Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Saffiedine vs MacDonald – najciekawsza nudna walka

W tę sobotę na gali UFC Fight Night 54 dojdzie do starcia dwóch prawdopodobnie najbardziej technicznie usposobionych stójkowiczów w kategorii półśredniej.

W kanadyjskim Halifax dojdzie do pojedynku o niezwykle istotnym znaczeniu dla całej dywizji półśredniej – zaliczany do trzech najlepszych półśrednich na świecie Rory MacDonald zetrze się z Tareciem Saffiedinem, ostatnim mistrzem Strikeforce z numerem dziesiątym w rankingu UFC, przynajmniej w chwili powstawania tego tekstu. Zwycięstwo dla Kanadyjczyka oznaczać będzie prawdopodobnie walkę o pas i możliwość pomszczenia porażki z Robbiem Lawlerem bądź starcie z Johnnym Hendricksem. Belg z kolei, mając na koncie taki skalp, również mógłby liczyć na szansę unifikacji pasów poprzedniej organizacji i UFC, a jeśli nie, to zapewne jedna wygrana będzie go od tej możliwości dzieliła.

Konfrontacja ta ma olbrzymi potencjał na doskonałe i efektowne starcie, ale równie dobrze może sprawić, że mimo zarywania nocy poznamy wyniki dopiero po przebudzeniu ze względu na usypiające tempo. Niemniej jednak uważam, że warto walkę zapowiedzieć i choćby pobieżnie przeanalizować, bo obaj zawodnicy posiadają bardzo duże techniczne umiejętności. Może też zadziała zasada „dwa minusy dają plus” i zamiast starcia asekuracyjnych fighterów ujrzymy wojnę zakończoną skończeniem. Po cichu na to liczę, bowiem przy ostatnich pojedynkach obu zawodników zawsze na przemian jestem lekko poirytowany unikaniem bardziej zdecydowanej ofensywy i zachwycony niektórymi akcjami.

Wielu wieszczy zwycięstwo Aresa dzięki jego zapaśniczym umiejętnościom. Fakt, że prezentuje momentami wyśmienitą ofensywę oraz posiada dobre (i tylko dobre) obrony przed obaleniami, sprawia, że traktowany jest jako zdecydowany faworyt. W końcu Tareca obalał przyzwoity, ale nie wybitny w tej płaszczyźnie Tyron Woodley… Zapomina się tylko, że było to w 2011 roku. 24–letni wtedy Saffiedine był słabszym zawodnikiem niż teraz oraz znajdował się w wieku (właściwie znajduje się dalej), w którym w każdym kolejnym występie mógł notować spory progres umiejętności. W starciu z Natem Marquardtem wykazał się świetnymi obronami, samemu w końcowej fazie pojedynku obalając klasowego wtedy oponenta. „Wypalony Nate bez TRT to coś innego!” – można zakrzyknąć. Można, ale wtedy warto rzucić okiem na gym, w którym trenuje Europejczyk. Team Quest to dobre miejsce do poprawiania zapaśniczych umiejętności. W mojej opinii wystarczająco dobre, by nie pozwolić Kanadyjczykowi na wygraną przez lay’n’pray. Tarec nie został też nigdy poddany i powrót do stójki nie powinien być wyzwaniem ponad jego siły.

Dlatego też sądzę, że lwia część tego starcia toczona będzie w stójce, a tutaj mogą dziać się cuda. Rory od pojedynku z BJ Pennem, a Tarec właściwie od zawsze wykazują bardzo bogaty stójkowy arsenał. Co ciekawe, obaj przygody ze sportami walki zaczynali od karate – MacDonald od Kyokushinu, a Saffiedine od Shihaishinkai (nie pytajcie cóż to za cudo, bo wiem tyle, ile mówi internet – są obecne w nim elementy grapplingu), przy czym Belg zdobył stopień mistrzowski. Ich stójkę kilka rzeczy łączy, szczególnie kopnięcia.

Niezwykle silne uderzenie w szczękę, tak zwany upper–cut w języku pięściarskim, cios podbródkowy.

