Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Bukmacher MMATechnika MMAUFCZakłady bukmacherskie MMA

Analizy UFC Fight Night 87 – karta przedwstępna

Rozpoczynamy analizy gali UFC Fight Night 87, która odbędzie się w niedzielę w Rotterdamie – na pierwszy rzut walki karty przedwstępnej!

Historyczny debiut amerykańskiego giganta w Holandii będzie miał miejsce już 8 maja, gdy w Rotterdamie organizacja zawita z galą UFC Fight Night 87, którą uświetni starcie w kategorii ciężkiej pomiędzy Alistairem Overeemem i Andreiem Arlovskim.

Cykl analiz techniczno-bukmacherskich rotterdamskiej rozpiski rozpoczniemy od karty przedwstępnej złożonej z trzech pojedynków: Willie Gates vs. Yuta Sasaki, Leon Edwards vs. Dominic Waters oraz Kyoji Horiguchi vs. Neil Seery.

125 lbs: Willie Gates (12-6) vs. Yuta Sasaki (18-3-2)

Kursy UNIBET: Willie Gates vs. Yuta Sasaki 1.62 – 2.20

Gala rozpocznie się pojedynkiem w kategorii muszej pomiędzy walczącymi o pozostanie w organizacji Amerykaninem Williem Gatesem i Japończykiem Yutą Sasakim, który zastąpi przymusowo emerytowanego Paddy’ego Holohana.

29-letni Gates stoczył jak dotychczas trzy pojedynki pod banderą UFC, zwyciężając tylko jeden. W debiucie, który wziął na niespełna dwa tygodnie przed galą, przegrał przez poddanie z Johnem Moragą, by następnie szybko i efektownie ubić Darrella Montague. Później jednak, w sierpniu zeszłego roku na UFC Fight Night 73, znów wziął walkę w zastępstwie i znów przegrał – tym razem z Dustinem Ortizem, nie będąc w stanie powstrzymać zapasów rywala.

26-letni Sasaki znajduje się w podobnej sytuacji – również z trzech walk w oktagonie wygrał tylko jedną, debiutancką, szybko odklepując Rolanda Delorme. Później był zmuszony uznać wyższość grapplerską Leandro Issy, a ostatnio – w czerwcu zeszłego roku na UFC Fight Night 69 – kickbokserską Taylora Lapilusa.

Starcie zapowiada się jako typowy pojedynek stójkowicza w osobie Gatesa z grapplerem w osobie Sasakiego. Ten pierwszy powinien mieć przewagę w płaszczyźnie stójkowej – walcząc z klasycznej pozycji, całkiem nieźle kąsa rywali ciosami prostymi, lubi kopać, szczególnie frontalnie, aby utrzymać rywali na dystans, całkiem nieźle operuje na nogach. Lubi kontrować lewym sierpem z przepuszczeniem ataku, a z uwagi na gabaryty fizyczne – jest wysoki – chętnie atakuje też kolanami. Od czasu do czasu zmieni pozycję na odwrotną, próbując wówczas kopnięć zakroczną nogą.

Oto najlepsza akcja Williego Gatesa w starciu z Johnem Moragą, który kompletnie zaspał, nie reagując na komendę sędziego. Gates nie zdołał jedna udusić rywala, wkrótce tracąc do godną pozycję.

Największą luką w jego stójkowej defensywie jest fatalna obrona przed lowkingami, której w głównej mierze zawdzięcza porażkę z Moragą w debiucie. Na jego szczęście, Sasaki nie słynie z mocnych niskich kopnięć.

Pomimo tego, że Japończyk walczy z odwrotnej pozycji, Gates powinien dyktować warunki na nogach. Japończyk nie ma w tej płaszczyźnie wiele do zaoferowania. Ogranicza się do pojedynczych ciosów i krótkich kombinacji, którymi stara się ukryć wysokie kopnięcia na głowę, kończąc nimi ataki. Odrobinę mogą pomóc mu jego gabaryty – bo jest nawet wyższy od Amerykanina, choć ma nieco gorszy zasięg – a także świadomość, że w parterze jego przewaga powinna być bardzo duża. Jednak jego fatalna obrona przed uderzeniami (statyczna głowa, dziurawa garda) i kiepskie wyczucie dystansu nie wróżą mu dobrze w szermierce na pięści i kopnięcia. Podobnie jak Gates, jego obrona przed lowkingami leży i kwiczy.

