Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 208 – Holm vs. de Randamie

Analizy karty głównej i typowanie wszystkich walk gali UFC 208 z Holly Holm i Germaine de Randamie w rolach głównych.

Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 01:00.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

145 lbs: Holly Holm (10-2) vs. Germaine de Randamie (6-3)

Kursy UNIBET: Holly Holm vs. Germaine de Randamie 2.10 – 1.77

Bartłomiej Stachura: Nie jest to łatwa do wytypowania walka – przede wszystkim z powodu stylów walki prezentowanych przez obie zawodniczki. Na papierze bowiem zestawienie to powinno faworyzować Holly Holm, która uwielbia walczyć z kontry – a to dlatego, że Germaine de Randamie niemal zawsze walczy bardzo agresywnie, co powinno być wodą na młyn dla Amerykanki. Oczywiście arsenał stójkowy de Randamie jest nawet bogatszy, bo Holenderka świetnie też kopie, ale z drugiej strony, regularnie wpada też w półdystans, gdzie od strony bokserskiej to Holm jest sprawniejsza, szczególnie we wspomnianych kontrach.

Ponadto Holly Holm jest bez porównania bardziej doświadczona w walce na wysokim poziomie, przy dużej presji i wielkiej otoczce. Z materiałów publikowanych przez UFC przed galą wydaje się co prawda, że Holenderka od strony mentalnej prezentuje się bardzo dobrze, ale nie byłbym w najmniejszym stopniu zdziwiony, gdyby jednak pojawiła się nie lada trema – GDR nigdy nie była bowiem nawet blisko walki wieczoru, a tutaj nie dość, że w niej wystąpi, nie dość, że zmierzy się z najlepszą w swojej karierze uderzaczką w MMA (Amanda Nunes, z którą się biła w debiucie, walczyła głównie w parterze), to jeszcze na szali znajdzie się pas mistrzowski. Nie wykluczam, że może to podziałać na nią mobilizująco – ale i odwrotny skutek mnie nie zaskoczy.

Dodatkowo, Holm potwierdziła już dwukrotnie, że dysponuje kondycją na pięć rund. Czy dynamiczna, mocno bijąca Holenderka również ma tyle paliwa w baku? Szczerze wątpię.

Grzechem też byłoby nie wspomnieć o tym, że od strony zapaśniczej oraz parterowej to Amerykanka powinna mieć przewagę. O ile w zapasach przewaga ta nie powinna być duża, to mimo wszystko spodziewam się, że w parterze Holm będzie w stanie bez większych problemów utrzymać rywalkę – i wcale nie będę zdziwiony, jeśli gameplan nakreślony przez Grega Jacksona i Mike’a Winkeljohna będzie zakładał właśnie także walkę na chwyty – nawet kosztem ryzykownego klinczu, w którym GDR ma narzędzia w postaci kolan i łokci, by napsuć Amerykance krwi.

Tym niemniej, minimalnie skłaniam się ku Holenderce, spodziewając się, że przyjrzała się dokładnie Holm i nie będzie równie agresywna jak w poprzednich walkach, zamiast tego korzystając ze swoich długodystansowych narzędzi w postaci kopnięć oraz pojedynczych prostych. Istnieje wówczas pewne ryzyko, że aktywniejsza Holm ugra decyzję, ale jej nieumiejętność w inicjowaniu ataków, która była główną przyczyną jej słabego występu z Valentiną Shevchenko, za tym nie przemawia. Prędzej sama nadzieje się na jakąś kontrę – a jej szczęka do najtwardszych nie należy, więc… Ostatecznie stawiam na to, że GDR zdoła wygrać co najmniej trzy z pięciu rund, zdobywając historyczny pas kategorii piórkowej.

Zwycięzca: Germaine de Randamie przez decyzję

185 lbs: Anderson Silva (33-8) vs. Derek Brunson (16-4)

Kursy UNIBET: Anderson Silva vs. Derek Brunson 2.20 – 1.67

Bartłomiej Stachura: Powiedzmy sobie szczerze – Silva znajduje się na etapie, na którym może przebierać między rywalami i nie jest z pewnością przypadkiem, że zgodził się akurat na konfrontację z Brunsonem. Biorąc pod uwagę ostatnie walki Amerykanina, oczywistym wydaje się odpowiedź na pytanie, dlaczego tak zrobił. Brunson bowiem ma głęboko zakorzenione w swojej pamięci mięśniowej ostre szarże z brodą zadartą do góry, co otwiera go na kontry. Teoretycznie zatem jest to stylistycznie idealny rywal dla lubującego się w walce z kontry Brazylijczyka.