Przejdźmy jednak do wymiany uprzejmości za pomocą najpopularniejszego narzędzia w historii ludzkości – pięści.

MacDonald, jak na przedstawiciela Tristar Gym przystało, świetnie opanował jaby – rozbroił nimi właściwie całkowicie chociażby Jake’a Ellenbergera. Kanadyjczyk szybko wyprowadza kombinacje bokserskie i ich dużą zaletą jest różnorodność – nieobce mu są uderzenia na korpus, potrafi wpleść łokieć w stójkę. Styl bokserski Rorego ma jednak pewne wady – ciosy na ciało nie zawsze są w pełni przemyślane, czasem zdają się być rzucane nieco chaotycznie, bez zajęcia przeciwnika kilkoma ciosami wymierzonymi na głowę czy poprzedzającym celnym ciosem. Wykorzystał to w doskonały sposób Robbie Lawler, posyłając MacDonalda na deski. Rory mógłby także nieco częściej różnicować swoje ataki jabem na brzuch, ponieważ wspomniane uderzenia na cel inny niż głowa można rozczytać – to praktycznie zawsze hak na okolice wątroby. Jakkolwiek cios ten jest czasem zabójczy to wszystko w nadmiarze może zaszkodzić. Jeśli miałbym się przyczepić do jeszcze czegoś, to wspomniałbym o tym, że często Ares wydaje się być sztywny podczas wymian. Nieco dziwi to w przypadku kogoś o stójce na tak wysokim poziomie technicznym. Oczywiście, jeśli ktoś stwierdzi, że wytknięcia sztywności to czepialstwo i urojenie, z pokorą to przyjmę, jednakże mam czasem silne wrażenie, że luźny Canadian Psycho byłby jeszcze groźniejszy. Wypada pochwalić ładną defensywę – świetnie unikał silnych ciosów Woodley’a, blokując je odpowiednio ustawionym łokciem. W ramach ciekawostki dodam, że trafienie miękką częścią przedramienia w łokieć jest dosyć bolesne – Rory czerpie, jak widać, profity ze swojego rzekomego sadyzmu.

Sponge uwielbia odwoływać się do ciosów prostych. Nie tworzy z nich szczególnie długich kombinacji, rzadko ilość ciosów w niej przekracza 3–4. Skutecznie dźgają one wroga, pozwalają wypracować dystans potrzebny do kopnięć, czasem różnicowane są sierpami. Na korpus Tarec uderza najczęściej, mając rywala przypartego do siatki, ale Maxem Holloway’em nie jest – „wyładowania” rzadko trwają dłużej niż dwie sekundy. Tym, co może dać przewagę Saffiedinowi w wymianach na pięści, mogą być kontry długim prostym. Nie są to może ataki Andersona Silvy, ale przerywają akcje ofensywne rywala i czasem są w stanie go powalić, czego dowodzi starcie o pas Strikeforce z Nate’m Marquardtem. Wiadomą rzeczą jest, że Nate szczęki wybitnej nigdy nie miał, tym niemniej warto mieć takie zagrania i ich możliwe konsekwencje na uwadze. Sporą część ciosów Saffiedine przyjmuje na ręce, tworząc coś w stylu „podwójnej gardy” znanej z boksu czy kickboxingu. Czyni to jak na standardy MMA niezwykle sprawnie, zwłaszcza uwzględniając małe rękawice. Owszem, Hyun Gyu Lim dał radę powalić Belga, ale to jeden z najmocniej bijących zawodników w dywizji. Przy całym szacunku o najbliższym oponencie tego powiedzieć nie mogę.

Tym, co łączy pracę rąk u obu wojowników, jest wiele ruchów mających na celu mylenie rywala, straszenie go czy dekoncentrowanie. Widać to odpowiednio na przykładach pogromu dokonanego na Tyronie Woodley’u i byłym mistrzu Strikeforce. W angielskiej nomenklaturze próby chwytania rywali za ręce lub zbijania zasłaniającej twarz dłoni nazywane są hand traps i nazwa ta pasuje idealnie. Naprawdę bardzo ciekawi mnie, czy zawodnicy będą ochoczo stawiać takie pułapki naprzeciw sobie – tak chętnie jak w poprzednich walkach – i jakie przyniesie to efekty.

