijczyka. Jednak w samej końcówce zawodnik z Kurytyby posłał Andersona na deski kombinacją sierpowych, rzucając się do dobicia rywala w parterze. Amerykanina szybko doszedł jednak do siebie i przetrwał trudne chwile.

Na początku drugiej rundy Anderson zanotował kilka dobrych ciosów, udanym obaleniem kładąc później Brazylijczyka na deski. Ten jednak szybko zdołał wrócić do stójki. Tam przyjął znów kilka prostych, ale ponownie dobrze wybronił obalenia, częstując następnie rywala mocnym sierpem. Amerykanin odpowiedział jednak własnymi ciosami, a potem na chwilę ponownie przewrócił rywala. W samej końcówce Shogun trafił jednak mocnym lowkingiem, chwilę potem kontrując potężnym prawym kopniecie Andersona, posyłając go ponownie na deski. Znów rzucił się z ciosami, ale nie był w stanie skończyć rywala przed syreną oznaczającą koniec drugiej rundy.

Po kilku wymianach w ostatniej odsłonie Anderson położył Ruę na plecach. Brazylijczyk starał się unieruchomić Amerykanina, aby sędzie przeniósł walkę na nogi, ale Anderson częstował go dobrymi ciosami. Rua znalazł jednak wkrótce drogę ucieczki i walka wróciła na nogi. Amerykanin szybko spróbował kolejnego obalenia, ale go nie znalazł, choć do końca rundy wciskał Brazylijczyka do siatki.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na Shoguna, który pierwszy raz od 2009 roku odnosi drugie z rzędu zwycięstwo w oktagonie UFC, stopując serię trzech zwycięstw Andersona.

170 lbs: Bryan Barberena (12-3) > Warlley Alves (10-1) – decyzja jednogłośna

Brazylijczyk od razu ruszył do ostrego ataku, rzucając Amerykanina na siatkę mocnym kopnięciem, potem błyskawicznie idąc po gilotynę. Barberena zdołał jednak się wyswobodzić, a walka wkrótce przeniosła się na chwilę do klinczu. Brazylijczyk rozerwał go, ale przy kolejnej szarży zainkasował kilka dobrych uderzeń w kontrze. Alves odpłacił jednak za nie w kolejnej szarży, ale chwilę potem Barberena skarcił go w klinczu kilkoma soczystymi łokciami. Brazylijczyk natomiast terroryzował korpus rywala ciosami oraz kopnięciami. Amerykanin chętnie kopał niskimi kopnięciami poniżej kolana, jednym z nich ścinając nawet rywala na deski. W końcówce Barberena wyraźnie się rozkręcił, a zmęczony już Alves włączył wsteczny.

Walczący z odwrotnej pozycji Amerykanin dobrze rozpoczął drugą rundę, trafiając kilkoma dobrymi ciosami, ale sam przyjął szereg potężnych okrężnych kopnięć na korpus. W wymianach stójkowych obaj mieli swoje momenty – ale to Amerykanin był aktywniejszy i agresywniejszy, w ostatnich minutach mocno podkręcając tempo. Alves próbował w końcówce rundy ratować się klinczem, ale tam Barberena kąsał go krótkimi łokciami.

Brazylijczyk udanie rozpoczął ostatnią odsłonę, trafiając kilkoma dobrymi ciosami na głowę i korpus, ale nie był w stanie naruszyć rywala. Ten później odzyskał jednak rytm, odwzajemniając się Brazylijczykowi ciosami na głowę i lowkingami oraz ponownie łokciami w klinczu. Barberena był aktywniejszy, wyprowadzając więcej ciosów i częściej trafiając, ale również nie był w tanie naruszyć Alvesa. W końcówce w poczynania obu wdało się już sporo chaosu, ale nadal to Amerykanin był stroną agresywniejszą i znacznie aktywniejszą, trafiając częściej.

