Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFCZapowiedzi gal UFC

Przed Burzą – UFC Fight Night 42

KARTA WSTĘPNA

135 lbs: Sergio Pettis vs Yaotzin Meza

Przyznam szczerze, że kiedyś wydawało mi się, że Yaotzin Meza może stać się solidnym średniakiem dywizji koguciej. Było tak przed jego debiutem w UFC, w którym przegrał ostatecznie z Chadem Mendesem (kategoria wyżej + walka w zastępstwie). Moje wyobrażenia o nim zmieniłem, ale tylko odrobinę – w końcu przegrać z Mendesem żaden wstyd! Potem przyszła walka z Johnem Albertem, którą Meza wygrał przede wszystkim z uwagi na fatalną kondycję rywala, który po kilku próbach poddań był już ledwie żywy. Zacząłem mieć wątpliwości, czy Yaotzin rzeczywiście należy do UFC. W swoim ostatnim starciu Yaotzin został jednak zdominowany zapaśniczo i parterowo przez niejakiego Chico Camusa, o którego umiejętnościach nigdy nie miałem najwyższego mniemania – i to przelało czarę goryczy. Meza zostanie przeze mnie zapamiętany jako wieloletni sparingpartner Bensona Hendersona.

No, chyba, że ubije Sergio Pettisa (10-1, 1-1 UFC)… Yaotzin będzie miał w tym starciu po swojej stronie całe dwa atuty – na pewno gabaryty i prawdopodobnie zapasy. W stójce jednak młodszego Pettisa i Mezę dzieli kilka co najmniej poziomów. Wszechstronność, technika, kreatywność, szybkość, a nawet siła ciosu, wszystko to leżeć będzie po stronie Sergio. Podobnie jak jego brat, Anthony, młodzian ma przeciętne zapasy, ale nadrabia to bardzo kreatywnym parterem, który moim zdaniem powinien z nawiązką wystarczyć, by nie dać się poddać silnemu Mezie (no, skoro Camus się nie dał!).

Pettis był o 20 sekund od wygranej na punkty z Alexem Caceresem, o którym z kolei zawsze miałem bardzo pozytywne zdanie. Ostatecznie poległ, ale przecież Sergio ma dopiero 20 lat, a to była jego druga walka w UFC! Ma jeszcze masę czasu na naprawienie błędów, które wówczas popełnił i myślę, że akurat w odniesieniu do niego wyświechtane powiedzenie, że wróci silniejszy jak najbardziej ma sens.

Pojedynek Pettisa z Mezą może odrobinę przypominać debiut tego pierwszego w UFC, w którym zmierzył się z silnym Willem Campuzano, który stylistycznie odrobinę przypomina Mezę. Wydaje mi się jednak, że ten ostatni nie będzie w stanie sprawić Sergio tak wiele trudności jak Campuzano i skończy na deskach. Owszem, w kategorii koguciej nokauty nie są szczególnie częste, ale biorąc pod uwagę dysproporcję kickbokserskich umiejętności między Pettisem a już 33-letnim (13 lat różnicy!) Mezą, inaczej obstawiać nie mogę.

Czy kolega Hendersona ma szanse na wygraną? Pewnie tak – przez klincz i próby kontroli walki z góry w parterze. Szanse, że taki scenariusz się zmaterializuje, oceniam jednak na bardzo niskie.

Zwycięzca: Sergio Pettis przez (T)KO

BUKMACHER MMA


Zdecydowanym faworytem tego starcia jest Sergio Pettis – kurs na jego zwycięstwo wynosi około 1.20, podczas gdy na wygraną Mezy – około 5.00. I tak za atrakcyjniejszy uważam ten pierwszy, który może nadać się do podbicia jakiegoś innego zakładu. 1.20 szału nie robi, ale…

Propozycja – zwycięstwo Sergio Pettisa do kombinacji (1.20)

170 lbs: Bobby Voelker vs Lance Benoist

Lance Benoist (6-2, 1-2 UFC) powraca do oktagonu po ponad półtorarocznej (!) przerwie spowodowanej złamaniem nogi w trakcie przygotowań do walki z Paulo Thiago, która była zaplanowana na kwiecień 2013. W swoim ostatnim starciu w UFC Lance przegrał z Seanem Piersonem, biorąc walkę w zastępstwie z miesięcznym wyprzedzeniem.