Istnieją jednak co najmniej dwie mocne przesłanki, które mogą sugerować, że w najmniejszym stopniu walka ta nie musi być spacerkiem dla Pająka.

Po pierwsze bowiem naprawdę trudno spodziewać się, aby Brunson po swojej ostatniej walce, w której został ustrzelony przez Roberta Whittakera, po raz kolejny atakował w tak bezmyślny sposób. W wywiadach przed walką zapowiada, że wówczas w konfrontacji z Australijczykiem połakomił się na kolejny nokaut, pragnąc pobić rekord kolejnych zwycięstw przez uderzenia w pierwszej rundzie. Ostatecznie jednak swoją serię zatrzymał na czterech tego rodzaju wiktoriach i teraz zapowiada wyciągnięcie wniosków z tamtej klęski. Niby Amerykanin szarżuje w tak bezmyślny sposób od lat, ale mam poważne wątpliwości, czy uczyni to w konfrontacji z rywalem, który zbudował swoją karierę na walce z kontry – nawet jeśli rzeczony rywal czasy świetności ma już za sobą.

Właśnie… Wiek Silvy to drugi element, który chcę poruszyć. Otóż, na stare lata Brazylijczyka dopadła potworna pasywność – zapoczątkowana walkami z Chrisem Weidmanem – której towarzyszy nieprzystające już do jego refleksu umiłowanie do unikania ciosów balansem ciała. Pająk nie jest jak, powiedzmy, Shogun, który na jesień swojej kariery zaczął przywiązywać o wiele większą wagę do swojej defensywy, walcząc ostrożniej, uważniej, nie polegając już tak mocno na odporności – mocno już osłabionej – swojej szczęki. Silva natomiast tak, jak unikał przez cały życie ciosów balansem z rękami opuszczonymi nisko, tak czyni to nadal – z delikatnym wyjątkiem na okoliczność starcia z Nickiem Diazem, ale i to nie przez całą walkę a jedynie w pojedynczych akcjach. Tymczasem refleks już nie ten, wyczucie czasu i dystansu również. W rezultacie Brazylijczyka trafiał nawet taki zawodnik jak Michael Bisping, o którym napisać można wiele, ale na pewno nie to, że jest demonem szybkości.

Z drugiej jednak strony, nie zapominajmy, że Brunson nie tylko powraca po nokaucie nieco ponad dwa miesiące temu (mało czasu na solidną regenerachę), ale też przygotowania spędził w swoim nowo otwartym malutkim klubiku – a nie w Jackson-Wink MMA. To nie jest dobry prognostyk.

Pojedynek może potoczyć się według kilku różnych scenariuszów. Nie sądzę, aby Amerykanin chciał przesadnie długo wymieniać się z Silvą ciosami na środku oktagonu, bo mimo wszystko w takiej szermierce na pięści i kopnięcia trudno go faworyzować. Co zatem zrobi? To, co robi zawsze – spróbuje skrócić ostro dystans, najpewniej z ciosami. I tutaj sprawa robi się szczególnie ciekawa, bo z jednej strony Silva regularnie cofa się prosto na siatkę, a i jego refleks już dawno nie ten, więc jak najbardziej może zostać przyszpilony do siatki albo ubity jakimś lewym sierpem, na który jest szczególnie narażony. Z drugiej natomiast strony, nie będę absolutnie zbierał szczęki z podłogi, jeśli znajdzie czas i miejsce na ustrzelenie skracającego dystans Brunsona – może jakimś podbródkowym, może latającym kolanem, a może łokciem.

Jeśli z kolei walka trafi do klinczu – czyli Amerykanin przedrze się przez obroną Pająka, nie dając się ustrzelić – wcale nie odbieram Brazylijczykowi szans na utrzymanie walki na nogach. Brunson nie jest bowiem żadnym wybitnym specjalistą od obaleń, a Silva kiedyś słynął z rewelacyjnej pracy z klinczu. Nie wykluczam absolutnie, że zostało mu jeszcze wystarczająco dużo umiejętności w tym obszarze, aby wzorem Lorenza Larkina czy Roberta Whittakera utrzymać walkę na nogach, jeśli o obalenie Brunson walczył będzie pod siatką.

Jeśli bowiem Pająk wyląduje na plecach, znajdzie się w tarapatach. Nie sądzę co prawda, aby dał się skończyć, bo jego defensywny grappling jest bardzo dobry – o czym wspominał zresztą Cormier, który przecież przystępował do walki z 2-dniowym Andersonem po całym obozie przygotowawczym – ale Brunson powinien być w stanie utrzymać go na plecach.

