Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
Bukmacher MMATechnika MMAUFC

Analiza UNIBET: TJ Dillashaw vs. Dominick Cruz, UFC FN 81

W nocy z niedzieli na poniedziałek będziemy świadkami pojedynku dwóch bodaj najlepszych tancerzy w UFC – TJ-a Dillashawa oraz Dominicka Cruza.

Rewelacyjnie od strony technicznej zapowiadająca się konfrontacja o pas mistrzowski kategorii koguciej pomiędzy TJ-em Dillashawem a Dominickiem Cruzem uświetni bostońską galę UFC Fight Night 81. Kto ma więcej atutów po swojej stronie? Sprawdźmy!

Tło pojedynku

Dominick Cruz nigdy nie stracił w oktagonie pasa mistrzowskiego UFC – organizacja zmuszona była jednak pozbawić go tytułu z uwagi na przewlekłe kontuzje, których raz za razem doświadczał, a które nie pozwalały mu na powrót. Od października 2011 roku, czyli w ciągu 51 miesięcy stoczył jeden jedyny pojedynek, we wrześniu 2014 roku na gali UFC 178 efektownie pokonując Takeyę Mizugakiego. W tym trudnym dla siebie okresie przeszedł trzy skomplikowane operacja kolan, ale nie załamał się i dziś ponownie staje przed szansą powrotu na szczyt.

Pod nieobecność Cruza TJ Dillashaw zdominował kategorię kogucią, najpierw sensacyjnie odbierając pas mistrzowski Renanowi Barao, by następnie obronić go w starciu z zastępującym Brazylijczyka Joe Soto. Swoją pozycję na szczycie łańcucha pokarmowego dywizji do 61 kilogramów potwierdził w rewanżu z Barao, którego w lipcu ubiegłego roku na gali UFC on FOX 16 zdeklasował po raz drugi.

Analiza

Jak walczy TJ Dillashaw?

Wszystkich Czytelników zainteresowanych szczegółami na temat umiejętności TJ-a Dillashawa odsyłam do tego linku – przyjrzałem się tam bardzo szczegółowo technicznym aspektom oktagonowej gry Amerykanina, rozkładając ją na czynniki pierwsze.

Mistrz jest niezwykle mobilnym zawodnikiem, który, uprzedzając nieco fakty, rzeczoną mobilność wykorzystuje przede wszystkim do realizacji celów ofensywnych – w przeciwieństwie do Dominicka Cruza. Dillashaw nieustannie zmienia pozycję, markuje różne ataki lub zejścia po nogi, atakując z bocznych kątów.

To arcymistrz łamania rytmu, który w najmniej spodziewanym momencie łamie sekwencję swoich ruchów, aby wystrzelić z niesygnalizowanym atakiem. Walczy bardzo agresywnie, lubi wywierać presję.

Na początku jego styl był znacznie bardziej podobny do stylu Dominicka Cruza – oparty na ogromnej, chwilami przesadnej, mobilności, doskokach, pojedynczych ciosach i odskokach. Nic w tym dziwnego, bo TJ złapał przysłowiowego bakcyla na styl Dominatora, pomagając swojemu byłemu klubowemu koledze Urijahowi Faberowi imitować Cruza przed ichniejszą walką przed laty. Tak mu się spodobało, że zdecydował się przy nim pozostać, dostosowując go jednak do swoich – odmiennych niż Cruzowe – potrzeb.

Kiwki Dillashawa są jednymi z najlepszych w UFC. Nikt tak jak on nie potrafi zaczarować rywali, zyskując dominującą pozycję w ataku.

Dziś 29-latek walczy znacznie agresywniej niż jeszcze za czasów pierwszej konfrontacji z Renanem Barao. Nie jest tak mobilny, znacznie częściej ponawiając ataki, składając je w dłuższe sekwencje. Taktyka doskok-cios-odskok poszła w odstawkę. Powoduje to, że TJ jest bardziej narażony na ataki, ale w dużej mierze ryzyko to neutralizuje jego doskonała gra w półdystansie, gdzie praktycznie nigdy nie stoi naprzeciwko rywala – jego głowa jest zawsze odchylona, na różnej wysokości.

