Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

TUF Latin America 3 Finale – wyniki

Wyniki i relacja z gali TUF Latin America 3 Finale znanej też jako UFC Fight Night 98 – Rafael dos Anjos vs. Tony Ferguson.

155 lbs: Tony Ferguson (22-3) > Rafael dos Anjos (25-9) – decyzja jednogłośna

Obaj zawodnicy rozpoczęli ostrożnie, raz za razem zmieniając pozycję a to na klasyczną, a to na odwrotną. Szybko jednak Brazylijczyk zaczął terroryzować wykroczną nogę Amerykanina potężnymi lowkingami. Próbował też kontrować kopnięcia Fergusona mocnymi sierpami. El Cucuy trafił mocnym frontalem na korpus, ale w płaszczyźnie bokserskiej to RDA radził sobie lepiej, karząc rywala za każde przejście do półdystansu mocnymi uderzeniami. Ten jednak tylko się uśmiechał.

Na półtorej minuty przed końcem rundy dos Anjos potężnym lowkingiem ściął rywala z nóg, następnie z gardy trafiając jeszcze kilkoma uderzeniami. Gdy walka wróciła na nogi, Amerykanin trafił dobrymi prostymi, ale sam zainkasował ciosy agresywnie atakującego i przejmującego stery pojedynku w swoje ręce byłego mistrza. Szczególnie niskie kopnięcia siały spustoszenie w defensywie Amerykanina, choć sam też próbował odgryzać się nimi przeciwnikowi.

Drugą odsłonę Ferguson rozpoczął kapitalnie, zasypując Brazylijczyka gradem ciosów oraz soczystymi kopnięciami na korpus. RDA znalazł się w defensywie. Przetrwał jednak trudne chwile i powrócił do gry, trafiając Amerykanina. El Cucuy złapał jednak ponownie rytm i znów potężne proste i kopnięcia na korpus i na nogi dosięgły ciała Brazylijczyka. Kopnięcia smagające raz po raz rozpruwały schaby byłego mistrza. Amerykanina bardzo dobrze balansował tułowiem, unikając wielu kontr dos Anjosa. Na minutę przed końcem rundy Ferguson ponownie naruszył oponenta.

Brazylijczyk również trafiał pojedynczymi uderzeniami, ale zdecydowanie nie robiły one tak dużego wrażenia na Fergusonie, jakie ciosy tego ostatniego robiły na nim. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się w stronę Fergusona.

Trzecia runda także rozpoczęła się od falowych ataków Amerykanina, który niczym większa werjsa TJ-a Dillashawa pracą na nogach kompletnie wymanewrował dos Anjosa, rzucając go serią ciosów na siatkę. Brazylijczyk ratował się obaleniem, ale bez powodzenia. Pojedynek wrócił na nogi, gdzie nieustannie bujający się na lewo i prawo Amerykanin rozdawał karty, raz po raz trafiając soczystym jabem, kombinacjami na głowę i korpus oraz kopnięciami na korpus i nogi, a także obrotowymi łokciami. W drugiej części trzeciej rundy Brazylijczyk zaczął jednak trafiać – kilka soczystych lewych sierpowych doszło szczęki Amerykanina, ale ten niewiele sobie z nich robił. Zaczął ponownie pracować lewym prostym. Jednak końcówka należała do dos Anjosa, który serią bomb zdzielił rywala – mimo tego ten ostatni cały czas szedł do przodu z uśmiechem na twarzy.

Pierwsza minuta czwartej rundy należała do Fergusona, który doskonale pracował lewym prostym, raz po raz obijając twarz dos Anjosa i tym samym wykorzystując swoją przewagę zasięgu. Trafił też pięknym kolanem na głowę na rozerwanie klinczu. Amerykanin pozostawał agresorem, uderzał częściej i mocniej, choć sierpowe Brazylijczyka wizualnie prezentowały się doskonale. Ferguson absolutnie nic sobie jednak z nich nie robił, kwitując najcięższe bomby Brazylijczyka uśmiechem.

W końcówce ponownie podkręcił tempo i na głowę i korpus dos Anjosa spadł grad ciosów.

Brazylijczyk w pierwszej minucie ostatniej rundy trafił kilkoma soczystymi kontrami, ale El Cucuy nawet się po nich nie zachwiał. Ciosy Amerykanina siały natomiast spustoszenie, rozbijając potwornie twarz Brazylijczyka. Obaj nadal mocno okopywali też swoje kończyny.