Podsumowując, absolutnie nie skreślam Dereka Brunsona, który może zarówno ustrzelić Andersona Silvę w stójce, jak i zamęczyć go w parterze – choć w ewentualnej trzeciej rundzie to Spider będzie miał prawdopodobnie więcej paliwa w baku – ale uważam, że jego styl będzie dawał spore szanse Brazylijczykowi na zmieszczenie kontry. Owszem, Pająk bywa ostatnio przeraźliwie bierny, ale zwróćmy uwagę, że jego ostatni rywale – nie wliczając Cormiera – to nie byli zawodnicy, którzy z impetem atakowaliby go, wpadali w klincz – dawali mu szansę na kontry. Nick Diaz, Michael Bisping i Chris Weidman próbowali boksować – ale bardzo ostrożnie, trzymając dystans. Brunson ma za słabe ręce i zbyt słabą defensywę na tego rodzaju taktykę – której zresztą nigdy nie prezentował. Brunson będzie wpadał w Silvę – i sądzę, że w końcu przypłaci to nokautem. Innymi słowy – agresywny styl Amerykanina wymusi na Brazylijczyku odrobinę choćby aktywności w kontrach – a to może wystarczyć.

Zwycięzca: Anderson Silva przez (T)KO

185 lbs: Ronaldo Souza (23-4) vs. Tim Boetsch (20-10)

Kursy UNIBET: Ronaldo Souza vs. Tim Boetsch 1.17 – 5.00

Bartłomiej Stachura: Teoretycznie jest to totalny mismatch, a Boetsch pełni tutaj rolę klasycznej zapchajdziury dla garnącego się do walki Jacare. Nigdy jednak nie miałem najlepszego zdania o stójce Brazylijczyka i właśnie w tym aspekcie upatruję szansy Amerykanina.

Rzecz bowiem w tym, że scenariusza, w którym Brazylijczyk podchodzi kompletnie bez szacunku do stójki skreślanego gremialnie Amerykanina, absolutnie nie wykluczam. Ba! Nie wykluczam z drugiej strony, że takie podejście może mieć uzasadnienie i rzeczywiście Souza jakimś cepem uśpi Amerykanina. To w końcu zawodnik, którego ubijali Ed Herman czy 50-letni Dan Henderson. A Brazylijczyk szybkościowo powinien mieć nad Boetschem przewagę, jak zresztą prawie każdy rywal Barbarzyńcy.

Sęk jednak w tym, że w wymianie cios za cios szanse mocno się wyrównują, czasami decydują drobne detale i choć nadal to Brazylijczyk ma więcej argumentów po swojej stronie, to jakiegoś cepa dochodzącego jego szczęki absolutnie wykluczyć nie mogę – i nie wykluczam.

Tym niemniej, kończąc bujanie w obłokach i schodząc na ziemię – Jacare raczej prędzej niż później znajdzie drogę do parteru i zrobi z Boetschem to samo, co zrobił dwukrotnie z Chrisem Camozzim czy ostatnio z Vitorem Belfortem. W parterze nie będzie walki.

Zwycięzca: Ronaldo Souza przez poddanie




145 lbs: Glover Teixeira (25-5) vs. Jared Cannonier (9-1)

Kursy UNIBET: Glover Teixeira vs. Jared Cannonier 1.44 – 2.75

Bartłomiej Stachura: W teorii Jared Cannonier został rzucony na pożarcie Gloverowi Teixeirze, ale… Jeśli Brazylijczyk – powracający po ciężkim, naprawdę ciężkim nokaucie (mocował się z sędzią przez kilkadziesiąt sekund po skończeniu walki) – który ma już swoje lata, najlepszy etap kariery prawdopodobnie za sobą, a nadal trenuje w małym klubiku ze Stevem Montgomerym jako najlepszym sparingpartnerem, zdecyduje się bić w stójce, jak najbardziej może skończyć na deskach. Cannonier jest bowiem szybszy, znacznie mniej przewidywalny, a do tego dysponuje większym arsenałem. Nie twierdzę przez to, że nie jest realne, aby Brazylijczyk ustrzelił na nogach Amerykanina – jak najbardziej może to zrobić, ale mimo wszystko w tej płaszczyźnie faworyzuję Cannoniera, który szczególnie gdy się rozkręci, złapie luz, może naprawdę namieszać.

Pomimo tego faworyzuję Teixeirę – a to z uwagi na parter i zapasy. Jeśli Cutelaba był w stanie kłaść go na plecach, także i Brazylijczyk będzie w stanie to robić. A z góry Teixeira prezentuje się bardzo dobrze i o ile naprzeciwko Cutelaby Cannonier z pleców wyglądał nieźle, to w konfrontacji z potężnym Brazylijczykiem zaprawionym w parterowych bojach, świetnie kontrolującym pozycję i dysponującym ciężkim gnp oraz groźnymi poddaniami nie daję mu większych szans.

