Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

UFC Fight Night 107 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC Fight Night 107 – Manuwa vs. Anderson, która odbyła się w Londynie.

W walce wieczoru gali UFC Fight Night 107 w Londynie Jimi Manuwa (17-2) znokautował Corey’a Andersona (9-3) już w pierwszej rundzie.




Pojedynek rozpoczął się bardzo spokojnie. Manuwa wywarł presję, będąc jednak bardzo ostrożnym i uważając na próby zapaśnicze Andersona. Ten ostatni krążył przy siatce, szukając przestrzeni. Manuwa trafił lewym hakiem na korpus, potem częściowo zblokowanym kopnięciem na głowę. Anderson spróbował obalenia, ale bez sukcesu. Trafił za to dwoma szybkimi ciosami. Nadal jednak krążył przy siatce, próbując operować stamtąd szybkimi ciosami. Manuwa jednak najpierw naruszył go szybkim, krótkim lewym sierpem w kontrze – Amerykanin aż na chwilę przykucnął – zmuszając go do ucieczki wzdłuż siatki. Tam jednak złapał go soczystym lewym sierpowym, który posłał Andersona na deski, ledwie przytomnego. Kolejne uderzenia nie były konieczne.

Po walce Poster Boy wyraził gotowość do pójścia w tany ze zwycięzcą rewanżu pomiędzy Danielem Cormierem i Anthonym Johnsonem, rzucając też wyzwanie… Davidowi Haye’owi.

Gunnar Nelson (16-2-1) udusił Alana Joubana (15-5) w co-main evencie gali.

Nelson rozpoczął walkę agresywnie, spychając Joubana na siatkę, ale ten odgryzł mu się dwoma mocnymi lowkingami. Islandczyk spróbował obalenia, ale Amerykanin świetnie się wybronił, chwilę później znów atakując wykroczną nogę rywala. Nelson ponownie spróbował skrócić dystans w poszukiwaniu obalenia, ale znów Amerykanin wyszedł z tej akcji obronną ręką. Islandczyk znów jednak poszukał obalenia, ale znów świetnie zachował się Amerykanin. Do czasu jednak – Nelson w końcu na nieco ponad dwie minuty przed końcem rundy przewrócił rywala, trafiając do półgardy. Błyskawicznie utorował sobie drogę do pozycji bocznej, a na półtorej minuty przed końcem był już w dosiadzie, standardowo prowokując rywala do skręcenia się i oddanie pleców. Jouban nie dał się jednak na to złapać, choć nie był w stanie poprawić swojej pozycji. Nelson w końcówce skupił się na atakach uderzeniami, trafiając kilkoma łokciami na głowę.

Na początku drugiej odsłony Jouban trafił kilkoma ciosami w stójce, ale Nelson świetnie odpowiedział własnymi. Chwilę potem Islandczyk okrutnie naruszył Amerykanina soczystym prawym, wcześniej torując sobie do niego drogę lewicą, którą przytrzymał prawą rękę odwrotnie ustawionego rywala – Jouban, chwiejąc się, cofnął się na siatkę. Tam zainkasował jeszcze kopnięcie, które instynktownie zblokował, ale było już po walce – Nelson ściągnął go do parteru, od razu owijając jego szyję ciasnym uściskiem. W parterze szybko poprawił duszenie, wykluczając od razu rękę Joubana i tym samym zmuszając go do klepania.

W ten sposób stoicki Islandczyk zwycięża drugą z rzędu walkę i trzecią w ostatnich czterech występach, przerywając serię trzech kolejnych wiktorii Joubana.

Brad Pickett (25-14) nie zaliczy swojej ostatniej walki w karierze do udanych – Brytyjczyk przegrał z Marlonem Verą (11-3-1) przez nokaut w trzeciej rundzie.

Po minucie walki i dwóch soczystych kopnięciach na korpus w wykonaniu Very Pickett przewrócił rywala, walcząc o ustabilizowanie pozycji w parterze. Ekwadorczyk zdołał jednak wstać i walka przeniosła się na środek oktagonu. Vera starał się dystansować rywala kopnięciami, podczas gdy Pickett wykorzystywał te momenty do kontr bokserskich – choć z umiarkowanym powodzeniem. Na półtorej minuty przed końcem Pickett posłał rywala na deski, trafiając sierpem w kontrze na latające kolano, ale Vera błyskawicznie wrócił na nogi. Tam zainkasował jednak mocny lewy sierpowy, a potem hak na korpus. Szybko jednak odgryzł się Brytyjczykowi serią własnych ciosów. Pickett był agresywniejszy, szukając mocnych sierpów w półdystansie i pod koniec rundy w końcu kilkoma trafił, choć i Vera nie pozostawał mu dłużny, atakując przede wszystkim kopnięciami.

