Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Nie przegap – kwiecień 2015

Kwiecień obfituje w MMA na (przynajmniej teoretycznie) najwyższym poziomie. Cztery gale, z których jedna zapowiada się co najmniej intrygująco – UFC on Fox 15 – nie brzmią źle, prawda?

Plaga kontuzji, co prawda, już nieco je przetrzebiła, ale ciągle każda w mniejszym lub większym stopniu nadaje się do oglądania, a że jeszcze na UFC 186 walczą „moi ludzie” w postaci Almeidy i Laprise…

155 lbs: Dustin Poirier vs. Carlos Diego Ferreira

UFC Fight Night 63: Mendes vs. Lamas, 4 kwietnia

Dustin Poirier z pewnością nie będzie miło wspominał swojego ostatniego pojedynku. Pierwsza przegrana przez nokaut w karierze zadana na przestrzeni zaledwie dwóch minut mocno odcisnęła się na pochodzącym z Luizjany zawodniku. Sądząc po jego twittach, rozważał nawet zakończenie kariery. W końcu jednak powraca do oktagonu, tym razem w kategorii lekkiej, od której zaczynał karierę w MMA. Po powrocie czeka na niego Carlos Diego Ferreira, którego spory hype nieco przygasł po przegranej z Beneilem Dariushem, ale to dalej zawodnik, który może zahaczyć jeszcze o czołówkę. Rzecz upraszczając, bój stoczy striker z dobrym parterem i grappler z dobrą stójką.

Jak walczy Dustin Poirier, mówić chyba nie trzeba. Ten przez długi czas czołowy (właściwie przez cały swój pobyt w tej kategorii w UFC) piórkowy uwielbia korzystać ze swoich ciężkich pięści, do których używania odkrył dryg jeszcze w latach młodzieńczych, rozpoczynając przygodę z boksem. Nie znaczy to jednak, że reprezentant American Top Team nie wie, jak się kopie – po prostu uderzenia dolnymi kończynami są zdecydowanie rzadsze. Diamond łączy dużą agresję ze średnią defensywą, co stanowi w mojej opinii jego główny problem, ale czy pamięta ktoś nudną walkę Amerykanina? No właśnie. Poirier w razie potrzeby jest w stanie również obalić słabszych defensywnych zapaśników, by tam zacząć pracować nad poddaniami, takimi jak na przykład jego ukochane d’arce.

Ferreira przez długi czas związany był jedynie z brazylijskim jujitsu, w którym święcił triumfy oraz udanie je zaaplikował do MMA. Carlos poszukuje często poddań, co zresztą mu się udaje, ale nieobce jest mu również w razie potrzeby skontrolowanie pozycji swojego rywala. Ma to jednak na celu dalsze próby skończenia walki, a nie przeleżenia. Osiadły w Ameryce Brazylijczyk od jakiegoś czasu prezentuje również całkiem niezłą strikerską ofensywę. Chętnie odwołuje się do wysokich kopnięć, a także może zaszarżować z bokserską kombinacją – fakt, że niestety czasem zamieniając ją w cepeliadę – czy skontrować sierpem. W uderzanej płaszczyźnie Ferreira nie grzeszy przesadną szybkością, ale rozumie ją oraz rozważnie jej używa.

Nie wiem, prawdę mówiąc, jak ta walka wpłynie na karierę zwycięzcy. Poirier może jeszcze zdecydować się na powrót do wagi niżej lub dostać kogoś z okolic ogona czołowej piętnastki, a z kolei Ferreira z takim łupem wkroczy w moim odczuciu na terytorium Normanów Parke’ów i innych Gleisonów Tibau. Czy z niego wypłynie dalej, to już całkiem inna sprawa.

135 lbs: Aljamain Sterling vs. Takeya Mizugaki

UFC On FOX 15: Machida vs. Rockhold, 18 kwietnia

Od tego pojedynku zależy w dużej mierze przyszłość burzliwej ostatnimi czasy kategorii koguciej. Jeśli zwycięży japoński striker, to powróci do gry o najwyższe cele. Wygrana Amerykanina natomiast z miejsca wepchnie go do ścisłej czołówki swojej wagi, a być może nawet wypromuje na kogoś, kto za dwa – trzy wygrane pojedynki dostąpi szansy walki o pas. Takeya Mizugaki po zanotowaniu świetnej passy pięciu zwycięstw z rzędu został zdemolowany w ciągu minuty przez mistrza – niemistrza Dominicka Cruza, co w brutalny sposób pokrzyżowało jego spore szanse na titleshota. Aljamain Sterling z kolei najpierw po ciężkim boju pokonał Cody’ego Gibsona, a następnie zdominował Hugo Vianę.

Japończyk to przede wszystkim bokser. Nie zależy mu zbytnio na obaleniach, nie szuka poddań, wymyślne kopnięcia są mu obce. Sęk w tym, że Mizugaki posiada bardzo szybkie ręce, dzięki czemu zasypuje rywali uderzeniami oraz najzwyczajniej na świecie nie pozwala im podjąć sensowniejszej ofensywy. To także zawodnik, którego defensywne zapasy są całkiem przyzwoite, co może utrudnić zadanie przeciwnikowi. Sądzę, że głód zwycięstwa powracającego po porażce Mizugakiego również może odbić się na przebiegu walki – w UFC azjatycki pięściarz bowiem przeżył odrodzenie podobne do tego, jakie stało się udziałem Cuba Swansona: od przeciętniaka do elity swojej kategorii wagowej. Ktoś, kto był tak blisko walki o najwyższe trofeum, raczej nie będzie teraz walczył tylko po to, aby dostać czek.

