Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
KSWMamed KhalidovPolskie MMATechnika MMA

Analizy KSW 39 – Mamed Khalidov vs. Borys Mańkowski

Obszerna techniczno-bukmacherska analiza rewelacyjnie zapowiadającej się walki wieczoru gali KSW 39 – Colosseum pomiędzy Mamedem Khalidovem i Borysem Mańkowskim.

W szlagierowo zapowiadającej się walce wieczoru gali KSW 39 – Colosseum, która odbędzie się 27 maja na PGE Narodowym w Warszawie, naprzeciwko siebie stanie dwóch mistrzów i prawdziwych gigantów sportowo-medialnych – Mamed Khalidov, który zasiada na tronie kategorii średniej, i Borys Mańkowski, który rozdaje karty w kategorii półśredniej.

Starcie elektryzuje nadwiślańskich fanów od momentu jego ogłoszenia, a zdania na temat szans obu zawodników są mocno podzielone – jedni są przekonani, że przewaga warunków fizycznych oraz kreatywność Khalidova w stójce i w parterze okażą się decydujące, inni z kolei podkreślają niesamowitą dynamikę i ciągły rozwój Mańkowskiego, przypominając, że zawodnik z Czeczenii ma już swoje lata.

Bukmacherzy – i gracze – nie mają natomiast wątpliwości, wyraźnie faworyzując króla kategorii średniej.

Jak natomiast szanse obu zawodników przedstawiają się, jeśli przyjrzymy się umiejętnościom technicznym, które pokazywali w dotychczasowych pojedynkach? W niniejszej analizie – tym razem odrobinę krótszej niż te, do których przywykli Czytelnicy Lowkinga (wszystkie znaleźć można tutaj); ale za to skupiającej się na kluczowych aspektach – spróbuję odpowiedzieć na to właśnie pytanie.

A więc – Mamed czy Borys?

82 kg.: Mamed Khalidov (33-4-2) vs. Borys Mańkowski (19-5-1)

Kursy UNIBET: Mamed Khalidov vs. Borys Mańkowski 1.33 – 3.15

Jak zaznaczyłem wyżej, w poniższej analizie skupię się na konkretach, darując sobie dogłębne omawianie każdej techniki na kilku(nastu) przykładach. Możecie mi jednak wierzyć, że poświęciłem wiele czasu, aby przyjrzeć się dokładnie obu zawodnikom. O Mamedzie Khalidovie swego czasu upichciłem bardzo obszerną analizę, rozkładając na czynniki pierwsze jego ulubione techniki, mocne i słabe strony – i będę oczywiście czerpał z niej pełnymi garściami.

Sierpem #47 – Mamed Khalidov, artysta przestrzeni, mag parteru

Także jednak i Borysowi Mańkowskiemu przyjrzałem się przed jego ostatnią walką, przewidując przysłowiowy „spacerek” w konfrontacji z Johnem Maguirem – którym rzeczony pojedynek w istocie się okazał.

Analizy KSW 37 – Borys Mańkowski vs. John Maguire

Poniżej pozwolę sobie w ekspresowym tempie przybliżyć style walki obu zawodników.

Jak walczy Mamed Khalidov?

Mamed to zawodnik, który bryluje w dwóch płaszczyznach – stójkowej i parterowej. Z uwagi na tę drugą odrobinę po macoszemu podchodzi natomiast do aspektów zapaśniczych.

Nie jest oczywiście tak, jak próbują przekonywać słynący z przesadzania komentatorzy sportowi – że Mamed jest nieobliczalny, nieprzewidywalny, „nierozczytywalny”. Owszem, w jego grze jest wiele improwizacji i szaleństwa – i wszystko to ma swoje znaczenie, czemu absolutnie nie przeczę – ale jeśli przyjrzeć mu się dokładnie, da się wyłowić kilka kluczowych, powtarzalnych technik, do których odwołuje się najczęściej i które przynoszą mu najwięcej korzyści.

Na nogach opiera swoją grę na kontroli dystansu – preferuje ten kickbokserski, ewentualnie bokserski, ale głównie z długimi prostymi. Nie interesuje go natomiast półdystans. Jeśli rywal zbliża się dynamicznie, Mamed najczęściej szuka ucieczki do boku albo łapie klincz.

Pożądanym przez siebie dystansem zarządza za pomocą czterech głównych narzędzi, których pozwolę sobie szczegółowo tutaj nie omawiać (zrobiłem to we wspomnianej wyżej analizie), a jedynie przedstawić je na przykładach.