Dillashaw uwielbia markować zejścia po nogi, obniżając pozycję, by potem wystrzelić z prawym podbródkowym.

Prawy sierpowy po błyskawicznej zmianie pozycji na odwrotną, z mocnym zejściem do prawej to jedna z ulubionych technik mistrza.

Lewy prosty z odwrotnej pozycji z przejściem do prawego prostego z klasycznej – i dominującej już wtedy pozycji – to kolejna akcja, którą upodobał sobie Dillashaw.

Doskonale korzysta z kopnięć z obu nóg, które potrafi wplatać do kombinacji oraz ukrywać je za masą kiwek.

Posiada też bardzo mocne zapasy, do których jednak odwołuje się ostatnio rzadziej z uwagi na swoje zamiłowanie do szermierki na pięści.

Jak walczy Dominick Cruz?

Dominator to zawodnik, który wprowadził mobilny, nieuchwytny styl na salony MMA. W czasach, gdy tańczył w oktagonie, wypunktowując swoich rywali, jego mobilność uchodziła za dziwadło. Dziś już tak nie jest. Podobnie jak w sekwencjach ruchów składanych przez Dillashawa, tak i w stylu Cruza da się dostrzec pewne schematy.

Nie będę wymyślał koła na nowo i zaproszę Was do poświęcenia kilku minut na obejrzenie dwóch poniższych filmów, które w doskonały i przystępny sposób opisują wspomniane wyżej schematy stosowane przez Dominicka Cruza.

Pretendent pozostaje w permanentnym ruchu, z którego uczynił narzędzie służące przede wszystkim obronie, rzadziej ofensywie. Wszystko w stylu Cruza opiera się na mobilności, ułożeniu stóp, odpowiednim rozłożeniu ciężaru ciała, zmianie pozycji z klasycznej na odwrotną (i w druga stronę). 30-latek dodał do tego masę zmyłek, którymi szafuje przeciwników, oraz nieustanny balans głową i tułowiem, które zapewniają mu bezpieczeństwo.

Prezentuje kwintesencję stylu „doskok-cios-odskok”. Nie uderza szczególnie mocno, ponieważ praktycznie nigdy nie stoi twardo na podłożu, co pozwoliłoby mu wygenerować siłę w uderzeniach – za to dzięki tak ogromnej mobilności staje się nieuchwytnym celem dla rywali. Niemal zawsze po ataku odchodzi w innym kierunku niż ten, z którego wyprowadził ofensywę. Nieustannie czyta rywali, kiwkami sprawdzając ich reakcje i dostosowując do nich swoje poczynania.

Rzadko składa kombinacje dłuższe niż dwa uderzenia, nie kopie też szczególnie często – jego taktyka bowiem, jak wspominałem, podporządkowana jest uniknięciu ciosów rywali, co przy dłuższych atakach byłoby trudne. Dysponuje dobrymi ciosami prostymi z obu rąk, z obu pozycji, z zejściem do lewej lub prawej strony. Jest niebywale cierpliwy i metodyczny w swoich poczynaniach, nigdy się nie spieszy – jeśli trafia częściej niż przeciwnik, choćby był to jeden cios na minutę, kontynuuje swoją grę.

Bardzo chętnie korzysta z zapasów i robi to doskonale, choć nie ma za sobą większych osiągnięć w tym sporcie. Jego nieszablonowe poruszanie i masa zmyłek, jakie stosuje, wybijają z rytmu, dekoncentrują jego rywali, czyniąc ich podatnymi na obalenia.

