Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC 173, Barao vs Dillashaw

KARTA WSTĘPNA

155 lbs: Michael Chiesa vs Francisco Trinaldo

Zwycięski w trzech walkach z ostatnich czterech Michael Chiesa (10-1, 3-1 UFC) zmierzy się z bardzo dobrze znanym nam Brazylijczykiem Francisco Trinaldo (14-3, 4-2 UFC).

Maverick to chimeryczny zawodnik, który jednak posiada instynkt finishera, do końca walki będąc niebezpiecznym. Był w opałach w każdym ze swoich trzech zwycięstw w UFC, ale potrafił wykaraskać się z problemów. Także dlatego, że cechuje go niezłomna wola walki oraz upór w dążeniu do celu – nie poddaje się bez względu na okoliczności, a złamanie go to sztuka nie lada.

Massaranduba w ostatnim boju przeciwko Jesse Ronsonowi zaprezentował poprawioną kondycję, która od dawna była jego piętą achillesową, co przypłacił porażkami z Gleisonem Tibau i Piotrem Hallmannem. Trinaldo to nieskomplikowany zawodnik obdarzony jednak zwierzęcą siłą. Przeciętna stójka, siłowe zapasy, całkiem niezły parter, ale też nie z tej najwyższej półki.

Chiesa będzie miał po swojej stronie warunki fizyczne, ale czy aby na pewno w stójce będzie miał przewagę? Owszem, w starciu z Jorge Masvidalem zaprezentował się bardzo dobrze w płaszczyźnie kickbokserskiej, ale uważam, że raczej było to wynik pasywności Gamebreda niż jakiegoś znaczącego progresu w umiejętnościach stójkowych Michaela. Co zresztą znalazło potwierdzenie w dalszej części pojedynku, gdy Masvidal w końcu złapał swój rytm. Chiesa nie dysponuje dobrą obroną przed uderzeniami – Trinaldo nie jest może bokserskim wirtuozem, ale jak najbardziej jest w stanie upolować Amerykanina, zwłaszcza jakimś ciosem na korpus, z których korzystał w walce z Ronsonem. Chiesa, jak każdy wysoki zawodnik, jest mocno narażony na uderzenia na wątrobę.

Przewaga kondycyjna, pomimo pewnego postępu, jaki w tym aspekcie dokonał Trinaldo, powinna jednak należeć do Mavericka. Pytanie jednak, czy przetrwa on pierwszą rundę w starciu z mocno zaczynającym Massarandubą? A jeśli przetrwa, na ile obrażenia, które odniesie, wpłyną na dalszy przebieg pojedynku? W mojej ocenie to bardzo trudno do typowania walka, bo pomimo, że minimalnie więcej szans daję na zwycięstwo Brazylijczykowi, to mam pełną świadomość tego, iż:

– ma on już 35 lat,
– po raz pierwszy walczył będzie w Stanach Zjednoczonych.

Te dwa czynniki wespół z niezłomnym charakterem Chiesy i jego umiejętnością wykorzystywania choćby chwili nieuwagi powodują, że jestem mocno rozdarty w kwestii oceny tego starcia. Postawię jednak na to, że Chiesa nie wykaraska się z tarapatów po raz czwarty w UFC i jeśli wpakuje się po raz kolejny w tarapaty, to już się z nich nie wykaraska.

Zwycięzca: Francisco Trinaldo przez (T)KO

BUKMACHER MMA

Zwycięstwo Trinaldo – 2.10, wygrana Chiesy – 1.80. Czyli prawie 50/50. Innymi słowy, niezbyt atrakcyjnie. Jeśli grać, to raczej Brazylijczyka, ale tylko pod warunkiem tego, że będzie dobrze wyglądał na ważeniu. Na tą chwilę zatem…

Propozycja – no bet.

155 lbs: Tony Ferguson vs Katsunori Kikuno

Nie jestem zwolennikiem hype’u wokół Katsunori Kikuno (22-5-2, 1-0 UFC). Owszem, jest to zawodnik z charakterystycznym i niepodrabialnym stylem walki, ale przegrywał zawsze, gdy tylko przyszło mu mierzyć się z lepszymi rywalami. Jego bazowy styl to karate i judo, ale jakże odmiennie prezentuje się od choćby Lyoto Machidy. Podczas gdy Smok doskonale pracuje na nogach, nieustannie poruszając się wertykalnie, Kikuno jest typem fightera, który ciągle niemal czai się, w bezruchu niemalże oczekując na swoją okazję do kontry.