Sterling to czołowy reprezentant Serra – Longo, oczywiście poza Chrisem Weidmanem i Alem Iaquintą. Aljamain wywodzi się z zapasów, jednak podobnie jak kolega i idol Jon Jones, obalenia i kontrola nie są jego jedyną bronią. Sterling to bowiem, podobnie jak mistrz wagi półciężkiej, posiadacz świetnych kopnięć, za pomocą których sukcesywnie rozbija swoich rywali. W walce z nietypowo uderzającym Hugo Vianą świetnie przeplatał techniki zapaśnicze z zasypywaniem nożnymi atakami – Sterling praktycznie nie odwoływał się nawet do swojego boksu, a mimo to nie dał rywalowi większych szans.

To niewątpliwie największy test w karierze byłego zapaśnika, któremu nie będzie łatwo podołać, ale sądzę, że Funk Master może zaskoczyć i nawet znokautować Mizukagiego. Będzie to jednak trudne zadanie – japoński uderzacz to rywal twardy i obdarzony sporą wolą walki, który po knockdownie (walka z Brianem Caraway’m) wcale nie staje się swoją skorupą, a dalej zasypuje rywali pięknymi momentami kombinacjami.

155 lbs: Abel Trujillo vs John Makdessi

UFC 186: Johnson vs Horiguchi, 25 kwietnia

Walka dwóch zawodników, którzy nad obalenia i parterową maestrię – do której zresztą obu daleko – preferują wymiany uderzeń. Ich style jednak drastycznie się różnią, co powinno być gwarantem ciekawej konfrontacji dwóch całkowicie odmiennych filozofii prowadzenia walki. Obaj też wracają spragnieni efektownego zwycięstwa. Abel Trujillo po swojej najcenniejszej wygranej w karierze – nokaucie na twardoszczękim Jamie Varnerze – zmierzył się z Tonym Fergusonem. Mimo sprawienia mu problemów w końcu musiał odklepać poddanie. John Makdessi powraca po bardzo długiej przerwie, a także niezasłużonej, zdaniem wszystkich poza sędziami obecnymi na gali UFC 169, porażce z rąk Alana Patricka.

Abel, pomimo zapaśniczego backgroundu, to przede wszystkim niesamowicie agresywny striker, który w swoich szarżach może budzić skojarzenia z rozwścieczonym gorylem. Doskakuje, rzuca serie potężnych cepów i podąża za rywalem ze złymi intencjami. Zaliczać się mogą do nich wyśmienite uderzenia kolanami, które skutecznie zmniejszają zasoby kondycyjne rywala, a także są zwyczajnie bolesne. Trujillo to także jeden z niewielu fighterów, którzy chętnie odwołują się do uderzenia na korpus właśnie kolanami leżących rywali. Gdybym miał jednym słowem podsumować Killę byłaby to agresja.

A w przypadku Johna? Słowo-klucz to technika. Libański Kanadyjczyk od dziecka miał kontakt z uderzanymi sztukami walki, a na jego stylu wciąż ciążą w olbrzymiej mierze cechy wyniesione z taekwondo oraz karate – Makdessi zresztą dobił do 22 wygranych, nieprzedzielonych żadną porażką, w kickboxingu. Ten czarny pas w karate shotokan cechuje się rewelacyjną momentami pracą na nogach i timingiem, który w połączeniu z precyzją pozwala nokautować rywali nieraz zaledwie ich „muskając”, czego przykładem jest pojedynek z Renee Forte. Chociaż czasem Makdessi daje sobie narzucić styl rywala, co przypłaca mniej (Patrick) lub bardziej zasłużoną (Anthony Njokuani) porażką, to potrafi być niebezpieczny w każdym momencie. Niezwykle szeroki arsenał zróżnicowanych kopnięć sprawia, że John może wyprowadzać kopnięcia na dowolną wysokość z właściwie każdej pozycji, nierzadko odwołując się do rozmaitej maści obrotówek – a jeśli już przy nich jesteśmy, to nie można zapominać o jego morderczym backfiście. John rozwija skrzydła wtedy, gdy rywal nie walczy na wstecznym, ale dąży do wymian – przekonał się już o tym wypunktowany po mistrzowsku Daron Cruickshank.

Zestawienie to opiera się na kontraście – John wprawdzie swoimi kontrami może napsuć krwi Ablowi, tudzież w końcu ubić go jakimś kopnięciem lub trafieniem z dziwnego kąta, ale Trujillo ze swoim skacząco – bandyckim stylem może po prostu nie dać członkowi Tristar takiej możliwości.

*********

Jak widać, poza wieloma innymi starciami zapowiadającymi się na ucztę dla oczu, mamy w tym miesiącu możliwość obejrzenia walki, która może skończyć się poddaniem lub nokautem z rąk każdego z uczestników, boksera broniącego się przed kopnięciami zapaśnika i dynamit nabijający się na prawy krzyżowy.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button