Konfrontacja

Stójka

Starcie zapowiada się wybornie, bo jeszcze nigdy w historii UFC naprzeciwko siebie nie stawało dwóch tak doskonałych oktagonowych tancerzy. Obaj z pracy na nogach uczynili sztukę – Cruz ją stworzył, uznając za cel najwyższy bezpieczeństwo, Dillashaw zoptymalizował pod własne preferencje, czyniąc z niej narzędzie mordu.

Ich style jednak, wbrew pozorom, bardzo się różnią, jeśli przyjrzymy się im odpowiednio szczegółowo. Niby obaj nieustannie przebierają nogami, korzystając przy tym z szeregu zmyłek, ale… jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Porozmawiajmy sobie zatem o różnicach w podejściu do walki TJ-a Dillashawa i Dominicka Cruza i spróbujmy określić, jak mogą one przełożyć się na bezpośrednią konfrontację.

Podejście do ryzyka

Parafrazując Sun Tzu – zwyciężają ci, którzy wiedzą, kiedy ryzykować, a kiedy nie. Swego czasu poświęciłem długi artykuł na przeanalizowanie tematu podejścia do ryzyka w MMA, który znajdziecie tutaj.

Różnica między oboma zawodnikami, TJ-em Dillashawem oraz Dominickiem Cruzem, jest w tej materii ogromna.

Pretendent nigdy nie ukrywał, że celem, jaki stawia sobie w oktagonie jest uniknięcie ciosów rywala. To absolutny priorytet. Jego styl jest zaprojektowany tak, aby uniemożliwić rywalom dosięgnięcie jego szczęki. Cruz jest gotowy do wszelkich poświęceń, aby to uczynić, a największym jest oczywiście niewielka moc, jaką generuje we własnych uderzeniach – trudno, żeby było inaczej, gdy nawet przez sekundę nie stoi twardo na deskach.

Dillashaw jest pod tym względem zupełnie inny – styl, który sobie przyswoił, służy zupełnie innemu celowi. Priorytetem dla mistrza jest zadawanie obrażeń, a narzędziem do tego przede wszystkim ataki z bocznych kątów oraz szereg kiwek, które utrudniają rywalom odczytanie jego zamiarów. TJ jest w stanie podjąć znacznie większe ryzyko przyjęcia ciosu, byle tylko odpłacić własnym – i robi to doskonale.

Nie jest łatwo ocenić, jak agresywny styl mistrza sprawdzi się w konfrontacji z tym pretendenta, bo ten ostatni w ogólnym rozrachunku właśnie tego oczekuje – chce, aby rywal na niego szarżował, dzięki czemu pozwala mu kontrować z odejściem do boku.

Kilka elementów jednak wskazuje na to, że Dillashaw może w swoich atakach notować sukcesy, ponieważ…

Boczne kąty

Oczywiście, Cruz prezentuje się doskonale w defensywie, ale nigdy nie mierzył się z zawodnikiem, który nie atakuje w linii prostej. Dillashaw praktycznie tego nie robi – zawsze wcześniej wypracowuje sobie boczny kąt i dopiero z tej dominującej pozycji rusza do ataku.

Dillashaw nie atakuje w linii prostej – najpierw zdobywa dogodną pozycję (powyżej zachodzi wykroczną nogę Mike’a Eastona) i dopiero wtedy rusza z atakiem.

Dla kontrastu, Cruz walczy inaczej – znacznie rzadziej wyprowadza ofensywę, nie zawsze ustawiając sobie rywala wcześniej w dogodnej dla siebie pozycji. Za to jest absolutnym mistrzem w odchodzeniu do boku po zakończeniu ataku.

Dlaczego uważam, że Cruza – pomimo jego defensywnej maestrii – może czekać nie lada przeprawa z szarżami Dillashawa? Otóż…

Półdystans

TJ będzie w stanie przechodzić do półdystansu, nawet jeśli przy skróceniu odległości przyjmie jakiś cios. Tam natomiast prezentuje się wybornie – znacznie lepiej od Cruza. Doskonale odchyla głowę, balansując tułowiem, do tego obniżając i podnosząc pozycję. Pretendent już w starciach z Demetriousem Johnsonem miał spore problemy w walce w półdystansie, także z uwagi na swój wzrost, który predestynuje go do toczenia walki na zasięg ramion.