Ostatecznie wszyscy trzej sędziowie punktowali zgodnie 48-47 dla Amerykanina.

155 lbs: Diego Sanchez (27-9) > Marcin Held (22-5) – decyzja jednogłośna

Obaj zawodnicy rozpoczęli spokojnie. Held trafił lewym, Sanchez odpowiedział wewnętrznym lowkingiem. Polak spróbował skrócić dystans, ale bez powodzenia. Trafił jednak soczystym prawym, naruszając rywala. Ruszył z kolejnymi ciosami, ale Amerykanin zdołał się wykaraskać ze sporych tarapatów. Polak trafił jednak kolanem z klinczu na głowę. Celu doszły też kolejne uderzenia Helda, po których poszukał sprowadzenia pod siatką, ale bez efektu. Walka wróciła na dystans, gdzie Sanchez trafił kombinacją oraz kopnięciem na korpus, ale Held odgryzł mu się dobrym lewym na głowę. Tyszanin trafił następnie serią ślicznych krosów, dokładając potem jeszcze lewy sierpowy. Polak zyskał przewagę. Głowy Sancheza doszło kopnięcie rodem z capoeiry. Amerykanin na minutę przed końcem poszukał obalenia, ale Held dobrze bronił się pod siatką. Chwilę potem nasz zawodnik zapiął piekielnie ciasną gilotynę w stójce, ale Sanchez wydostał się z niej, dosłownie wędrując po siatce.

Gdy walka trafiła na środek oktagonu, Held trafił dobrą kombinacją, ale końcówka należała do Sancheza, który zaatakował mocniej, dzieląc naszego zawodnika mocnym prawym sierpowym, czyli swoją firmową techniką w stójce.

Sanchez rozpoczął drugą rundę od lowkinga, ale nasz zawodnik odpowiedział dobrymi ciosami, chwilę potem ślicznie wkręcając się po nogi Amerykanina, by w parterze poszukać dźwigni na nogę. Po ostrej kotłowaninie, podczas której Held bliski był kilkukrotnie ułożenia sobie nogi Sancheza do dźwigni, ten ostatni – świetnie się broniąc – trafił do gardy polskiego zawodnika. Minęła połowa rundy drugiej. Tyszanin walczył o powrót na nogi, ale Sanchez dobrze kleił się do niego, uniemożliwiając przeniesienie walki do góry. Amerykanin przedostał się do półgardy, z tej pozycji spuszczając kilka uderzeń na Polaka. Nasz zawodnik spróbował odwrócić pozycję, ale nic z tego nie wyszło, a w samej końcówce oddał plecy, inkasując jeszcze kilka ciosów od Sancheza.

Na początku trzeciej odsłony mocno zmęczony już Polak przestrzelił obrotowym backfistem, dostając lowkinga. Poszedł po ostre obalenie, ale Sanchez odrzucił nogi, dobrze się broniąc. Na rozerwanie Held trafił go jednak mocnym kolanem na głowę. Walka przeniosła się do stójki, gdzie nasz zawodnik trafił serią mocnych podbródkowych, mocno naruszając Sancheza. Zamiast uderzać zdecydował się jednak ponownie pójść po obalenie – i ponownie bez efektu. Walka pozostała jednak na dole z Sanchezem w pozycji dominującej. Held spróbował wydostać się omoplatą, ale na niewiele się to zdało, bo Sanchez bardzo dobrze się kręcił, utrzymując pozycję dominującą. Walczący z pleców tyszanin próbował jeszcze ataków nogami, ale Amerykanin dobrze się bronił, od czasu do czasu spuszczając soczystego łokcia na twarz Polaka. W samej końcówce Sanchez rozpuścił jeszcze ręce, trafiając kilkoma uderzeniami.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Diego Sancheza, punktując 30-27, 29-28, 29-28.

