Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night 35

KARTA WSTĘPNA

155 lbs: Justin Edwards vs Ramsey Nijem

Ramsey Nijem po dwóch kolejnych porażkach będzie prawdopodobnie walczył o utrzymanie kontraktu z UFCJustin Edwards o to, by w kolejnej walce nie wcielić się w rolę swojego aktualnego rywala.

Edwards po raz pierwszy w karierze schodzi z wagą do 155 lbs, co samo w sobie rodzi sporo pytań. Justin znany jest z tego, że mocno rozpoczyna swoje pojedynki, tracąc wiele energii w pierwszej rundzie, co potem negatywnie odbija się na jego dyspozycji, jeśli walka wychodzi poza nią. Uważam, że z każdą upływającą sekundą jego szanse na zwycięstwo będą maleć z uwagi na przewagę kondycyjną po stronie Nijema – i nie przekonuje mnie tutaj sam Edwards, który w wywiadach wspominał, że musi bardziej równomiernie rozkładać siły w swoich pojedynkach.

W aspekcie kickbokserskim przewagę techniki powinien mieć Ramsey Nijem – owszem popełnia czasem karygodne błędy (jak wielu), ale jego problemem jest to, że z uwagi na szklaną szczękę nie ma możliwości ich potem naprawić. Na jego szczęście jednak Edwards nie jest zawodnikiem, który mógłby pochwalić się ciężkimi rękami – dość powiedzieć, że w całej swojej karierze zanotował tylko jedno zwycięstwo przez (T)KO – 5 lat temu w swojej debiutanckiej walce. Przewaga warunków fizycznych Nijema również powinna wpłynąć na to, że w stójce – co najmniej! – nie da się ustrzelić.

Płaszczyzna zapaśnicza powinna zdecydowanie należeć do Ramsey’a, choć pamiętajmy, że słabiutkie statystyki udanych obaleń i udanych obron przed nimi należące do Edwardsa zanotowane zostały w kategorii półśredniej, gdzie czasami mocno odstawał od swoich rywali pod względem warunków fizycznych. Tutaj może to wyglądać nieco lepiej, choć i tak nie spodziewam się, by Justin okazał się lepszym zapaśnikiem. Największą bronią Edwardsa jest, oczywiście, jego gilotyna, za pomocą której zanotował pięć z łącznie ośmiu wygranych. Biorąc pod uwagę, że w pojedynku z Jamesem Vickiem w gilotynę władował się Ramsey Nijem, uważam, że… dwa razy tego samego błędu nie popełni. Myślę, że będzie bardzo uważał, by nie dać się złapać w firmówkę Edwardsa. Ten ostatni, będąc na plecach, próbuje do czasu do czasu zapinać trójkąta czy balachę, ale nie sądzę, by Nijem – który toczył wyrównany grapplerski bój z Mylesem Jurym – dał się złapać w cokolwiek innego niż gilotyna. Jeśli obali Justina, powinien być w stanie kontrolować go z góry – i jeśli tylko nie da się skończyć w pierwszej rundzie, to właśnie takiego scenariusza się spodziewam.

Zwycięzca: Ramsey Nijem przez decyzję.

155 lbs: Elias Silverio vs Isaac Vallie-Flagg

Elias Silverio w swoim debiucie w UFC wypunktował Joao Zeferino w wadze półśredniej. To całkiem niezłe dokonanie, biorąc pod uwagę, że Zeferino, biorąc wcześniej walkę w ostatniej chwili przeciwko Rafaelowi Natalowi, zaprezentował się na jego tle całkiem korzystnie. Silverio schodzi teraz do dywizji lekkiej, by powitać w niej archetyp twardziela w osobie Isaaca Vallie-Flagga.

Obaj zawodnicy preferują walkę w stójce, ale toczą ją w zgoła odmienny sposób – Amerykanin nieustannie wywiera presję na swoich rywalach, ciągle podążając do przodu – jego garda nie jest może najszczelniejsza, ale trafia więcej, niż przyjmuje, a jego szczęka spisywała się jak dotychczas bez zarzutu. W 18 zawodowych walkach ani razu nie przegrał przez nokaut.

Brazylijczyk natomiast umiejętnie balansuje między ofensywą i defensywą. W starciu z Zeferino, które wziął w zastępstwie, nie mając pełnego obozu przygotowawczego, zademonstrował niezłą obronę przed obaleniami (co prezentował też w swoich poprzednich walkach poza UFC), zasłużenie pokonując na kartach sędziowskich swojego rywala. Vallie-Flagg stylistycznie to jednak zupełnie inny zawodnik niż Zeferino – nie będzie dążył bezustannie do parteru, za to będzie metodycznie atakował, klinczował i tam próbował obijać Brazylijczyka. Celem tego ostatniego będzie prawdopodobnie utrzymanie walki w dystansie kickbokserskim, skąd będzie mógł razić Isaaca, korzystając z przewagi warunków fizycznych, którą będzie dysponował. Jeśli nadarzy się okazja, nie powinien też pogardzić możliwością położenia na plecach Isaaca.