Zwracam też uwagę, że o ile Cruz swoją defensywę opiera wyłącznie na pracy na nogach, powodując, że rywale przestrzeliwują (jeśli wtedy kontruje, to na ogół jednym uderzeniem, po którym się ponownie wycofuje), to w przypadku Dillashawa sytuacja wygląda inaczej – owszem, mistrz też unika wielu uderzeń, po prostu kontrolując dystans, ale jest też gotowy do ich blokowania, wykorzystując wtedy otwarcie się rywala do skrócenia dystansu i zasypania go gradem ciosów.

Jeśli zatem Dillashaw będzie w stanie przebijać się przez ruchome zasieki bokserskie Cruza – a jego styl jest do tego idealnie przystosowany – pretendent znajdzie się w bardzo niekomfortowym położeniu.

Wpływa na to jeszcze jeden ważny element.

Cofanie w linii prostej

Gorąco polecam wszystkim Czytelnikom odświeżenie sobie pojedynku Dominicka Cruza przeciwko Demetriousowi Johnsonowi. Jaki wniosek możemy wyciągnąć z tamtejszych wymian stójkowych?

Otóż, mocno naciskany Cruz, po prostu się gubi. Owszem, cofając się, był w stanie skontrować jakimś ciosem, ale pamiętajmy – te ciosy niewiele ważą. Johnson, którego ówczesna praca na nogach w niczym nie dorównywała obecnej Dillashawa, nie miał większych problemów z zamykaniem Dominatora pod siatką – także dlatego, że ten po prostu nie był w stanie tak szybko i sprawnie wycofywać się po łuku. Nie muszę dodawać, że w szermierce na krótkie ciosy w półdystansie to niższy i szybszy Johnson prezentował się lepiej?

Ponawianie ataków

Punkt ten odrobinę łączy się z podejściem do ryzyka obu zawodników. Dominick Cruz bardzo rzadko ponawia swoje ataki – doskakuje, uderza i odskakuje. Ten schemat powtarza raz za razem, oczywiście często w różnych kombinacjach.

Jak wspominałem wyżej, Dillashaw w pierwszym starciu z Barao prezentował się bardzo podobnie, natomiast teraz jego styl ewoluował. Obecnie nie obserwujemy już TJ-a nadużywającego pracy na nogach w dystansie, z którego i tak nic mu nie grozi. Jest jednak coś więcej – a mianowicie ponawianie ataków. Dzisiejszy Dillashaw walczy w ten sposób:

  • znajduje boczny, dominujący kąt natarcia
  • wyprowadza atak składający się z 2-3 uderzeń
  • błyskawicznie dostosowuje swoje ustawienie pod przeciwnika (jeszcze w półdystansie)
  • kontynuuje natarcie z kolejnego dominującego kąta

Na pierwszym przykładzie TJ inicjuje atak podbródkowym, szybko przechodząc do kolejnego. Jeszcze lepiej sposób, w jaki ponawia ataki widać na drugim przykładzie, na którym raz za razem dostosowuje swoją pozycję (wykroczna noga na zewnątrz wykrocznej Barao), kontynuując ofensywę z dominującego kąta.

To zupełnie inna, znacznie agresywniejsza filozofia walki niż ta, którą prezentuje Cruz. Powoduje to też, iż nawet jeśli Dominick zdoła ustrzec się przed pierwszą szarżą, będzie musiał mieć się na baczności, bo TJ nie musi odskoczyć i przygotować się do kolejnej – lotem błyskawicy zmieni pozycję (bez różnicy, czy na klasyczną, czy odwrotną) i ponowi atak.