145 lbs: Ricardo Lamas (17-5) > Charles Oliveira (21-7) – poddanie

Lamas rozpoczął walkę od mocnych lowkingów, krążąc przy siatce, by uniknąć nacierającego Oliveirę. Wkrótce Amerykanin skontrował próbę obalenia w wykonaniu Brazylijczyka, znajdując się na górze, ale ten wkrótce odwrócił pozycję. Oliveira zapiął ciasną anakondę i wydawało się, że jest o włos od uduszenia Amerykanina, ale ten zdołał się wykaraskać, choć pozostał na dole. Po kolejnej kotłowaninie znacznie sprawniejszy w parterowych bojach Brazylijczyk zaszedł Lamasowi za plecy, terroryzując go łokciami z tyłu i raz po raz zagrażając duszeniem. W samej końcówce Do Bronx przełożył w końcu rękę pod szyją Amerykanina, ale syrena kończąca pierwszą rundę uratowała tego ostatniego.

Drugą odsłonę Bully również rozpoczął od mocnych kopnięć, ale wkrótce znalazł się na plecach po dobrym zapaśniczym wejściu Brazylijczyka w nogi. Nie pozwolił jednak Oliveirze ustabilizować pozycji, odwracając ją i trafiając do bocznej. Brazylijczyk spróbował wykaraskać się i dopiął swego, ale przewracając Lamasa, wpakował się w gilotynę, którą po krótkiej walce odklepał.

Bully podnosi się w ten sposób po porażce z Maxem Holloway’em. Oliveira natomiast przegrywa drugą z rzędu walkę i trzecią w ostatnich czterech występach.

155 lbs: Martin Bravo (11-0) > Claudio Puelles (7-2) – TKO

Bravo walczył w pierwszej rundzie agresywniej, spychając Puellesa do defensywy. Nie prezentował może najwyższej techniki, ale wyprowadzał wiele ciosów, co utrudniało ataki jego rywalowi.

W drugiej odsłonie Bravo podkręcił tempo jeszcze bardziej, raz za razem zamykając Puellesa na siatce. W końcu serią ciosów na korpus i na głowę – te pierwsze okazały się kluczowe – posłał go na deski, zwyciężając pojedynek.

155 lbs: Beneil Dariush (14-2) > Rashid Magomedov (19-2) – decyzja jednogłośna

Dariush rozpoczął pojedynek od dobrych kopnięć na głowę i na korpus walczącego z klasycznej pozycji Magomedova. Złapał tajski klincz i zaatakował kolanami, ale Rosjanin zblokował większość z nich. Amerykanin poszukał obalenia, ale bez powodzenia – Magomedov skontrował je i znalazł się na górze, ale pojedynek szybko wrócił na nogi. Tam po krótkim fragmencie klinczu walka wróciła w dystans kickbokserski z Dariushem zamykającym Goretsa na siatce i ponownie kąsającym go kopnięciami okrężnymi na głowę i korpus. Rosjanin wyraźnie czekał na dobry moment do kontry, ale pozostawał nieaktywny. Dariush trafił ciosem supermana, potem zaatakował jeszcze kopnięciem i ciosem, ale oba chybiły celu. Jednak chwilę potem potężny middlekick wylądował na schabach Magomedova, który złapał klincz, broniąc się następnie przed atakami kolanami Dariusha. W końcówce Rosjanin zdołał jeszcze haczeniem przewrócić rywala, kończąc rundę z góry.

Na początku drugiej odsłony Dariush szybko zamknął Magomedova na siatce, ale chwilę potem przyjął soczystą kontrę. Odpłacił jednak rywalowi własnym uderzeniem, w następnej sekundzie zainkasował soczysty prawy i kopnięcie na korpus. Obaj zaczęli wymieniać się kopnięciami – Dariush lowkingami, Magomedov – middlekickami. Irański Amerykanin był jednak cały czas agresorem. Wkrótce złapał klincz, atakując kolanami, ale w międzyczasie Magomedov uderzał krótkimi ciosami. Amerykanin przyszpilił go do siatki, szukając miejsca na wyprowadzenie kolan. Złapał podchwyty z obu stron, ale nie był w stanie przewrócić Rosjanina. W końcówce Magomedov rozerwał klincz, trafiając kilkoma uderzeniami, ale Dariush znów przyszpilił go do siatki w klinczu, atakując kolanami.

Ostatnią odsłona Magomedov rozpoczął od serii soczystych kopnięć na korpus, na które Dariush próbował odpowiadać lowkingami.