Amerykanin będzie miał po swojej stronie niewielką przewagę doświadczenia, za to jego powrót obarczony jest kilkoma znakami zapytania. Dotychczas demonstrował dobrą kondycję (to samo jednak można powiedzieć o Brazylijczyku, pozostaje jedynie kwestia tego, jak wpłynie na niego zbicie do 155 lbs), ale wraca teraz po długiej kontuzji pleców i roku przerwy od startów w oktagonie. Ma również 35 lat, o 8 więcej niż jego przeciwnik. Dodatkowo, jak sam przyznaje w wywiadach, trenował do tego starcia dopiero od grudnia 2013 roku i boryka się z problemami finansowymi, co stawia jego przygotowanie fizyczne pod znakiem zapytania. Na pewno nie będzie wygodnym rywalem dla Silverio, nieustannie wywierając nań presję, ale czy to wystarczy do pokonania niezwyciężonego jak dotychczas Brazylijczyka?

Zwycięzca: Elias Silverio przez decyzję.

185 lbs: Brian Houston vs Trevor Smith

Pojedynek Brian Houstona z Trevorem Smithem niesie ze sobą masę pytań w odniesieniu do tego pierwszego, które powodują, że prognozowanie wyniku jest szalenie trudne.

Houston stoczył dopiero pięć walk w swojej karierze, co nie pozwala wyciągnąć wielu wniosków na temat tego zawodnika. Swoją pierwszą walkę w UFC przegrał błyskawicznie z Derekiem Brunsonem, ale w mojej opinii nie odpowiedziała ona na wiele pytań. Ot, na samym początku walki Houston dał się trafić potężnym kopnięciem na głowę i sprawa była od tego momentu w zasadzie rozstrzygnięta. W swoich poprzednich walkach Amerykanin prezentował się bardzo dobrze, nawet pomimo tego, że klasa rywali była niska. Houston bardzo ładnie pracuje lewym prostym, nie wrzuca całej siły w każdy cios, jest bardzo eksplozywny i dynamiczny, nieźle się porusza. W swojej ostatniej walce przed UFC zademonstrował także niezłe defensywne zapasy, ale oczywiście trzeba wziąć poprawkę na rywala, z którym się mierzył. Tym niemniej, stójka powinna być zdecydowanie domeną Houstona w pojedynku ze Smithem.

Nie wiemy jednak absolutnie nic o jego parterze, za to wiemy, że Smith nie jest tam ułomkiem – jeśli ten ostatni marzy o zwycięstwie, to właśnie w płaszczyźnie grapplingowej powinien szukać swoich szans. Jego ofensywne zapasy pozostawiają jednak wiele do życzenia, choć Bóg jeden raczy wiedzieć, jak na ich tle prezentować się będą nieodgadnione defensywne Houstona… Brian całkiem nieźle w poprzednich walkach unikał siatki, tj. wiedział, jak nie dać się do niej przyszpilić w klinczu, więc niewykluczone, że samą pracą nóg będzie w stanie neutralizować zapaśnicze zapędy rywala, ale jest w tym trochę wróżenia z fusów.

O kondycji Trevora wiemy tyle, że w trzecich rundach swoich pojedynków jest już na ogół cieniem samego siebie, choć w ostatniej walce z Edem Hermanem dało się zauważyć drobny postęp w tej materii. Absolutnie nic nie wiemy natomiast o cardio Houstona, który tylko pierwszą walkę w karierze rozegrał na pełnym dystansie – wszystkie pozostałe rozstrzygały się w pierwszej rundzie. Biorąc pod uwagę dynamikę Houstona, postawiłbym jednak, że to Smith będzie czuł się lepiej w trzeciej rundzie, tym bardziej, że będzie dysponował ogromną przewagą doświadczenia, choć jego najlepsze skalpy w Strikeforce (w UFC jeszcze nie wygrał) wyglądają bardzo przeciętnie – TJ Cook, Keith Berry.

Bukmacherzy faworyzują w tej walce Smitha, ale jego znamy dobrze, jesteśmy w stanie lepiej lub gorzej ocenić, na co go stać. Moja opinia o Houstonie jest bardziej oceną jego potencjalnych niż rzeczywistych umiejętności, ale… minimalnie wyżej stawiam właśnie potencjał przygotowującego się do tego boju w ATT i walczącego u siebie Houstona niż dotychczasową historię Smitha.

Zwycięzca: Brian Houston przez (T)KO.

125 lbs: Alp Ozkilic vs Louis Smolka

W powiększającej się z miesiąca na miesiąc i zyskującej rumieńców dywizji muszej dojdzie do ciekawie zapowiadającego się starcia między Alptekinem Ozkilicem a Loiusem Smolką.

Ozkilic debiutował w UFC ledwie miesiąc temu, gdy wziął z niespełna dwutygodniowym wyprzedzeniem walkę z Darrenem Uyenoyamą, którego ostatecznie pokonał po zasłużonej decyzji sędziowskiej. Turek jest bardzo dobrym zapaśnikiem stylu klasycznego i dał tego przykłady w tamtejszej walce. Praktycznie każdy klincz oznaczał udane sprowadzenie walki do parteru w wykonaniu Ozkilica. Ostrożnie kontrolując z góry Darrena, nie dał się złapać w żadne poddanie. Był też wyraźnie silniejszy, a jego ciosy w stójce ważyły dużo więcej. Nie narzucał ostrego tempa, jak to miał w zwyczaju w poprzednich walkach, ale prawdopodobnie wynikało to z bardzo krótkiego okresu przygotowawczego.