Odchylenia Cruza vs. kopnięcia Dillashawa

To może okazać się abolutnie decydujący czynnik w tej walce. Dominick Cruz uwielbia odchylać się do boku przy odejściu z ataku (a nawet przy jego markowaniu), pozostawiają ręce bardzo nisko (pamiętamy, że jego defensywa oparta jest wyłącznie na mobilności) i wystawiając głowę na ostrzał. Oczywiście, w wielu sytuacjach pozostaje w tych działaniach całkowicie bezpieczny, znajdując się poza zasięgiem uderzeń rywala, ale akurat nawyk ten, głęboko zakorzeniony w jego stylu, w konfrontacji z rewelacyjnie korzystającym z niesygnalizowanych kopnięć z obu nóg Dillashawem może go wiele kosztować. Już nawet Johnson przed laty był w stanie chwilami rozczytywać Cruza, prawidłowo przewidując, w którą akurat stronę ten się odchyli i w ten sposób ubiegając jego ruch, dzięki czemu znajdował się w dogodnej pozycji do wyprowadzenia szarży.

Nisko opuszczone ręce oraz głowa Cruza mogą być łakomym kąskiem dla świetnie korzystającego z kopnięć TJ-a Dillashawa.

Mistrz uwielbia markować zejście po nogę, obniżając pozycję, by następnie wyprowadzić kopnięcie na głowę – to bez wątpienia jego najgroźniejsza technika nożna, która odegrała kluczową rolę w jego trzech ostatnich zwycięstwach.

Dla porównania, Cruz do kopnięć odnosi się znacznie rzadziej, co oczywiście nie pomaga urozmaicić jego stójkowego arsenału.

A skoro przy kopnięciach jesteśmy…

Lowkingi

Obaj zawodnicy bardzo często przenoszą ciężar ciała na wykroczną nogę, narażając ją tym samym na niskie kopnięcia ze strony rywali. W ostatnim starciu z Dillashawem taktyka Barao w głównej mierze koncentrowała się na ograniczeniu mobilności Amerykanina właśnie za pomocą niskich kopnięć.

Istnieje jednak szereg powodów, dla których to Dillashaw powinien notować więcej sukcesów w walce o zminimalizowanie mobilności rywala.

Niskie kopnięcia to mocna strona TJ-a Dillashawa – uderza je bardzo mocno, bez sygnalizacji, dbając o to, by potem bezpiecznie opuścić strefę rażenia.

Po pierwsze – to TJ kopie znacznie częściej od Cruza.
Po drugie – to nastawiony ofensywnie TJ odpłaca się atakiem za niskie kopnięcie, nawet jeśli dojdzie ono celu. Cruz rzadko kontruje lowkingi.
Po trzecie – stan kolan Dominatora powodujący, że z jednej strony jego ochota do ich wyprowadzania spadnie, z drugiej – że skutki ich przyjmowania będą bardziej dotkliwe.

Postawa

Pamiętacie, ile razy Dominick Cruz wylądował na deskach w walce z Urijahem Faberem? Co prawda nie był po tych uderzeniach mocno naruszony, ale był to rezultat charakterystycznego dla Dominatora ustawienia nóg, równolegle do siebie. Gdy zawodnik przyjmuje cios, znajdując się w takim położeniu, najczęściej po prostu siada na tyłku, bo nie ma z tyłu podporowej nogi, która byłaby w stanie utrzymać go na nogach.

Oczywiście takie ustawienie Cruza pozwala mu na sporo wariantów, odejście do lewej lub prawej, czyniąc go nieprzewidywalnym, ale biorąc pod uwagę, że ręce trzyma cały czas na wysokości bioder, oznacza to też podejmowanie sporego ryzyko, które dotychczas jednak uchodziło mu płazem.