Dariush ponownie złapał tajski klincz, szukając kolan, ale Magomedov dobrze je blokował, próbując odpowiadać krótkimi ciosami. Gdy walka wróciła na środek oktagonu, reprezentant Kings MMA ponownie szybko przeszedł do tajskiego klinczu, znów rozpuszczając kolana i przyszpilając rywala do siatki. Tam walczył o obalenie, ale Gorets pozostawał na nogach. Sędzia w końcu rozerwał klincz i walka przeniosła się na środek oktagonu. Tam Magomedov zaatakował ostrymi kopnięciami i ciosami – sporo z nic doszło celu, ale Dariush ponownie złapał tajski klincz, unieruchamiając Rosjanina i ponownie ustawiając go sobie przy siatce. Na nieco ponad pół minuty przed końcem rundy Magomedov wydostał się i obaj wdali się w ostre wymiany – ale byli już potwornie zmęczeni i wyraźnie brakowało im precyzji.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Dariusha, który tym sposobem wygrywa drugą walkę z rzędu i siódmą w ostatnich ośmiu występach. Dla Magomedova jest to pierwsza porażka w UFC po czterech kolejnych wiktoriach. Poprzednią poniósł ponad sześć lat temu.

115 lbs: Alexa Grasso (9-0) > Heather Clark (7-6) – decyzja jednogłośna

W pierwszych trzech minutach nie działo się wiele, a ofensywy z obu stron było jak na lekarstwo. Jednak potem Grasso trafiła próbującą obalenia Clark kopnięciem na głowę, następnie rzucając ją na siatkę, gdzie rozpuściła ręce, raz za razem lokując na głowie i korpusie rywalki uderzenia. Amerykanka zdołała jednak przetrwać, odgryzła się kilkoma ciosami i złapała klincz, aby dojść do siebie.

Jednak w końcówce Grasso znów naruszyła Clark, tym razem ślicznym krosem. Amerykanka ponownie salwowała się klinczem.

Druga runda również rozpoczęła się bardzo spokojnie. Grasso szukała kontr, ale nie mogła ich znaleźć, bo Clark nie wyprowadzała uderzeń. Później jednak Amerykanka zaciągnęła Meksykankę pod siatkę, ale ta zdołał odwrócić pozycją i sama przyszpiliła Clark do siatki, obijając ją krótkimi ciosami. Gdy pojedynek wrócił na środek oktagonu, znów działo się niewiele. W końcówce Clark ponownie poszukała klinczu, znalazła go, a potem zdołała obalić Grasso, ale tylko na chwilę. Meksykanka szybko wstała i skończyła rundę kilkoma uderzeniami.

Amerykanka na początku trzeciej rundy złapała klincz, inkasując po drodze kilka ciosów. Obie pod siatką mocowały się przez dłuższy fragment, odwracając się nawzajem. Clark spróbowała obalenia, ale bez powodzenia – walka wróciła na środek oktagonu. Tam jednak Grasso walczyła zachowawczo, choć wydawało się, że gdyby przyspieszyła, mogłaby mocno uszkodzić mniej biegłą w sztuce kickbokserskiej rywalkę. Poza efektownym obaleniem w wykonaniu Grasso w końcówce nie wydarzyło się już wiele ciekawego.

Wszyscy sędziowie zgodnie wypunktowali pojedynek dla debiutującej Grasso.

135 lbs: Erik Perez (17-6) > Felipe Arantes (18-8-1) – decyzja niejednogłośna

Pierwsza minuta walki toczyła się na nogach, gdzie Arantes wyglądał lepiej, kilka razy soczyście trafiając Pereza ciosami i kopnięciami, szczególnie lowkingami. W połowie rundy Meksykanin po jednym z nich przeniósł jednak walkę do parteru. Tam Brazylijczyk zaatakował skrętówką, będąc blisko odklepania rywala. Nie udało się, ale odwrócił pozycję, trafiając do gardy Pereza, a następnie szybko torując sobie drogę do półgardy. Później jednak popełnił błąd, szukając balachy i w rezultacie znów znalazł się na plecach, inkasując sporo uderzeń z góry od Meksykanina.

Brazylijczyk dobrze rozpoczął drugą rundę, trafiając kilkoma soczystymi lowkingami. Wydawało się, że Perez ma problemy ze stabilnością w kolanie, być może w wyniku skrętówki z pierwszej rundy. Jednak po nieprzygotowanym frontalnym kopnięciu Arantesa, Perez przewrócił go, szybko przedostając się do gardy, skąd rozpoczął ostrzał. Brazylijczyk zdołał kapitalnie odwrócić pozycję, zajmując plecy Meksykanina i walcząc o poddanie.