Otóż, dwa kluczowe narzędzia, które pozwalają mu trzymać rywali na dystans, to praca na nogach (pierwsza animacja poniżej) oraz – w razie potrzeby – wyprostowane ręce (dystansowanie – druga animacja)

Jako że Mamed nie jest fanem lewego prostego, którego do kontrolowania dystansu i nękania rywali wykorzystuje, na przykład, Gegard Mousasi, wynalazł sobie inne narzędzie kontrolująco-nękające. Jest nim frontalne kopnięcie (pierwszy przykład poniżej). Wszystko to uzupełnia kiwkami i przyruchami, które zmuszają przeciwników do zastanowienia się dwa razy, zanim spróbują przedrzeć się do półdystansu (druga animacja).

Innym słowy, polski Czeczen lubi mieć czas i przestrzeń – i potrafi sobie je wypracować. Gdy je posiada, może sam wyprowadzać mniej lub bardziej konwencjonalne ataki.

Jego ulubionym jest bez wątpienia kombinacja lewy-prawy. Lewa ręka służy na ogół jako zmyłka (rzadziej jako sierp), ewentualnie zbija nią ręce rywala, tym samym torując drogę prawicy do jego szczęki – na ogół krosem, rzadziej ciasnym sierpami. Poniżej dwa przykłady – z bardzo, bardzo licznych.

Czasami Khalidov sieknie jakimś hakiem na korpus, ale głównym celem jego ataków jest na ogół głowa oponentów. Z tych odrobinę bardziej niekonwencjonalnych ataków pięściarskich warto wspomnieć o ataku prawym po przekroku – już z odwrotnej pozycji – odrobinę w stylu chociażby TJ-a Dillashawa.

I poniżej w wykonaniu Mameda.

Piekielnie ważną rolę w jego grze odgrywają jednak kopnięcia. Warto jednak uzmysłowić sobie, że z bogatego arsenału technik nożnych, jakim dysponuje Mamed, to lowkingi najczęściej dosięgają rywali, wyrządzając im największe obrażenia. Pozostałe kopnięcia – czy to obrotówki na głowę, na korpus, czy też latające lub opadające kopnięcia – służą głównie jako „straszak”. Ich skuteczność jest bowiem bardzo niska. Kiedy ostatni widzieliście, aby jakaś obrotówka olsztynianina zachwiała rywalem czy powaliła go na deski?

Nie znaczy to oczywiście, że takowe kopnięcia niczemu nie służą – co to, to nie! Jak najbardziej bowiem „obciążają procesor” rywala Khalidova, który musi uwzględnić je w swoich rachubach obronnych.

Mamed odrobinę przypomina w tym obszarze Conora McGregora, który również potrafi kopać na wiele sposobów, ale jednak czarną robotę niemal zawsze wykonuje pięściami. Oczywiście Irlandczyk korzysta z wszelkiego rodzaju obrotówek przede wszystkim w celu zamykania przestrzeni wycofującym się rywalom, ale to już dyskusja na osobny temat…

Khalidov nie jest typem counter punchera. Jeśli już kontruje – co robi rzadko, bo, jak wspominałem, preferuje utrzymywanie dystansu i inicjowanie, po kiwkach, własnych ataków – to najczęściej prawym sierpem z zejściem.

Uwagę zwraca też jednak jego umiejętność przechwytywania kopnięć na korpus, które chętnie zamienia na obalenia lub próby poddań.

Czeczeński zawodnik dysponuje niezłymi ofensywnymi zapasami, ale odwołuje się do nich rzadko. Z kolei jego defensywa zapaśnicza stoi już na znacznie niższym poziomie – a to dlatego, że albo poszukuje od razu gilotyny, albo po prostu układa się na plecach, stamtąd polując na poddanie – które na ogół znajduje.

Khalidov jest zawodnikiem energetycznym, zrywnym, co jednak odbija się na jego kondycji, jeśli nie rozstrzygnie walki szybko. Niby bowiem preferuje spokojne tempo, ale dynamiczne „szarpnięcia”, w które często wkłada 100% sił i dynamiki, powodują, że w drugich i zwłaszcza trzecich rundach jest już mocno zmęczony.

Jak walczy Borys Mańkowski?