Druga runda rozpoczęła się lepiej dla Ekwadorczyka, który dwukrotnie skarcił szarżującego Brytyjczyka latającymi kolanami. Pickett zdołał jednak ulokować na jego głowie kilka sierpów, przenosząc następnie walkę do parteru. Będąc w gardzie, zaatakował dobrymi łokciami, unieruchamiając rywala pod siatką. Wijący się jak wąż Vera zdołał jednak w końcu wstać, choć sędzia zdecydowanie nie zauważył, że wcześniej zdzielił będącego nadal w parterze Brytyjczyka dwoma kopnięciami na głowę z pleców. W stójce Pickettowi wyraźnie zaczęło brakować powietrza. Zdzielił jeszcze co prawda rywala kilkoma sierpami, ale przyjął sporo kopnięć na każdej wysokości.

Początek trzeciej rundy należał do Ekwadorczyka, który trafił serią dobrych ciosów oraz kopnięć, zmuszając Brytyjczyka do walki na wstecznym. Po minucie Pickett odzyskał nieco rezonu, wznawiając polowanie na sierpowe z obu rąk. Vera jednak szybko ponownie złapał wiatr w żagle, pojedynczymi prostymi opędzając się od rywala i kontynuując ostrzał jego wykrocznej nogi bitymi na wysokości łydki lowkingami. Nie stronił też od okrężnych kopnięć na korpus i choć były one w większości blokowane. W końcu jednak taktyka okopywania schabów Picketta przyniosła rezultaty – zaatakował bowiem kopnięciem na głowę, posyłając ledwie przytomnego Brytyjczyka na deski. Doskoczył z dwoma młotami i choć sędzia dał mu czas na powrót, było już po wszystkim. Pickett wstał, przekonując, że wszystko gra, ale chwiał się na nogach.

Dla Very jest to drugie zwycięstwo z rzędu pod banderą amerykańskiego giganta.

W pojedynku otwierającym kartę główną gali w Londynie Arnold Allen (12-1) po starciu pełnym szalonej walki na chwyty wypunktował Makwana Amirkhaniego (13-3).

Amirkhani już w pierwszej próbie zapaśniczej – niespełna minutę po rozpoczęciu walki przewrócił Allena. Ten szybko wstał, ale Fin szybko znów go przewrócił. W parterze po krótkiej kotłowaninie Amirkhani poszukał gilotyny, ale Brytyjczyk wybronił się i po powrocie walki na nogi sam obalił Fina, atakując go następnie serią mocnych uderzeń pod siatką. Na dwie minuty przed końcem rundy Fin z Kurdystanu zdołał wrócić na nogi, pod siatką przewracając Allena – ale tylko na chwilę. Brytyjczyk wrócił na nogi, wciskając przeciwnika do siatki i tam szukając obalenia oraz atakując krótkimi ciosami. Amirkhani na pół minuty przed końcem rundy zdołał go odwrócić, ale sędzia przeniósł walkę na środek oktagonu. Makwan trafił mocnym ciosem w kontrze na kopniecie, ale w ostatnich sekundach to młodzian z Anglii przycisnął bardzo mocno, trafiając kilkoma uderzeniami, którymi zmusił Fina do nieco bezładnej ucieczki.

Amirkhani już w pierwszej akcji drugiej rundy przewrócił Allena, pracując nad zapięciem gilotyny pod siatka. Potem przełożył ręce do brabo, ale Brytyjczyk wydostał się i odwrócił pozycję, trafiając do półgardy. Atakował ciosami, próbując utorować sobie drogę do dosiadu. I w końcu dopiął swego, choć Amirkhani wił się jak szalony, próbując wydostać się z fatalnego położenia. Allen świetnie trzymał jednak balans, od czasu do czasu spuszczając łokcie z góry. Fin zdołał jednak odzyskać półgardę. Na dwie minuty przed końcem Amirkhani zdołał w końcu wstać, choć był już wyraźnie zmęczony. Spróbował desperackiego obalenia, z łatwością jednak wybronionego przez Allena. Ten jednak popełnił błąd, bo połakomił się na peruwiański krawat, z którego Fin szybko się wykaraskał, zajmując półgardę. Brytyjczyk odzyskał gardę, próbując poddań z dołu – ale bez powodzenia.