Sędziowie nie mieli wątpliwości, zgodnie punktując 29-28 dla Amerykanina, który odnosi drugie z rzędu zwycięstwo, będąc wyraźnym underdogiem. Seria czterech wygranych z rzędu Alvesa zostaje przerwana.
170 lbs: Demian Maia (22-6) vs. Matt Brown (20-13)

W całej walce najbardziej emocjonująca była jednak droga do oktagonu Amerykanina, który był kilkukrotnie uderzany przez brazylijskich fanów – w końcu, gdy szarpnięto go za kaptur, nie zdzierży i odpłacił krewkiego fanowi uderzeniem.

Brown rozpoczął walkę z rękami nisko opuszczonymi i wybronił się przed pierwszym obaleniem, ale na drugie nie znalazł sposobu. Zdołał do prawda wstać, ale z Maią uwieszonym za jego plecami. Brazylijczyk zajął wkrótce plecy, a Brown walczył o utrzymanie walki na nogach pod siatką. Bez powodzenia. Maia przeniósł walkę do parteru i zapiął trójkąt na brzuchu Amerykanina. Ten jednak dobrze się bronił, a na kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej rundy wykorzystał próbą przejścia do balachy w wykonaniu Brazylijczyka, odwracając pozycję.

Maia nie tracił czasu w drugiej rundzie, błyskawicznie zaganiając Browna pod siatkę i tak zachodząc mu plecy w stójce. Amerykanina zdołał się uwolnić, ale tylko na chwilę, bo Brazylijczyk błyskawicznie ponownie zaszedł mu za plecy, przenosząc walkę do parteru. Ponownie jednak Nieśmiertelny bronił się bardzo dobrze przed próbami duszeń Mai. W końcówce Brazylijczyk znów spróbował balachy, ale znów Brown świetnie ją obronił, odwracając pozycję.

Nieśmiertelny świetnie rozpoczął drugą rundę, broniąc dwóch desperackich prób obaleń w wykonaniu Mai, a nawet jednym z ciosów go naruszając, ale Brazylijczyk znalazł drogę do klinczu, gdzie znów przewrócił Amerykanina. Ten zdołał po chwili wstać, ale w klinczu Maia znów zaszedł mu za plecy. Walka toczyła się podobnie jak w poprzednich rundach. Brazylijczyk szukał poddania, tym razem częściej korzystając z ciosów, ale Brown bardzo dobrze się bronił. Do czasu jednak. W końcówce Maia zdołał bowiem w końcu przełożyć rękę pod brodą spodziewającego się ciosu rywala, zmuszając go po krótkiej walce o wydostanie się z opresji do klepania.

Brazylijczyk odniósł w ten sposób piąte zwycięstwo z rzędu, choć długimi fragmentami z uwagi na dobrą obronę Browna w oktagonie nie działo się wiele ciekawego.

185 lbs: Thiago Santos (13-3) > Nate Marquardt (34-16-2) – KO

Thiago Santos nie miał problemów z ubiciem Nate’a Marquardta. Brazylijczyk od początku zepchnął rywala do głębokiej defensywy, z odwrotnej pozycji raz po raz zagrażając mu kopnięciami na korpus i głowę. Po raz pierwszy Santos posłał Amerykanina na deski mocnym podbródkowym, ale ten zdołał się jeszcze wykaraskać. W stójce natomiast była to gra do jednej bramki. Chwilę potem Brazylijczyk ponownie zepchnął cofającego się prosto na siatkę rywala do defensywy, kopnięciem na głowę torując sobie drogę do kombinacji pięściarskiej – zasypał następnie Amerykanina ciosami, z który ostatni, za uchem, przypieczętował los padającego na twarz Marquardta.

Dla Santosa, który po walce wyraził gotowość do pójścia w tany z Michaelem Bispingiem, Derekiem Brunsonem i Robertem Whittakerem, jest to czwarte z rzędu zwycięstwo w oktagonie. Amerykanin natomiast przegrywa trzecią z ostatnich czterech walk.