Louis Smolka walczy zawodowo od niespełna dwóch lat, ale zdążył w tym okresie zanotować sześć zwycięstw, zostając mistrzem organizacji Pacific Xtreme Combat. Jak jego umiejętności wyglądają na tle rozwijającego się boksu Ozkilica i jego świetnych zapasów? Przede wszystkim, Smolka dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi, będzie wyraźnie wyższy od Turka, prawdopodobnie też jego zasięg będzie lepszy. Korzystając z długich kończyn, Louis raz po raz próbuje oplatać szyję rywali, szukając poddania. Płaszczyzną, do której dąży, jest właśnie parter, co jednak nie wróży mu szczególnie dobrze w starciu z Ozkilicem – powalenie silnego Turka z klinczu będzie szalenie trudnym zadaniem. Jeśli ktoś będzie tutaj przenosił walkę do parteru, to będzie to raczej Ozkilic, gdy z jakiegoś powodu uzna, że to tam będzie miał większą przewagę.

Warto podkreślić jeszcze jeden aspekt – Turek walczy mądrze. W starciu z Uyenoyamą nie tylko przenosił walkę do parteru, niemal w każdym momencie, gdy tego zechciał, ale też zaprezentował dobrą kontrolę z góry oraz mądrą pracę w stójce. Jak pamiętacie, Uyenoyama nie lubi uderzeń na korpus, o czym mogliśmy przekonać się, gdy padał po ciosach tam właśnie wymierzonych przed Josepha Benavideza – doskonale pamiętał o tym Ozkilic, od czasu do czasu poszukując wątroby Darrena. Co wszystko to ma wspólnego z Louisem Smolką? Otóż, z racji swojego wysokiego wzrostu również narażony jest on na ciosy na korpus, co skrzętnie próbował wykorzystywać jego ostatni rywal, Ale Cali – w pewnym momencie nawet naruszył mocno takowymi ciosami Smolkę, ale ten ostatni, nie po raz pierwszy, przetrwał trudne chwile, by ostatecznie ubić swojego – pozbawionego defensywnych zapasów – rywala.

Smolka to bowiem, jak to na Hawajczyków przystało, bardzo twardy zawodnik – w swoim czwartym zawodowym pojedynku wykaraskał się z olbrzymich kłopotów w starciu z Alvinem Cacdakiem i myślę, że skończenie go przez Turka jest mało prawdopodobne. Nie zmienia to jednak faktu, że przewaga siłowa i zapaśnicza Ozkilica w połączeniu z dobrą i bezpieczną pracą z góry powinny zaprowadzić go do zwycięstwa w starciu z debiutującym w UFC, a zatem narażonym na swego rodzaju stres z tym związany, Louisem Smolką.

Zwycięzca: Alp Ozkilic przez decyzję.

155 lbs: Vinc Pichel vs Garett Whiteley

Stawką pojedynku między Vincem Pichelem a Garettem Whiteley’em będzie naprawdopodobniej kontrakt z UFC – zwycięzca go zachowa, przegrany pożegna się z organizacją. Obaj bowiem przegrali swoje pierwsze walki.

Biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania obu zawodników, za wyraźnego faworyta uważałbym Vinca Pichela, który dobrze zaprezentował się w piętnastym sezonie TUFa – pokonał tam Johna Cofera oraz Chrisa Saundersa, a więc zawodników prezentujących wyższy poziom niż wszyscy rywale, których w dotychczasowej karierze pokonywał Whiteley. Pichel dał też dobrą walkę z doskonale nam znanym, mocnym Alem Iaquintą – ostatecznie poległ, ale absolutnie nie była to gra do jednej bramki.

Dlaczego zatem napisałem, że uważałbym Pichela za wyraźnego faworyta? Otóż, powraca on po ponad rocznej nieobecności i skomplikowanej kontuzji ramienia, po której – jak sam mówi – przez długi czas nie był w ogóle w stanie ruszać ręką. Pamiętajmy, że ręce to podstawowe narzędzie pracy w oktagonie Pichela (abstrahując od tego, że zarówno on, jak i Whiteley mają też standardową pracę poza MMA) – kontuzja tego rodzaju może negatywnie wpłynąć na boks Amerykanina i uważam to za największą szansę Whiteley’a. Ten ostatni lubi też zaprzęgać do działania kolana w klinczu, na co Vinc będzie musiał uważać.

Jak wspominałem, obaj zawodnicy przegrali swoje debiuty w UFC – Pichel został zeszmacony i znokautowany suplesem przez kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa Rustama Khabilova, co bardzo wyraźnie pokazało – znane od dawna! – problemy z defensywnymi zapasami, natomiast Whiteley po wyprowadzeniu bezsensownego bezpośredniego podbródkowego został skontrowany i ubity przez Brazylijczyka Alana Patricka. Pichel jest agresywnie walczącym zawodnikiem, często stara się wywierać presję, dysponuje niezłą kondycją i uderza bardzo mocno (wszystkie siedem wygranych przez T/KO) – w stójce powinien mieć niewielką przewagę, choć, jak wspomniałem, kwestie kontuzji i długiego rozbratu ze sportem stawiają tu kilka znaków zapytania.

Vinc czasami zaprzęga do działania swoje ofensywne zapasy, które może nie stoją na jakimś szczególnie wysokim poziomie, ale w konfrontacji z defensywnymi Whiteleya mogą okazać się skuteczne, odgrywając sporą rolę w tym pojedynku.