Na początku ostatniej rundy Amirkhani dobrze pracował prawym sierpowym, ale to Allen był agresorem. Fin spróbował obalenia, ale zostało one świetnie wybronione. Chwilę potem Allen zdzielił go soczystym lewym.

Podopieczny Johna Kavanagha zdołał jednak obalić Allena, choć ten szybko się wykaraskał. Chwilę potem obaj wdali się w efektowną kulankę, z której gorzej wyszedł ofensywnie usposobiony Allen, który skończył na plecach. Niecierpliwy do granic absurdu sędzia podniósł jednak walkę do stójki. Brytyjczyk przyszpilił Fina do siatki, walcząc o obalenie – sędzia już ponaglał go, domagając się akcji, krwi i fajerwerków. W końcówce rundy Allen po kolejnej szalonej kulance znalazł się w dosiadzie, atakując dwoma mocnymi łokciami, a później za plecami dobrze jednak skręcającego się Amirkhaniego – walka dobiegła jednak końca.

Sędziowie niejednogłośnie wskazali na Arnolda Allena, punktując walkę 30-27, 30-27, 28-29. Dla Brytyjczyka jest to trzecie zwycięstwo z rzędu, którym przerywa identyczną serię Amirkhaniego.

W wyróżnionej walce karty wstępnej Joe Duffy (17-2) nie miał żadnych problemów z wypunktowaniem Rezy Madadiego (14-5)

Duffy wybronił pierwsze kilka prób obaleń w wykonaniu Madadiego, trafiając też rywala, ale w końcu dał się przewrócić. Szybko jednak wstał, a następnie gdy Madadi spróbował rzutu, kapitalnie go przetoczył, lądując na górze w półgardzie.

Z czasem jednak szwedzki Irańczyk odzyskał gardę, próbując balachy z pleców – Duffy wykorzystał jednak otwarcie się rywala do przejścia do pozycji bocznej – choć Madadi szybko odzyskał półgardę, a chwilę potem gardę. Był jednak wciśnięty w siatkę, gdzie Duffy zaatakował soczystymi łokciami. Wściekły Pies spróbował gilotyny, ale bez powodzenia – w odzpowiedzi przyjął kilka kolejnych uderzeń z góry. Jeden z łokci doprowadził do potężnego rozcięcia na czole Irańczyka.

Drugą odsłonę Irlandczyk rozpoczął doskonale, rażąc rywala piekielnie szybkimi pojedynczymi prostymi. Po chwili zaatakował piękną kombinacją z kolanem i ciosami, rzucając rywala na siatkę. Madadi jednak – cały już zakrwawiony – zachęcał go do kolejnych ataków, szczerząc zęby.

Chwilę potem Irańczyk zainkasował kolejne ciosy. Poszukał obalenia, ale bez efektu – Duffy świetnie odchodził do boku, w zarodku dusząc próby zapaśnicze Madadiego. Duffy trafił szybką kombinacją 1-2.

Madadi w końcu odgryzł mu się dwoma ciosami w półdystansie. Spróbował potem kolejnego ataku, ale przyjął soczyste kolano na głowę w kontrze. Na nieco ponad minutę przed końcem Irańczyk w końcu zdołał przewrócić Irlandczyka – ale ten, świetnie się kręcąc, szybko wrócił na nogi, kontynuując ostrzał. Madadi raz po raz ocierał krew spływającą mu po czole i zalewającą oczy. Duffy był jednak bardzo cierpliwy, trzymając go na dystans szybkimi prostymi.

Początek ostatniej odsłony to kolejne celne ciosy w wykonaniu Duffy’ego – choć tym razem Madadi zdołał się odgryźć kilkoma sierpami z lewej ręki. Zainkasował jednak kolejne kontrujące kolano na głowę. Madadi spróbował obalenia – ale bez powodzenia. Przez kilkadziesiąt sekund Duffy wciskał rywala do siatki, rozrywając klincz łokciem. W dystansie była to gra do jednej bramki. Irlandczyk szybkimi prostymi raz po raz przedzierał się przez defensywę Madadiego, dosięgając jego głowy. Zaczął też terroryzować korpus Irańczyka, w końcówce walki ponownie rzucając go na siatkę. Zakrwawiony Wściekły Pies zachęcał go co prawda do kolejnych ciosów, ale salwował się szybką ucieczką po łuku.

Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę w stosunku 30-27 dla Irlandczyka, który w ten sposób odnosi drugie z rzędu i czwarte w dotychczasowych pięciu występach zwycięstwo. Dla Duffy’ego jest to też ostatnia walka w kontrakcie z UFC.

Francimar Barroso (18-5) i Darren Stewart (7-0) nie dali dobrej walki. W pierwszej odsłonie odrobinę lepiej prezentował się Stewart, częściej trafiając na nogach i kontrolując akcję w klinczu pod siatką, ale druga należała już do Barroso, który wyglądał lepiej w klinczu, dodatkowo kilka razy przewracając rywala. W trzeciej odsłonie nie działo się wiele, a sędzia raz po raz zachęcał zmęczonych zawodników do akcji. Obaj zanotowali kilka trafień, ale żaden nie był bliski skończenia drugiego. Po trzech niemrawych rundach wszyscy sędziowie wskazali na Barroso w stosunku 29-28.

Daniel Omielańczuk (19-7-1) nie zaliczy wypadu do Londynu do udanych – polski zawodnik przegrał z Timem Johnsonem (11-3).

Omielańczuk rozpoczął od dobrej kombinacji zakończonej mocnym lowkingiem, ale potem dostał prawy sierp w kontrze. Polak starał się utrzymać dystans kickbokserski. Zaatakował kolejną kombinacją zakończoną lowkingiem – i dwa ciosy doszły celu. Daniel dobrze krążył po łuku, nie dając się zamknąć pod siatką. Trafił kopnięciem okrężnym na korpus. Potem dosięgnął rywala soczystym podbródkowym, następie dokładając mocny lowking. Dwie minuty po rozpoczęciu walki Johnson w końcu jednak zapędził naszego zawodnika na siatkę. Tam wciskał go do siatki, atakując kolanami na uda. Złapał podwójny podchwyt, ale tylko na chwilę. Omielańczuk szukał momentu na zerwanie klinczu lub atak kolanami. „Skręć się, żeby było biodro” – krzyczał narożnik. Johnson nadal jednak wciskał go do siatki, teraz coraz częściej atakując krótkimi ciosami oraz kolanami. Sędzia jednak na 1:15 przed końcem rundy rozdzieli obu zawodników, przenosząc walkę na środek oktagonu. Polak zaatakował kombinacją na głowę i korpus, ale chwilę potem Johnson znów ruszył z ostrą szarżą. Daniel próbował odchodzić do boku, ale zainkasował kilka ciosów i ostatecznie skończył z plecami na siatce. Amerykanin utrzymał go tam już prawie do końca rundy, próbując bezowocnego obalenia i trafiając kilkoma krótkimi ciosami.

Drugą odsłonę Omielańczuk rozpoczął od dobrych kopnięć – na korpus i na nogi. Poszukiwał kombinacji 1-2, ale bez powodzenia. Johnson wywierał presję, ale Omielańczuk starał się unikać siatki – udanie. Ponownie jednak Amerykanin wpadł z pełną mocą na Polaka i minutę po rozpoczęciu rundy wbił go w siatkę. Tam w swoim stylu atakował krótkimi kolanami na udo, choć raczej tylko po to, aby podtrzymać aktywność. „Zepchnij głowę, wyjdź spod niego, za wysoko jesteś, skręć się na nogach!!!” – krzyczał narożnik polskiego zawodnika. W końcu po ponad minucie Johnson cofnął się i walka wróciła na środek oktagonu. Polak trafił mocnym overhandem, potem dołożył kombinację. Johnson trafił jednak dwoma uderzeniami. Polak spróbował lowkinga, ale Amerykanin wykorzystał ten moment, po raz kolejny ostro skracając dystans z ciosami – część z nich doszła celu, a Polak znalazł się na siatce. Johnson złapał podwójne podchwyty i w końcu na nieco ponad minutę przed końcem drugiej rundy przewrócił Omielańczuka, trafiając do półgardy. Tam zaatakował krótkimi uderzeniami na korpus i głowę. Polak próbował wstać i w końcu na 20 sekund przed zakończeniem rundy dopiął swego – ale nadal stał wbity w siatkę przez silniejszego rywala.

