Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Bukmacher MMAPolskie MMATechnika MMAUFCZakłady bukmacherskie MMA

Jan Błachowicz vs. Corey Anderson II – analiza bukmacherska PZBUK przed UFC Rio Rancho

Techniczna analiza i typowanie rewanżowej walki Jana Błachowicza z Coreyem Andersonem – niezwykle ważnej dla rozgrywki mistrzowskiej w wadze półciężkiej.

W daniu głównym gali UFC on ESPN+ 25 w Rio Rancho Jan Błachowicz stanie do rewanżowego pojedynku z Coreyem Andersonem. Zwycięzca – szczególnie jeśli wygra efektownie – zyska niezwykle cenny argument w rajdzie po oktagonowe usługi mistrza 205 funtów Jona Jonesa.

Czy będący sporym bukmacherskim underdogiem Polak powetuje sobie porażkę sprzed pięciu lat? Przeanalizujmy…

205 lbs: Jan Błachowicz (25-8) vs. Corey Anderson (13-4)

Zanim przyjrzymy się, jak może wyglądać pojedynek, omówmy sobie umiejętności i style walki obu zawodników – z naciskiem na Coreya Andersona, bo oktagonowe szlify Polaka omawiałem na Lowking.pl wielokrotnie.

Jak walczy Corey Anderson?

Overtime ma korzenie zapaśnicze, wobec czego właśnie do tej płaszczyzny walki odnosi się zdecydowanie najchętniej – zapasy to bezwzględnie jego najmocniejsza strona.

Nie jest jednak tak, że walczący niemal wyłącznie z klasycznego ustawienia Amerykanin nie ma nic do zaoferowania w płaszczyźnie stójkowej. Wręcz przeciwnie – w ostatnich latach bardzo mocno poprawił swoje szlify w tym obszarze, dziś będąc zawodnikiem bardzo wszechstronnym w szermierce na pięści i kopnięcia. Pracę w stójce bardzo ułatwia mu też oczywiście wspomniany wrestling, którym zmusza rywali do dzielenia swojej uwagi na uderzenia Coreya oraz jego obalenia.

Na nogach Anderson porusza się lekko, będąc bardzo ruchliwym – czyli trudnym do ustawienia dla oponentów pod jakieś mocne uderzenia. Świetna kondycja umożliwia mu zachowanie wysokiej mobilności na pełnym dystansie.

Jednym z najskuteczniejszych stójkowych narzędzi Coreya jest szybki lewy prosty – wyprowadzany czasami z doskokiem. Amerykanin potrafi robić naprawdę dobry użytek ze swoich długich ramion – jego zasięg jest nawet większy niż Polaka.

Lewym prostym – czasami podwójnym – Anderson ustawia sobie oponentów pod mocniejsze uderzenia prawicą, czy to w postaci krosa, czy też na ogół bardziej niż mniej ciasnego sierpa.

Grzechem byłoby nie odnotować, że ręce Coreya pozostają cały czas w ruchu. Nieustannie miesza pięściami, stosując multum przyruchów, kiwek. Nie jest łatwo przewidzieć, kiedy markuje tylko ciosy, a kiedy faktycznie zamierza je wyprowadzić.

Overtime bardzo chętnie atakuje też różnorodnymi kombinacjami. Pomijając standardowe 1-2, 1-1-2 czy 3-2, Amerykanin lubi grzmotnąć prawym sierpem, mocno skracając dystans i nurkując ze zwodem pod kontrą, by całą akcję sfinalizować lewym sierpowym. Ba, zdarzyło mu się swego czasu wyprowadzić nawet akcję bliźniaczo podobną do chętnie stosowanej przez… TJ-a Dillashawa! Chodzi o prosty po przekroku, z zanurkowaniem i przejściem do odwrotnej pozycji, aby sfinalizować atak sierpem.