Żaden z nich nie jest materiałem na Top 15, ale uważam, że do średniaka bliżej jest Vincowi Pichelowi. Postawię też na to, że wie, co robi, wracając po długiej kontuzji i że w ostatecznym rozrachunku nie odegra ona w tym starciu kluczowej roli, a nieustannie napierający From Hell pokona Whiteley’a.

Zwycięzca: Vinc Pichel przez (T)KO.

155 lbs: Charlie Brenneman vs Beneil Dariush

Historia zestawienia tej walki jest długa i kręta. W oryginalnym nie było żadnego z nich – Jason High miał zmierzyć się z Adlanem Amagovem w limicie do 170 lbs. Czeczen nabawił się jednak kontuzji i na jego miejsce wskoczył świeżo zakontraktowany Beneil Dariush, przyjmując pojedynek z Highem w wadze, w której na co dzień nie walczy. Miało to miejsce około czterech tygodni przed datą walki. Ostatecznie jednak i Amerykanin zmuszony był wycofać się z powodu urazu, więc Joe Silva ściągnął z powrotem do UFC Charliego Brennemana, który po zwolnieniu zaliczył cztery wygrane na mniejszych galach w nowej dla siebie kategorii lekkiej.

Tym samym Dariush miał na przygotowanie się około czterech tygodni, natomiast Brenneman około dwóch. Walka odbędzie się w kategorii lekkiej.

Irańczyk to utalentowany grappler, czarny pas brazylijskiego jiu-jitsu. Nie miał jednak jeszcze okazji udowodnić, w jakim stopniu potrafi przenieść umiejętności wyniesione z zawodów BJJ do MMA – klasa jego dotychczasowych rywali skutecznie odstrasza od wyciągania jakichś daleko idących wniosków w tym temacie. Może pochwalić się nieskazitelnym rekordem 6-0, ale bilans walk jego rywali w momencie, gdy wchodzili do klatki z Dariushem, przedstawiał się następująco (chronologicznie od pierwszej walki Irańczyka, w nawiasie ówczesny rekord Beneila):

0-0 (0-0)
1-2 (1-0)
2-9 (2-0)
1-4 (3-0)
3-0 (4-0)
12-10 (5-0)

Dodajmy, że zawodnik z rekordem 3-0, którego pokonał Dariush, to Trace Gray na co dzień walczący w kategorii piórkowej. Jeśli dodamy do tego, że Irańczyk jest sporym lekkim, to wynik nie powinien dziwić… Konkluzja z krótkiej analizy dotychczasowych rywali Beneila jest oczywista – ocenianie jego potencjału obarczone jest sporym ryzykiem, bo nie został jeszcze przetestowany.

O Charlie Brennemanie wiemy natomiast bardzo dużo – to agresywnie walczący zapaśnik, który najlepiej czuje się, kontrolując z góry swoich rywali – to jest też płaszczyzna, do której zawsze dąży. W UFC walczył do tej pory w kategorii półśredniej, gdzie przeciwnicy mocno górowali nad nim pod względem siły i warunków fizycznych. Zgodnie z sugestią zwalniającego go po porażce z Kylem Noke Joe Silvy, zszedł do dywizji lekkiej, gdzie wygrał cztery kolejne starcia, czym zapracował sobie na powrót do największej na świecie organizacji MMA.

Dariush Beneil trenuje pod okiem Rafaela Cordeiro, co – chciałoby się powiedzieć – widać, słychać i czuć. Irańczyk, korzystając z niezłych warunków fizycznych, dużo kopie oraz bardzo ochoczo szuka tajskiego klinczu. Brakuje mu rzecz jasna szlifów, czasami zapomina o gardzie, pozostaje statyczny, atakuje bez przygotowania, ale pamiętajmy, że jest dobrym grapplerem – to bardzo istotna wiadomość, bo daje mu pewność… w stójce! Irańczyk nie obawia się sprowadzeń, czuje się dobrze, walcząc z pleców. Tym przypomina – odrobinę, zachowując oczywiście należyte proporcje – Fabricio Werduma. Brak lęku przed wylądowaniem na plecach rozwiązuje ręce i nogi, pozwalając zawodnikowi całkowicie skupić się na wyprowadzanych uderzeniach, czyniąc ich tym samym na ogół efektywniejszymi w płaszczyźnie kickbokserskiej.

Nie ukrywam, że dysponujący raczej przeciętną szczęką Charlie Brenneman może mieć problemy w stójce. Biorąc jednak pod uwagę gigantyczny przeskok jakościowy, jakiemu zostanie poddany Irańczyk, przechodząc od walk z amatorami do pojedynku z mającym o wiele większe doświadczenie i reprezentującym znacznie wyższy poziom sportowy Amerykanina, pozostaję tutaj bardzo ostrożny. Jestem bowiem sobie w stanie wyobrazić, że to, jak Dariush radził sobie z wcześniejszymi rywalami (gdzie sam był trafiany!), nie będzie miało większego przełożenia na obraz jego starcia z Brennemanem. Amerykanin powinien też dysponować przewagą siłową (pamiętajmy, że w kategorii półśredniej zdominował zapaśniczo silnego Ricka Story’ego), która zwłaszcza w klinczu będzie mu się na pewno przydawała.