Kiedyś Diabeł Tasmański opierał swoją grę przede wszystkim na zapasach i parterze, ale czasy te minęły bezpowrotnie. Oczywiście – nadal chętnie odwołuje się do swojego arsenału zapaśniczego, ale teraz nie jest to dla niego jedyna droga do zwycięstwa. A to z uwagi na bardzo mocno poprawioną stójkę – z aspektami pięściarskimi na czele.

Stójkowa gra Mańkowskiego opiera się bowiem przede wszystkim na jego dynamice i mobilności – które to cechy posiadał zawsze. Teraz jednak ubrał je w solidne szlify bokserskie, nadając swojej stójkowej grze głębi.

Poznaniak lubi wywierać delikatną presję, zamykać swoich rywali na siatce. Nieustannie buja się na lewo i prawo, pozostając cały czas celem trudnym do zlokalizowania i ustrzelenia. Ma to oczywiście swoje źródło także w jego budowie ciała. Jest bowiem niższy od większości swoich rywali, co prowadzi do tego, iż aby dosięgnąć ich szczęki, zmuszony jest najczęściej przedrzeć się do półdystansu – a więc za dwie pierwsze linie obrony swoich przeciwników – kickbokserską i bokserską.

Zawodnicy niewyróżniający się warunkami fizycznymi stosują różne sposoby na to, aby zniwelować różnice gabarytowe dzielące ich od rywali. Moim ulubionym przykładem w MMA jest oczywiście Hector Lombard, który również ustępuje wzrostem i zasięgiem swoim przeciwnikom, a jednak znalazł sposób na dobieranie im się do skóry. Kubańczyk mianowicie jest absolutnym arcymistrzem we wszelkiego rodzaju zbijaniu, blokowaniu i parowaniu ciosów rywali, jednocześnie wchodząc wówczas w półdystans i wyprowadzając własne ataki. Szczegółowo pisałem o tym swego czasu w osobnej analizie, do której odsyłam w linku poniżej:

Technicznie #6 – UFC 182

Poniżej jeden tylko przykład, który jednak doskonale obrazuje cuda, jakie w półdystansie wyczynia Lombard.

Bez szczegółowej analizy – powyżej Josh Burkman wyprowadza trzy ciosy, z których żaden nie dochodzi celu. Przed lewym sierpowym Lombard nurkuje, blokując go też prawicą. Amerykanin wystrzeliwuje prawy, ale ten Kubańczyk zbija do środka lewą ręką. Wreszcie na koniec Burkamn ponownie odpala lewy sierp – ale ten jest zblokowany.

U Mańkowskiego wygląda to odrobinę inaczej. Jak sam zresztą wielokrotnie przyznawał, jego wzorem (pod względem techniki – nie życiorysu) jest Mike Tyson – i to widać.

Poznaniak najczęściej przedziera się do półdystansu albo własną kombinacją ciosów – niemal zawsze poprzedzoną jakąś kiwką – albo też w kontrze na reakcję rywala, którą sam wymusza. Innymi słowy, Mańkowski markuje jakiś atak, prowokując oponenta do odpowiedzi. Gdy ten, nie mogąc już „znieść” kiwek i przyruchów Borysa, wyprowadza jakieś ciosy, poznaniak wykorzystuje ten właśnie moment do przepuszczenia ich lub zblokowania i przedarcia się z własnymi uderzeniami. Ot, przykład kontrującej presji, z której kiedyś słynął chociażby Conor McGregor, za czasów Cage Warriors wywierając ostrą presję po to, aby rywal zareagował z ciosami – i w tym właśnie momencie Irlandczyk rzeczone ciosy przepuszczał, odpowiadając kontrą.

Jakimi technikami bokserskimi atakuje mistrz kategorii półśredniej? Wszystkimi, jakie można zobaczyć między linami bokserskiego ringu. Mamy kombinacje lewego sierpa z krosem, mamy klasyczne 1-2, mamy dużo prostych na korpus, łączonych często z sierpami na głowę, są i haki oraz podbródkowe. Wszystko to wsparte dużą dynamiką i mobilnością.

Szczególnie zwracam tutaj uwagę na uderzenia na korpus, które mimo wszystko pod MMA nadal nie należą do szczególnie popularnych – z wielu różnych powodów. W grze zawodnika z Poznania pełnią one bardzo ważną rolę, bo pozwalają mu ustawiać sobie rywali pod uderzenia na górę.

Od czasu do czasu Mańkowski atakuje ciosem supermana czy zmieni pozycję na odwrotną, by jakimś ciosem lub kopnięciem ostrzelać rywala, ale na ogół szybko wraca do klasycznej.