Anderson czasami zaprzęga do działania podbródka z tylnej ręki, często poprzedzając go łapiącym dystans lewym prostym – szczególnie chętnie korzysta z tej techniki, gdy staje naprzeciwko niższych rywali oraz tych usposobionych zapaśniczo – vide Patrick Cummins czy Ilir Latifi. Nie zapomina także o atakach na korpus, czy to odpalając krosa, czy też mieszając w kombinacjach sierpowe na doły i na głowę.

Amerykanin nie jest wybornym kopaczem, ale uwagę zwracają przede wszystkim jego okrężne kopnięcia wykroczną nogą po przekroku – w ten sposób wielokrotnie smagał swoich rywali na korpus, a okolicznościowo także na głowę. Od czasu do czasu poszukuje też kopnięć okrężnych lub frontalnych zakroczną nogą. Co ciekawe, kopie głównie na korpus lub na głowę, rzadziej na nogi.

W klinczu Corey miesza próby zapaśnicze z uderzeniami – czy to krótkimi łokciami (czasami obrotowymi!), czy też kolanami na korpus. Mocne zapasy ułatwiają mu też oczywiście pracę w klinczu, bo podobnie jak w stójce, tak i w zwarciu jego rywale muszą dzielić uwagę na uderzenia ze strony Andersona oraz jego próby obaleń.

W aspektach zapaśniczych Overtime stanowi największe zagrożenie. Potrafi obalać na wiele sposobów. Czasami schodzi do nóg przeciwników pod ciosami na środku oktagonu – i czyni to w tempo, z dużą dynamiką – ale najczęściej obala pod siatką. Tam lubi schodzić do jednej nogi, szuka posadki, zejścia do obu nóg, zastawienia. Obala też haczeniami czy wyniesieniami, a tu i ówdzie poszuka jakiegoś suplesa czy półsuplesa. Generalnie jego chain wrestling – czyli przechodzenie od techniki do techniki – stoi na wysokim poziomie. Nie traci sił, jeśli czuje, że rywal stawia duży opór w defensywie – natychmiast przechodzi wówczas do innej techniki, a jeśli trzeba do kolejnej.

Od strony defensywy zapaśniczej prezentuje się wybornie. Był w stanie stopować zapędy zapaśnicze Patricka Cumminsa, Glovera Teixeiry czy wspomnianego Ilira Latifiego – nawet wówczas, gdy wydawało się, że byli oni o włos od położenia go na plecach. Jednym z ulubionych narzędzi defensywnych – a jednocześnie nawozem do ofensywy – jest dla Coreya Andersona front headlock. Ściągnąwszy w ten sposób przeciwników – najczęściej szukających obaleń – do parteru, obchodzi ich, utrzymując ich na dole, kontrolując i ujeżdżając.

Będąc na górze, Anderson walczy jak zapaśnik – czyli zdecydowanie przedkłada kontrolę i uderzenia nad szukanie poddań i obchodzenie pozycji. Szczególnie dobrze czuje się oczywiście w półgardzie, stamtąd gnębiąc rywali ciosami i łokciami. Jest bardzo aktywny z góry, nie dając sędziom żadnych powodów, aby podnosić pojedynek do stójki. Rzadko szuka zajścia za plecy, nie czując się zresztą w tej pozycji najlepiej – nie raz, nie dwa, nie trzy spadał, wpinając się za wysoko.

Amerykanina wyróżniają dobre warunki fizyczne i wspomniana rewelacyjna kondycja. Na pewno nie dysponuje natomiast najtwardszą szczęką.

Jak walczy Jan Błachowicz?

Cieszyński Książę to wszechstronny zawodnik, który najlepiej czuje się jednak w płaszczyźnie stójkowej, tam rozstrzygając większość pojedynków.

Polak walczy przede wszystkim z klasycznego ustawienia, choć w każdej niemal walce eksperymentuje też z odwrotnym. Stara się utrzymywać rywali na końcach swoich pięści i kopnięć.