Warto też nadmienić, że Amerykanin na co dzień pracuje i tylko część dnia poświęca na treningi MMA, choć, owszem, w okresie przygotowawczym częściej widać go na sali niż za biurkiem. Jest też bez porównania mniej doświadczonym zawodnikiem, dla którego Teixeira stanowił będzie ogromny przeskok jakościowy.

Podsumowując, prognozuję, że Teixeira spróbuje wymieniać się ciosami z Cannonierem, ale w porę zda sobie sprawę, że nie ma to sensu – i wtedy zaprzęgnie do działania taktykę z pojedynku przeciwko Ovince’owi St. Preuxowi, męcząc Cannoniera w klinczu i w parterze, by ostatecznie go ubić z góry lub poddać.

Zwycięzca: Glover Teixeira przez (T)KO

155 lbs: Dustin Poirier (20-5) vs. Jim Miller (28-8)

Kursy UNIBET: Dustin Poirier vs. Jim Miller 1.20 – 4.50

Bartłomiej Stachura: Przyznam szczerze, że z jednej strony słuchając wywiadów z Poirierem przed galą, odnosiłem wrażenie, że jest jakiś nieswój, niepewny, zadumany, że mało w nim życia i energii, że pewność siebie, która cechowała go poprzednio, uleciała. Tym niemniej, prawił mądrze, zapowiadając, że porażka z Michaelam Johnsonem nauczyła go większej odpowiedzialności w obronie, że nie zamierza już wdawać się w brawl, że nie zamierza podejmować nadmiernego ryzyka. Zrobił sobie dłuższą przerwę po tamtym nokaucie, ograniczył liczbę sparingów. Wydaje się, że zrobił wszystko, co należy.

Przyznam szczerze, że zastanawiam się, w jaki sposób Jim Miller mógłby wygrać tę walkę i, pomijając jakiś strzał życia, o który go nie podejrzewam, pozostaje mi jedna tylko droga – obalenia i kontrola z góry. W stójce Poirier powinien być szybszy, także walczy z odwrotnej pozycji, uderza bez porównania mocniej, ma lepszy zasięg, bogatszy arsenał. Niby Miller lubuje się w kombinacjach, co należy w ogólnym rozrachunku zaliczyć mu na plus, ale pamiętajmy, że był trafiany w ostatnich walkach przez bez porównania gorszych uderzaczy od Poiriera. Niby ma te trzy zwycięstwa z rzędu, ale, jak wiemy, z Joe Lauzonem wygrał tylko w oczach sędziów, Thiago Alves był wycieńczony ścinaniem wagi, której i tak nie ściął, a Takanori Gomi – no cóż…

Jeśli dodamy do tego, że Poirier powinien mieć po swojej stronie przewagę kondycyjną, to trudno nie widzieć w nim faworyta tego pojedynku. Nie wykluczam co prawda, że Miller zaliczy kilka udanych obaleń w kontrze na ciosy, ale po pierwsze – nic z góry Poirierowi nie zrobi, a po drugie – na pewnym etapie walki, najpewniej w drugiej lub trzeciej rundzie, zmuszony zostanie – pod wpływem ciosów Poiriera i pogarszającej się kondycji – do panikarskich zapasów, co stanowić będzie początek jego końca – trafi w jakieś brabo i odklepie.

Zwycięzca: Dustin Poirier przez poddanie

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.Szymon B.Wilk
Holm - GDR
2.10 - 1.77

GDR

GDR

GDR
Silva - Brunson
2.20 - 1.67

Silva

Silva

Brunson
Jacare - Boetsch
1.17 - 5.00

Jacare

Jacare

Jacare
Teixeira - Cannonier
1.44 - 2.75

Teixeira

Teixeira

Teixeira
Poirier - Miller
1.22 - 4.25

Poirier

Poirier

Poirier
Brown - Muhammad
1.73 - 2.10

Brown

Muhammad

Muhammad
Reis - Sasaki
1.15 - 5.50

Reis

Reis

Reis
Lentz - Makhachev
3.50 - 1.30

Makhachev

Lentz

Makhachev
McCall - Brooks
2.00 - 1.81

Brooks

McCall

McCall
LaFlare - Carneiro
1.30 - 3.50

LaFlare

LaFlare

LaFlare
Glenn - Nover
1.50 - 2.60

Glenn

Glenn

Nover
Ostatnia gala5-7---5-7
Łącznie794-457617-396405-288
Poprawne63,46 %60,90 %58,44 %

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button