Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Polskie MMAUFC

Marcin Prachnio: „Chciałem gościa zabić – i straciłem życie”

Marcin Prachnio podsumował przegrany pojedynek z Samem Alveyem podczas zeszłotygodniowej gali UFC on FOX 28 w Orlando.

Marcin Prachnio nie będzie miło wspominał swojego debiutu pod banderą UFC. Podczas gali UFC on FOX 28 w Orlando przegrał bowiem przez nokaut w pierwszej rundzie z Samem Alveyem.

Gdzieś moja motywacja zaczęła uciekać troszeczkę.

– powiedział Prachnio w pierwszym wywiadzie po walce w programie MMANews Live.

Chodzi o to, że wcześniej motywowało mnie coś, czego teraz mi zabrakło. Nie było tego, co było wcześniej. Znaczy, obóz treningowym, wszystko było świetne. Oczywiście nie obyło się bez jakichś lekkich kontuzji. Treningi naprawdę były mocne, byłem przygotowany w 200% na tę walkę i dalej uważam, że jestem lepszy od gościa, że byłem silniejszy. Przegrałem przed walką z samym sobą. Nie przegrałem z nim – uważam, że przegrałem walkę z samym sobą i muszę wyciągnąć z tego kolejne wniosku, odbudować się.

Może lepiej, że stało się to teraz, w tym momencie, na samym początku. Zacznę z powrotem z poziomu poniżej 0, jednak wydaje mi się, że wrócę na pewno silniejszy i wszystko będzie dobrze. Zostałem zabity i odrodzę się jak Goku, wojownik Sayan dwa razy silniejszy.

Dopytywany, jak to możliwe, że w swoim debiutowym występie pod banderą najlepszej organizacji świata – w której zawsze przecież chciał rywalizować – zabrakło mu motywacji, Marcin wyjaśnił:

Chodzi o sam taki składnik końcowy, kluczowy, który daje ci energię, żebyś to wygrywał.

I teraz tego zabrakło. Każdego motywuje coś innego w treningach, w jego pasji. Mnie motywowała do tej pory złość i tej złości zabrakło. Może moje życie się za bardzo poukładało, wszystko było w porządku. Tej takiej złości nie było we mnie tym razem. Jakoś wygasła. Przed samą walką już jakoś czułem, że coś jest inaczej niż zawsze. Wyszedłem do walki i był zły timing, byłem cały czas spóźniony, coś było nie tak i potem skończyło się, jak się skończyło.

W walce dostałem tą złość, która wcześniej mnie motywowała, tylko że wcześniej tą złość kontrolowałem. A teraz obudziła się we mnie w walce i to jakoś tak zaskoczyło, że kompletnie odebrało mi myślenie. Dostałem cios i pomyślałem: „Kurczę, przegrywam rundę, muszę teraz gościa zniszczyć albo przegram!”. Nie powiem, co wtedy myślałem – nic nie myślałem. Poszedłem po prostu, chciałem gościa zabić w jednym momencie i straciłem życie.




29-letni zawodnik zapowiedział, że wyciągnie lekcje z tej porażki – zamierza zmienić sposób, w jaki się motywuje, aby mieć nad tym większą kontrolę.

Wierzę w swoje umiejętności. Wiem, że jestem w stanie podnieść się z tego wszystkiego. Wierzę w siebie. Wiem, że osiągnę jeszcze dużo w MMA.

– powiedział Marcin.

Wcześniej wiele razy przegrywałem w karate. Wiele razy miałem ochotę przestać trenować, bo przegrałem, bo coś się stało. A teraz wiem, że to jest następstwo tego, że idę w dobrym kierunku. Nie udało się tym razem – muszę się pozbierać, wyjdę z tego silniejszy. Będę wiedział, nad czym pracować w przyszłości. To jest ten kierunek, który muszę trzymać. Nigdy ścieżka do celu, do osiągnięcia sukcesu nie jest prosta.

Prachnio przyznał, że celem było utrzymywanie Alveya na dystans kopnięciami, także na kolano, oraz ostrzeliwanie jego korpusu. Próba gilotyny ze strony Amerykanina na początku walki nie miała większego znaczenia – Marcin stwierdził, że sam nie próbował nawet uciekać spod siatki, bo czuł się tam komfortowo. Potwierdził, że podpalił się celnym krosem na korpus, po którym Uśmiechnięty cofnął się na siatkę – ruszył za nim i w rezultacie po raz pierwszy wylądował na deskach.

Polak nie ukrywał, że w oktagonie miał wrażenie, że pojedynek został przerwany przedwcześnie, ale po obejrzeniu powtórek już na spokojnie nie ma wątpliwości, że sędzia postąpił słusznie.

Bardzo mi przykro, że nie wyszło. Też chciałbym, żeby to inaczej wyglądało, ale wygląda, jak wygląda.

– powiedział.

Trzeba wziąć głęboki oddech i dalej robić swoje.

Po walce miałem bardzo złe, różne dziwne myśli. Było mi mega smutno, nawet mi się płakać chciało. Czegoś bardzo chcesz i w jednym momencie twoje marzenia uciekają. Myślisz sobie: „Kurczę, straciłem szansę”. Ale to nie jest jedna szansa tak naprawdę, będzie ich więcej.

Marcin zapowiedział, że do akcji chciałby powrócić za trzy, cztery miesiące.

*****

Analizy KSW 42 – Narkun czy Khalidov? Byk czy matador?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button