Janek najchętniej korzysta z lewego prostego – to w jego wykonaniu długi, szybki, precyzyjny cios, który często stanowi swego rodzaju przygotowanie artyleryjskie pod inne techniki. Polak lubi smagnąć kombinacjami sierpowych, do których chętnie wplata też podbródki. Od czasu do czasu grzmotnie kombinacją haka na korpus z sierpem na głowę czy lewego sierpa z krosem.

Wspomnianym lewym prostym chętnie też gnębi schaby rywali, zmuszając ich do obniżenia gardy, co ułatwia mu później rąbnięcie ich w szczękę.

Zdecydowanie najgroźniejszą techniką Błachowicza w kontrze jest lewy sierpowy. Nasz zawodnik każdą niemal próbę ataku ze strony rywala – szczególnie taką, która zmusza go do oddania pola – próbuje wykorzystać do skarcenia go kontrującym lewym sierpowym, często z odejściem do lewej.

Istotnym elementem w oktagonowej grze polskiego półciężkiego są kopnięcia – kopnięcia wszelakie, dodajmy.

Janek kopie z obu nóg na wszystkich wysokościach – okrężnie i frontalnie, pojedynczo i w kombinacji z ciosami. Sporo sukcesów na początku kariery w UFC przynosiło mu okrężne kopnięcie na korpus po zmianie pozycji na odwrotną, ale ostatnimi czasy wyspecjalizował się w gnębieniu rywali lowkingami na wysokości łydki.

Błachowicz rzadko odwołuje się do zapasów w ofensywie, ale gdy to robi, najwięcej sukcesów notuje przy zejściach do nóg pod uderzeniami. Mocnej poprawie uległa natomiast jego defensywa zapaśnicza – szczególnie na siatce, gdzie jest bardzo trudny do wywrócenia, dobrze pracując podchwytami i głową oraz dobrze balansując. Ba, gdy znajdzie odrobinę miejsca i przestrzeni, lubi w klinczu potraktować delikwenta krótkim łokciem czy kolanem na korpus. Co ważne, rozrywa też klincz z uderzeniami.

Cieszynianin jest sprawnym grapplerem. Z góry dobrze kontroluje, szukając sposobów na przedarcie się do bardziej dominujących pozycji, a jednocześnie zagrażając rywalom uderzeniami i poddaniami. Z pleców ochoczo szuka balach czy trójkątów.

Błachowicz wyróżnia się dużą odpornością, a w ostatnich latach poprawił też kondycję.

Konfrontacja

Mając za sobą krótkie omówienie ulubionych technik obu zawodników, przyjrzyjmy się teraz najciekawszym elementom – a prawdopodobnie też kluczowym – które mogą przesądzić o przebiegu i wyniku pojedynku.

Pierwsza walka

Obaj zawodnicy spotkali się po raz pierwszy pięć lat temu, ale trudno wysnuwać z tamtego pojedynku jakieś głębsze wnioski. Błachowicz oddychał już bowiem rękawami po 2-3 minutach rywalizacji, gdy obaliwszy Andersona – sukces! – nie był w stanie utrzymać go na dole. Sam był później obalany bez większych problemów.

Uwagę przykuwają natomiast pierwsze minuty walki, w których cieszynianin był jeszcze świeży. Otóż, ruchliwość i szybkie ręce Andersona sprawiły naszemu zawodnikowi pewne problemy. Amerykanin gustował w prostych, podczas gdy Polak poszukiwał sierpów – bez większych sukcesów. Ma to o tyle znaczenie, że w tamtych czasach Overtime nie miał większego pojęcia o szermierce na pięści i kopnięcia, będąc niemal wyłącznie zapaśnikiem.

Innym godnym odnotowania faktem było poruszanie się Andersona do swojej lewej, gdy tylko Błachowicz zmieniał pozycję na odwrotną – w ten sposób neutralizował kopnięcia zakroczną nogą ze strony Polaka.