Perez wykaraskał się i ponownie znalazł się na górze, z półgardy męcząc mało aktywnego z dołu Arantesa uderzeniami.

Na początku trzeciej rundy Perez spróbował dwa razy obalenia, ale bez powodzenia. Zainkasował też kilka soczystych uderzeń, szczególnie prostych, od Arantesa. Ten jednak w odpowiedzi na nieudanego obrotowego backfista Pereza rzucił własny, w rezultacie dając się przewrócić. Meksykanin rozpoczął obijanie Brazylijczyka z pozycji bocznej. Arantes długimi fragmentami nie robił nic, w pojedynczych – rzadkich – zrywach próbując odwrócić pozycję. Na dwie minuty przed końcem zdołał złapać podwójne podchwyty i walka wróciła na nogi. Tam przycisnął, zmuszając Pereza do walki ze wstecznego. Arantes trafił pięknym kopnięciem na głowę, potem dołożył latające kolano. Meksykanin był już wyraźnie zmęczony, chwiejąc się na nogach. Odgryzał się jednak ciosami, choć sam inkasował ich więcej. W pewnym chwili jego kolano już nie wytrzymał i padł na deski. Arantes podążył za nim, szybko przechodząc do dosiadu, a następnie zapinając ciasny trójkąt rękami. Meksykanina uratowała jednak syrena kończąca walkę.

Ostatecznie ku wielkiej uciesze fanów zgromadzonych na hali sędziowie niejednogłośnie wskazali na Erika Pereza.

140 lbs: Joe Soto (17-5) > Marco Beltran (8-4) – poddanie

Może i wziął tę walkę ledwie kilka dni przed galą, ale plan wykonał w stu procentach. Joe Soto po kilku pierwszych wymianach, z których niewiele wynikało, poszedł po sprowadzenie – Beltran spróbował odwrócić pozycję, starając się zajść rywalowi za plecy w parterze, ale po krótkiej kotłowaninie Soto znalazł drogę do odwrotnej skrętówki, zmuszając Meksykanina do klepania.

Dla Soto jest to drugie z rzędu zwycięstwo. Seria trzech kolejnych wiktorii Beltrana dobiegła natomiast końca.

170 lbs: Max Griffin (13-3) > Erick Montano (7-5) – TKO

Max Griffin nie potrzebował wiele czasu, aby uporać się z Erickiem Montano. Po kilku pierwszych wymianach, w których Meksykanin wcale nie wyglądał źle, został trafiony soczystym krosem nad uchem – naruszony padł na deski, a tam Amerykanin rozpuścił ręce. Montano próbował się bronić przed ciosami, ale nie wykazywał woli poprawienia pozycji i sędzia przerwał pojedynek.

Griffin odnosi w ten sposób swoje pierwsze zwycięstwo w UFC po nieudanym debiucie przeciwko Colby’em Covingtonowi, serwując Montano drugą z rzędu porażkę.

135 lbs: Douglas Andrade (24-1) > Enrique Briones (16-6-1) – TKO

Obaj zawodnicy prezentowali zupełnie inne podejście do walki – Briones bujał się na lewo i prawo, pozostawał mobilny, szukając ataków z bocznych kątów, natomiast Andrade walczył statycznie, cały czas jednak polując na jakieś potężne uderzenia. I kilka z nich, łącznie z obrotówką na korpus, dosięgło celu. Meksykanin również jednak odpłacił mu własnymi ciosami, ochoczo obijając korpus Brazylijczyka. W końcówce rundy obaj wdali się w ostre wymiany.

Druga runda była o wiele ostrzejsza – raz po raz dochodziło do ostrych spięć w półdystansie. Briones terroryzował korpus Andrade, mając nadzieję, że Brazylijczykowi zacznie w końcu brakować powietrza, ale ten aż trzy razy posadził go na deskach soczystymi ciosami, będąc wyraźnie szybszym zawodnikiem. Szczególnie po potężnym prawym sierpowym wydawało się, że może być już po walce, ale Briones przetrwał i nawet odgryzł się jeszcze potem rywalowi.