Rory ma ciągoty do wychylania się do przodu i stawiania ciężaru na przedniej nodze. Postawa ta daje wiele zalet – jeszcze większy zasięg ciosów prostych oraz pozwala bardzo sprawnie wstrzeliwać się z kopnięciami z nogi zakrocznej. W tym pojedynku jednak jeśli będzie dominowało takie ułożenie ciała, ujrzymy rzeczy bardzo brutalne – rzadko bowiem ktoś już w trakcie walki ma okrutnie posiniaczoną nogę i zaczyna kuleć. Dlaczego tak się może stać, przeczytacie jednak za chwilę. W każdym razie jestem przekonany, że trenerzy MacDonalda będą starali się go na czas tej walki nawyku tego oduczyć.

Saffiedine walczy jednakowo sprawnie z obu pozycji, minimalnie faworyzując odwrotną. Dzięki temu wprowadza mętlik w głowie rywala oraz może jeszcze bardziej różnicować zakres technik nożnych. Wątpliwości mogą budzić trzymane bardzo wysoko ręce, tak jakby Tarec nie musiał obawiać się o obalenie. Faktem jednak jest, że potrafi błyskawicznie je opuszczać w celach defensywnych oraz dzięki temu nie przepuszcza wielu ciosów do swojej twarzy. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że sztab zapomniał mu przed wyjściem do oktagonu przypomnieć o tym, że nie walczy już w kickboxingu. Ciekaw jestem, czy skutkiem tej pozycji będą ciągle powtarzające się ataki na wątrobę, a także czy Rory zostanie za nie skarcony. Ruchliwość powinna stać po stronie dumnego syna Beneluksu.

Skłonni jesteśmy upodabniać się do najgorszego z naszych przeciwników.

Obaj wojownicy brylują w kopnięciach. MacDonald doskonale uzupełnia typowy repertuar poprzez bardzo często używane kopnięcia kłujące i brazylijskie. Te drugie, wyprowadzane z udawanego front kicka, są wybitnie skuteczne, bowiem Rory zwykłymi „frontalami” utrzymuje dystans i odpędza rywali, a co za tym idzie usypia ich czujność na atak na głowę po podniesieniu nogi do zdawałoby się wypchnięcia. Techniki te w połączeniu z boksem pozwalają rewelacyjnie utrzymywać rywali pod siatką, o czym zdążyli już się przekonać BJ Penn czy Tyron Woodley – obaj prawie bezbronni pod wpływem częstotliwości ataków. Właściwie co walkę z dolnych kończyn Aresa wychodzi niewidziane wcześniej w jego walkach kopnięcie – może, choć nie musi, odegrać to pewną rolę w najbliższym pojedynku. Jeden zaskakujący ruch czasem może wygrać całą walkę. Nie ulega wątpliwościom, że przyjaciel GSP, wie do czego służą nogi.

Ma jednak pewien problem. Tarec jest w używaniu kopnięć wirtuozem. Bogata baza w karate wsparta treningami tajskiego boksu czyni z Saffiedine’a być może najlepszego kopacza w wadze półśredniej. Bardzo szybkie kopnięcia (niespodzianka, także brazylijskie) na głowę i korpus nieraz były zauważane przez rywali dopiero w momencie kolizji z ich ciałami. Kopnięcia obrotowe różnego sortu czy latające kolana również z powodzeniem docierają do celu. Kluczem do zwycięstwa mogą być jednak potężne, bite bardzo szybko low kicki. Postawa Rorego wybitnie nie lubi się z tymi uderzeniami, więc jeśli Kanadyjczyk zdecyduje się na takie ustawienie, to być może szybko będzie zmuszony zmienić nogę wykroczną. Kłopot w tym, że przy góra czwartej rundzie będzie to musiał zrobić ponownie, a o ile mi wiadomo, nie posiada trzeciej nogi.