W parterze Błachowicz nie miał wiele do powiedzenia, choć warto odnotować, że w pierwszej rundzie próbą balachy – bliską! – utorował sobie drogę powrotną na nogi. Później był już tylko dramat, ale też – przypominam – cieszynianin opróżnił bak z paliwem w trzy minuty. Jak wyjaśniał później, przyjechał do Las Vegas zdecydowanie za późno, nie mając czasu na aklimatyzację w trudnym klimacie.

Podsumowując, najbardziej miarodajne, a zarazem niepokojące w pierwszej walce były jej pierwsze minuty, w których Anderson radził sobie zaskakująco dobrze w stójce. A powtórzę, że Amerykanin był wówczas w obszarze kickbokserskim zielony jak liść wczesną wiosną.

Przechodząc natomiast do rewanżu w Rio Rancho…

Jab vs. jab

Obaj zawodnicy chętnie korzystają z lewego prostego, który stanowi oś ich stójkowych poczynań. Który z nich zatem będzie w tym elemencie skuteczniejszy?

Otóż, mam wrażenie, że jednak kilka elementów może przesądzić o tym, że to Amerykanin może lepiej operować jabem.

Po pierwsze – wydaje się zawodnikiem szybszym, dynamiczniejszym, także pod względem szybkości rąk. Po drugie – ma po swojej stronie przewagę zasięgu. Niewielką – ale jednak! Po trzecie – Amerykanin lepiej pracuje na nogach – szybciej doskakuje, szybciej odskakuje. Po czwarte wreszcie – Corey ma zapasy. Nie muszę chyba powtarzać, jak ważne w szermierce na pięści i kopnięcia są właśnie zapasy. To Błachowicz musi uważać na zejścia do nóg ze strony rywala, ryzyko to wplatając w swoje poczynania ofensywne – a to oznacza, że może w obawie przed sprowadzeniami rzucać uderzenia ze zbyt dużego dystansu, jak miało to chociażby miejsce w starciu z Ronaldo Jacare Souzą.




Nie ukrywam, że ten właśnie pojedynek na lewe proste może mieć kapitalne znaczenie dla przebiegu walki w stójce. Może jednak jak najbardziej okazać się też tak, że jaby nie będą tak istotne w szermierce na pięści i kopnięcia, a to z uwagi na…

Lowkingi

Tak… Na papierze niskie kopnięcia – głównie te na wysokości łydki – to zdecydowanie najgroźniejsza broń, jaką Jan Błachowicz może zaprzęgnąć w stójce w konfrontacji z Coreyem Andersonem.

Rzecz bowiem w tym, że Amerykanin nadal w tym właśnie obszarze – tj. defensywy przed lowkingami – prezentuje się naprawdę mizernie. Overtime nie ma po prostu nawyku blokowania tego rodzaju kopnięć. Jako agresor często opiera ciężar ciała na wykrocznej nodze, co utrudnia jej poderwanie. Od czasu do czasu uda mu się co prawda odpowiedzieć na niskie kopnięcie ciosami, ale i tak nie chroni go to przed impetem tychże kopnięć.

Warto odnotować, że luka ta w oktagonowej grze Coreya Andersona ciągnie się za nim od lat. Jeszcze w 2015 roku okrutnie okopał go Gian Villante – trafił aż 30 z 34 wyprowadzonych lowkingów! – a w 2018 roku w przedostatniej walce Amerykanin zainkasował też 7 na 7 niskich kopnięć ze strony Ilira Latifiego.