Warto również odnotować, że Irańczyk walczy z odwrotnej pozycji, co w starciu z klasycznie ustawionym Charlie Brennemanem będzie miało swoje zalety. Uogólniając, mańkuci są przyzwyczajeni do walk z praworęcznymi, bo tych ostatnich jest znacznie więcej niż mańkutów. Z tego samego powodu klasycznie ustawieni mają spore problemy z tymi ustawionymi odwrotnie – trudniej bowiem znaleźć leworęcznych sparingpartnerów na poziomie. To powinno działać na korzyść Dariusha, ale… jak pisałem, Irańczyk walczy raczej w sposób otwarty, nie trzyma ciasno gardy, często atakuje kopnięciami, uderza latającymi kolanami – innymi słowy, nie obawia się sprowadzenia. Będzie to bardzo na rękę Brennemanowi, bo myślę, że właśnie przez obalenia i kontrolę z góry prowadzi jego droga do zwycięstwa.

Owszem, Amerykanin zmierzy się z czarnym pasem BJJ, ale dotychczas Dariush raczej nie urzekł nikogo swoim BJJ w klatce – dość powiedzieć, że w swojej czwartej walce miał plecy Gilberto dos Santosa (rekord w momencie podchodzenia do walki z Irańczykiem: 1-4) i nie potrafił tego wykorzystać. Ba, pod koniec pierwszej rundy to Brazylijczyk zdawał się zyskiwać przewagę nad ciężko już wtedy (koniec pierwszej rundy!) oddychającym Irańczykiem, ale walka została przerwana przez lekarza w wyniku rozcięcia dos Santosa. Pamiętajmy bowiem, że Dariush to grappler – na pewno lepiej zarządza swoimi zasobami kondycyjnymi w parterze. Gdy zmuszony jest do walki w stójce, nie wygląda to już tak różowo i warto wziąć to pod uwagę przed jego starciem z Amerykaninem.

Irańczyk jest agresywny w parterze, często uderza, szuka poddania, ale jeśli istnieje płaszczyzna, w której Brenneman wybija się ponad przeciętność, to będzie to właśnie kontrola z góry. Dodatkowo, jak wspominał w wywiadach Charlie, po zwolnieniu z UFC właśnie nad parterem spędzał najwięcej czasu, szlifując swoje poddania. Skończenie tam Dariusha będzie szalenie trudne, ale skontrolowanie go w parterze, albo chociaż utrzymanie na plecach bez ryzyka bycia poddanym? Dlaczego nie!

Charlie będzie dysponował przeogromną przewagą doświadczenia, która może odegrać kluczową rolę. W swojej karierze znajdował się już w bardzo trudnych sytuacjach, z których czasami wychodził, czasami nie – nie są mu jednak obce. Tego samego nie można powiedzieć o Irańczyku.

Podsumowując, minimalnie dłuższy okres przygotowawczy miał Dariush, ale pamiętajmy, że nie walczył od maja 2013 roku, podczas gdy Brenneman ostatnią walkę stoczył w październiku. W stójce minimalną przewagę daję Dariushowi, która jednak może zostać zneutralizowana lepszą kondycją Brennemana. Zapasy powinny należeć do tego ostatniego, tym bardziej, że Dariush walczy agresywnie w stójce, średnio przejmując się obaleniami. Myślę, że Brenneman w dywizji lekkiej będzie lepszym zawodnikiem, niż ten z półśredniej – ma na swoim rozkładzie rywali, których nie sposób nijak porównać do tych, których odprawiał debiutujący w UFC (stres?) Irańczyk.

Z uwagi na wiele znaków zapytania względem Beneila Dariusha typowanie tego starcia obarczone jest sporym ryzykiem, ale uważam, że zaprawiony w bojach, świetnie czujący się w nowej kategorii Charlie Brenneman pokona Irańczyka dzięki swoim zapasom, kontroli z góry, determinacji i kondycji.

Zwycięzca: Charlie Brenneman przez decyzję.

Poprzednia strona 1 2 3Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 45

  1. Lepiej wygląda analiza zaczynana od dołu rozpiski. Dzięki temu emocje rosną, zwłaszcza dla tych którzy oglądające gale „od deski do deski”.

    Czy z poziomu głównej widać czy zostało dodane nowe typowanie czy trzeba za każdym razem wchodzić i sprawdzać – chyba, że chodzi o nabijanie wejść, to rozumiem.

    pozdrawiam

    1. Z poziomu głównej nie widać, ale zawsze dodaję komentarz, że zapowiedzi zostały zaktualizowane, a ten widać na głównej w sekcji komentarzy.

      Spróbuję też po większej ich porcji, czyli jutro wrzucić Przed Burzą z powrotem na 1-wsze miejsce, ale muszę to rozkminić, bo nie wiem, czy się da.

  2. nie ma BC pozwole swoje kupony wstawic do tego tematu:
    co stawiacie na jutro?
    UFC Fight Night 35: Rockhold vs Philippou

    1Kupon:

    1. Beneil Dariush – Charlie Brenneman Typ1 Kurs:2.45

    AKO:2.45 Stawka:podstawa

    2Kupon:

    1. Cole Miller – Sam Sicilia Typ2 Kurs:2.37

    AKO:2.37 Stawka:podstawa

    3Kupon:

    1. Brian Houston – Trevor Smith Typ1 Kurs:1.6

    2. Elias Silvero – Isaac Vallie-Flagg Typ1 Kurs:1.8

    AKO:2.88 Stawka:podstawa

    4Kupon:

    1. . Derek Brunson – Yoel Romero Typ2 Kurs:1.35

    2. Alptekin Ozkilic – Louis Smoka Typ1 Kurs:1.34

    3. Dustin Ortiz – John Moraga Typ2 Kurs:1.34

    AKO:2.42 Stawka:podstawa x2

  3. Na Dariusha nie postawię, może wygrać, ale według mnie przesłanki ku temu nie warte takiego kursu. Mam wrażenie, że jego hype to trochę pochodna hype’u, jaki swego czasu miał w BJJ – a tu jednak MMA.