Yuta Sasaki to doskonały specjalista od walki w parterze – powyżej świetnie w klinczu zachodzi plecy Rolanda Delorme, łapiąc duszenie i odklepując solidnego w walce na chwyty Kanadyjczyka.

Czy Sasaki zdoła przenieść walkę do parteru, by tam poskręcać rywala? Nie można tego wykluczyć – z dwóch powodów.

Po pierwsze – o ile Gates, jak wspominałem, nieźle pracuje na nogach, to jednak daje się czasami zamykać pod siatką, gdy jest mocniej przyciśnięty. Najgorsze jednak jest to, że prawie w ogóle nie walczy o to, aby wydostać się z tej niedogodnej pozycji z plecami na siatce! Odrobinę w tym elemencie przypomina Juniora dos Santosa z bojów z Cainem Velasquezem, będąc odwrotnością Edsona Barbozy, którego utrzymać dwóch sekund plecami na siatce nie sposób – Gates natomiast jest tak przerażony możliwością wylądowania na deskach, że tylko o to się martwi – aby powstrzymać obalenie. A że spędza kilkadziesiąt sekund na siatce? Bywa! Tak było zarówno w walce z Moragą, jak i Ortizem.

Jeśli podobnie będzie w pojedynku z Sasakim, może skończyć w parterze, a to dlatego, że – i teraz po drugie – Japończyk nie ma może najlepszych zapasów (jego zejścia w nogi są przeciętne, przewidywalne i niezbyt dynamiczne, co nie dziwi przy jego wzroście), ale lubi zaprzęgać w klinczu do działania judo. Ponadto, jak udowodnił w starciu z Delorme, nawet w klinczu potrafi zająć plecy rywalowi, więc jeśli Gates nie chce podejmować niepotrzebnego ryzyka, powinien trzymać swoje plecy z dala od siatki.

W parterze będzie to gra do jednej bramki. Sasaki potrafi rewelacyjnie, błyskawicznie zajmować plecy – i nie czeka z tym do ustabilizowania pozycji! Robi to w locie, zanim w ogóle jego rywal padnie po obaleniu na deski! Nie sposób wykluczyć, że Japończyk potrzebował będzie jednego tylko obalenia, aby poskręcać bardzo przeciętnego w elemencie defensywy grapplerskiej Gatesa.

Zwracam jednak uwagę, że Amerykanin, dopóki miał siły, naprawdę dobrze bronił zapaśniczych prób nie tylko Moragi, ale też zwierzęco nastawionego Ortiza. Owszem, oni próbowali zapasów, nie judo, ale i tak sposób, w jaki Gates walczył o utrzymanie walki na nogach, mógł się podobać. Sasaki nie ma zapasów, ale ma przebłyski judo – i tak jednak przewrócenie Gatesa łatwe nie będzie.

Na korzyść Amerykanina przemawia też fakt, że Japończyk wziął tę walkę ledwie dwa tygodnie przed galą. To bardzo mało czasu, zwłaszcza, że starcie odbędzie się w Holandii, więc dochodzi długi lot, aklimatyzacja i tak dalej. Dla Japończyka będzie to też debiut w kategorii muszej, bo dotychczas walczył w koguciej, co również każe postawić szereg pytań nad jego formą. Jeśli przypomnę jeszcze, że dwie dotychczasowe porażki w UFC Gates poniósł, biorąc walki w zastępstwie, na niespełna dwa tygodnie przed galą (do tej z Moragą podchodził dodatkowo niecały miesiąc po poprzedniej), to muszę wskazać Amerykanina w roli faworyta.

Uważam, że Gates będzie w stanie utrzymać walkę na nogach, w stójce będąc znacznie precyzyjniejszym. Przyda mu się bardzo dobry zasięg, a i fatalna defensywa Japończyka nie zaszkodzi. Sasakiemu brakuje zapasów, żeby położyć Amerykanina na plecach, choć, jak wspominałem, jego klincz jest niebezpieczny z uwagi na judo oraz umiejętność zachodzenia pleców. Tym niemniej masa znaków zapytania wobec formy zawodnika z kraju kwitnącej wiśni – z walką w zastępstwie i debiutem w kategorii muszej na czele – każą widzieć Gatesa w roli niewielkiego faworyta.