Dla porównania, Dillashaw czyni to bardzo rzadko – albo jest ustawiony w pozycji klasycznej, albo odwrotnej. W swoistym rozkroku – który, nawiasem mówiąc, nie ułatwia też obrony przed obaleniami – praktycznie nigdy.

Siła uderzeń

Dotykałem już tego tematu wcześniej. Cruz poświęca moc ciosów na rzecz defensywy i mobilności, co w jego przypadku oznacza zresztą jedno i to samo. Dillashaw z kolei zdecydowanie częściej ładuje ciosy, wyprowadzając je z morderczymi intencjami.

W momentach ostrzejszych szarż TJ jest oczywiście bardzo niebezpieczny, ale też staje się wówczas bardziej statycznym i łatwiejszym do skontrowania celem. Z drugiej jednak strony, umiłowanie Cruza do punktowania kosztem nokautowania oznaczać będzie, że Dillashaw cały czas będzie w grze, a dodatkowo, wzorem wspomnianych Johnsona i Fabera, nie będzie musiał szczególnie troskać się o kontry Dominatora, po prostu przebijając się przez nie, jak czynił to Might Mouse.

Jeśli przyjmie w drodze do półdystansu dwa ciosy, odpłacając się tylko jednym, nie będzie miał absolutnie nic przeciwko. Zwłaszcza, że jego szczęka jest bardzo solidna, a i nieustanny balans i często nisko opuszczona pozycja (ugięte nogi) skutecznie amortyzują uderzenia rywali.

Podsumowanie

Arsena ofensywny TJ-a jest szerszy. Znacznie szerszy. Korzysta z prostych z obu rąk, z obu pozycji, sierpowych, podbródkowych, kopnięć na każdej wysokości z obu nóg. Gra Cruza jest z kolei oparta przede wszystkim na boksie, najczęściej pojedynczych uderzeniach.

Obaj zawodnicy nigdy oczywiście nie mierzyli się z takim wyzwaniem, jakie czeka ich w niedzielę, ale większa różnorodność prezentowana przez Dillashawa w połączeniu z jego doskonałymi metodami na skracanie dystansu stanowić będą dla Cruza większy problem niż jego,pretendenta, własna praca w defensywie dla TJ-a. Zwłaszcza, że oczami wyobraźni widzę mistrza ochoczo korzystającego z okrężnych kopnięć, zamykających w ten sposób pretendentowi drogę odwrotu – co wobec jego umiłowania do niskiego pochylania głowy może stanowić ogromne zagrożenie.

Zapasy i parter

Nie sądzę, aby któryś z nich posiadał tutaj wyraźną przewagę. Dillashaw może pochwalić się lepszym zapaśniczym CV, ale Cruz swoją niekonwencjonalną pracą na nogach również często wypracowywał sobie doskonałe obalenia, łącząc je sprawnie z uderzeniami.

Nie ulega wątpliwości, że ten, który przegrywał będzie wymiany stójkowe, spróbuje przenieść walkę do parteru, choć nie byłbym w ogóle zaskoczony, gdyby w taktykę obu wplecione były próby zapaśnicze – bez względu na przebieg szermierki na pięści i kopnięcia.

Obaj mają jednak solidne defensywne zapasy i nie spodziewam się, aby którykolwiek z nich był w stanie notorycznie kłaść na plecach drugiego.

Czynniki pozaoktagonowe

Postaram się ująć to jak najdelikatniej. Jak starałem się wyżej przekazać, styl Dominicka Cruza oparty jest na mobilności. Ogromnej. To esencja.

W jaki sposób na rzeczoną mobilność mogły wpłynąć trzy ciężkie kontuzje obu kolan Dominatora? Od razu dodam, że starcie z Takeyą Mizugakim było zdecydowanie zbyt krótkie, aby pokazać, jak rzeczywiście wygląda jego forma po kontuzji. Co ważniejsze – po tej walce 30-latek po raz kolejny zerwał więzadło.