Benoist nie jest szczególnie wyróżniającym się zawodnikiem, a jego największym sukcesem w karierze było pokonanie Matta Riddle’a w debiucie w UFC. 25-latek ma kilka minimalnie wyróżniających go ponad przeciętność cech/umiejętności: walczy z odwrotnej pozycji, uderza bardzo mocnymi lowkingami, od czasu do czasu próbuje kopnięć na kolano, jest aktywny z pleców i dysponuje całkiem niezłym BJJ (purpura). Poza tym jednak… w stójce jest diablo przewidywalny (rzucana w kółko kombinacja prawy-lewy), ma kiepską defensywę, przeciętne zapasy, nie wyróżniającą się kondycję i szczękę, której do tytanowej sporo brakuje.

Jego rywalem będzie jednak Bobby Voelker (24-11, 0-3 UFC), o którym również nie sposób napisać wiele dobrego. Vicious przegrał wszystkie trzy walki w UFC, ustępując najpierw Patrickowi Cote (decyzja mogła pójść w dwie strony), padając po kopnięciu Robbiego Lawlera i ostatnio będąc rozstrzelanym w stójce przez Williama Macario. Voelker to twardy zawodnik, który jednak w stójce – podobnie jak Benoist – nie błyszczy, rażąc dziurawą jak ser szwajcarski gardą. Z pewnością jednak dysponuje cięższymi rękami niż jego rywal, z 24 wygranych aż 15 zanotował przez (T)KO. Czy jednak mocniejszy cios i chyba jednak twardsza szczęka okażą się większymi wartościami niż odwrotna pozycja, z której walczy Benoist?

Nie ulega wątpliwości, że Voelker dysponuje ogromną przewagą doświadczenia, ale też w wieku 35 lat wiele dobrego już go nie czeka. Benoistowi wielkiej kariery również nie wróżę, ale ma dopiero 25 lat, co powinno przemawiać na jego korzyść. Z drugiej jednak strony wraca po bardzo długiej przerwie… Postawię na to, że jednak wiekowy weteran dzięki ciężkim pięściom i twardemu charakterowi zanotuje swoją pierwszą wygraną w UFC – choć nie mam co do tego typu większego przekonania.

Zwycięzca: Bobby Voelker przez (T)KO

BUKMACHER MMA


Kurs na Voelkera – 1.70, na Benoista – 2.20. Ten drugi prezentuje się atrakcyjniej, ale w walce zawodnika z trzema kolejnymi porażkami z powracającym do oktagonu po ponad półtorarocznej przerwie rywalem nie zdecyduję się na postawienie ani złotówki.

Propozycja – no bet.

125 lbs: Scott Jorgensen vs Danny Martinez

Scott Jorgensen (14-9, 3-5 UFC) stacza się powoli, ale systematycznie. Przegrał pięć z ostatnich sześciu walk, ale o ile wyjście na tarczy z pojedynków przeciwko Renanowi Barao, Eddiemu Winelandowi czy Urijahowi Faberowi wstydu nie przynosi, tak przegrana z Zachem Makovskym, który wziął tamtą walkę w zastępstwie, stanowiła już poważną rysę na wizerunku Jorgensena. Dość niespodziewanie został on całkowicie niemal zdominowany w płaszczyźnie zapaśniczej. Późniejsza pechowa porażka (zderzenie głowami) z Jussierem da Silvą przelała czarę goryczy, stemplując nowy rozdział w karierze Scotta (przejście do kategorii muszej) jako falstart.

Jego rywalem w sobotę będzie trenujący na co dzień w Alliance z Dominickiem Cruzem Danny Martinez (16-5, 0-1 UFC). Debiut w organizacji ma już za sobą – po wyrównanym boju przegrał z Chrisem Cariaso w walce, do której przygotowywał się tylko tydzień (zastępstwo). Martinez to kawał twardziela, który w karierze bił się już między innymi z Markiem Hominickiem, Josephem Benavidezem czy Jussierem da Silvą – pomimo tego, że przegrał wszystkie te starcia, nikt jeszcze nie zdołał skończyć go przed czasem.