Zwycięzca: Willie Gates przez decyzję

Bukmachersko

Gates jest niewielkim faworytem tego starcia – bardzo słusznie. Innymi słowy, nie ma tu za bardzo czego szukać. Ortodoksi mogą spróbować zagrać Gatesa przez (T)KO lub Sasakiego przez poddanie, ale… zostawmy to.

170 lbs: Leon Edwards (10-3) vs. Dominic Waters (9-4)

Kursy UNIBET: Leon Edwards vs. Dominic Waters 1.40 – 2.80

W walce w limicie kategorii półśredniej spotkają się dwaj niezbyt doświadczeni pod banderą UFC zawodnicy – mający jamajskie korzenie Brytyjczyk Leon Edwards i Amerykanin Dominic Waters. Ten pierwszy sześć tygodni przed galą zastąpił kontuzjowanego Petera Sobottę.

Edwards stoczył dotychczas cztery walki dla UFC. W rozczarowującym debiucie uległ Claudio da Silvie, by następnie odnieść dwa pewne zwycięstwa, nokautując Setha Baczynskiego i wypunktowując Pawła Pawlaka. Ostatnio jednak, na grudniowej gali UFC on FOX 17, nie sprostał zapaśniczym zapędom Kamaru Usmana.

Waters póki co walczył pod banderą UFC dwukrotnie – obie walki przegrywając. Przed zwolnieniem najprawdopodobniej uratowało go to, że oba pojedynki – przegrany przez decyzję z Georgem Sullivanem i przez techniczny nokaut z Dong Hyun Kimem – wziął w zastępstwie, mając około 10 dni na przygotowania.

Trenujący w London Shootfighters Edwards to przede wszystkim walczący z odwrotnej pozycji uderzacz. Widać lekkość w jego ruchach i swoisty dryg do stójki. Lubi utrzymywać rywali na dystans teepami na korpus, a jego najgroźniejsze bronie to kros oraz kopnięcie zakroczną nogą na głowę, które ukrywa za krótkimi kombinacjami bokserskimi. Nieźle pracuje na nogach, nieszczególnie lubi się cofać, walcząc agresywnie – choć cierpliwie. Nie narzuca morderczego tempa, czyhając na dogodne okazje do wyprowadzenia ataku. Jego defensywne zapasy stoją na dobrym poziomie, czasami potrafi nawet zaatakować z pleców.

Niesygnalizowane kopnięcie na głowę to jedna z najgroźniejszych broni Leona Robertsa – powyżej posyła na deski Pawła Pawlaka.

Waters jest zupełnie innym zawodnikiem. To typ męczyciela, który lubi terroryzować rywali w klinczu pod siatką oraz przenosić walkę do parteru. W stójce walczy z klasycznej pozycji, gdzie cechuje go kompletnie nieruchomy, spięty korpus oraz statyczna głowa, ogromna mechaniczność i praktycznie zerowa praca na nogach. Wyprowadzając ciosy, a w zasadzie je pchając, zamyka oczy, co i tak niewiele zmienia, bo wbija wówczas wzrok w deski. Nogi wlecze za sobą, a o jakimkolwiek zamykaniu rywali pod siatką nie ma mowy. Innymi słowy, jego stójka wygląda bardzo słabo. Od strony zapaśniczej również nie wygląda najlepiej, szczególnie w defensywie, choć akurat ten element w starciu z Edwardsem prawdopodobnie mu nie zaszkodzi. Nieco lepiej wyglądają natomiast jego ofensywne zapasy. Zwłaszcza w klinczu dzięki długim rękom potrafi oplatać swoich rywali i jakimś haczeniem kłaść ich na plecach.

W walce na nogach Edwards powinien mieć przygniatającą przewagę. Odwrotna pozycja, znacznie szerszy arsenał ofensywy, szybkość, luz, wszystko to przemawia na jego korzyść. Waters musi swoich szans upatrywać w klinczu oraz parterze, ale nie będzie łatwo o przeniesienie walki na deski. Tym razem co prawda Edwards nie trenował w American Kickboxing Academy, ale przed poprzednimi dwiema walkami gościł u Daniela Cormiera i spółki – i było to widać. W starciu z doskonałym zapaśnikiem – o wiele lepszym od Watersa – Kamaru Usmanem długimi fragmentami świetnie bronił obaleń pod siatką. Nie sądzę, aby oddał je łatwo (lub w ogóle) Watersowi, zwłaszcza że, jak wspomniałem, Amerykanin będzie miał w ogóle problemy, aby złapać klincz – atakuje bowiem w linii prostej, nie patrząc przed siebie, chaotycznie. Pół kroku w bok i Edwards będzie w doskonałej pozycji do kontry.