Ankosiak chętnie wplata do swojej gry kopnięcia – przede wszystkim soczyste lowkingi, ale od czasu do czasu wyprowadzi też kopnięcie frontalne czy też okrężne na głowę, chętnie przeplatając je z tymi na nogi. Co ważne, na ogół dobrze je kamufluje, nie rzucając ich bez odpowiedniego „urobienia” rywala jakąś kiwką.

Podobnie wygląda sprawa z zapasami, które stanowią istotny element jego gry. Mańkowski potrafi przenosić walkę do parteru na wiele różnych sposobów – najczęściej poprzez dynamiczne zejście do obu nóg – ale niemal zawsze pamięta o przygotowaniu sobie gruntu pod obalenie, przeważnie za sprawą zamarkowania jakiegoś ciosu na górę. Świetnie obala także z kontry, schodząc z impetem pod uderzeniami rywali.

Bardzo dobrze odnajduje się we wszelkiego rodzaju zapaśniczo-parterowych kotłach, niemal zawsze wychodząc z nich obronną ręką. Pracując z góry, rozkłada akcenty między kontrolę, przechodzenie pozycji, uderzenia i próby poddań – z naciskiem na trzy ostatnie. Rzadko bowiem widać go skupiającego się wyłącznie na kontroli.

Niezbyt często oglądamy Mańkowskiego na plecach, ale gdy już się tam znajduje, na ogół albo próbuje szybko wstawać, albo szukać poddania.

Podobnie jak styl Mameda, tak i styl Borysa należy do tych, które mocno drenują zasoby kondycyjne. Tym niemniej, jego ostatni pojedynek z Johnem Maguire może być sygnałem świadczącym o tym, że poznaniak mocno popracował nad tym elementem. Rzecz bowiem w tym, że wraz z poprawą techniki idzie też poprawa kondycji. Gdy pewne kombinacje rzucane są już z luzu – a dodatkowo nie są ukierunkowane na urwanie głowy rywalowi – wówczas nie pochłaniają tak wiele energii. I mam wrażenie, że ostatni występ Borysa może właśnie na progres w tym obszarze wskazywać.

Konfrontacja

Jak zatem style obu zawodników mogą konfrontować się w klatce, gdy sędzia da sygnał do rozpoczęcia walki?

Przyjrzyjmy się kilku kluczowym elementom.

Walka o preferowany dystans

Nie będę ukrywał, że właśnie ten element fascynuje mnie w starciu Khalidova z Mańkowskim najbardziej. Jak bowiem pisałem wyżej, obaj zawodnicy preferują inny dystans – Mamed uwielbia trzymać rywali na końcach swoich pięści, a nawet chętniej – kopnięć, podczas gdy Borys gustuje w przedzieraniu się do półdystansu, by tam rozpuścic ręce.

Oczywiście, nie sposób wykluczyć, że być może jeden i drugi zawodnik dokonali w tych elementach pewnych zmian, co pozwoli jednemu z nich zaskoczyć rywala, ale biorąc pod uwagę ich poprzednie walki, trudno mimo wszystko spodziewać się, aby poznaniak był zainteresowany wymianą kopnięć na dystans z olsztynianinem, a ten ostatni szermierką na sierpy w półdystansie.

Khalidov chętnie oddaje pole, by zachować preferowaną odległość od rywala, podczas gdy Mańkowski lubi wywierać presję. Spodziewam się zatem, że to poznaniak będzie zawodnikiem agresywniejszym – przynajmniej pod względem poruszania się do przodu. Po stronie króla kategorii półśredniej będzie mnóstwo kiwek, mnóstwo przyruchów, markowanych ciosów i „udawanych” zejść do nóg.

Dominator kategorii średniej zrobi natomiast wszystko, aby ograniczyć ofensywne zapędy Mańkowskiego – na pewno przydałby mu się do tego soczysty lewy prosty, ale rzecz w tym, że takowe ciosy Khalidov wyprowadza tylko i wyłącznie od wielkiego dzwona. Z pewnością zatem również znięchęcał będzie rywala do wywierania presji markowanymi uderzeniami, wyprowadzając też kopnięcia frontalne, trudniejsze do przechwycenia niż okrężne.

W ogóle frontale mogą okazać się niezwykle cenną bronią Mameda, bo Borys nie tylko jest od niego niższy, ale też chętnie – bujając się na lewo i prawo – obniża pozycję, co może narażać go właśnie na tego rodzaju kopnięcia.