Czy po tak ciężkich kontuzjach Cruz może być równie mobilny, jak poprzednio? Czy z równą łatwością będzie przenosił ciężar swojego ciała a to na jedną nogę, a to na drugą, czy jego kolana będą w stanie znieść tak duże przeciążenia, jakim je poddaje swoim niekonwencjonalnym footworkiem? Czy szybkość jego poruszania się zostanie taka sama? Czy może zmuszony będzie pójść na ustępstwa, zmienić styl, mniej tańczyć? Innymi słowy – eksperymentować?

Kolejna sprawa to długa przerwa w występach Dominicka. Jak sobie z nią poradzi? Jak wejdzie w pojedynek, mając za sobą dokładnie 61 sekund walki na przestrzeni 51 miesięcy? Czy sparingami był w stanie nadrobić te braki?

Od strony kondycyjnej Cruz nie wyglądał szczególnie dobrze w starciu z Demetriousem Johnsonem. Czy długi rozbrat z oktagonem w połączeniu z ciężkimi kontuzjami kolan oraz upływającymi latami mogą poprawić jego wydolność? Mało prawdopodobne.

TJ Dillashaw natomiast, kończąc trzy ostatnie pojedynki w rundach mistrzowskich, udowodnił, że do samego końca walki jest w stanie wygenerować w pięściach i kopnięciach moc niezbędną do położenia rywali na deskach. Nawet jeśli jakimś sposobem przegra trzy pierwsze rundy, będzie groźny, zwłaszcza, że najprawdopodobniej nie dozna większych obrażeń. Nie zapominajmy, w jakich okolicznościach Dominator ubił Mizugakiego – nie było to wynikiem wymian w stójce. Wszystko odbyło się w parterze, a Cruzowi w walce z TJ-em będzie piekielnie trudno dojść w walce zapaśniczej do tak dominującej pozycji, jaką zdobył w walce z Japończykiem, zasypując go następnie gradem rozstrzygających ciosów.

Szalenie istotna w kontekście tej walki będzie psychika obu zawodników. Cruz robi, co może, aby wejść do głowy Dillashawowi i kto wie, czy swojego celu nie osiągnie. TJ oczywiście zaprzecza, ale scenariusz, w którym mistrz atakuje agresywniej niż zwykle, poświęcając precyzję i własną defensywę na rzecz mocy, wcale nie jest szczególnie nierealny. Dominator z kolei jest bardzo cierpliwy. Oczywiście i tutaj pojawia się pytanie, jak zachowa się, gdy sam przyjmie kilka ciosów, a jego zapasy nie będą dostatecznie mocne, by – wzorem jego taktyki przeciwko Johnsonowi – przenosić walkę do parteru?

Jest jeszcze jeden element, który warto wziąć pod uwagę. Otóż, Cruz przekonuje, że podczas długiej rekonwalescencji znalazł drugą pasję – dziennikarstwo, analizowanie walk dla telewizji. Kiedyś, jak twierdził, jego całym życiem była walka, a teraz… ma do czego wrócić. Nie kwestionuję jego serca do walki, bo nie ma ku temu powodów, a jego heroiczna walka o powrót pokazuje ogromną determinację Dominatora, ale zaznaczam tylko, że posiadanie dodatkowych opcji może w różny sposób wpływać na postawę zawodników.

Nie wiadomo natomiast, jak na mistrzu odbije się całe zamieszanie związane z opuszczeniem Team Alpha Male i przeprowadzką do Elevation Team. Jego wizerunek – także za sprawą Conora McGregora, który określił go mianem podstępnej żmii – mocno ucierpiał. Czy będzie w stanie zdystansować się do lawiny krytyki, nie do końca zasłużonej, jaka spadła na niego w ostatnich miesiącach?