155 lbs: Francisco Trinaldo (20-4) > Yancy Medeiros (12-4) – decyzja jednogłośna

Pierwsze minuty to bezbarwna walka w klinczu, gdzie minimalną przewagę miał Trinaldo, częściej dociskając Medeirosa na siatkę. Gdy jednak walka przeniosła się na środek oktagonu, Brazylijczyk radził sobie lepiej, dobrze kontrując ataki Medeirosa. Hawajczyk trafił co prawda kilka razy, ale w końcówce rundy dramatycznie bronił się pod siatką po przyjęciu kilku bomb rywala.

Przetrwał jednak, a Trinaldo na przerwę schodził już mocno zmęczony.

W drugiej odsłonie bardzo ciężko oddychający już Brazylijczyk nadal kontrował kompletnie nieporadne ataku Medeirosa, który jak uczniak wpadał w półdystans ze szczęką uniesioną w chmurach, raz za razem dostając cios za ciosem. W ostatniej minucie w końcu jednak jego ataki zaczęły przynosić sukcesy – potwornie zmęczony Trinaldo nie miał już sił na kontry, a w samej końcówce Medeiros posłał go nawet na deski potężnym prawym.

Zawodnik z Brazylii lepiej rozpoczął ostatnią odsłoną – był co prawda ledwie żywy, ale nawet w takim stanie potrafił kontrować fatalne ataki Medeirosa. Wkrótce Brazylijczyk potwornie go naruszył, a Medeiros sobie tylko znanym sposobem zdołał przetrwać, chwiejąc się jak pijany pod siatką. Trinaldo ostatkiem sił próbował ubić rywala, także w parterze, ale nie zdołał – a ostatnie trzydzieści sekund skończył na plecach.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wskazali na Brazylijczyka, który odnosi w ten sposób szóste z rzędu zwycięstwo.

135 lbs: John Lineker (27-7) > Rob Font (12-2) – decyzja jednogłośna

Font rozpoczął walkę do serii kopnięć, ale Lineker trafił dwoma mocnymi ciosami na korpus. Brazylijczyk wkrótce przyjął mocne uderzenie w kontrze, ale odwdzięczył się ostrą serią na korpus i głowę. Zaczął atakować agresywniej, spychając Fonta na siatką. Ten krążył po łuku, ale w jego poczynania wdawało się coraz więcej chaosu. Chwilę potem Brazylijczyk ściął rywala z nóg niskim kopnięciem, ale ten szybko wrócił do stójki. Przewaga Brazylijczyka terroryzującego korpus wystraszonego Amerykanina wyraźnie jednak wzrosła, a w końcówce Font znalazł się nawet na chwilę w parterze, ale zdołał wstać.

Drugą rundę Lineker rozpoczął od mocnego bezpośredniego sierpa oraz serii bardzo mocnych lowkingów na łydkę. Font starał się odpowiadać pojedynczymi jabami, ale te, które dochodziły, nie wyrządzały Linekerowi większej krzywdy. Gdy natomiast Brazylijczyk ruszał z szarżą, iskrzyło. Już do końca rundy Lineker starał się zamknąć Fonta pod siatką, atakując krótkimi szarżami, a Amerykanin krążył po łuku, z rzadka jednak wyprowadzając jakiekolwiek ataki – godny uwagi był jedynie dobry kontrujący podbródkowy, którym trafił przy jednej z okazji szarżującego Brazylijczyka.

Ostatnią odsłonę Font starał się zacząć agresywniej, ale praktycznie nie wyprowadzał żadnych ataków, a wkrótce już krążył po łuku w obawie przed nacierającym Brazylijczykiem. Wkrótce złamał się pod presją ciosów, padając na deski, choć nawet nie tyle po uderzeniach, co w obawie przed ich przyjęciem. Po przyjęciu kilku solidnych razów zdołał wstać, ale na nogach jego aktywność nadal stała na bardzo niskim poziomie, a wkrótce znów wylądował w parterze po tym, jak Brazylijczyk przechwycił jego kopniecie. Lineker szybko utorował sobie drogę do pozycji bocznej. Amerykanin zdołał jednak wstać, choć chwilę potem znów niejako położył się pod presją Brazylijczyka, w ten sposób kończąc walkę.