    Na Houstona to kurs chyba wyższy jest? Chyba, że na Smitha postawiłeś?

    Moje 3 kupony dotychczasowe:

    – singiel na Houstona,
    – singiel na Sicillię,
    – podwójny Ozkilic + Silverio

    Może jeszcze coś dorzucę, ale zobaczymy.

  4. Hmmm… Ja bym chyba wolał zagrać Millera. Sam Sicilia ma argumenty, żeby to wygrać, ale kursy bukmacherskie raczej dobrze oddają szansę obu zawodników na wygraną. Nie oglądałem co prawda jego ostatniej walki Z Godofredo(co to za imię?), ale w poprzednich walkach mnie do siebie nie przekonał.

  5. Ja postawiłem:
    Dariush 2.60
    Brunson 3.50
    ME over 2,5 1.59
    Easton 3.35

    Dariusha postawiłem zgodnie z hypem go otaczającym, a Breenemana uważam za cycka.

    Romero to kozak ze średnią kondycją, ale zwykle goście ze SF są niedoceniani. Wierzę, że Brunson będzie w stanie sporadycznie obalać i mam nadzieję, że wygra decyzją.

    Easton – raczej stawiam przeciwko Dillashaw’owi. Easton miał gorsze występy ostatnio, ale uważam go za przyzwoitego zawodnika. Do tego liczę na mocną motywację.

    ME – nie wierzę w Costę, a Rockhold nie jest finisherem. Także zamiast stawiać po śmieciowym kursie 1.27 wolę zaryzykować późne tko/sub/dec po 1.6.

  6. Sicillia to ogólnie niskie stany średnie, ale Miller jest odrobinę kopią właśnie Pepey’a – to tak w maksymalnym skrócie. Postawię na Cole’a, ale… w Lidze, bo moim zdaniem ma minimalnie większe szanse na wygraną.

    Puczi, uważam, że słaba kondycja Romero to mit. W której walce zaprezentował złe cardio? Z Markesem (zawodnikiem, który zamęczał swoich rywali na dystansie trzech rund), którego w trzeciej rundzie ubił? Z Feijao, z którym wygrywał do czasu feralnej akcji? Pamiętajmy, że w tamtej walce z Cavalcante w drugiej rundzie przypuścił bodaj dwa razy szalony szturm na znajdującego się na siatce Brazylijczyka z intencją skończenia go – co na pewno kosztowało go masę sił. Ileż to razy widzimy zawodnika, który myśli, że już ma tego drugiego, rozpoczyna szalony atak, a potem okazuje się, że już w magazynku nic nie zostało.

    Jeśli Brunson nie zmusi Romero do ciągłego klinczu, nie przytrzyma go na dole, to nie widzę możliwości, by w walce, która toczyć się będzie w płaszczyźnie kickbokserskiej, pierwszy zmęczył się Kubańczyk.

    Bardzo popieram Rockholda przed czasem, to dobry typ.

  7. Alp Ozkilic vs Louis Smolka / Ozkilic dec
    Vinc Pichel vs. Garett Whiteley / Pichel TKO
    Charlie Brenneman vs. Beneil Dariush / Brenneman dec
    Brian Houston vs. Trevor Smith / Smith sub
    Elias Silverio vs. Isaac Vallie-Flagg / Silverio dec
    Justin Edwards vs. Ramsey Nijem / Nijem dec
    Cole Miller vs. Sam Sicilia / Miller sub
    John Moraga vs. Dustin Ortiz / Moraga dec + bonus
    Derek Brunson vs. Yoel Romero / Romero TKO + bonus
    T.J. Dillashaw vs. Mike Easton / Dillashaw dec
    Lorenz Larkin vs. Brad Tavares / Larkin TKO
    Luke Rockhold vs. Constantinos Philippou / Rockhold sub + bonus

    1. Dzięki! Rozpoczynanie wcześniej Przed Burzą to chyba dobra taktyka, bo nie robię wszystkiego na raz, co kosztuje dużo czasu i czasami nerwów, ale 1-2 analizy na dzień, dzięki czemu mogę przyjrzeć się im bliżej.

      To chyba najobszerniejsza zapowiedź jak dotychczas :)

  8. Co do wygranej Rockholda to podpisuję się pod kciukiem – „Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.”
    Najwyżej się przejadę jak przy typowaniu walki Anderson Silva vs. Chris Weidman II, ale nie wiem co by się musiało stać, żeby Rockhold to przegrał.

    Gdybym napisał BC, to polecałbym najprawdopodobniej Millera i Romero. Z underdogów nic ciekawego nie widzę. Może z braku laku poleciłbym Edwardsa.