Nie tylko jednak kopnięcia frontalne mogą stanowić zagrożenie dla Mańkowskiego, bo podobnie ma się sprawa z latającymi kolanami, którymi chętnie – i z pewnymi sukcesami – atakował poznaniaka w drugiej walce klubowy kolega Khalidova, Aslambek Saidov.

Nie jestem jednak pewien, czy Khalidov będzie w stanie utrzymywać walkę na środku klatki, ograniczając napór Mańkowskiego i unikając walki z wstecznego. W przeszłości oddawał bowiem pole o wiele wolniejszym i mniej sprawnym bokserom – choć, owszem, zawsze w końcu znajdował drogę do zwycięstwa.

Cały aspekt poruszania się do przodu / do tyłu, aby utrzymać dystans, może mieć też nie lada znaczenie w aspektach kondycyjnyc, bo wsteczny nie jest naturalnym ruchem człowieka (przynajmniej jeśli nie nazywa się on Lyoto Machida) i kosztuje więcej energii niż napieranie, czego przykładów znaleźć możemy bez liku.

Mańkowski będzie zdawał sobie doskonale sprawę, że najgroźniejszą bronią Khalidova jest prawy – czy to prosty, czy też ciasny sierpowy – oraz wspomniane kopnięcia. Musi zatem nie tylko trzymać lewicę w pogotowiu, ale też nieustannie balansować głową, bo Mamed wielokrotnie potwierdzał już, że potrafi znaleźć najdrobniejszą lukę w gardzie rywali. Sęk jednak w tym, że o ile Mańkowski nigdy nie bił się z tak sprawnym i szybkim stójkowiczem jak Mamed, to i ten ostatni nigdy nie mierzył się z tak dynamicznym, mobilnym i dobrze poukładanym boksersko przeciwnikiem jak Borys.

Trzeba też koniecznie podkreślić, że mocno przyciśnięty, Mamed czasami się gubi – zwłaszcza, gdy walka wychodzi poza pierwszą rundę i nie ma już tyle dynamiki, by ostro odchodzić od siatki.

Z drugiej zaś strony, Diabeł Tasmański czasami po swoich atakach zostaje w miejscu, co może narażać go na kontry – rzadkie, ale jednak! – ze strony Khalidova. Podobnie rzecz się ma, jeśli to jednak Mańkowskiego dopadnie zmęczenie – chociażby w starciu z Saidovem w pewnej chwili zaczął notorycznie rąbać prawym zamachowym, co w starciu z posiadającym doskonałe wyczucie czasu i dystansu Khalidovem – który preferuje też szybsze ciosy proste – może okazać się bardzo ryzykowne.

Poznaniak co prawda nie wykazuje żadnych objawów słabej szczęki, ale precyzyjny cios ze strony Khalidova – szczególnie w pierwszej rundzie, gdy Czeczen miał będzie jeszcze w baku dużo paliwa – może okazać się decydujący. Nie chodzi nawet o czysty nokaut, bo – ponownie wbrew powszechnej opinii – Mamed nie jest artystą jednouderzeniowego nokautu, ale jeden dobry, wymierzony cios może wystarczyć, aby zachwiać Ankosiakiem – a gdy reprezentant Berkutu Arrachionu Olsztyn czuje krew, rzuca się na swoją ofiarę niczym pitbull, nie dając jej ani miejsca, ani czasu na powrót do gry.

Oczywiście nie sposób rozmawiać o stójce, nie wspominając o zapasach…

Zapasy Mańkowskiego i parter

Wrestling Borysa będzie jego najważniejszą – obok stójkowej dynamiki – bronią w tej walce. Nie tylko bowiem Mamed będzie musiał mieć się na baczności na ostre skrócenia dystansu z ciosami w wykonaniu poznaniaka, ale właśnie także na jego obalenia. A jeśli o te chodzi, to zdecydowaną przewagę w tym obszarze powinien cieszyć się Mańkowski – bez względu na to, czy będzie obalał, czy też bronił się przed obaleniami Khalidova.

Uważam, że Khalidov zrobi jednak, co w jego mocy, aby nie znaleźć się na plecach. Tak, wiem, jest z tej pozycji piekielnie groźny, zanotował już wiele poddań – i tak dalej… Patrzę na to jednak zupełnie inaczej.