W trzeciej rundzie obaj ponownie poszli w nieprawdopodobne wymiany, a pięści świszczały na lewo i prawo. Rozstrzygnięcie nadeszło, gdy wydawał się, że Briones złapał wiatr w żagle – przyszpilił Andrade pod siatką, tam furiacko atakując ciosami i kolanem, ale Andrade najpierw naruszył go soczystym łokciem, a potem dobił przepięknym obrotowym backfistem. Gdy tylko Meksykanin upadł, sędzia od razu przerwał walkę – być może jednak odrobinę zbyt wcześnie, bo Brionesowi daleko było do utraty nieprzytomności.

Brazylijczyk udanie powraca w ten sposób do oktagonu, po prawie dwuletniej przerwie odnosząc drugie z rzędu zwycięstwo. Dla Brionesa jest to natomiast druga z rzędu porażka.

185 lbs: Sam Alvey (29-8) > Alex Nicholson (7-3) – decyzja jednogłośna

Pojedynek od początku toczył się w bardzo spokojnym tempie, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę kontrującą naturę Alvey’a. Nicholson był aktywniejszy, atakując pojedynczymi kopnięciami. Alvey starał się odpowiadać sierpowymi z przedniej ręki oraz pojedynczymi prostymi na korpus. Nicholson dwa razy dosięgnął głowy rywala kopnięciem, markując atak na korpus. Obaj zaczęli wymieniać się lowkingami, choć walka nadal toczyła się w niespiesznym tempie. Nicholson trafił kilkoma kopnięciami na korpus, które spowodowały, że Alvey zaczął się coraz bardziej cofać, od czasu do czasu tylko próbując króciutkich szarż.

Druga runda toczyła się już pod wyraźne dyktando Nicholsona, który zdołał nawet naruszyć Alvey’a soczystym sierpem.

Regularnie okopywał też cofającego się rywala na każdej wysokości. W rezultacie Smiley zaczął szukać obaleń, ale bez powodzenia. W połowie rundy jednak Alvey trafił kilkoma dobrymi ciosami, odzyskując nieco rezonu. Presja ze strony Nicholsona spadła, przestał kopać, a chwilę potem zainkasował jeszcze kilka soczystych krosów. Uwagę zwracało, że pomimo iż Alvey poruszał się bardzo wolno, Nicholson nie potrafił zamknąć go pod siatką, krocząc za nim. W samej końcówce Alvey rozpuścił ręce, trafiając kilka razy bardzo mocno i wstrząsając rywalem.

Od początku trzeciej odsłony Alvey polował na krosa, który przyniósł mu tak wiele dobrego w poprzedniej rundzie. I kilka razy dopiął swego. Nicholson napierał, ale to Alvey wyprowadzał więcej uderzeń – teraz także w kombinacjach – trafiając rywala. Nicholson zbierał jednak wszystko na szczękę i nadal napierał – rzecz w tym, że nie wyprowadzał jednak wielu uderzeń. To Uśmiechnięty – zaskakująco jak na siebie aktywny i inicjujący ataki – trafiał częściej.

Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę zgodnie w stosunku 29-28 dla Sama Alvey’a, który w ten sposób zwycięża trzeci pojedynek z rzędu.

155 lbs: Polo Reyes (7-3) > Jason Novelli (11-3-1) – decyzja niejednogłośna

Novelli od początku walki bardzo dobrze utrzymywał dystans, pracując na nogach i nie pozwalając Reyesowi przechodzić do półdystansu. Meksykanin był co prawda stroną atakującą, ale Amerykanin bardzo dobrze tańcował, zmieniając raz po raz pozycję, nie dając się zamknąć pod siatką, a dodatkowo trafiając mocniejszymi uderzeniami.

W drugiej rundzie Reyes zaatakował ostrzej, składając dłuższe kombinacje, aby dosięgnąć odchodzącego do boku rywala. Zaczął też atakować lowkingami, próbując też ustawić sobie nimi potężny prawy w stylu Dana Hendersona. W połowie rundy Novelli poszukał obalenia, ale zostało one wybronione i Amerykanin wylądował na plecach z Reyesem na górze. Novelli próbował atakować z dołu, ale bez rezultatu – to Reyes z góry był o wiele groźniejszy, unieruchamiając rywala pod siatką i stamtąd do końca rundy kontrolując i obijając.

