Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC Fight Night 131: Rivera vs. Moraes – wyniki i relacja

Wyniki na żywo i relacja z gali UFC Fight Night 131 – Jimmie Rivera vs. Marlon Moraes, która odbywa się w Utice.

W walce wieczoru gali Marlon Moraes (21-5-1) w ledwie 33 sekundy zdemolował Jimmiego Riverę (21-2). Pełna relacja z pojedynku – tutaj.

*****

W co-main evencie gali Gregor Gillespie (12-0) sterroryzował zapaśniczo i ostatecznie poddał Vinca Pichela (11-2). Pełna relacja z walki – tutaj.

*****

Po nieszczególnie emocjonującej walce Walter Harris (11-7) znokautował Daniela Spitza (6-2) w ostatniej sekundzie drugiej rundy. Pełna relacja – tutaj.

*****

W starciu walczących o pozostanie w UFC weteranó Ben Saunders (22-9-2) w niecałe dwie minuty znokautował Jake’a Ellenbergera (31-14). Pełna relacja z pojedynku – tutaj.

*****

Nabierający rozpędu w kategorii piórkowej Julio Arce (15-2) po profesorsku rozmontował i ostatecznie poddał Daniela Teymura (6-2). Pełna relacja z walki – tutaj.

*****

Przez 4 minuty i 50 sekund Gian Villante (16-10) metodycznie napierał, ostrzeliwując Sama Alveya (33-10) kopnięciami na wszystkich wysokościach. Krążący na wstecznym wzdłuż siatki Uśmiechnięty próbował kontrować swoją firmową kombinację prawego i lewego, ale w zdecydowanej większości Villante unikał tych ciosów, dobrze kontrolując dystans. Jednak w ostatnich sekundach Alvey w końcu dopiął swego, soczystym krosem posyłając Villante na deski. Ten zdołał szybko wstać, ale rywal rzucił się na niego z ciosami, szukając skończenia. Ostatecznie jednak Alvey nie był w stanie dosięgnąć rywala rozstrzygającym uderzeniem.

Druga runda wyglądało podobnie do pierwszej i toczona była w wolnym tempie. Villante wywierał presję, okopywał rywala, próbował od czasu do czasu wejść z ciosami w półdystans, podczas gdy Alvey szukał kontr – bez większego powodzenia – rażąc też rywala okolicznościowymi zewnętrznymi lowkingami.

W ostatnich pięciu minutach obraz pojedynku zmienił się tylko odrobinę – w tym sensie, że Alvey nie oddawał już tak ochoczo pola, będąc odrobinę aktywniejszym niż w poprzednich dziesięciu minutach. Nadal jednak to Villante wyprowadzał więcej ataków – czyli kopnięć – częściej też zmuszając rywala do walki z wstecznego.

Ostatecznie sędziowie wskazali niejednogłośnie na Sama Alveya w stosunku 2 x 29-28, 28-29. To drugie z rzędu zwycięstwo Uśmiechniętego w kategorii półciężkiej.

*****

W pierwszej rundzie David Teymur (8-1) przez większość czasu był w stanie utrzymywać napierającego Nika Lentza (28-9-2) na dystans, hasając po oktagonie na lewo i prawo. Raził Amerykanina przede wszystkim kopnięciami na każdej wysokości. Lentz trafił też kilkoma dobrymi sierpami w półdystansie, ale zainkasował znacznie więcej uderzeń, po jednym – soczystej kontrze lewym – nawet na chwilę lądując na deskach. Cieniem na postawia Szweda położyła się akcja z połowy rundy, gdy broniąc się przed obaleniem, zaatakował palcami oczy Lentza, następnie ostentacyjnie chwytając się siatki i tym samym utrzymując walkę na nogach.

Druga odsłona przebiegała już wyraźnie pod dyktando Szweda. Dobrze kontrolował dystans, nie dawał się zamykać pod siatką, ostrzeliwując znacznie mniej aktywnego w tej rudzie Lentza kopnięciami na wszystkich wysokościach – szczególnie chętnie niskimi. Amerykanin nie miał pomysłu na to, jak dobrać się rywalowi do szczęki czy przenieść walkę do parteru.

W trzeciej rundzie Lentz nie stracił jednak wiary, nadal nacierając i niewiele robiąc sobie z kopnięć Teymura. Ba, Szwed opadł z sił, nie poruszał się już tak chyżo, a do tego Amerykanin zaczął dosięgać do prawym na rozerwanie klinczu. Szwed raz jeszcze uratował się przed obaleniem poprzez przytrzymanie się siatki, ale sędzia i tym razem nie wymierzył mu kary. W końcówce nie działo się wiele, bo i Amerykanin w końcu opadł z sił.

Sędziowie wskazali jednogłośnie na Davida Teymura w stosunku 30-27, 30-27, 29-28. To piąte zwycięstwo z rzędu Szweda.