Otóż, Mańkowski to bez porównania lepszy grappler od Aziza Karaoglu czy Bretta Coopera, a nawet Maiquela Falcao. Oczywiście, jest nieco mniejszy, ale nadrabia to z nawiązką techniką i szybkością – także w parterze. Rzecz natomiast w tym, że Karaoglu spędził w gardzie Mameda długie minuty, nie dając sobie zrobić krzywdy – oczywiście nie wliczając skrętówki, której nie odklepał rzekomo dlatego, że był na środkach przeciwbólowych. Także jednak i Cooper spędził kilka minut w parterze z Mamedem i – nic się nie stało. To znaczy, owszem musiał bronić się przed próbą trójkąta czy balachy, ale ostatecznie się wybronił, będąc w stanie zdzielić Khalidova kilkoma uderzeniami z góry. Podobnie było z Falcao – choć ten akurat zamiast kleić się do Khalidova, inkasował ciosy z dołu.

Innymi słowy – owszem, Borys będzie musiał mieć się na baczności, będąc z góry, ale czy jest w stanie utrzymać pozycję dominującą, nie dając się poddać i nawet od czasu do czasu częstując Mameda ciosami? Absolutnie! Ba, gdyby ułożyć go teraz w gardzie Mameda, dawałbym więcej szans na to, że zdoła się tam utrzymać, nie dając się poddać – niż na to, że olsztnianin zmusi go do klepania z pleców.

Naturalnie, poznaniak będzie musiał piekielnie uważać na gilotyny przy sprowadzeniach, ale wystarczy obejrzeć chociażby jego walkę z Jesse Taylorem, aby zdać sobie sprawę, że wie doskonale, jak salwować się z tego rodzaju zagrożeń.

500 PLN dla zwycięzcy – KSW 39

Jeśli natomiast na górze znajdzie się jednak Khalidov – czy to po jakieś kotłowaninie, czy w wyniku jakiejkolwiek innej akcji? Otóż, jak wspominałem, Mamed nie jest mistrzem kontroli z góry. Czai się raczej na poddania, co jednak daje rywalom czas i miejsce na ucieczkę – dowody znaleźć można chociażby w jego starciach ze wspomnianymi Cooperem czy Falcao, w których chwilami miał pozycję boczną a nawet dosiad – a jednak przeciwnicy wracali na nogi. Mańkowski również powinien być w stanie to robić.

Zaznaczam jednak, że o ile nie mam większych wątpliwości, że Borys ma wszystko, co potrzeba, aby bronić się przed trójkątami, balachami czy nawet gilotynami Mameda, to już z atakami na nogi może mieć większy problem. Khalidov bowiem jak mało kto potrafi chwytać kończyny dolne rywala – nawet z przechwyconego kopnięcia! – wkręcając się po nie w okamgnieniu. Z drugiej natomiast strony, warto pamiętać, że w Ankosie MMA trenują tacy chociażby eksperci od urywania nóg jak Marcin Held czy Mateusz Gamrot, więc nie jest też tak, że skrętówki czy dźwignie na nogi stanowić będą dla Mańkowskiego jakąś szczególną nowość.

Uwzględniając zatem, że zapasy należeć będą do poznaniaka, że posiada umiejętności, aby utrzymać Khalidova na plecach, nie dając się poddać, a jednocześnie wracać na nogi, jeśli jednak sam znajdzie się na dole – otóż, uwzględniając to wszystko, stawiam tezę, że to Mańkowski będzie chętniej wyprowadzał uderzenia na nogach – nie obawiając się po prostu o zapasy Khalidova.

Kondycja

Pierwsza runda będzie kluczowa. Jeśli Khalidov ma to wygrać, to najpewniej właśnie w pierwszej rundzie – albo przez nokaut, albo przez poddanie. Jak bowiem wspominałem wcześniej, uważam, że od drugiej odsłony przewaga kondycyjna – a więc i mentalna – będzie się już zaznaczać na korzyść Mańkowskiego. Z kilku powodów.

Po pierwsze – Borys pracuje na wysokim tempie, jego walki są naładowane akcją. Cały czas buja się na lewo i prawo, poszukując miejsca i czasu na przebicie się do półdystansu. Momentów przestoju jest jak na lekarstwo. Nie znam oczywiście statystyk częstotliwości, z jaką Ankosiak wyprowadza ciosy, ale stawiam tezę, że od dawien dawna (może nigdy?) Khalidov nie bił się z zawodnikiem tak aktywnym jak Mańkowski właśnie. Już nawet w walce z Brettem Cooperem – też dość agresywnym, choć znacznie mniej aktywnym rywalem – dało się wyraźnie zauważyć objawy zmęczenie u olsztynianina.

