Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Bisping vs Le – przygaszone gwiazdy

23 sierpnia na gali UFC Fight Night w chińskim Macao zetrą się ze sobą Cung Le oraz Michael Bisping.

Dwa lata temu ten pierwszy miał już przyjemność zawalczyć tam w walce wieczoru i wówczas, kontrując niedbałe niskie kopnięcie Richa Franklina, zanotował efektowne zwycięstwo. Prawdopodobnie z tych samych przyczyn co uprzednio zajmuje tak wysokie miejsce w rozpisce – Le to bowiem silne marketingowo nazwisko w Chinach. Pytanie brzmi jednak, czy zestawienie to sportowo ma sens? O ile były mistrz wagi średniej Strikeforce już od dłuższego czasu nie mierzy w zdobycie pasa, to Hrabia, mimo przeplatania kolorów na Sherdogu, w ostatnich walkach dalej zdaje się nie spoczywać w walce o najwyższe laury.

Uważam jednak, że da się je obronić pod tym względem. Jasne, obaj mogli otrzymać lepszych zawodników pod kątem ich obecnego miejsca w świecie MMA, ale brak logiki nie krzywdzi neuronów, a gala z pewnością zarobi. Le wchodził do UFC, ciesząc się już sporą popularnością ze względu na efektowny styl walki oraz zdobyty tytuł mistrza Strikeforce. Niestety, przegrana przez nokaut z Wanderleiem Silvą udowodniła, że raczej nie należy widzieć w Wietnamczyku poważnego zagrożenia dla mistrza. Po średnio porywającej walce z Patrickiem Cote oraz znokautowaniu Franklina Le zrobił sobie prawie dwuletnią przerwę od startów. Nikt nie ma też wątpliwości, że nie należy rozpatrywać go w kategoriach kogoś, kto będzie walczył jeszcze o najwyższe laury. Z kolei Anglik zdaje się powoli wychodzić ze swojego prime. Po ostatniej porażce z będącym underdogiem Timem Kennedym jasnym stało się, że Bispingowi do końca kariery pisana już jest pisana nie tyle wcześniejsza rola gatekeepera do pierwszej piątki, co do piętnastki. Dlatego też starcie dwóch mocnych nazwisk prezentujących bardzo dobry poziom sportowy (mimo tego, co napisałem uważam ich za nieosiągalnych dla wielu reprezentantów wagi średniej) nie budzi większych zastrzeżeń.

Jak Wietnamczyk może wygrać? Cung Le to świetny uderzacz, dawniej odnoszący sukcesy w kickboxingu czy sandzie, mający jednak także epizod z zapasami. Zapasami, do których nie zwykł się odwoływać, ponieważ preferuje często bardzo efektowne kombinacje. Prawdopodobnie żaden inny zawodnik w UFC nie zadał w jednej walce tylu kopnięć obrotowych co Le w walce z Silvą. Może jedynie Ricardo Lamas w starciu z Jose Aldo, ale spuśćmy na ich skuteczność zasłonę milczenia… Arsenał nożny były król Strikeforce ma zresztą przebogaty. Bite bez switcha high i middle kicki, kopnięcia opadające, hook kicki, bardzo rzadko widywane, a kopane z dużą siłą po doskoku side kicki… Azjata zdecydowanie stanowi olbrzymie zagrożenie za każdym razem, gdy podnosi nogę. Nieobce też mu są backfisty, jednym z nich zresztą posłał na deski Silvę. Boks prezentuje się całkiem sprawnie, jest miejsce zarówno na ofensywę, mającą jednak przede wszystkim przygotować drogę do kopnięcia, jak i kontry. Dlaczego więc ktoś z taką stójką nie toruje sobie drogi do szczytu, urywając głowy przeciwnikom na prawo i lewo? Bo nie wystarcza mu ku temu niestety kondycji. Walcząc z The Axe Murdererem, miał już 39 lat i przegrał głównie dlatego, że w drugiej rundzie fatalnie opadł z sił. Obecnie ma zaś 42 lata i nie walczył od listopada 2012 roku. Podobno bardzo intensywnie przygotowuje się kondycyjnie do najbliższej konfrontacji, jednak śmiem wątpić, by dał radę utrzymać chociażby przeciętne tempo przez pięć rund. Daję panu Cungowi dwie, góra trzy rundy na ubicie Anglika. Później być może Bisping w końcu wygra przed czasem.