W starciu z Tonym Fergusonem (14-3, 4-1 UFC) Japończyka czekają nie lada problemy. Amerykanin będzie dużo większy od swojego rywala, dysponując też wyraźną przewagą zasięgu ramion – a on, w przeciwieństwie do ostatniego przeciwnika Kikuno, słabiutkiego Quinna Mulherna, który i tak zdołał wytrwać z nim trzy rundy – potrafi robić użytek ze swoich gabarytów. Katsunori będzie musiał przedrzeć się przez zasieki Amerykanina, skracając dystans i tym samym narażając się na kontry i mocne podbródkowe, od których nie stroni Ferguson. El Cucuy doskonale zdaje sobie sprawę z największego zagrożenia, jakim w przypadku Kikuno są kopnięcia na korpus – dlatego na obóz przygotowawczy ściągnął kilku speców od Taekwondo, którzy mieli imitować styl Japończyka.

W UFC Ferguson zaliczył tylko jedną porażkę, ulegając prezentującemu zupełnie inny styl od Kikuno Michaelowi Johnsonowi. W tamtej walce jednak Ferguson już w pierwszej rundzie nabawił się kontuzji ręki, co nie pozostało zapewne bez wpływu na jego występ.

Amerykanin jest większy, silniejszy, coraz lepiej czuje się w stójce, dysponuje niezłymi zapasami i dobrym parterem, innymi słowy jest zawodnikiem wszechstronniejszym, który ma więcej opcji na wygranie tej walki. Długie ciosy proste i kopnięcia mogą okazać się skutecznym antidotum na nieortodoksyjny styl Kikuno. Dodatkowo, Ferguson ma naprawdę twardą szczękę (przyjął kilka bomb w starciach z Yvesem Edwardsem i Michaelem Johnsonem), więc nawet jeśli dosięgną go pięści Kikuno, nie powinien paść na deski. Jeśli dodamy do tego, że gala odbędzie się w Stanach Zjednoczonych, gdzie Japończyk jeszcze w swojej karierze nie walczył, to trudno w tym starciu widzieć inny rezultat niż zwycięstwo Fergusona.

Zwycięzca: Tony Ferguson przez decyzję

BUKMACHER MMA

Zwycięstwo Fergusona obłożone jest kursem w okolicach 1.35, natomiast wygrana Kikuno – około 3.50. Zdecydowanie bliżej mi do tej pierwszej opcji. Solidna stójka Amerykanina, wsparta warunkami fizycznymi i przewagą terenu powinny zapewnić mu zwycięstwo – nawet pomimo przydługawej przerwy spowodowanej kontuzją. Czy warto postawić na El Cucuy’a? Chyba tak…

Propozycja – Tony Ferguson (1.35)

135 lbs: Chris Holdsworth vs Chico Camus

Zwycięzca TUFa 18, Chris Holdsworth (5-0, 1-0 UFC), w swojej drugiej walce w UFC zmierzy się z Chico Camusem (14-4, 3-1 UFC).

Rozpocznijmy od tego, że Camus powinien bić się raczej w kategorii muszej, a nie koguciej. Z wzrostem 168 cm i takim samym zasięgiem będzie bardzo wyraźnie ustępował Holdsworthowi (odpowiednio: 181 i 180). Słyszę tu i ówdzie, że w stójce powinien mieć przewagę nad Holdsworthem – może i tak być, ale jeśli weźmiemy poprawkę na to, że w UFC mierzył się tylko z co najwyżej przeciętnymi kickbokserami, a Chris w TUFie dobrze w stójce radził sobie z autorem rewelacyjnego nokautu z UFC 172 w osobie boksera Chrisa Beala, prezentując się również nieźle w debiucie przeciwko Davey’owi Grantowi, to przewaga stójkowa Chico nie wydaje się już taka oczywista. O warunkach fizycznych już wspominałem.

Nie zapominajmy też, że Holdsworth na co dzień trenuje w Alpha Male, podczas gdy Camus przed kilkoma miesiącami został wyrzucony z Roufusport za… obijanie się na treningach. Być może jest to też powodem, dla którego nie zbija do 125 lbs.