Po drugie – choćbyśmy nie wiem, jak zaklinali rzeczywistość, Mamed ma już na karku 37 lat. Szczyt swojej formy ma już za sobą i w najmniejszym stopniu nie przekona mnie do tego, że jest inaczej jego występ z Lukiem Barnattem, o czym opowiem później. Borys jest młodszy o 9 lat – ma 28 wiosen. Znajduje się blisko szczytu swoich możliwości, który osiągnie pewnie za rok lub maksymalnie 2-3 lata. Z każdą niemal walką widać u niego progres. Również i do tej wyjdzie prawdopodobnie w lepszej formie i z większymi umiejętnościami niż do poprzedniej. Innymi słowy – wiek i dotychczasowa historia walk obu zawodników każą widzieć przewagę kondycyjną po stronie Mańkowskiego.

Po trzecie – Khalidov odbył dwa obozy przygotowawcze z rzędu. Nie musi mieć to znaczenia, bo jestem pewien, że starannie zarządzał swoimi zasobami zdrowotnymi i fizycznymi, aby się nie przemęczyć, nie stracić głodu walki, ale – znaczenie jak najbardziej może mieć. Jeśli nie nazywasz się Donald Cerrone i nie masz akurat przed sobą walki z Jorge Masvidalem, wątpię, by tempo dwóch walk (i dwóch obozów!) w odstępie 2,5 miesiąca było dla ciebie korzystne. A już szczególnie dla Mameda, który bił się w ostatnich latach co około pół roku.

Po czwarte – jeszcze nigdy Mamed nie zbijał do 82 kilogramów. Niby zapewnia, że i tak nie zrzuca wielu kilogramów – w co absolutnie wierzę – ale z drugiej strony dwa kilogramy mniej jak najbardziej mogą odcisnąć się piętnem na jego formie / kondycji.

Po piąte wreszcie – jak wspominałem, spodziewam się, że na nogach to Mamed walczył będzie na wstecznym. A to kosztuje więcej sił.

Typowanie

Nie będę czarował – walkę widzę niemal jak 50/50. Zwycięstwo żadnego z nich nie spowoduje, że uniosę brew – w najmniejszym choćby stopniu.

Patrząc jednak na to starcie z nieco szerszej perspektywy, na chwilę odchodząc od elementów technicznych, do których powrócę za chwilę – minimalnie bardziej skłaniam się w stronę bukmacherskiego underdoga, czyli Borysa Mańkowskiego.

Jeśli bowiem przyjrzymy się ostatnim czterem walkom Khalidova, to albo kończyły się one ekspresowymi nokautami – albo były mniej lub bardziej wyrównane, a Czeczen miał w nich sporo trudności. Konfrontacja z Brettem Cooperem była znacznie bardziej wyrównana, niż może się wydawać. Amerykanin miał swoje momenty, wywierał presję, spędził sporo czasu na górze. Uderzał co prawda bardzo mocno, ale jednocześnie był bez porównania wolniejszy od Borysa Mańkowskiego – a pomimo tego sprawił Mamedowi wiele problemów. Tak, pamiętam, Mamed miał wówczas kontuzję – ale podchodzę do tego tematu z dystansem, nie wierząc, że gdyby jej nie miał, to przebieg pojedynku różniłby się jakoś drastycznie od tego, który miał miejsce.

Starcie z Azizem Karaoglu? Na ogół jest całkowicie dyskredytowane z powodu masy problemów zdrowotno-mentalnych, z jakimi miał się zmagać wówczas Khalidov, ale… Nawet na początku walki – mając jeszcze pełen bak paliwa – Mamed nie wyglądał najlepiej.

Co zaś się tyczy Luke’a Barnatta… Gdyby słuchać doniesień medialnych, można by wysnuć wniosek, że wielki Mamed „powrócił”. W istocie – coś w tym jest. Wygrał ekspresowo, rozbił solidnego rywala. Ale… Dla nikogo nie było sekretem, że swoimi poczynaniami w oktagonie Barnatt idealnie oddaje swoją ksywę Bigslow. Pewnikiem było, że właśnie w pierwszej rundzie będzie piekielnie narażony na uderzenia znacznie szybszego Mameda. Nie zapominajmy, że przeokrutnie zlał go swego czasu idący na emeryturę Mark Munoz, a i w swoich trzech zwycięskich walkach po rozstaniu z UFC zainkasował naprawdę sporo ciosów od rywali ustępujących pod względem stójkowych umiejętności Mamedowi o dwie klasy.

