Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Polskie MMAUFC

„Gdy widzisz jego porażki…” – Cormier pewien, że pokonałby Błachowicza, wskazuje jego największą słabość

Daniel Cormier kontynuuje medialną krucjatę wymierzoną w nowego mistrza kategorii półciężkiej UFC Jana Błachowicza.

Nie oszczędza Jana Błachowicza zasiadający swego czasu na tronach wagi półciężkiej i ciężkiej UFC Daniel Cormier!

Pogratulowawszy Polakowi sobotniego zwycięstwa z Dominickiem Reyesem na UFC 253 w sposób pozostawiający wątpliwości względem szczerości intencji, DC bez ceregieli obwieścił w programie DC & Helwani, że najlepszym zawodnikiem kategorii półciężkiej na świecie jest… Israel Adesanya! Amerykanin jest bowiem pod tak wielkim wrażeniem umiejętności opromienionego masakrą na Paulo Coście Nigeryjczyka, że nie ma wątpliwości, iż pokonałby on Cieszyńskiego Księcia.

Na tym jednak emerytowany mistrz nie poprzestał. Rozmowa w DC & Helwani zeszła bowiem w pewnym momencie na temat Jona Jonesa i jednego z jego wpisów po sobotniej gali, w którym zasugerował, że byłby gotów, aby powrócić do 205 funtów celem odebrania złota Janowi Błachowiczowi.

Cormier stwierdził, że tego rodzaju publiczną zapowiedzią Jones strzelił sobie w kolano.




– To on miał walczyć z Reyesem! – powiedział. – To była jego walka, ale oddał pas! Oddał pas i powiedział, że chce walczyć w wadze ciężkiej. A teraz? Może wrócisz? Jak można być tak oderwanym od rzeczywistości! Nie pojmuję tego.

– Po prostu otwarcie przyznał: nie chcę walczyć z Dominickiem Reyesem, ale wyjdę do Jana Błachowicza. Szaleństwo.

Zapytany o wyzwanie, jakie po zwycięstwie Jan Błachowicz rzucił Jonowi Jonesowi, Daniel Cormier postawił sprawę jasno.

– Na miejscu Jonesa robię to! – powiedział wesoło. – Wchodzę w to!

Na sugestię ze strony również setnie się bawiącego Helwaniego, iż nie okazuje Błachowiczowi należytego szacunku, Cormier ani myślał przystopować. Ba! Poszedł o krok dalej.



– Powiem to tu i teraz – odpowiedział Cormier. – Jones pokonuje Błachowicza. (Błachowicz) jest za wolny. Jest za wolny, żeby to wygrać. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że Jones ma twardą szczękę. Możesz go trafiać. Ja go trafiłem. Wielu z nas go trafiało. Naprawdę potrafi przyjąć cios.

– Jeśli dojdzie do tej walki, Jones go porozbija, bo Błachowicz jest zbyt wolny. Po prostu nie mogę uwierzyć, że…




– Słuchajcie, gdybym nadal walczył w 205 funtach albo w ogóle po prostu walczył i powiedziano by mi: „DC, możesz walczyć z Janem Błachowiczem”, prawdopodobnie wyszedłbym do Jana Błachowicza. Bez urazy. Uważam po prostu, że (jego mistrzostwo) jest zaskakujące. Gdy widzisz jego przegrane walki, po prostu sądzisz, że też jesteś w stanie to zrobić. Każdy zawodnik tak sądzi. Jeśli więc jesteś takim gościem jak ja albo Jones, to oczywiście, że uważasz, że możesz go pokonać. Dlatego Jones weźmie tę walkę.

Daniel Cormier nie pała sympatią do Jana Błachowicza od dłuższego już czasu, kilka lat temu pozwalając sobie na kpiny z Polaka.

Stosunku Amerykanina do Cieszyńskiego Księcia nie ociepliły też z pewnością brutalne wiktorie, jakie odniósł on z Luke’iem Rockholdem – przyjacielem i wieloletnim sparingpartnerem DC z AKA – oraz Coreyem Andersonem, który pomagał mu w przygotowaniach do trylogii z Stipe Miociciem.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Arabska masakra – czyli jak Jan Błachowicz rozbił Dominicka Reyesa

Powiązane artykuły

Komentarze: 4

  1. Oj Gruby, Gruby… No i teraz niektórzy się przekonują naocznie, dlaczego zawsze nie mogłem zdzierżyć tego osobnika.

    Nawet zrozumiał bym jego narrację, gdyby faktycznie ten pas Janka był skutkiem, męczenia decyzji w drodze do pasa. Czy nawet w samej walce z Reyesem, gdyby można było ten nokaut potraktować jako 'Lucky punch’. Ale każdy wie jak obiektywnie było- imponująca seria wygranych, poddania, ciężkie nokauty, a w samej walce mistrzowskiej po prostu dominacja, aż do nokautu.
    Ale na Grubym to wrażenia żadnego nie robi, tam gdzie ten głupek wielekrotnie podniecał się z byle czego.

    No i ta porażająca logika. Reyes kot bo dał bardzo wyrównaną walkę z Jonesem. Ale już Janek, który zdominował i rozbił tegoż Reyesa to lebiega, której się poszczęściło…

    Nie mogę odżałować, że Janek nie wbił mu szpili, kiedy z nietęgą miną wychodził do wywiadu z nim po nokaucie na Coreyu. Była świetna okazja, twarzą w twarz.

Dodaj komentarz

Back to top button