Styl walki Martineza jest prosty jak konstrukcja cepa – wykorzystuje obszerne cepy, by skrócić dystans i klinczować oraz walczyć o obalenie. Jest to typowy, twardy, nieugięty i niezmordowany zapaśnik pozbawiony większych umiejętności kickbokserskich. Praktycznie w ogóle nie kopie, ograniczając swoją ofensywę do ciosów pięściami.

Nie mam wątpliwości, że Jorgensen w formie swojego życia byłby tutaj wyraźnym faworytem. Tyle, że w przypadku Young Gunsa o żadnej formie życie teraz mówić nie możemy – znajduje się na równi pochyłej i wydaje się, że mając na karku 31 lat, lepszy już nigdy nie będzie. 28-letni Martinez natomiast – pomimo całkiem dużego doświadczenia – dopiero tak naprawdę zaczyna. Porażkę z będącym dzisiaj w ścisłym topie dywizji muszej Cariaso można zrozumieć – nie dość, że Gremlin wziął tą walkę, mając tydzień na przygotowania (które pewnie poszły na zbijanie wagi), to jeszcze był to jego pierwszy występ od ponad roku (kontuzja). Trudno zatem dziwić się, że nie sprostał Chrisowi.

Uważam, że poniewierany niemiłosiernie przez Makovsky’ego Jorgensen może doświadczyć podobnego losu w konfrontacji z Martinezem, choć – grzechem byłoby nie zaznaczyć – stójka Zacha prezentuje jednak wyższy poziom i lepiej potrafi on przechodzić od uderzeń do obaleń. Martinez z kolei jest do bólu przewidywalny, choć… jest mańkutem!

Ostatecznie zatem minimalnie skłonię się ku bardziej doświadczonemu Jorgensenowi, który przygotuje się dobrze na cepy Gremlina, nie dając się zbyt często wywracać, a może i samemu próbując obaleń – trzeba bowiem pamiętać, że będący bardzo przeciętnym zapaśnikiem Formiga był jednak w stanie kłaść na plecach Martineza, którego defensywne zapasy nie błyszczą.

Zwycięzca: Scott Jorgensen przez decyzję

BUKMACHER MMA


Bukmacherzy widzą to inaczej. Kurs na wygraną Jorgensena wynosi ledwie 1.40, na zwycięstwo Martineza – aż 3.00. Pomimo tego, że nie jestem fanem obstawiania walk, w których mierzą się wypalony weteran z mającym aspiracje średniakiem, to jednak bukmacherzy nie dają mi wyboru. Skoro oceniam tą walkę na 50/50, to…

Propozycja – zwycięstwo Danny’ego Martineza (3.00)

155 lbs: Jon Tuck vs Jake Lindsey

Jake Lindsey (9-0, 0-0 UFC) wziął walkę z Jonem Tuckiem (7-1, 1-1 UFC) miesiąc temu, zastępując kontuzjowanego Yosdenisa Cedeno.

Bardziej technicznym i poukładanym zawodnikiem w stójce jest Tuck, który zresztą pomimo mniejszej ilości stoczonych walk, para się MMA znacznie dłużej. Jeśli tylko nie będzie on wdawał się w jakieś szalone wymiany rodem z pojedynku z Normanem Parke, to powinien być precyzyjniejszym i skuteczniejszym zawodnikiem w płaszczyźnie kickbokserskiej, zwłaszcza, że w stójce Lindsey’a widać sporą mechaniczność, a Tuck dobrze walczy też z odwrotnej pozycji, co zawsze stanowi utrudnienie dla rywala.

Lindsey braki kickbokserskie nadrabia agresją i aktywnym poszukiwaniem klinczu – stamtąd zasypuje rywali gradem łokci i kolan. Jeśli zdoła zagonić pod siatkę Tucka, tego ostatniego czekają nie lada problemy, biorąc pod uwagę berserker mode, jaki uruchamia wówczas Jake, dążąc do morderczego skończenia.

Trudno natomiast powiedzieć, kto będzie dysponował przewagą zapaśniczą, bo żaden z nich nie wyróżnia się szczególnie w tej płaszczyźnie, choć jeśli miałbym wskazać tego, który może mieć przewagę, będzie nim Lindsey (Guamczyk nie wybronił żadnego z trzech obaleń w UFC). W parterze natomiast spodziewam się przewagi Tucka, który jest zdecydowanie błyskotliwszym grapplerem niż Bibliotekarz.