Ostatnia odsłona toczyła się długimi fragmentami w stójce, gdzie mocniej trafiał Reyes, jednym z ciosów wybijając nawet ochraniacz na szczękę Amerykaninowi.

W ostatniej minucie Novelli zdołał jednak go obalić, mocno obijając przeciwnika uderzeniami z góry.

Sędziowie niejednogłośnie wskazali na Reyesa, który odnosi w ten sposób swoje drugie z rzędu zwycięstwo w UFC, jednocześnie najprawdopodobniej wyrzucając poza organizację przegranego po raz drugi z kolei Novellego.

145 lbs: Enrique Barzola (12-3-1) > Chris Avila (5-4) – decyzja jednogłośna

W pierwszej odsłonie otwierającej galę walki uchodzący za największego faworyta wieczoru Barzola prezentował się lepiej od Avili – trafił kilkoma soczystymi lowkingami, ostrzelał kopnięciami i ciosami korpus Amerykanina, a także kilka razy zdołał go przewrócić. Avila pozostawał jednak w grze – był o wiele aktywniejszy niż w swoim debiucie, a jego ciosy kilka razy doszły celu. Również z pleców nie dał sobie zrobić żadnej krzywdy.

W drugiej odsłonie Amerykanin wydawał się mieć więcej paliwa w baku, ale w pierwszych jej minutach nie przełożyło się to na skuteczną ofensywę z uwagi na jego słabą pracę na nogach i permanentne cofanie się w linii prostej – Barzola bowiem kontynuował lowkingowy ostrzał, łapał klincz, obalał. Później Peruwiańczyk ponownie położył rywala na plecach, przez kilkadziesiąt sekund mocno go obijając. Gdy w końcówce walka wróciła na nogi, Barzola trafił jeszcze kilkoma ciosami. Obaj zawodnicy byli już zmęczeni, ale to Avila wydawał się oddychać rękawami.

Ostatnia odsłona również toczyła się pod dyktando znacznie już aktywniejszego Barzoli, który kontynuował terroryzowanie wykrocznej nogi Avili, trafiając też ciosami oraz obalając i atakując uderzeniami z góry. Stocktończyk przypominał już siebie z walki przeciwko Artemowi Lobovowi – był mało aktywny, nie wydawał się zdeterminowany, by odwrócić losy walki, na twarzy miał wypisaną obojętność.

Werdykt sędziowski był formalnością – Barzola podniósł się po dyskusyjnej porażce z Kylem Bochniakiem, wygrywając drugą walkę w dotychczasowych trzech występach w oktagonie. Avila natomiast po drugiej z rzędu porażce najprawdopodobniej żegna się z UFC.

Wyniki TUF Latin America 3 Finale

Walka wieczoru

155 lbs: Tony Ferguson (22-3) pok. Rafaela dos Anjosa (25-9) przez jednogłośną decyzję (3 x 48-47)

Co-main event

155 lbs: Diego Sanchez (27-9) pok. Marcina Helda (22-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)

Karta główna

145 lbs: Ricardo Lamas (17-5) pok. Charlesa Oliveirę (21-7) przez poddanie (gilotyna), R2, 2:13
155 lbs: Martin Bravo (11-0) pok. Claudio Puellesa (7-2) przez TKO (ciosy), R2, 1:55
155 lbs: Beneil Dariush (14-2) pok. Rashida Magomedova (19-2) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
115 lbs: Alexa Grasso (9-0) pok. Heather Clark (7-6) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)

Karta wstępna

135 lbs: Erik Perez (17-6) pok. Felipe Arantesa (18-8-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
140 lbs: Joe Soto (17-5) pok. Marco Beltrana (8-4) przez poddanie (skrętówka), R1, 1:37
170 lbs: Max Griffin (13-3) pok. Ericka Montano (7-5) przez TKO (uderzenia), R1, 0:54
135 lbs: Douglas Andrade (24-1) pok. Enrique Brionesa (16-6-1) przez TKO (obrotowy backfist), R3, 2:33

Karta UFC Fight Pass

185 lbs: Sam Alvey (29-8) pok. Alexa Nicholsona (7-3) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
155 lbs: Polo Reyes (7-3) pok. Jasona Novellego (11-3-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
145 lbs: Enrique Barzola (12-3-1) pok. Chrisa Avilę (5-4) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-26)

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button