Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Bez kategorii

Kalendarz MMA: trzy lata temu w Las Vegas…

Dziś mijają trzy lata od czasu, gdy po nieprawdopodobnym pojedynku Nate Diaz zadał pierwszą w oktagonie porażkę Conorowi McGregorowi.

Dokładnie trzy lata temu doszło w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas podczas gali UFC 196 do jednego z najgorętszych medialnie pojedynków w historii amerykańskiego giganta – ówczesny mistrz kategorii piórkowej Conor McGregor skrzyżował rękawice ze stocktońskim bad boyem Natem Diazem.




Pierwotnie opromieniony ledwie 13-sekundowym nokautem na Jose Aldo Irlandczyk miał stanąć do walki o złoto wagi lekkiej z Rafaelem dos Anjosem, ale plany te legły w gruzach z powodu kontuzji stopy Brazylijczyka.

Do walki z Notoriousem garnął się jak zły Donald Cerrone, przekonując, że zafundowałby mu piekło, ale ostatecznie – po intensywnych negocjacjach w kwestii wynagrodzenia i limitu wagowego, ustalonego finalnie na 170 funtów – do Irlandczyka wyszedł balujący wcześniej w Cabo Nate Diaz.

Conor McGregor zapowiadał znokautowanie stocktończyka lewym podbródkowym. Jego trener John Kavanagh nie miał wątpliwości, że będzie to krótka noc dla jego podopiecznego.

Inaczej do tematu podchodził natomiast Amerykanin.

– Plan jest taki, aby wyjść tam, bach-bach, trafić go jakimś dobrym gównem, nie zostać trafionym i wrócić do domu z paczką pełną kasy – mówił z kolei młodszy ze stocktońskich braci.

Podczas konferencji prasowej przed galą nie brakowało fajerwerków – szczególnie ze strony tryskającego pewnością siebie i wybornie czującego się w szermierce słownej Conora McGregora.

Do bijatyki omal nie doszło już podczas staredownu na dwa dni przed galą, gdy Irlandczyk uderzył Amerykanina w dłoń.

Z kolei po ostatnim spotkaniu oko w oko najwięcej mówiło się o słynnym odchyleniu się Conora McGregora w odpowiedzi na zamarkowany cios ze strony Nate’a Diaza. „Przeraził się jego zasięgu!” – pocieszali się fani Amerykanina.

W oktagonie od początku dominował Irlandczyk, raz za razem dosięgając wolniejszego Amerykanina potężnymi bombami, głównie w kontrach. Diaz cały czas pozostawał jednak w grze, nieustannie polując na kontrujące liście – i wieloma z nich trafił, budując własną pewność siebie i jednocześnie irytując szukającego nokautu każdym niemal uderzeniem McGregora.

Stocktończyk przetrwał pierwszą rundę i ciężki początek drugiej – i w końcu zaczął łapać wiatr w żagle, radząc sobie coraz lepiej z opadającym z sił dublińczykiem. Ostatecznie tak naruszył go na nogach, że chlubiący się zmienianiem uderzaczy w spanikowanych zapaśników McGregor sam poszedł po desperackie obalenie, podpisując na siebie wyrok. W parterze nie miał bowiem nic do powiedzenia, szybko oddając plecy i odklepując duszenie.

*****

UFC Praga: Błachowicz vs. Santos – wyniki i relacja

Powiązane artykuły

Back to top button