Tim potrzebował jedynie 10 sekund, aby ponownie ustawić sobie Omielańczuka na siatce. Tam próbował obalenia, ale Polak bronił się dobrze, odpowiadając krótkimi łokciami. „Szeroko nogi!!!” – wrzeszczał narożnik naszego zawodnika. Johnson wciskał go jednak cały czas do siatki, atakując od czasu do czasu pojedynczymi kolanami. Daniel starał się odgryzać tym samym, ale na niewiele się to zdawało, bo nadal pozostawał w niekomfortowej pozycji. Na trzy minuty przed końcem walki zdołał jednak odwrócić Johnsona, walcząc o obalenie. Amerykanin bronił się jednak dobrze, ale po 30 sekundach odwrócił pozycję. Jednak sędzia w połowie rundy ponownie przeniósł walkę na środek. Obaj wdali się w ostre wymiany bokserskie.

Johnson jednak szybko znalazł drogę do zagonienie znacznie już wolniej pracującego na nogach Polaka na siatkę, tam ponownie męcząc go wciskaniem do ogrodzenia. Nie czynił jednak wiele więcej. W końcu sędzia snów ich rozdzielił. Do końca walki pozostała minuta. Polak trafił lowkingiem, potem łokciem. Sam zainkasował jednak dwa proste. Odgryzł się soczystym sierpem, po którym jednak spróbował kompletnie nieudanego obalenia – w rezultacie znów znalazł się na siatce.

Sędziowie wskazali na Johnsona niejednogłośną decyzją: 28-29, 30-27, 29-28. Dla Omielańczuka jest to druga z rzędu porażka pod banderą UFC.

W pierwszej rundzie walki Vicente Luque (11-6-1) z Leonem Edwardsem (13-3) nie działo się wiele. W krótkich fragmentach wymian stójkowych Jamajczyk prezentował się odrobinę lepiej, trafiając raz soczystym kopnięciem na korpus. Brazylijczyk był natomiast nieco agresywniejszy. W klinczu pod siatką obaj nie byli sobie w stanie zagrozić, a Edwards dobrze bronił się przed obaleniami Luque. Jednak prawie połowę rundy Brazylijczyk spędził na górze, świetnie w jednej z akcji na środku obalając rywala. Pracował co prawda nad zapięciem duszenia brabo, ale nie był w stanie wypracować sobie dogodnej pozycji.

Druga odsłona również toczyła się w wolnym tempie. Tym razem jednak lepiej prezentował się Edwards, który na początku wybronił się przed próbami obaleń ze strony Luque, potem rażąc go dwoma soczystymi kopnięciami na korpus i spędzając na górze w parterze dobre dwie minuty, podczas których zmieścił kilka uderzeń na głowę rywala.

Ostatnia runda również należała do Edwards. Świetnie bronił się pod siatką przed próbami zapaśniczymi Brazylijczyka, po rozerwaniu go atakując serią szybkich kombinacji, które niby trafiały na gardę Luque, ale jednak zmuszały go do cofania się na siatkę. Jamajczyk kontynuował też okopywanie korpusu rywala soczystymi middlekickami, choć z sobie tylko wiadomych powodów kilkukrotnie próbował bezowocnych obaleń – pomimo tego, że dominował na nogach. W samej końcówce obaj byli jednak już potwornie zmęczeni, a Luque zaczął trafiać mocnymi ciosami na korpus, choć w ostatnich sekundach oddał jednak obalenie.

Sędziowie jednogłośnie wypunktowali pojedynek dla Edwardsa w stosunku 3 x 29-28. W ten sposób Edwards wygrywa trzecią walkę z rzędu i piątą w ostatnich sześciu występach, jednocześnie przerywając serię czterech wiktorii Luque. W wywiadzie w oktagonie rzucił wyzwanie Donaldowi Cerrone.

Marc Diakiese (12-0) dał nieprawdopodobny popis w konfrontacji z Teemu Packalenem.




Najpierw zdzielił Fina soczystym lowkingiem, potem latającym kopnięciem na głowę po przekroku, następnie obrotówką na korpus. Zdesperowany Fin spróbował skrócić dystans z ciosami, ale Diakiese świetnie uniknął ataku, odpowiadając soczystym prawym sierpowym, którym posłał rywala na deski, ledwie przytomnego. Sędzia wiedział, co robić, ratując ułożonego jak do trumny Packalena przed kolejnymi uderzeniami.

Dla 24-letniego zawodnika jest to trzecie z rzędu zwycięstwo pod banderą UFC. W wywiadzie po walce zapowiedział gotowość do powrotu już podczas majowej gali w Sztokholmie.