Mając zaś na uwadze, że polski zawodnik ostatnio mocno okopał tego rodzaju kopnięciami Jacare, właśnie tej technice zawdzięczając zwycięstwo – a i Rockhold mocno odczuł jego lowkingi kilka miesięcy wcześniej! – nie można wykluczyć scenariusza, w którym to właśnie niskie kopnięcia na wysokości łydki okażą się kluczem do jego zwycięstwa – tj. osłabią pracę na nogach Andersona, zmuszą go do nieprzygotowanych ataków w stójce czy zapaśniczych. Ba, kto wie, czy po zainkasowaniu kilku Amerykanin nie będzie zmuszony do zmiany ustawienia na odwrotne, co byłoby gigantycznym sukcesem – także psychologicznym! – Jana Błachowicza.

Czy natomiast Janek może ustrzelić Coreya w stójce?

Moc Błachowicza vs. szczęka Andersona?

Sprawa jest tutaj odrobinę skomplikowana. Otóż, Jan Błachowicz nigdy nie słynął z kowadeł w pięściach, a jego nokaut na przenoszącym się do kategorii półciężkiej i zdecydowanie niewyróżniającym się odpornością Luke’u Rockholdzie stanowił raczej wyjątek potwierdzający regułę. Z drugiej zaś strony, nie mam wątpliwości, że z uwagi na poprawione szlify techniczne cieszynianina, potrafi teraz wygenerować większą moc w pięściach niż onegdaj.

Corey Anderson bywał już oczywiście nokautowany – przez Ovince’a St. Preuxa i Jimiego Manuwę – oraz mocno naruszany chociażby przez Mauricio Ruę – i to kilka razy. Zaznaczę jednak, że paść po kopnięciu na głowę OSP, lewym sierpie Manuwy czy ciosach Shoguna to jednak nie wstyd. W starciach z Ilirem Latifim czy Gloverem Teixeirą Corey Anderson zainkasował kilka czystych i soczystych uderzeń, które jednak ustał, więc… Czy jego szczęka uległa wzmocnieniu? Nie – natomiast Amerykanin jest teraz znacznie bardziej świadomy tego, co dzieje się w stójce, widzi więcej – a wtedy o nokaut znacznie trudniej. Najgorsze są bowiem oczywiście uderzenia, których się nie widzi.

Jednak pomimo iż Błachowicz nie jest artystą jednouderzeniowego nokautu, a szczęka Andersona nie jest ze szkła, wcale nie wykluczam scenariusza, w którym nasz zawodnik ubija Amerykanina. To znacznie bardziej prawdopodobny scenariusz niż odwrotny – tj. nokaut (szczególnie w stójce!) w wykonaniu Andersona. Szczęce Polaka nie da się bowiem nic zarzucić, a i Anderson żadnymi młotami Thora w stójce nie dysponuje.

W jaki konkretnie sposób Janek może ustrzelić rywala?

Lewy sierp, podbródek i prawy overhand

Jak wspominałem, lewy sierpowy to ulubiona technika kontrująca polskiego zawodnika. Anderson będzie zatem musiał mieć się na baczności, jeśli ruszy na Polaka z ostrzejszym atakiem, dając mu jednocześnie miejsce na odejście z lewym sierpem.

Spore znaczenie może mieć też oczywiście podbródek cieszynianina. Anderson lubi na środku oktagonu schodzić ostro do nóg rywali – najczęściej po prawym prostym lub sierpowym! – więc dobrze przymierzony i w odpowiednim momencie wyprowadzone podbródek może przynieść Błachowiczowi wiele sukcesów.

Nie ukrywam jednak, że za najbardziej niedocenianą broń stójkową w konfrontacji z Coreyem Andersonem uważam… prawy overhand w kontrze na jaba Amerykanina. Tak! Mam szczerą nadzieję, że Błachowicz drillował tę technikę do porzygania, bo pomimo iż lewy prosty Overtime’a jest szybki, długi i precyzyjny, to miewa on jednak tendencję do odsłaniania się w tych właśnie momentach i spamowania tą właśnie techniką. Kilka razy bardzo ładnym prawem overhandem skontrował go Patrick Cummins, który przecież szlifami stójkowymi nigdy się nie wyróżniał. Pewne sukcesy zanotowali też w tym obszarze Ilir Latifi i Glover Teixeira.