Owszem, za Chico przemawiać będzie dużo większe doświadczenie, ale myślę, że w konfrontacji z zapasami i parterem Holdswortha okaże się ono niewiele warte. Nie zrozumcie mnie źle, nie robię tu boga z Chrisa, bo ten chłopak ma jeszcze masę do udowodnienia, ale krytycznie oceniam umiejętności Camusa – w mojej opinii przegrał też walkę z Kyung Ho Kangiem, zwycięstwo zawdzięczając tylko gospodarskiemu sędziowaniu.

Zwycięzca: Chris Holdsworth przez poddanie

BUKMACHER MMA

Kurs w okolicach 1.30 na Holdswortha nie wygląda źle, ale do atrakcyjności sporo mu brakuje. W końcu Chris ma na swoim koncie ledwie 5 zawodowych walk, więc wokół jego osoby musi być sporo znaków zapytania, które powodują, że do ostatecznej decyzji w sprawie stawiania na niego wstrzymam się do ważenia.

Propozycja – no bet.

155 lbs: Al Iaquinta vs Mitch Clarke

Al Iaquinta (8-2-1, 3-1 UFC) polubił powyższy tweet – nie bez kozery. Bez względu na to, co teraz mówi o Mitchu Clarke’u (10-2, 1-2 UFC), jestem pewien, że liczył na znacznie mocniejszego rywala. Po tym jak po mistrzowsku rozbił Ryana Couture’a, naszego Piotra Hallmanna oraz utalentowanego Kevina Lee (w TUFie ubił też robiącego teraz furorę Mylesa Jury’ego), zestawiono go z zawodnikiem, który w UFC przegrywał ze słabymi Johnem Cholishem i Antonem Kuivanenem, by potem pokonać Johna Maguire’a. Żaden z nich nie jest już w UFC, co dość jasno świadczy o poziomie, jaki reprezentują.

Clarke to niższa półka zawodnicza niż ostatni dwaj przeciwnicy trenującego z Chrisem Weidmanem Ala. W stójce będzie to bój do jednej bramki, jeśli tylko Iaquinta będzie rozluźniony – a z tym nie miewa ostatnio problemów. Boksersko stoi o dwa poziomy wyżej niż Clarke. Myślę, że jego defensywne zapasy również zdadzą egzamin w konfrontacji z ofensywnymi Mitcha, który w nich jednak musi upatrywać swojej jedynej szansy na wygraną. Uważam, że będzie o nią piekielnie trudno, bo jego Iaquinta to jeden z bardziej obiecujących zawodników w kategorii lekkiej.

Jeśli dodamy do tego, że Clarke wraca po prawie rocznej przerwie i będzie to jego pierwszy występ w Stanach Zjednoczonych (wcześniej bił się tylko w Kanadzie), to trudno się dziwić, że faworyt tego starcia może być tylko jeden. Myślę, że tylko poprzez jakieś niesłychane zlekceważenie rywala Iaquinta mógłby to przegrać.

Zwycięzca: Al Iaquinta przez decyzję

BUKMACHER MMA

Niespełna 1.30 na Iaquintę nie wygląda najciekawiej, ale na bezrybiu i rak ryba. Myślę, że można poważnie zastanowić się nad postawieniem na Amerykanina, który z każdą walką dojrzewa jako zawodnik MMA, prezentując coraz większą pewność siebie. Ja się skuszę, jednocześnie nie zwracając nawet uwagi na kurs w okolicach 4.00 na wygraną Kanadyjczyka.

Propozycja – zwycięstwo Ala Iaquinty (1.30)

155 lbs: Anthony Njokuani vs Vinc Pichel

Pojedynek Anthony’ego Njokuaniego (16-7, 3-3 UFC) z Vincem Pichelem (8-1, 1-1 UFC) będzie klasyczną konfrontacją strikera z, może nie grapplerem, ale grinderem z całą pewnością. Assassin to jeden z najlepszych kickbokserów w dywizji lekkiej – dysponuje bogatym arsenałem kopnięć przeplatanych kombinacjami bokserskimi, dobrze pracuje na nogach, ma świetne wyczucie dystansu i czasu. Pichel nie ma czego szukać w stójce w konfrontacji z Nigeryjczykiem – jest znacznie wolniejszy, w swoich ruchach mechaniczny i przewidywalny. Będzie też ustępował Njokuaniemu pod względem warunków fizycznych (kilka centymetrów wzrostu i 10 zasięgu).