Decyzja była formalnością. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Johna Linekera i w ten sposób Brazylijczyk notuje trzecie z rzędu – i drugie w kategorii koguciej – zwycięstwo. Font ponosi natomiast pierwszą porażkę w swojej karierze w UFC.

205 lbs: Antonio Rogerio Nogueira (22-7) > Patrick Cummins (8-4) – TKO

Nogueira walczył bardzo ostrożnie w pierwszej rundzie, atakując rzadko pojedynczymi ciosami. Cummins dobrze odpowiadał jednak kopnięciami, mocno okopując wykroczną nogę Brazyliczyka. Sporadycznie próbował obaleń, ale Nogueira bardzo dobrze ich bronił. W końcówce po jednej z wymian w półdystansie Brazylijczyk naruszył rywala mocnym sierpem, idąc później za ciosem. Cummins próbował bronić się, łapiąc klincz, ale nic z tego nie wyszło – Nogueira znalazł dystans i wyprowadził ostrą serię na chwiejącego się pod siatką Amerykanina, zmuszając sędziego do przerwania walki.

Brazylijczyk podnosi się w ten sposób po dwóch porażkach, fundując jednocześnie Cumminsowi drugą z rzędu porażkę.

170 lbs: Sergio Moraes (10-2-1) = Luan Chagas (14-1-1) – niejednogłośny remis

Pierwszą połowę pierwszej rundy Moraes przespał, praktycznie nie wyprowadzając ofensywy, choć niewiele uderzeń też zainkasował. Gdy zaczął się ożywiać, agresywnie walczący Chagas powalił go na deski potężnym kopnięciem – nie zdecydował się jednak wejść do gardy rywala.

W końcówce dołożył jeszcze kilka celnych uderzeń, szczególnie chętnie korzystając z wszelkiego rodzaju kopnięć.

Moraes znacznie agresywniej rozpoczął drugą rundę, trafiając nawet dwoma mocnymi sierpami, z których jeden wstrząsnął Chagasem. Ten jednak przetrwał i ruszył do ofensywy, zaprzęgając do działania kopnięcia. Moraes był jednak agresorem, spychając przeciwnika do defensywy – dobrze bronił się przed jego krótkimi atakami, odpowiadając celnymi sierpami. Chagas zaczął oddychać ciężko, a w jego mocach zaczynało brakować mocy. W pewnej chwili Moraes zaatakował gilotyną, ściągając rywala do gardy. Nie dopiął swego, ale z pleców unieruchomił zmęczonego rywala, obijając go krótkimi ciosami, aż sędzia przeniósł walkę do stójki.

Po jednej z prób obalenia w wykonaniu Moraesa Chagas świetnie ją skontrował, prawie zachodząc rywalowi za plecy, ale ten doskonale się wykaraskał, zdobywając pozycje dominującą.

Po kilku krótkich wymianach w stójce na początku trzeciej rundy Moraes położył bardzo ciężko oddychającego już Chagasa na plecach, ale ten dobrze się bronił. W końcu jednak Moraes utorował sobie drogę do półgardy, a później do bocznej. Nie zdołał jednak wypracować sobie dogodnej pozycji do ataku, choć prawie do samego końca utrzymał Chagasa w parterze.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali… remis. Jeden z nich dostrzegł jakimś sposobem zwycięstwo Chagasa 29-28, drugi Moraesa w takim samym stosunku, a ostatni wypunktował walkę 28-28.