Na pierwszym zdjęciu Cummins zbija lewą lewego prostego Andersona, schodząc z głową do środka. Następnie błyskawicznie odpala własnego prawego, podczas gdy lewica Andersona kompletnie opada – cios Patricka dochodzi.

Durkin był też w stanie kilka razy uderzyć w tempo prawym overhandem właśnie nad lewym prostym rywala.

Jeśli więc Corey Anderson rozzuchwali się w korzystaniu z lewego prostego – to możliwe, bo, jak mówię, czasami jego jab staje się przewidywalny! – warto spróbować ukrócić jego zapędy właśnie prawym overhandem z zejściem głową do środka.

Istnieje jednak pewien problem w tym aspekcie… Otóż, nie jest to broń w arsenale Jana Błachowicza, do której nasz zawodnik chętnie by się odwoływał…

Kopnięcia

Lowkingi już omawialiśmy – te na wysokości łydki mogą mieć kapitalne znaczenie, bo wyrządzają dużo szkód i są trudne do przechwycenia. Jeśli zaś chodzi o pozostałe kopnięcia, to Jan Błachowicz jest oczywiście sprawniejszym kopaczem od Coreya Andersona, ale mocne zapasy Amerykanina mogą stanowić spore utrudnienie… Dość powiedzieć, że już w pierwszej rundzie pierwszej walki Corey dwukrotnie przechwycił kopnięcia na korpus ze strony Polaka, zagrażając mu obaleniami.

Trzeba jednak próbować. O ustrzelenie Andersona w stylu walczącego z odwrotnej pozycji OSP będzie piekielnie trudno, ale kopnięcia smagające na korpus mogą przynieść Janowi sporo pożytku – są bowiem trudne do przechwycenia i szybkie, pozwalając na szybki powrót do domyślnego ustawienia.

Jednocześnie przestrzegam przed lekceważeniem kopnięć ze strony Coreya. Nie będzie on raczej obawiał się sprowadzeń, wobec czego może pozwolić sobie w obszarze technik nożnych na wiele. Szczególnie zwracam uwagę na jego kopnięcia na korpus po przekroku – są szybkie, precyzyjne, często poprzedzone ciosami, a więc dobrze zakamuflowane.

Z drugiej zaś strony… Jak wspominałem, Anderson nie wyprowadza wielu lowkingów, ale gdy je wyprowadza, naraża się na kontry! Warto mieć to na uwadze. Jego ręce wędrują wówczas nisko, co kilka razy wykorzystali OSP, Latifi czy Teixeira.

Zostawmy jednak aspekty stójkowe, bo wszyscy wiemy, że prędzej czy później – a raczej prędzej – Corey Anderson poszuka obalenia – nawet jeśli w stójce będzie notował sukcesy.

Zapasy

Obrona przed obaleniami na siatce w wykonaniu Jana Błachowicza prezentuje się teraz znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu – cieszynianin bardzo dobrze bronił się w ten sposób przed próbami obaleń ze strony Luke’a Rockholda i Ronaldo Souzy czy nieco wcześniej Devina Clarka.

Nadal jednak mam pewne wątpliwości, jeśli chodzi o ten obszar – Corey Anderson to bowiem sprawniejszy zapaśnik niż wymieniona wyżej trójka. Dysponuje też naprawdę dobrym zejściem do nóg na środku oktagonu, a pod siatką umiejętnie korzysta z chain-wrestlingu. Jest też duży i silny.

Niepokoić może, iż Błachowicz nie tylko dawał się wielokrotnie zamykać na siatce Rockholdowi i Jacare – czy to cofając się prosto na nią, czy też krążąc zdecydowanie zbyt blisko niej – ale też był tam długimi fragmentami unieruchomiony, nie mając pomysłu na to, jak zerwać klincz. Jeśli walczący przez całą karierę w 185 funtach Souza i Rockhold byli w stanie długimi fragmentami trzymać Błachowicza na siatce, silny, duży i sprawny zapaśniczo Anderson może notować podobne sukcesy.