  9. W międzyczasie dodałem Smolkę po 3,35 i dałem surebeta na Romero – 1.541 (Brunson 3,5). Także w grze Easton i ME over 2,5 oraz – jeśli wygra Brunson to lekki plus od niego, jeśli Romero to minimalny plus.
    Bardzo optymistycznie się zaczął ten rok bukmachersko :)

  10. Easton zawalił. Z racji, że jestem graczem (nie)wyborowym, a przede wszystkim zmęczonym późną porą to stawiam gówno-kontrę, ME under 2,5 za 2.6. Także po gali będę miał ostatecznie albo +15 albo +20zł za stówkę zainwestowaną. Idę spać, z rana obejrzę main event. Dobranoc Państwu ;)

  11. Od dołu lecąc:

    Widać, że Benneman był przygotowany na tajski klincz, z którego ochoczo korzysta Dariush, ale suma summarum jego błąd i słaba szczęka w porównaniu z wykorzystaniem okazji przez Irańczyka zadecydowały. Szkoda, że dłużej się nie potoczyło, to byśmy się o tym ostatnim więcej dowiedzieli.

    Pichel zgodnie z planem, choć spodziewałem się, że więcej będzie się bił w stójce, no ale skoro miał przewagę w parterze, to dlaczego nie korzystać.

    Smolka to zdecydowanie największe pozytywne rozczarowanie – Ozkilic kondycyjnie nie wytrzymał ciągłej presji Hawajczyka, a i kolana na korpus zrobiły swoje. Z jednej strony zatem Turek poniżej oczekiwań, ale Smolka znacznie powyżej. Warto mieć go na oku.

    Houston w walce, w której mogło zdarzyć się wszystko, przegrał na własne życzenie, oddając w zasadzie bez walki trzecią rundę. Oto skutki panicznej obawy przed sprowadzeniem. Tym niemniej bardzo podobała mi się momentami praca Briana, jego lewy prosty był chwilami naprawdę dobry. Pewnie wyleci teraz, ale po 2-3 dobrych wygranych i „ogarnięciu się” powinien wrócić.

    Silverio pełna dominacja, problemy Isaaca (kontuzje, brak kasy, krótki obóz), o których pisałem, pewnie nie pozostały bez wpływu na jego wystep. Silverio ląduje obok Martinsa na mojej liście dwóch perspektywicnzych lekkich z Brazylii.

    Zasłużona wygrana ładnie pracującego na nogach Nijema. Miał kilka dobrych momentów w stójce, bo ogólnie jest to całkiem niezły zawodnik, tylko że kruchoszczęki, więc jeden błąd w jego przypadku może oznaczać koniec walki, podczas gdy fighter z normalną szczęką miałby jeszcze okazję go naprawić.

    Absolutna deklasacja w wykonaniu Cole’a Millera. Postawiłem na niego w Lidze (u buka na Sicilię), ale nie spodziewałem się aż takiej dominacji, choć widząc zamaszyste sierpy Sama z pierwszej rundy, można było przewidzieć, jak to się skończy – Miller ładnie trzymał dystans, Sicilia się pompował (jak to w każdej niemal walce) i było pozamiatane.

    Punktowałem walkę dla Ortiza, ale bywa i tak… Zgodnie z przewidywaniami był to znacznie bardziej wyrównany pojedynek niż mogło się wydawać – głównie dlatego, że zbyt dużo hype’u miał Moraga, który tak naprawdę nie jest jakimś szczególnie dobrym zawodnikiem w dywizji muszej. Momentami świetne zapasy Ortiza i trochę go szkoda, że nie dano mu wygranej.

    Romero zaprezentował się poniżej oczekiwań, będąc pasywnym w stójce, nie przygotowując ataków tylko od razu ruszając z potężnymi sierpami czy podbródkowymi. Potwierdziło się, że obalenie Kubańczyka nie jest takie trudne, ale utrzymanie go w parterze – tak. Jakość ofensywnych zapasów w MMA musi jeszcze udowodnić – moja teoria jest taka, że od wielu lat traktuje je po macoszemu, koncentrując się na stójce i stąd wicemistrz olimpijski nie jest w stanie powalać innych, samemu lądując na plecach. Tak czy siak pokazał twardą szczękę, duże serce do walki i nieustępliwość. Kondycyjnie już słabo wyglądał w trzeciej rundzie, ale Brunson jeszcze słabiej i…

    TJ Dillashaw, absolutna dominacja, spodziewałem się, że będzie lepszy w każdej płaszczyźnie, ale że aż tak? Mocny występ Amerykanina, a niektórej kombinacje przepiękne.

    Tavares wygrał swoją aktywnością, choć trzeba w sumie przyznać, że jego ciosy dochodziły częściej, obalał. W pełni zasłużone zwycięstwo nad po raz kolejny ospałym i pasywnym Larkinem.

    Rockhold zgodnie z przewidywaniami nie miał problemów, wykorzystując bardzo dobrze swój zasięg. Nie spodziewałem się jednak, że ubije Costę już w pierwszej rundzie!

    Ogólnie typowanie 8/12, gala niezła, ale bez żadnej rewelacji i momentów, które zapadłyby na dłużej w pamięci.

    1. „Tym niemniej bardzo podobała mi się momentami praca Briana, jego lewy prosty był chwilami naprawdę dobry. Pewnie wyleci teraz, ale po 2-3 dobrych wygranych i „ogarnięciu się” powinien wrócić.”