145 lbs: Renato Carneiro (10-0-1) > Zubaira Tukhugov (18-4) – decyzja niejednogłośna

Obaj zawodnicy rozpoczęli spokojnie. Brazylijczyk był aktywniejszy, kopiąc i atakując boksersko częściej, ale był bardzo ostrożny, bo Tukhugov cały czas czaił się na kontry, bujając się do przodu i do tyłu. Po jednej z akcji Tukhugova Moicano przewrócił się na plecy, a Czeczen wszedł do jego gardy. Chwilę potem musiał jednak bronić się przed trójkątem i ostatecznie na pół minuty przed końcem zdołał się wykaraskać. Na koniec Brazylijczyk trafił jeszcze stojącego nad nim rywala upkickiem, a potem świetnie wyciął próbującego atakować z góry Czeczena, będąc blisko zajścia mu za plecy.

Brazylijczyk zaczął agresywniej drugą rundę, trafiając dwoma ciosami. Później przyjął mocny prawy w odpowiedzi, ale zdzielił rywala dwoma lowkingami. Tukhugov walczył cały czas na wstecznym, ale jego aktywność nie była wysoka, choć i Moicano nie atakował potem szczególnie żwawo. Wywierał jednak nieustannie presję, spychając Czeczena do defensywy. W międzyczasie wybronił też próbę obalenia Czeczena. Ten atakował krótkim, dynamicznymi szarżami, ale w większości pruły one powietrze.

W ostatniej rundzie walka wyglądała podobnie jak w poprzednich. Moicano atakował, ale Tukhugov starał się odgryzać i wiele z jego ciosów doszło celu, choć najmocniejszy w pierwszych trzech minutach wyprowadził Brazylijczyk, w kontrze trafiając rywala mocnym sierpem. Czeczen próbował obaleń, ale bez rezultatu – świetnie bronił ich Moicano. Tukhugov był już mocno zmęczony, w końcówce przyjmując jeszcze kopnięcie na głowę. Spróbował jeszcze obalenia, ale znów Moicano dobrze je wybronił, w ostatnich sekundach raz jeszcze trafiając kilkoma lowkingami.

Sędziowie niejednogłośnie wskazali na Brazylijczyka, punktując 2 x 29-28, 28-29.

Moicano notuje w ten sposób drugie z rzędu zwycięstwo w oktagonie i udany powrót po półtorarocznej przerwie, jednocześnie serwując Tukhugovowi pierwszą w porażkę pod banderą UFC.

Walka wieczoru

265 lbs: Stipe Miocic (15-2) pok. Fabricio Werduma (20-6-1) przez KO (prawy sierpowy), R1, 2:47

Co-main event

185 lbs: Ronaldo Souza (23-4) pok. Vitora Belforta (25-12) przez TKO (gnp), R1, 4:38

Karta główna

140 lbs: Cristiane Justino (16-1) pok. Leslie Smith (8-7-1) przez TKO (uderzenia), R1, 1:21
205 lbs: Mauricio Rua (24-10) pok. Corey’a Andersona (8-2) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
170 lbs: Bryan Barberena (12-3) pok. Warlley’a Alvesa (10-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)

Karta wstępna

170 lbs: Demian Maia (23-6) pok. Matta Browna (20-14) przez poddanie (duszenie zza pleców), R3, 4:31
185 lbs: Thiago Santos (13-3) pok. Nate’a Marquardta (34-16-2) przez KO (ciosy), R1, 3:39
155 lbs: Francisco Trinaldo (20-4) pok. Yancy Medeirosa (12-4) przez jednogłośną decyzję (30-26, 30-27, 29-26)
135 lbs: John Lineker (27-7) pok. Roba Fonta (12-2) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27,29-28)

Karta UFC FightPass

205 lbs: Antonio Rogerio Nogueira (22-7) pok. Patricka Cumminsa (8-4) przez TKO (ciosy), R1, 4:52
170 lbs: Sergio Moraes (10-2-1) zremisował z Luanem Chagasem (14-1-1) przez niejednogłośny remis (29-28, 28-29, 28-28)
145 lbs: Renato Carneiro (10-0-1) pok. Zubairę Tukhugova (18-4) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button