Nie chcę umniejszać zwycięstwu Khalidova – choć wiem, że dokładnie to robię – ale po prostu nie uważam, abym był jedynym, który aby ocenić, czy zawodnik „wrócił”, wolałby obejrzeć go w akcji przez kilka co najmniej minut. Szybkie skończenie jest efektowne, stanowi doskonałą medialną bazę do głoszenia „powrotu” – ale może być bardzo, bardzo złudne. Nie twierdzę przez to, że Mamed „nie wrócił”, ale zdecydowanie twierdzę, że przesłanki sugerujące, jakoby „wrócił” oparte są na lichych podstawach.

Podkreślam jednak, że w najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie, jeśli Khalidov znajdzie drogę do rozstrzygającego ciosu na nogach czy złapie Mańkowskiego na ziemi. Prawdopodobieństwo wystąpienia scenariusza, w którym Borys wcieli się rolę Maiquela Falcao, Michała Materli czy Luke’a Barnatta – a więc zostanie skończony w pierwszej rundzie – uważam jednak za mimo wszystko mniejsze niż prawdopodobieństwo tego, że walka wyjdzie poza pierwszą rundę. A nawet jeśli poznaniak ją przegra – przy założeniu, że nie będzie jakoś okrutnie porozbijany – i tak w odsłonach drugiej i trzeciej to jemu z uwagi na aspekty kondycyjne daję większe szanse na zwycięstwo.

Chciałbym jednak zaznaczyć, że ciekawi mnie też niezmiernie, w jakiej formie fizyczno-mentalnej wyjdzie do walk Ankosiak. Nie będzie musiał zbijać aż pięciu kilogramów, a z jego mediów społecznościowych wnioskuję, że zamierza to wykorzystać – tj. po prostu jeść normalnie i wnieść na wagę te 82 kilogramy. Gdy o tym myślę, mimowolnie przypominam sobie Conora McGregora z pierwszej walki z Natem Diazem i jego trenera Johna Kavanagha, który po porażce zawyrokował, że nieścinanie wagi przez Irlandczyka było okrutnym błędem. Kavanagh przekonywał, że zrzucanie kilogramów ma swoje zalety, utrzymuje ostry umysł, głód walki, wprowadza zawodnika w charakterystyczny „stan wojenny”. Z pełnym brzuchem natomiast zawodnik chętniej rozsiądzie się na kanapie niż pójdzie się bić. Co ciekawe, Kavanagh nie jest jedynym, który tak twierdzi, bo o tym samym swego czasu opowiadał choćby Chael Sonnen – dla wielu zawodników ścinanie wagi stało się swego rodzaju wojennym rytuałem. Bez niego czują się gorzej, zmienia się mentalność, nastawienie.

Jak będzie w przypadku Mańkowskiego? Bóg jeden raczy wiedzieć.

Warto też pamiętać, że Mamed ma u siebie Aslambeka, który mierzył się z Borysem aż dwukrotnie. Doświadczenie, jakie wyniósł z tych walk – które z całą pewnością przekazał Mamedowi – może się bardzo przydać temu ostatniemu.

Podsumowując – minimalnie faworyzuję jednak poznaniaka, prorokując, że nawet jeśli odda pierwszą rundę, to będzie w stanie uniknąć prawicy Mameda, mieszając uderzenia z obaleniami i kontrolą z góry. A i tam, w parterze, nie da się złapać w żadną sztuczkę polskiego Czeczena, ostatecznie zwyciężając na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Borys Mańkowski przez decyzję




Kursy bukmacherskie

Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.

Zwycięstwo Mameda Khalidova – 1.33
Zwycięstwo Borysa Mańkowskiego – 3.15

Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.

*****

Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.

*****

Zapraszam również do dwóch pozostałych analiz walk z gali KSW 39 – Colosseum.

Mateusz Gamrot vs. Norman Parke

Analizy KSW 39 – Mateusz Gamrot vs. Norman Parke

Tomasz Narkun vs. Marcin Wójcik

Analizy KSW 39 – Tomasz Narkun vs. Marcin Wójcik

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button