*****

Otwierająca runda walki Belala Muhammada (14-2) z biorącym ją w zastępstwie Chancem Rencountre (12-3) przebiegała pod dyktando tego pierwszego. Muhammad był agresorem, regularnie okopywał wykroczną nogę odwrotnie ustawionego rywala i dzięki przewadze szybkościowej nękał go ciosami, unikając kontr.

Druga odsłona niewiele różniła się od pierwszej. Nadal to Muhammad był agresywniejszy, zmuszając rywala do krążenia przy siatce. Rencountre ochoczo polował na długiego krosa, ale nie miał pomysłu, jak ustawić sobie rywala pod to uderzenie, stając się okrutnie przewidywalnym. W półdystansie to szybszy Muhammad trafiał zdecydowanie częściej.

Również ostatnie pięć minut należało do Belala, który trafiał częściej w stójce, po udanym obaleniu zachodząc też rywalowi za plecy, skąd próbował go – bez powodzenia – udusić.

Decyzja sędziowska była formalnością. Wszyscy sędziowie wskazali na Belala Muhammada (3 x 30-27), który odniósł czwarte zwycięstwo z rzędu.

*****

W pierwszej rundzie walki o utrzymanie w UFC Desmond Green (21-7) dobrze wykorzystywał swój zasięg i mobilność, hasając po oktagonie i długimi fragmentami utrzymując Gleisona Tibau (32-13) na dystans ciosami prostymi. Wybronił się też przed wszystkimi próbami zapaśniczymi rywala. Brazylijczyk kilka razy zdołał co prawda zdzielić Amerykanina w kontrze, ale w swoich poczynaniach – i umiłowaniu do mocnych sierpów – nie był szczególnie kreatywny, często prując uderzeniami powietrze.

Druga runda także przebiegała pod dyktando aktywniejszego i mobilniejszego Greena, który szczególnie lewym prostym rozbijał Tibau. Brazylijczyk nie miał pomysłu na przedzieranie się do półdystansu, próbując regularnie atakować obszernymi i bitymi z pełną mocą sierpami, których bez większych problemów unikał Amerykanin.

Ostatnie pięć minut stało pod znakiem dominacji zdecydowanie lepszego kondycyjnie Greena, który regularnie kąsał Tibau jabami, dokładając też z czasem krosy. W połowie rundy posłał nawet Brazylijczyka na chwilę na deski ostrą kombinacją, ale nie był w stanie go skończyć.

Do końca walki pewny już siebie i nawet prowokujący rywala Amerykanin dzielił i rządził, rozbijając nos Brazylijczyka szybkimi prostymi.

Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, punktując zgodnie na korzyść powracającego na drogę zwycięstw po dwóch porażkach Desmonda Greena – 30-27, 30-27, 29-27.

Gleisona Tibau jest to już czwarta porażka z rzędu, po której jego przyszłość w UFC stoi pod wielkim znakiem zapytania.

*****

Nie bez problemów, ale Nathaniel Wood (14-3) pokonał w debiucie w oktagonie Johnny’ego Eduardo (28-12) przez poddanie w drugiej rundzie. Pełna relacja z walki – tutaj.

*****

Debiutant Jose Torres (8-0) w niecodziennych okolicznościach pokonał w walce otwierającej galę Jarreda Brooksa (13-2), który… znokautował się sam. Pełna relacja – tutaj.




Wyniki UFC Fight Night 131

Walka wieczoru

135 lbs: Marlon Moraes (21-5-1) pok. Jimmiego Riverę (21-2) przez TKO (wysokie kopnięcie i uderzenia), R1, 0:33

Co-main event

155 lbs: Gregor Gillespie (12-0) pok. Vinca Pichela (11-2) przez poddanie (trójkąt rękami), R2, 4:06

Karta główna

265 lbs: Walter Harris (11-7) pok. Daniela Spitza (6-2) przez TKO (uderzenia), R2, 4:59
170 lbs: Ben Saunders (22-9-2) pok. Jake’a Ellenbergera (31-14) przez TKO (kolano na korpus), R1, 1:56
145 lbs: Julio Arce (15-2) pok. Daniela Teymura (6-2) przez poddanie (RNC), R3, 2:55
205 lbs: Sam Alvey (33-10) pok. Giana Villante (16-10) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 28-29)

Karta wstępna

125 lbs: Sijara Eubanks (3-2) pok. Lauren Murphy (10-4) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-28)
155 lbs: David Teymur (8-1) pok. Nika Lentza (28-9-2) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-28)
170 lbs: Belal Muhammad (14-2) pok. Chance’a Rencountre (12-3) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
155 lbs: Desmond Green (21-7) pok. Gleisona Tibau (32-14) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-27)

Karta UFC Fight Pass

135 lbs: Nathaniel Wood (14-3) pok. Johnny’ego Eduardo (28-12) przez poddanie (anakonda), R2, 2:18
125 lbs: Jose Torres (8-0) pok. Jarreda Brooksa (13-2) przez TKO (slam), R2, 2:55

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button