W swojej karierze w UFC Tuck zdążył już udowodnić, że jego cardio do najlepszy nie należy, będąc już potwornie zmęczonym w trzecich rundach obu swoich walk. Jeśli zatem Lindsey przetrwa pierwszą czy drugą rundę, może potem przejąć stery pojedynku w swoje ręce – pytanie, czy nie będzie wówczas już za późno?

Bez większego przekonania postawię na to, że większe obycie na największej scenie oraz jest sprawniejszym kickboxing i BJJ trenującego w MMA Lab Tucka okażą się jego kluczem do sukcesu. Jake Lindsey wziął walkę w zastępstwie, nie mając pełnego obozu przygotowawczego za sobą, będzie to jeszcze jego debiut w UFC (motyle w brzuchu), więc…

Zwycięzca: Jon Tuck przez decyzję

BUKMACHER MMA


Jon Tuck jest faworytem tego starcia (1.65), Jake Lindsey underdogiem (2.35). Obstawianie walki z tak dużą ilością znaków zapytania, pomiędzy zawodnikami, których przewidywalność jest bardzo ograniczona, uważam za nieroztropność, wobec czego…

Propozycja – no bet.

205 lbs: Patrick Cummins vs Roger Narvaez

Wyszczekany Patrick Cummins (4-1, 0-1 UFC) tym razem będzie miał znacznie łatwiejsze zadanie przed sobą aniżeli to, z którym mierzył się w debiucie. Debiutujący w organizacji Roger Narvaez (6-0, 0-0 UFC) nie tylko na co dzień bije się w kategorii średniej, podczas gdy ta walka odbędzie się w limicie półciężkiej, ale też wziął tą walkę ledwie trzy tygodnie temu. Na swoje szczęście, nie został jednak wyrwany z miękkiego fotela, bo telefon od Joe Silvy oferującego mu zastępstwo za Francimara Barroso zastał go podczas przygotowań do walki, którą 13 czerwca miał stoczyć w organizacji Legacy FC z niejakim Bubbą Bushem (pewnie wkrótce zawita do UFC), który również preferuje zapasy. Innymi słowy, Narvaez przygotowywał się pod zapaśnika i takiego też dostał. Z tą drobną różnicą, że Cummins to zdecydowanie wyższa półka zapaśnicza niż Bush, a także zawodnik większy i silniejszy – wszak pojedynek odbędzie się w limicie 205 lbs.

Patrick zrobi wszystko, by przenieść walkę do parteru, celem Narvaeza będzie prawdopodobnie utrzymanie jej w stójce. Obaj nie grzeszą umiejętnościami kickbokserskimi (choć Narvaez posiada czarny pas Taekwondo), ale dobre warunki fizyczne Rogera wespół z jego odwrotną pozycją mogą sprawić sporo problemów surowemu stójkowo Cumminsowi. W parterze może również być ciekawie, bo trenujący BJJ od 2007 roku Narvaez posiada czarny pas, więc prawdopodobnie nie będzie bezradny, walcząc z pleców.

Mimo wszystko spodziewam się, że zapasy Cumminsa okażą się kluczowe i zneutralizują możliwą przewagę stójkową Narvaeza oraz jego niezłe BJJ.

Zwycięzca: Patrick Cummins przez decyzję

BUKMACHER MMA


w ocenie bukmacherów Cummins jest wyraźnym faworytem. Kurs na jego wygraną wynosi ledwie 1.30, podczas gdy na zwycięstwo Narvaeza około 3.70. Pierwsza walka na karcie, wiele znaków zapytania względem obu zawodników, średnio-nisko poziom samego MMA… Mimo wszystko o jakieś drobne na Narvaeza chyba można się pokusić. Ale naprawdę drobne…

Propozycja – zwycięstwo Rogera Narvaeza (3.70)

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 17

  1. Czy już nikt nie wierzy w Jorgensena?
    Moim zdaniem chłopak się ostatnio stoczył, ale mam wrażenie że przyszedł czas na odbicie się od dna. Barao, Wineland, Faber i mocno niedoceniany (jeszcze) Makovsky to zawodnicy godni uznania, porażka z nimi nie przynosi ujmy. W ostatnich latach na rozkładówce Martineza próżno szukać zawodników na porównywalnym poziomie.
    Podsumowując krótki wywód, Jorgensen ostatnio upadł bardzo nisko, ale jeżeli on jest na dnie, to Martinez jest jeszcze 3 metry poniżej jego poziomu. Pomijając to, że nie lubię oglądać walk Scotta, jednak ty razem dałbym mu większe szanse niż 50/50.

