Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Chrisa Weidmana klubowe historie

Chris Weidman wspomina historię pewnego wypadu do klub z Gianem Villante i trzema „karkami” w rolach głównych.

Dziś były mistrz kategorii średniej Chris Weidman jest przykładnym mężem i ojcem, który nie ma czasu na przysłowiowe głupoty, ale nie zawsze tak było. Amerykanin podzielił się bowiem na portalu Champions.co historią sprzed około ośmiu lat, gdy wybrał się wieczorem wspólnie ze swoim wieloletnim przyjacielem i sparingpartnerem Gianem Villante do klubu.




Bez dalszych wstępów oddajmy mu głos…

Mój rekord zawodowy wtedy to było jakieś 2-0. Byliśmy razem z Villante i przyjaciółmi w klubie, gdy nagle pojawiły się totalne karki.

– rozpoczął opowieść Weidman.

Ci trzej goście naprawdę chcieli wyglądać na twardych gangsterów. Nosili wielkie łańcuchy, byli ubrani jak jacyś handlarze narkotyków albo coś w tym stylu. Ale to byli wielcy goście. Po dwa metry wzrostu, ze 120 kilogramów. Zaczęli się wszystkim przyglądać, dawać ludziom „z bara”, gdy robili swoją rundkę wokół klubu.

Nie za bardzo razem z Villante czuliśmy tych gości, więc gdy przechodzili obok naszego stolika, klepnął największego z nich w plecy, mówiąc: „Stary, wyluzuj, baw się dobrze” w takim totalnie sarkastycznym tonie. „Wielki kark” był w szoku, że Villante miał czelność to zrobić.

Wieczór toczył się dalej, ale miałem ich na oku; widziałem też, że w pewien sposób nas obserwują, ale z czasem przestałem zwracać na to uwagę – do czasu aż ktoś do mnie podbiegł. Przybiegł z zewnątrz i powiedział „Musisz zatrzymać Villante! Kłóci się z tymi dzieciakami i zamierza się bić!”.

Żeby zrozumieć kontekst, musicie wiedzieć, że ja i Villante kiepsko do siebie pasujemy. On jest typem gościa, który potrafi naprawdę dużo gadać, ale nigdy nic nie zrobi. Po prostu uważa, że wszystko to jeden wielki żart. Ja natomiast jestem typem gościa, którego obrażenie oznacza bitkę.

Wybiegłem więc na zewnątrz i widzę, że ci goście siedzą w swoim samochodzie, pieprząc głupoty do Villante. Villante wygląda na o wiele twardszego ode mnie, o wiele groźniejszego, więc goście siedzą w samochodzie i po prostu pieprzą bzdury do niego. W końcu jeden z gości mówi: „Dobra, chodźmy za budynek”.

Odpowiedź Villante? „Na zewnątrz jest o wiele za zimno, musicie mnie podwieźć za budynek.” I Villante bierze i otwiera tylne drzwi, wsiadając do samochodu z trzema karkami – a oni wszyscy oszaleli. Nadal jednak nie wyszli z samochodu i nie próbowali się bić. Ale oczywiście gdy tylko ja otworzyłem gębę, jeden jedyny raz, największy z nich wyskakuje z auta i rusza prosto na mnie.

Patrzę na Villante, a on cały czas z nimi gada, więc mówię: „Dobra, jedziemy”.

Więc największy gość z nich biegnie na mnie i rzuca prawy cep. Wszystko było dla mnie wyraźne, jakby w zwolnionym tempie, ot, najbardziej typowy cios, jaki możesz rzucić.

Wyprowadził więc ten cios, ja się tylko zasłoniłem. Potem złapałem podchwyt i po prostu wybrałem jego kolano, żeby go przewrócić. Gdy podnosiłem jego nogę, pociągnął mnie za koszulkę, więc jak znalazł się na plecach, stałem tuż nad nim. Zamiast rzucać ciosy na uziemionego rywala, zacząłem ostrzeliwać go plaskaczami: strzał w twarz, potem gdy ręka wracała ponownie, potem znów strzał w twarz. W pewnej chwili nawet złapałem go pod pachę jedną ręką i potarmosiłem mu głowę drugą, śmiejąc się; w końcu mnie odciągnęli, ale wszyscy się już śmiali.

Upokorzenie mocno na niego podziałało. Wstał i ruszył, żeby się zemścić: ten sam cios, dokładna powtórka, blokuję go, podchwyt, wybranie za kolano, unieruchomienie i potarmoszenie włosów. Teraz dodatkowo wytargałem go za nos, jeszcze bardziej go upokarzając, podczas gdy jego koledzy-karki cały czas patrzyli, jak ich kompan jest obijany.

Podszedłem do nich i mówię „wsiadajcie do samochodu w tej chwili albo dostaniecie po dupie” – i po prostu zniknęli.

Nie miewam już zbyt wiele takich sytuacji teraz. Mam żonę i trójkę dzieci, więc wieczory z Villante należą do rzadkości. Dodatkowo, teraz walka jest moją karierą, więc trzymam się z dala od bijatyk – chyba że mi za nie płacą. Przynajmniej jednak wiem, że zapasy nadal są przydatne w całej masie prawdziwych bójek.

Weidman powróci do akcji 8 kwietnia, na gali UFC 210 w Buffalo mierząc się z Gegardem Mousasim.

*****

300 PLN dla zwycięzcy – UFC Fight Night 105

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button