Pierwsza runda walki Scotta Askhama (14-3) z Bradem Scottem (10-4) zdecydowanie należała do tego ostatniego, który mocnymi zewnętrznymi lowkingami okrutnie okopał wykroczną nogę odwrotnie ustawionego rywala, zdecydowanie częściej trafiał w wymianach bokserskich, raz nawet soczystym krosem posyłając go na deski.

Askham starał się odgryzać middlekickami, ale dopiero w samej końcówce zanotował pewne sukcesy, w klinczu atakując kolanami na korpus.

Na początku drugiej rundy Askham złapał wiatr w żagle – atakował agresywniej, ostrzeliwał korpus i głowę rywala okrężnymi kopnięciami, jego ciosy zaczęły dochodzić celu. Jednak Scott kontynuował okopywanie wykrocznej nogi rywala, w końcu jednym z bitych nisko lowkingów mocno ją naruszając.

Askham przestał w zasadzie przenosić na nią ciężar ciała, zmienił pozycję, aby ją chronić i czekał pod siatką na Bradley’a. Ten jednak wykazał nadmierną cierpliwość – trafił co prawda jeszcze kilkoma lowkingami i ciosami, ale w końcówce rundy kontuzjowany Askham odgryzł mu się serią dobrych uderzeń.

Ostatnia runda była wyrównana. Obaj zawodnicy mieli swoje momenty – Askham kontynuował ostrzeliwanie korpusu rywala okrężnymi kopnięciami, przeplatając z je z kopnięciami na głowę, podczas gdy Scott nadal poszukiwał lowkingów, trafiając też kilkoma mocnymi ciosami.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na Bradley’a Scotta, który w ten sposób podnosi się po porażce z Krzysztofem Jotko, jednocześnie serwując drugą przegraną z rzędu – i trzecią w ostatnich czterech występach – Scottowi Askhamowi.

W pierwszej rundzie walki otwierającej galę nie działo się wiele. Lina Lansberg (7-2) nieco częściej wciskała do siatki Lucie Pudilovą (6-2), choć niewiele z tego wynikało. W drugiej odsłonie Czeszka trafiła jednak kilkoma dobrymi ciosami, naruszając Szwedkę – ta jednak uratowała się obaleniem, spędzając sporo czasu na górze. Na ostatnią odsłonę Pudilova zachowała więcej sił, mocno obijając szukającej ratunku w obaleniach, okrutnie już porozbijaną Królową Łokci. Nie zdołała jednak jej skończyć, a sędziowie zgodnie wypunktowali walkę w stosunku 29-28 dla zakrwawionej i zapuchniętej Szwedki.

https://twitter.com/ZPGIFs/status/843164355558555649

W wywiadzie po walce Lansberg stwierdziła jednak – nie bez słuszności – że zwycięstwo należało się Pudilovej.




Wyniki UFC Fight Night 107

Walka wieczoru

205 lbs: Jimi Manuwa (17-2) pok. Corey’a Andersona (9-3) przez KO (lewy sierp), R1, 3:05

Co-main event

170 lbs: Gunnar Nelson (16-2-1) pok. Alana Joubana (15-5) przez poddanie (gilotyna), R2, 0:46

Karta główna

140 lbs: Marlon Vera (11-3-1) pok. Brada Picketta (25-14) przez KO (kopnięcie na głowę), R3, 3:50
145 lbs: Arnold Allen (12-1) pok. Makwana Amirkhaniego (13-3) niejednogłośną decyzją (2 x 30-27, 28-29)

Karta wstępna / UFC Fight Pass

155 lbs: Joe Duffy (16-2) pok. Rezę Madadiego (14-5) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
205 lbs: Francimar Barroso (19-5) pok. Darrena Stewarta (7-1) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
265 lbs: Tim Johnson (11-3) pok. Daniela Omielańczuka (19-7-1) niejednogłośną decyzją (30-27, 29-28, 28-29)
170 lbs: Leon Edwards (13-3) pok. Vicente Luque (11-6-1) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
155 lbs: Marc Diakiese (12-0) pok. Teemu Packalena (8-2) przez KO (prawy sierpowy), R1, 0:30
185 lbs: Brad Scott (11-4) pok. Scotta Askhama (14-4) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 28-29)
135 lbs: Lina Lansberg (7-2) pok. Lucie Pudilovą (6-2) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button