Warto jednak podkreślić, że Waters przygotowywał się do walki z Gregiem Jacksonem i Mikiem Winkeljohnem, co może przełożyć się na jakiś sprytny plan na walkę – choć nie będzie o to łatwo z uwagi na sportowe ograniczenia Amerykanina. Nie skreślam go jednak zupełnie, bo mam w pamięci, że dwie poprzednie walki brał z kilkudniowym wyprzedzeniem, a teraz po raz pierwszy ma za sobą pełen obóz przygotowawczy. Być może zobaczymy go w zupełnie innej wersji. Dodatkowo, Edwards nie jest dużym półśrednim – Waters będzie miał przewagę wzrostu, zasięgu oraz najprawdopodobniej siły. Jeśli przyszpili Jamajczyka do siatki, kto wie, czy nie będzie w stanie utrzymać go tam dłuższymi fragmentami.

Trudno jednak nie faworyzować tutaj znacznie lepiej poukładanego kickboksersko i dysponującego solidnymi szlifami zapaśniczymi Edwardsa. Ba, jeśli Jamajczyk zechce, sam może spróbować przenieść walkę do parteru – starcie Watersa z Sullivanem pokazało, że ten pierwszy z pleców nie jest groźny. Niepokoić musi też oktagonowe IQ Amerykanina, który w starcie z Kimem zdecydował się walczyć w klinczu. Taki wybór mówi nam też coś o jego umiejętnościach stójkowych…

Innymi słowy – Edwards przez techniczny nokaut, choć gabaryty Watersa oraz pełen obóz przygotowawczy, jaki odbył, każą podejść do tej walki z pewną dozą ostrożności.

Zwycięzca: Leon Edwards przez (T)KO

Bukmachersko

Ani 1.40 na Edwards, ani 2.80 na Watersa nie wyglądają szczególnie zachęcająco. Jamajczyk powinien być dość wyraźnym faworytem i nim jest.

125 lbs: Kyoji Horiguchi (16-2) vs. Neil Seery (16-11)

Kursy UNIBET: Kyoji Horiguchi vs. Neil Seery 1.18 – 4.50

Kartę walk Fight Pass uświetni starcie pomiędzy byłym pretendentem do pasa mistrzowskiego Japończykiem Kyojim Horiguchim i doświadczonym Irlandczykiem Neilem Seerym.

Horiguchi zwycięstwami nad Dustinem Pagem, Darrellem Montague, Jonem delos Reyesem i Louisem Gaudinotem utorował sobie drogę do walki o pas mistrzowski, ale gdy do niej doszło, zmuszony był uznać wyższość Demetriousa Johnsona. W powrocie podniósł się, we wrześniu ubiegłego roku na gali UFC Fight Night 75 pewnie wypunktowując Chico Camusa.

Seery walczy w UFC ze zmiennym szczęściem. W debiucie, wziętym w zastępstwie, przegrał z Bradem Pickettem, by następnie zanotować dwa zwycięstwa, pokonując Phila Harrisa i Chrisa Beala. Później w walce na chwyty pokonał go Louis Smolka, ale ostatnio – na gali UFC Fight Night 76 w październiku zeszłego roku – Seery znów wygrał, tym razem dusząc Jona delos Reyesa.

Japończyk walczy w sposób wybitnie karatecki, do którego dołożył jednak bardzo dużą mobilność. Nieustannie krąży po łuku, nękając rywalu krótkimi, ale piekielnie szybkimi szarżami, najczęściej złożonymi z 2-3 uderzeniowych kombinacji bokserskich, często kończonych kopnięciem na głowę. Później błyskawicznie odskakuje. Świetnie kontroluje dystans, utrzymując rywali poza zasięgiem. Walczy z klasycznej pozycji, ale nie sprawia mu też problemu odwrotna. Czasami zaatakuje latającym kolanem. Nie tylko sam inicjuje szybkie ataki, ale potrafi też doskonale kontrować krótkimi sierpowymi – lewym z klasycznej pozycji, prawym z odwrotnej. Jego defensywa to jednak nie tylko świetna praca na nogach – skracając dystans, wchodząc w półdystans, chętnie obniża bowiem pozycję, dobrze balansując tułowiem.