Innymi słowy, obawiam się, że nawet jeśli Janek będzie w stanie stopować zapaśnicze zapędy ze strony Coreya, to może skończyć jak w poprzednich walkach – męczony na siatce. Anderson ma w tym doświadczenie, co widzieliśmy chociażby w jego konfrontacji z OSP.

Uważam też, że walka pod siatką – nawet jeśli to Anderson będzie zawodnikiem szukającym obaleń, a Błachowicz tym broniącym się przed nimi – będzie korzystna dla Amerykanina pod względem kondycyjnym…

Kondycja Błachowicza

Czy Cieszyński Książę poprawił swoją wydolność? Nie ma co do tego wątpliwości! Nie tylko inaczej trenuje, ale też poświęca znacznie więcej czasu na aklimatyzację przed walkami.

Zwracam jednak uwagę, że 5-rundowe starcie z Jacare toczyło się w naprawdę wolnym tempie. Podobnie w przypadku niespełna 3-rundowej potyczki Polaka z Thiago Santosem. Jan Błachowicz wyglądał przyzwoicie w 3-rundowej rewanżowej walce z Jimim Manuwą, ale o żadnej rewelacji nie było mowy – a i warto podkreślić, że Brytyjczyk w trzeciej rundzie był już okrutnie rozbity i nieszczególnie aktywny, inkasując masę jabów. W potyczce ze znacznie agresywniejszym Jaredem Cannonierem w trzeciej rundzie cieszynianin zwolnił tempo walki dzięki zapasom – ale o przewrócenie Coreya Andersona będzie piekielnie trudno, o utrzymaniu go na dole nie wspominając.

Szczerze mówiąc, najlepiej w aspektach kondycyjnych Błachowicz zaprezentował się w konfrontacji z Rockholdem. Do drugiej rundy wyszedł w pełni sił, świeży, nadal szybki i dynamiczny.

Nadal jednak nie jest to mocny materiał dowodowy na rzecz tezy, iż wszelkie problemy kondycyjne polski półciężki ma już za sobą i nie będą one stanowić problemu w Rio Rancho. Że poprawił ten element? Jasne. Na ile? Oto jest pytanie…




Corey Anderson to absolutny tytan pracy i tytan kondycji. Nigdy nie walczył co prawda na dystansie 25 minut, ale jego dyspozycja w trzecich rundach nie pozostawia wątpliwości – chłop ma żelazne płuca. Nadal porusza się lekko na nogach, nadal kąsa rywali szybkimi prostymi, nadal schodzi dynamicznie do nóg, nadal gnębi oponentów na siatce.

Nawet w starciu z Gloverem Teixeirą, które wziął w zastępstwie, wyglądał pod względem wydolności bardzo dobrze. Podobnie rzecz się miała w przypadku konfrontacji z Ilirem Latifim. Wspominam akurat o tych dwóch walkach, bo zarówno Brazylijczyk, jak i albański Szwed postawili Amerykaninowi spory opór zapaśniczy, zmuszając go do sporego wysiłku w tej płaszczyźnie – a wiemy, że obaj są silni jak tury. Pomimo tego Anderson wyglądał bardzo dobrze od strony kondycji.

Innymi słowy, nawet szermierka klinczerska z Andersonem może okazać się dla Błachowicza wycieńczająca.

Warto wspomnieć też, że Rio Rancho położone jest wysoko ponad poziomem morza. Polak pojawił się co prawda na miejscu ponad dwa tygodnie przed galą, aby przyzwyczaić organizm do nowych warunków, ale nie oszukujmy się – lokalizacja gali to atut dla zawodnika, który całą niemal karierę zbudował na rewelacyjnej wydolności, czyli Coreya Andersona.