  2. Analiza walki Hallmanna dodana!

    Wewiur, Martinez to kawał twardziela, którego jeszcze nikt nie skończył przed czasem – a bił się z mocnymi nazwiskami. Daję 50/50, że jego styl in your face mothermother nie będzie pasował Jorgensenowi. Tym bardziej, że teraz, w przeciwieństwie do pierwszej walki w UFC, Martinez ma za sobą cały obóz a nie tydzień ;)

  3. Dobre rozkminy w obu „walkach wieczoru” :) Zgadzam się z tym, że jak Piotrek zawierzy za bardzo w swoją stojkę to przegra. A Khabilov nie ma nic na Hendersona. Amerykanin może to nawet skończyć przed czasem.

  4. Nie stawiasz jednak na Khabilova? Pamiętam, jak mówiłeś, że jeśli będzie kurs 3.0 to bierzesz w ciemno. Ja wierzę w sambistę, Benson ma słabe ofensywne zapasy. Gorzej z kondycją. Ciekawe, czy da radę walczyć przez 5 rund.

    1. Tak, Puczi, ostatecznie jednak nie stawiam na niego i przed długi czas biłem się z myślami, czy jednak nie dać kciuka bardziej w górę – w trakcie pisania tekstu zmieniałem ze trzy razy :) Stójka Khabilova jest moim zdaniem niewystarczająca. Zapasy może i lepsze, ale bez kondycji na 5 rund, co mu po nich?

  5. Im bliżej do gali, tym bardziej mam przeczucie, że Khabilov sprawi niespodziankę. Nie żebym opierał to na racjonalnych argumentach, ale przeczucie miałem przed wieloma walkami i zwykle się sprawdzało.
    Co do Sancheza to raczej jego gameplan będzie taki jak zawsze i jeśli Pearson choć na chwilę się zapomni i pójdzie na wymianę to jest spora szansa, że Diego wygra. Ciekawi mnie kiedy (czy?) nastąpi ten moment, że jego szczęka wreszcie się skruszy. Najmłodszy już nie jest, a nie jeden nienokautowalny zawodnik padł po wielu latach przyjmowania ciosów, np Hendo.

  6. Ze szczęką Hendo wszystko w porządku, skoro Shogun nie zdołał go znokautować. Vitor to jednak Vitor :)

    Pozwolę sobie skopiować post z cohones:

    Postawiłem tak:
    Khabilov 3.0
    Narvaez 3.75
    Martinez + Dodson 3.54
    Benson nie ma dobrych defensywnych zapasów. Spodziewam się, że Rustam będzie w stanie nim rzucać i obijać przez co najmniej 2 rundy. Być może w 3 także. 4 i 5 raczej nie wygra, ale uważam, że jest w stanie wygrać co najmniej 3 rundy, tylko czy sędziowie nie będą po raz kolejny oglądać innej walki? 60/40 dla Splita, co przy tym kursie mnie zadowala.
    Cummins jest dla mnie jedną wielką, chaotyczną niewiadomą. Kurs 1.30 na niesprawdzonego zawodnika, o którym wiadomo jedynie, że był olimpijczykiem według mnie jest śmiesznie niski. Mało który uczestnik olimpiady potrafi przystosować swoją dyscyplinę do mma. Martinez nie zaprezentował się dobrze, ale forma Jorgensena leci ciągle na łeb, na szyję. Biorąc pod uwagę, że Martinez miał bodajże tydzień na przygotowanie do swojej pierwszej walki. Do tego Dodson, który jest wedlug mnie zdecydowanym #2.

  7. Zdecydowanie najlepszy bet tej gali to Sanchez. Od początku pójdzie po krew i skończy się to na jeden z dwóch sposobów: albo znokautuje Pearsona albo sędziowie dadzą mu zasłużoną albo niezasłużoną decyzję. Będzie powtórka z Sanchez vs. Kampmann.

Dodaj komentarz

Back to top button