      Wrócić? Oby nie! To był tak beznadziejny występ i tak słaba walka, że dla mnie obydwu mogą wywalić z organizacji. Jedynym pozytywem tej walki był fakt, że była zakontraktowana na 3 rundy, a nie 5. Dla mnie żenujące widowisko.

      1. Houston ma przeciętne zapasy i słaby parter (choć z dosiadu się wydostawał), ale stójkę ma bardzo ciekawą – szybkie ręce, ładny lewy prosty (lepszy niż 3/4 dywizji), nie stoi w miejscu, porusza głową. Zapomniał kompletnie o podbródkowych, o które prosił się Smith, ale to wina obawy o sprowadzenie. Walka była słaba w kontekście tego, ile się działo, bo niektóre akcje Houstona były bardzo dobre. Niech nabierze doświadczenia i wróci.

  12. Tradycyjnie nie napisałem epizodu do BC i miałbym 100% skuteczności. Może taki system byłby lepszy.

    Romero + Rockhold i Miller + Rockhold spory zarobek. Wczoraj wieczorem się nie popisałem i za mniejszą stawkę dołożyłem Edwards + Dariush + Rockhod co nie weszło, ale i tak jest bardzo dobrze.

    Z Romero dumny bym nie był i trzeba pogratulować Pucziemu, bo jeśli oceniamy tylko wynik walki to jego typ był zły, ale jeśli ocenimy przebieg walki, to rzeczywiście na Brunsonie value nie od parady i szkoda tych, którzy na nim przegrali. Zabrakło bardzo niewiele.

    Defensywne zapasy Romero to jednak dość spore zaskoczenie, ale trzeba pamiętać, że nie każdy potrafi przenieść umiejętności zapaśnicze z maty do oktagonu i Romero jest na to dobrym przykładem. Na przyszłość będę pamiętał, że srebro z olimpiady nie jest wyznacznikiem jego umiejętności zapaśniczych w MMA.

    Miller – nie wiem gdzie widzieliście value w tym Sicili. Facet jest tak słaby, że nie mam nawet za co pochwalić Millera. Obił słabego zawodnika i trudno mi nawet powiedzieć czy widać u niego postępy czy nie.

    Rockhold – komentarz jest zbędny. To jest zawodnik, który może pokonać każdego w dywizji średniej i jeśli zdrowie mu na to pozwoli to będzie ciekawie. Nie przez przypadek pokonał Jacare. Dodam jeszcze, że mam pierwszego kandydata do TOP 10 w występach roku, bo może i Luke był faworytem ale tak świetnego występu nie można przeoczyć.

    Dla mnie odkryciem tej gali jest Elias Silverio. Widać spory potencjał i myślę, że jeszcze usłyszymy o tym zawodniku.

    Dariush i Smolka dobre debiuty, ale wole poczekać na ich kolejne występy, bo na razie trudno wyrokować czy są wstanie coś namieszać.

    Muszę odrobić zaległości, bo nie widziałem jeszcze walki Tavaresa z Larkinem, a wynik jest interesujący.

  13. Wartość Sicilii była w powiązaniu prostych faktów – ciężkie ręce vs kiepska stójka Millera. Jak wyglądało, tak wyglądało, ale były przesłanki, żeby twierdzić, że może być inaczej.

    Ja jestem na lekkim minusie, bo się uratowałem dublem Dillashaw + Rockhold.

  14. Dzięki Slip :)
    Brunson zgodnie z moimi myślami wygrał 2 rundy i zgodnie z obawami pękł w 3. No nic, walka była świetna, a surebet na Palacio uratowała emocje sportowe, bo nie musiałem przeżywać zawału w 3 rundzie.

    Poszedłem spać przed co-me i jak z rana zobaczyłem walkę Rockholda to po prostu osłupiałem. Wiedziałem, że Luke świetnie korzysta z kopnięć. Ale chyba nikt nie spodziewał się po nich takiej siły, a na pewno nie w pierwszej rundzie.

    Ostatecznie po gali +17zł, co mnie w pełni zadowala, przy mojej studenckiej stawce x = 10zł.

    Ogólnie to może jestem marudny, ale gala była dosyć nudnawa (może dlatego, że nie widziałem kilku walk). Gdybym nie obstawiał, to nawet pewnie nie chciałoby mi się siedzieć w nocy, tylko z rana bym obejrzał Brunson – Palacio i Rockhold – Costa. Chociaż przyznam, że miło się oglądało Dariusha z tym prostym na szczękę Breenemana :)

  15. Nadrobiłem zaległości i galę w skali od 1 do 10 oceniam na 5.

    Największe pozytywy to:
    -występ Rockholda i jego kopnięcia wyprowadzane z chirurgiczną precyzją.
    -Romero vs. Brunson, emocjonujący pojedynek i brutalne zakończenie.
    -występ Millera i luz z jakim poskładał Sicilie w 2 rundzie.
    -Edwards vs. Nijem, kilka ciekawych zwrotów akcji, chłopaki pokazali jak się ucieka z technik kończących.
    -Występy młodzików, czyli Silverio, Smolki, i Dariusha

    Największe negatywy to walki:
    -Tavares vs. Larkin
    -Smith vs. Houston
    -Plama na spodniach Romero :D

          1. Hehehe :) To się chyba nie liczy, bo nijak nie zostało udokumentowane, a tylko jako jej przekaz słowny :P

Dodaj komentarz

Back to top button