Pomimo powyższego jednak Vinc nie pozostaje bez szans. Jego szansą na zwycięstwo jest uczynienie z tego pojedynku walki na chwyty czy to w klinczu, czy w parterze. Nigeryjczyk dysponuje co prawda niezłymi defensywnymi zapasami, a utrzymanie go w parterze nie jest zadaniem prostym, ale ciągła presja w wykonaniu Amerykanina oraz przewaga siły mogą mocno nadwyrężyć 34-letniego już Njokuaniego, który na dodatek nie walczył od ponad roku. Pichel doskonale zdaje sobie z tego sprawę, w wywiadach powtarzając, że będzie robił wszystko, by skracać dystans, klinczować i przenosić walkę do parteru.

Uważam jednak, że przewaga kickbokserska Anthony’ego będzie dużo większa niż przewaga siłowo-zapaśniczo-parterowa Pichela i pomimo tego, iż absolutnie nie skreślam tego ostatniego, to myślę, że przy bezpiecznym podejściu i trzymaniu Amerykanina na końcu swoich pięści Nigeryjczyk będzie w stanie rozstrzelać go z dystansu.

Zwycięzca: Anthony Njokuani przez decyzję

BUKMACHER MMA

Uważam, że kursy 1.45 na wygraną Njokuaniego i 3.00 na Pichela nie oddają do końca szans obu zawodników w tym starciu. Pichel może sprawić niespodziankę, dociskając Nigeryjczyka do siatki i korzystając ze swojej przewagi siłowej. Fakt, że Njokuani nie walczył od ponad roku również może sugerować, że jego powrót może nie być najbardziej udanym. Drobne na Pichela.

Propozycja – zwycięstwo Vinca Pichela (3.00)

145 lbs: Sam Sicilia vs Aaron Phillips

Sam Sicilia (12-4, 2-3 UFC) przegrał trzy z ostatnich czterech walk i starcie z debiutującym w UFC Aaronem Phillipsem (5-0, 0-0 UFC) musi wygrać, jeśli chce dalej walczyć dla najlepszej organizacji MMA na świecie.

24-letni Phillips zastąpił trzy tygodnie przed galą Koreańczyka Doo Ho Choia, z którym pierwotnie zestawiono Sicilię. Nie przeszedł zatem pełnego obozu przygotowawczego. Aaron to walczący z odwrotnej pozycji striker, który dysponuje dobrymi warunkami fizycznymi. W płaszczyźnie kickbokserskiej powinien mieć przewagę nad awanturnikiem Sicilią, którego obszerne, rzucane z pełną mocą ciosy kosztują zawsze sporo energii, pozostawiając go jednocześnie odsłoniętym i narażonym na kontry. Jeśli Phillips będzie w stanie utrzymać walkę w stójce (są ku temu podstawy, bo jego defensywne zapasy nie są tragiczne, a Sicilia rzadko obala), może wypunktować rywala. Dla niedoświadczonego Aarona będzie to jednak debiut w organizacji, a więc nie wiadomo, jak poradzi sobie nie tylko z presją z tym związaną, ale także z samym Sicilią, który będzie bez wątpienia największym wyzwaniem w jego karierze.

Myślę, że Sam powinien poszukać obalenia jak najszybciej – zanim zacznie brakować mu tchu na skutek nadmiernej agresji i ciosów rzucanych z pełną siłą. Czy jednak będzie obalał, skoro uwielbia nokautować rywali w stójce? Widzę trzy możliwe scenariusze. Albo Sicilia trafi jakimś cepem i szybko znokautuje Phillipsa, albo wygra dzięki zapasom dwie pierwsze rundy i przetrwa trzecią, albo też wypompuje się w pierwszej i potem zostanie rozstrzelany przez znacznie lepiej poukładanego technicznie Phillipsa. Prawdopodobieństwo pierwszego lub drugiego scenariusza jest w mojej ocenie mimo wszystko odrobinę wyższe niż trzeciego, zwłaszcza biorąc pod uwagę oszczędność w ciosy w przypadku dość biernego momentami debiutanta, dlatego… Pamiętajmy jednak, że w narożniku będzie miał między innymi Dustina Poiriera, z którym też trenuje na co dzień, co może mu dobrze wróżyć.