„Firas na pewno ustawi dobrze taktykę i nie będzie takiej postawy, a poza tym przypomnijże sobie, pacanie jeden, co się Silvie w nogę stało” – z pogardą mogą zakrzyknąć niektórzy. Myślicie, drodzy Państwo, że uchroni to MacDonalda od low kicków? Bo ja nie. Są one bite z obu nóg z idealnym wyczuciem czasu. Nietrafiona akcja bokserska? Niskie kopnięcie leci i trafia. Wycofujesz się kolego? Noga zaraz zaboli. Chcesz może postraszyć high kickiem Saffiedine’a? Nie jest to najlepszy pomysł. Tym co pozwala z takim rezultatem umieszczać na nogach rywali właściwie wszystkie low kicki (poza tymi kontrującymi czy łapiącymi w ruchu rywala, które też oczywiście docierają), jest odpowiednie przygotowywanie sobie sytuacji do wykonania ich. Boks pozwala zająć rywala, dzięki czemu Tarec może oddać celne kopnięcie – jest to dosyć standardowa taktyka i do tego jedna z najskuteczniejszych. Ulubioną kombinacją Saffiedine’a jest jab i następujący po nim z nogi zakrocznej low kick. Drugą ulubioną lewy – lewy – prawy – low kick (bądź prawy – prawy – lewy, zależnie od ustawienia). Do tego często Sponge zachodzi rywala szybkim przeskokiem, w trakcie którego oddaje niskie kopnięcie na tylną część uda rywala – nieczęsto widzi się to w MMA, a rozwiązanie to jest niegłupie i bolesne. Moim zdaniem lowkingi będą decydującym czynnikiem, który sparaliżuje poczynania Rory’ego i ograniczy jego bardzo dobre techniki nożne.

Tarec sprawnie ucieka z klinczu, samemu odgryzając się czasem kolanami i łokciami, więc ten atut MacDonalda również powinien zostać zneutralizowany. Ostrzeliwania przypartego do ściany oktagonu zawodnika więc nie będzie, a Ares po tym jak zostanie kilka razy odwrócony i skarcony na odchodne jakimś uderzeniem raczej zmodyfikuje taktykę.

Szanse rozkładam 55 – 45 na korzyść Saffiedine’a. Uważam, że walka rozegra się na dystansie kickbokserskim, gdzie Belg powinien mieć niewielką przewagę. Nie zdziwi mnie, jeśli Rory czymś zaskoczy bądź okaże się, że swoim świetnym momentami jabem będzie znacząco utrudniał realizację destrukcji swoich nóg i reszty ciała. Sądzę jednak, że brak zdolności do przenoszenia starcia na ziemię, zamykania pod klatką oraz rosnąca z każdym lowkingiem przewaga szybkościowa sprawią, że w pewnym momencie odpuści walkę, a Saffiedine będzie w stanie dokończyć dzieła w rundach mistrzowskich po w miarę wyrównanych pierwszych trzech odsłonach.

Gwoli ścisłości – nie należę do licznego grona antyfanów Kanadyjczyka – do pewnego momentu mu kibicowałem i w zasadzie nie mam nic przeciwko temu, aby został mistrzem, a z drugiej strony Tareca dosyć długo nie lubiłem ze względu na jego oparty na szukaniu decyzji styl. Walka może nie być porywająca, ale ja na nią jako fan technicznej stójki w MMA czekam – muszę jednak przyznać, że jestem jedną z dziesięciu osób, którym podobała się walka Machidy z Mousasim, także nie zdziwi mnie, jeśli mimo wszystko nie wyczekujecie tego pojedynku. Ja jednak namawiam do rzucenia okiem – rzadko dwóch tak dobrych uderzaczy mierzy się ze sobą, nawet jeśli wolą decyzje od pozostawiania rywali nieprzytomnych.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button