Zamknięcie Kyoji Horiguchiego pod siatką to piekielnie trudna sztuka – Japończyk potrafi przez pełne trzy rundy świetnie krążyć po łuku. Swój taniec przerywa krótkimi, niesygnalizowanymi, łamiącymi rytm szarżami.

Irlandczyk to typ charakternego boksera, który wzbogacił swoją grę o kopnięcia oraz dobry parter. Walczy z klasycznej pozycji, gustując w półdystansie, gdzie wdaje się w ostre wymiany, mieszając ciosy na głowę z tymi na korpus. Jego ulubiona kombinacja to klasyczne 1-2, lubi akcje pięściarskie kończyć mocnymi lowkingami. Jest agresywny, rzadko daje krok wstecz. Chętnie przyjmie, żeby oddać, a przed tym pierwszym nieźle broni go balans ciałem. Jego zapasy nie powalają, ale w parterze jest bardzo solidny, miewając nawet przebłyski sporej klasy.

Seery zrobi wszystko, aby znaleźć się w półdystansie lub sprowadzić Horiguchiego do parteru, ale będzie to piekielnie trudne zadanie. Japończyk kapitalnie bowiem kontroluje dystans, a zamknięcie go pod siatką stanowi nie lada wyzwanie. Seery’emu brakuje szybkości i szlifów zapaśniczych, aby obalać Horiguchiego, nawet jeśli złapie klincz – obrona przed obaleniami w wykonaniu Japończyka stoi na dobrym poziomie. Trudno wyobrazić sobie inny scenariusz niż ten, w którym Horiguchi nieustannie krąży po łuku, kąsając atakującego Seery’ego krótkimi, ale piekielnie szybkimi uderzeniami lub też inicjując własne szarże – a nikt nie skraca dystansu szybciej niż Japończyk, który robi to, dodatkowo jakby łamiąc rytm swojego poruszania się, co jeszcze bardziej zaskakuje rywali. Irlandczyk może co prawda spróbować taktyki opartej na lowkingach, wzorem Mauricio Shoguna Ruy z walki przeciwko Lyoto Machidzie, ale nie sądzę, by zaprowadziło go to do sukcesu – Horiguchi jest zbyt szybki, zbyt dobrze kontroluje dystans, ma zbyt dobrą kondycję, potrafiąc na niemal pełnym gazie przewalczyć trzy rundy.

Aby spróbować przewidzieć walkę, można przyjrzeć się ostatniemu pojedynkowi Horiguchiego z Camusem – Amerykanin to bowiem trochę podobny do Seery’ego zawodnik, preferujący wymiany w półdystansie, a dodatkowo lepiej od Irlandczyka pracujący na nogach. Japończyk nie miał większych problemów z rozstrzelaniem go w stójce krótkimi atakami z odejściem.

Irlandczyk będzie co prawda walczył prawie u siebie, co może stanowić jakiś atut, ale, z drugiej strony, ma już na karku 36 lat (jest o 11 lat starszy od Horiguchiego!), dodatkowo w wywiadach przebąkując, że nie wyklucza porażki i rozstania z UFC. Japończyk natomiast od kilku miesięcy trenuje w American Top Team, co dobrze mu wróży. Nie sądzę jednak, aby był w stanie skończyć Irlandczyka – ten przez nokaut nie przegrał jeszcze nigdy w karierze, a w poddanie nie wierzę. Ale pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich? Jak najbardziej!

Zwycięzca: Kyoji Horiguchi przez decyzję

Bukmachersko

Horiguchi jest największym faworytem gali – jego zwycięstwo jest wyceniane na jedynie 1.18. Kurs na Seery’ego wynosi natomiast 4.50. Żaden z nich nie jest szczególnie atrakcyjny. Być może warto zastanowić się co najwyżej nad zwycięstwem Japończyka przez decyzję.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button