Zwycięzca: Sam Sicilia przez (T)KO

BUKMACHER MMA

Kurs na wygraną Sicilii wynosi około 1.65, natomiast na zwycięstwo Phillipsa – około 2.30. Na pewno nie skuszę się na Sama, ale Aarona rozważyć można. Myślę, że nie jest bez szans w starciu z Sicilią. Mimo wszystko, kierując się zasadą, że na niskim poziomie o rezultatach decyduje multum niemożliwych do przewidzenia zmiennych, spasuję.

Propozycja – no bet.

170 lbs: David Michaud vs Jingliang Li

W hitowo zapowiadającym się starciu otwierającym galę… no, dobra, żartowałem. David Michaud (7-0, 0-0 UFC) i Jingliang Li (8-2, 0-0 UFC) zaliczą w sobotę swój debiut w organizacji UFC.

Trudno zliczyć wszystkie znaki zapytania, jakie pojawiają się przy okazji tej walki. Obaj zawodnicy nie rokują szczególnie dobrze. Obaj walczą podobnie – w tym sensie, że ich stójka bardzo mocno kuleje, wobec czego poszukują klinczu i parteru, by stamtąd próbować poddań lub zasypywać rywali ciosami. Chińczyk Li, który zakontraktowany został przy okazji ostatniej chińskiej gali, nie walczył od ponad roku, ale kilka „atutów” po swojej stronie ma i Michaud – on bowiem nie dość, że walczył w różnych catchweightach (ostatnio w 160 lbs), to wziął tą walkę niespełna trzy tygodnie temu, zastępując Davida Mitchella. Żaden z nich nie pokonywał jak dotychczas nikogo ze średniej choćby półki, ale niepokonany Amerykanin ma w swoim CV niechlubny epizod z TUF – zresztą popatrzcie sami, co wydarzyło się w jego starciu z Eddym Ellisem (proponuję od razu przewinąć do 9:50):

Choć, uwaga, Michaud twierdzi, że walczył wówczas z naderwanym/zerwanym więzadłem w kolanie.

Wydaje mi się, że dysponujący lepszymi warunkami fizycznymi Li, który ma za sobą cały okres przygotowawczy, poradzi sobie na obcej ziemi z Michaudem dzięki obaleniom i kontroli z góry. Z drugiej strony, absolutnie nie wykluczam wygranej Amerykanina, któremu wspólne trening z Benem Hendersonem na złe raczej nie wyszły.

Zwycięzca: Jingliang Li przez decyzję

BUKMACHER MMA

Obstawiać taką walkę? Nie żartujmy. Gwoli formalności, delikatnym faworytem jest Michaud (1.65 do 2.30), prawdopodobnie na skutek ogólnego słabego poziomu reprezentowanego przez chińskich zawodników i faktu, że walka odbędzie się w USA. Li przez miesiąc jednak przygotowywał się w Stanach Zjednoczonych, więc…

Propozycja – no bet.

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 21

  1. Tak sobie na początku myślę „Co ten Naiver widzi w tym Pichelu”, ale potem przeczytałem ,że Antoś nie walczył przez rok, co może mieć pewien wpływ na jego dyspozycję, szczególnie na początku walki…

    Sam jednak wolę nie obstawiać tej walki… chyba, że na ważeniu coś się wydarzy i Pichel stanie się niespodziewanie dobrym gośćiem do zagrania

  2. Kurs na Ala rzeczywiście w porządku, bo jest to „pewniak”, miałem pisać pod to analizę, ale wybrałem inne walki (a czas na analizy jednak mam ograniczony).

    Myślę, że taki ako na cztery walki Iaquinta + Cormier + Barao + Chiesa jest ciekawym wyborem ze sporym ako (2,85).

  3. Analiza Ferguson vs Kikuno dodana. To też raczej pewniak w mojej opinii, nad którym warto się pochylić. Z powyższej taśmy zdecydowanie najwięcej wątpliwości miałbym przy Chiesie…

    1. Zastąpił Saffiedine’a, który miał się bić z Ellenbergerem, ale było to 2 miesiące temu, więc czasu miał sporo na przygotowanie, choć walkę z Hendricksem jeszcze w kościach… I może nadal ma?