Szansą Hrabiego jest przede wszystkim świetne przygotowanie fizyczne. Może i wyglądał słabiej w ostatnim starciu (co nie znaczy, że źle!), ale zrzuciłbym to na karb dłuższej przerwy od startów. Narzucając duże tempo oraz mieszając próby obaleń ze swoją techniczną i niestety pozbawioną dużej mocy (choć nie przesadzałbym także z określeniami o całkowitej wacie w rękach i nogach, Bisping od dłuższego czasu po prostu preferuje w moim odczuciu zasypanie rywala lżejszymi ciosami nad dążenie do skończenia) stójkę ma spore szanse na uzyskanie decyzji czy nawet wymęczenie aż do znokautowania przeciwnika. Nie wątpię, że Le, znając swoje ograniczenia oraz fakt, że Hrabiego da się znokautować, będzie od początku dążył do wygranej po celnym ciosie. Mogą to być ciężkie chwile dla Anglika, bo chociaż jego defensywa od walki z Danem Hendersonem uległa poprawie, to da się go ustrzelić. Jeśli Vitor Belfort w wersji K – 1 TRT Rex rozpoczął od high kicka na Bispingu swoją wędrówkę ku walce o pas UFC, to i Cung Le da radę wyłączyć numer ósmy w rankingu organizacji celnym kopnięciem bądź kontrującym sierpem. Dlatego też szanse dla Michaela widzę w ostrożnej pierwszej rundzie, po której nastąpi spychanie do defensywy przeciwnika celnym boksem (18 centymetrów przewagi zasięgu!) mieszane z kopnięciami frontalnymi i okazjonalnymi high kickami, do tego w dalszej fazie walki obalanie wymęczonego już całkowicie oponenta.

Czego zatem powinniśmy się spodziewać 23 sierpnia? Myślę, że dwie pierwsze rundy (głównie pierwsza) będą szczególnie ciekawe, bo najprawdopodobniej Cung Le skupi się w nich na znokautowaniu swego największego wyzwania w karierze. Powietrze zatem będzie świszczeć od obrotówek i kończonych kopnięciami kombinacji, a Anglik wiele wysiłku włoży w to, aby nie pozwolić zbyt blisko znaleźć się niższemu rywalowi. Kolejne rundy będą spokojną, ale zdecydowaną dominacją Bispinga, który za wszelką cenę będzie starał się stłamsić swojego oponenta, aby ten mimo zmęczenia nie rzucił się do desperackiej próby trafienia kilkoma uderzeniami. Każde z nich może bowiem wyłączyć Hrabiego, a Le przecież poza widowiskową ofensywą jest w stanie odgryzać się z morderczej czasem kontry. Nie będzie to kandydat do Fight of the Night, chyba że któryś z wojowników zaliczy jakieś knockdowny, ale starcie powinno sprawić oglądającym przyjemność, skupiając się głównie na stójkowych wymianach zabójczego przez pierwsze kilka minut doskonałego strikera z jednej strony i nieco bardziej skupionego na boksie (niemniej jednak chociażby w ostatniej walce Anglik kreatywnie zastosował udawane front kicki przechodzące w kopnięcia okrężne) bardziej przekrojowego fightera z drugiej.

Szanse oceniam jako 65 – 35 dla wnuka Polaka. Warto pamiętać o tej gali chociażby ze względu na ciekawy main event i co – main event (Tyron Woodley vs Dong Hyun Kim). Idę o zakład, że choć jeden z uczestników tych dwóch walk nie dotrwa do decyzji…

fot. ufc.com

Powiązane artykuły

Back to top button