Nie zapominajmy też, że Janek ma już na karku prawie 37 lat, będąc starszym od Amerykanina o siedem wiosen.

Typowanie

To nie będzie łatwy pojedynek dla polskiego zawodnika. Błachowicz musi zrobić wszystko, aby utrzymać go na środku oktagonu – i najlepiej byłoby, aby nie był zawodnikiem walczącym ze wstecznego, bo intensywne hasanie będzie kosztować go sporo sił. Musi zatem ustanowić swoje panowanie na nogach – czy to lewym prostym, czy to lowkingami na wysokości łydki, czy też kontrami: prawym overhandem na proste Andersona, podbródkami na próby zapaśnicze czy lewym sierpem na szarże rywala.

Szermierka w stójce nie będzie jednak dla Polaka prosta, bo Anderson to szybki, ruchliwy zawodnik o lepszym zasięgu, który rzuca wiele kiwek i posiada doskonałe zapasy – a te mogą w mniejszym lub większym stopniu sparaliżować stójkowe poczynania obawiającego się o wylądowanie na plecach cieszynianina.

Janek udowodnił, że potrafi grzmotnąć rywala w klinczu krótkimi łokciami, ale zwarcie to domyślna płaszczyzna Andersona. Trzeba będzie uważać. Nie ulega wątpliwości, że nasz zawodnik musi szukać uderzeń na rozerwanie klinczu – nie tylko dlatego, że w ten właśnie sposób ustrzelił Rockholda. Także bowiem Latifi najwięcej sukcesów w walce z Andersonem zanotował na rozerwanie klinczu, wtedy szybkimi sierpami dosięgając Amerykanina.

Jestem piekielnie daleki od skreślania Cieszyńskiego Księcia. O ile scenariusz, w którym pokonuje Coreya Andersona na pełnym dystansie, uważam za mało prawdopodobny z uwagi na rewelacyjną kondycję Amerykanina, to inaczej ma się sprawa ze skończeniem. Nasz zawodnik może ustrzelić Andersona w stójce lewym sierpem, podbródkiem czy prawym overhandem. Może pokusić się o kopnięcia na głowę, może wreszcie tak okopać wykroczną nogę oponenta, że w jego poczynania wda się prowadząca go na manowce panika.



Ba, nie wykluczyłbym też kompletnie poddania! O ile nie mam wątpliwości, że lepiej wybronić się przed zapaśniczą próbą Andersona i utrzymać walkę w stójce, to już Teixeira pokazał, że za pomocą gilotyn można w pewnym stopniu okiełznać zapaśnicze zapędy Amerykanina. Ba, dwukrotnie nawet przetoczył go w ten sposób! Nie zapominajmy też, że w pierwszej walce cieszynianin świetnie wybrał rękę rywala do balachy.

Tym niemniej, mając na uwadze pierwszą walkę, mocno poprawioną stójkę Andersona – także w aspektach defensywnych! – jego zapasy, morderczą kondycję, miejsce gali oraz fakt, że 30-latek nadal jest zawodnikiem, który poprawia się z pojedynku na pojedynek – nie wspominając o tendencjach Błachowicza do klejenia się plecami do siatki… – nie ukrywam, że kursy bukmacherskie faworyzujące Overtime’a znajdują na papierze uzasadnienie. Jeśli Cieszyński Książę nie skończy zawodów w dwóch, może trzech pierwszych rundach – ewentualnie nie porozbija mocno Andersona – czeka go niezwykle ciężka przeprawa.

Pojedynek obstawić można u naszego partnera PZBUK.pl w linku poniżej:

Zwycięzca: Corey Anderson przez decyzję

[yop_poll id=62]

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

Khabib Nurmagomedov odpowiedział na $100-milionową ofertę szejków za rewanż z Conorem McGregorem

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button