  4. Analizowałem Rivera vs Mizugaki. Jak ogląda się stójkę Rivery, to szybko robi ona wrażenie, pozycja kickbokserska, mocne kombinacje, bardzo dobra technika… Jednak Rivera ma dziury w swojej gardzie, a Japończyk bije szybko i potrafi uderzyć precyzyjnie.

    Myślę, że Rivera powinien zaprzęgnąć do tej walce lowkingi, to być może uda mu się osłabić szybkie nogi Japończyka i go wypunktować, ale bukmacherzy ocenili ten pojedynek mniej więcej dobrze, dlatego analizy nie było.

  5. Zwycięstwo Dillashawa to dla mnie nie tylko niespodzianka roku, ale jedna z największych niespodzianek w mma jakie znam. Tym bardziej, że to była pełna dominacja, a nie jak się często zdarza w mma, jeden celny cios. A to co zrobił Cormier, trudno opisać, wyglądało to tak jak mówił Rogan, jak walka chłopca z mężczyzną. Żal było patrzeć jak taki zawodnik jak Henderson jest tak poniewierany.

    1. henderson powinien zakończyć karierę po walce z belfortem. pamiętam jak sam namawiał fedora do zakończenia kariery by się nie rozmieniał na drobne. a jak o niego samego chodzi to zmienił zdanie to niech go biją i poniewierają to może to w końcu zrozumie.
      a i na match makera można narzekać bo wynik tej walki był oczywisty. dla mnie henderson od dawna jest już poza top 10 dywizji.

  6. Trzy rzeczy:

    – wielki respekt dla Varnera za przewalczenie całej rundy z tak paskudną kondycją, jestem tym oczarowany,

    – praca nóg TJ w tej walce to jedna z lepszych rzeczy jaką widziałem odkąd oglądam MMA. Naprawdę wyglądał fenomenalnie, kołata mi się jednak jedno pytanie, czy aby Barao nie dał ciała gdzieś w ostatnim etapie przygotowań? Tj jest bardzo szybki, ale wydawało mi się, że Barao jest dużo wolniejszy niż zwykle. Odczuwałem to już zanim wyłapał ten overhand w 1 rundzie,

    – CORMIER co za zapasy. Mówcie co chcecie, ale Cormier dominuje Jonesa w walce o pas, nie może być inaczej. Przewróci go za każdym razem kiedy będzie chciał, a nie widzę opcji, żeby Jones przewrócił Cormiera. Oczywiście nie jestem obiektywny, bo Cormier jest jednym z moich ulubieńców, a stójka Jonesa to ciągle najwyższy format. Nie mam jednak wątpliwości, że zapaśniczo nikt nie zbliży się nawet do DC.

  7. W walce TJ godna szacunku była praca bokserska (sierpa proszę). Wygrał walkę samym lewym prostym, cała reszta to było już dodatkowe masakrowanie przeciwnika. Wyraźnie był szybszy od Barao, który szczerze powiedziawszy wyglądał jakby walczył wagę wyżej. Praca nóg TJ godna podziwu, skakał w ringu, jakby go mata w stopy parzyła. Godnym szacunku jest też dążenie do skończenia walki, a nie punktowanie pod koniec ledwo żywego Barao. Zdecydowanie piękna postawa nowego mistrza. Gratulacje za trafiony kurs Naiver.

    Al Iaquinta zawiódł. Nie wyglądał, jakby mógł walkę wygrać, wpakował się w duszenie i zasłużenie przegrał. Niech z tej walki wyciągnie naukę, bo może być znacznie lepszym, niż pokazał wczoraj.

    Kikuno chyba już udowodnił, że jest na poziomie Mulherna, a nie UFC.

    Szkoda Ellenbergera, w walce wyglądał, jakby zapomniał, że walka mma nie polega na jednym celnym ciosie. Znowu jego postawa pozostawia wiele do życzenia, niestety w moich oczach już sporo stracił. Bardziej myślał o zarobieniu kilku groszy niż o wygranej. Wydaje mi się, że ma jakieś prywatne problemy, bo w ringu wyglądał nie jak zawodnik mma, tylko człowiek zmuszony do walki. Lawler był do pokonania, tylko niestety nie miał przeciwnika, który chciałby to zrobić.

Dodaj komentarz

Back to top button