Kluczowe elementy

  • skracanie dystansu przez Dillashawa
  • defensywna praca na nogach i kontry Cruza
  • szeroki arsenał technik nożnych TJ-a
  • półdystans i ponawianie ataków przez mistrza
  • inteligencja Cruza
  • dostosowywanie taktyki w trakcie walki przez pretendenta
  • cofanie się na siatkę przez Cruza pod dużą presją
  • siła ciosów Dillashawa
  • długa przerwa od występów pretendenta
  • zamieszanie ze zmianą klubu mistrza
  • powrót po ciężkich kontuzjach zabójczych dla stylu Dominatora

Typ

Ujmę to w ten sposób – nie wierzę, że zobaczymy dzisiaj lepszą wersję Dominicka Cruza niż ta sprzed lat. To niemożliwe. Długa przerwa, kilka ciężkich, najgorszych z możliwych kontuzji dla stylu przez niego prezentowanego, upływające lata.

I teraz tak – Urijah Faber i Demetrious Johnson w 2011 roku byli o wiele gorszymi, zwłaszcza stójkowo, zawodnikami od dzisiejszego Dillashawa. Znacznie gorzej pracowali na nogach, nie potrafili walczyć z obu pozycji, ich arsenał stójkowy był znacznie uboższy, nie dysponowali tak mocnym uderzeniem. Pomimo tego jednak stawili Cruzowi bardzo twardy opór – dość powiedzieć, że Dominator przegrywał wymiany stójkowe z Johnsonem, będąc zmuszonym odwołać się do zapasów, aby wygrać walkę. Z kolei California Kid pomimo tego, że w swojej ówczesnej wersji nie miał w stójce do zaoferowania nic poza obszernym prawym sierpowym, wielokrotnie trafił nim Cruza.

Otóż, świat poszedł do przodu. Dominator – wbrew temu, co mówi – nie mógł zrobić tego samego, bo prześladował go okrutny pech związany z ciągłymi kontuzjami. Owszem, kilka lat temu to on wyprzedzał świat, ale nie przesadzajmy z dystansem, jaki dzielił go od reszty stawki – starcia z Johnsonem i Faberam, a więc, powtórzę, znacznie słabszymi zawodnikami od Dillashawa, były bardzo wyrównane. Jeśli Cruz marzy o powrocie na tron, musi być lepszym zawodnikiem niż w czasach, zanim nawiedziły go potworne kontuzje.

Nie wierzę w to, że po takich przejściach Dominator może wznieść się na nowe wyżyny swoich możliwości. Generalnie nie zdarza się bowiem, by zawodnik po trzech zerwaniach więzadeł wracał do sportu na najwyższym poziomie. To rzadkość. Ale żeby powrócił w lepszej formie niż przed urazami? To praktycznie nierealne.

Czy to oznacza, że wykluczam zwycięstwo Cruza. Niekoniecznie. Jest to bowiem piekielnie inteligentny zawodnik, który w locie potrafi dostosować swoją taktykę. Nie uważam scenariusza, w którym Dillashaw nie zachowuje umiaru w atakach, dając się trafiać raz za razem, za nierealny. Tak może się potoczyć ta walka, ale za zdecydowanie bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję ten, w którym przeważający kondycyjnie mistrz swoją nieustanną presją po prostu, że tak kolokwialnie to ujmę, zajedzie zniszczonego przez kontuzje pretendenta.

Innymi słowy, skracając wywody do minimum – nie wierzę, że kontuzje Cruza nie odbiją się na jego dyspozycji – pracy na nogach, szybkości, kondycji.

Zwycięzca: TJ Dillashaw przez (T)KO

Kursy bukmacherskie

Wszystkie poniższe kursy dostępne na stronie UNIBET

Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.

Zwycięstwo TJ-a Dillashawa – 1.70
Zwycięstwo Dominicka Cruza – 2.20
TJ Dillashaw wygra przed czasem – 3.75
Dominick Cruz wygra przez decyzję – 3.30
Walka nie potrwa pełnych pięciu rund – 2.33

Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.

*****

Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.

Powiązane artykuły

Back to top button