Analizy najciekawszych walk i typowanie całej gali UFC 276: Adesanya vs. Cannonier, która odbędzie się w Las Vegas.
Przypominamy, że dla Czytelników Lowking.pl, którzy nie są jeszcze graczami FORTUNY, przygotowaliśmy też Zakład Bez Ryzyka do 600 PLN. Szczegóły – tutaj.
Gala UFC 276: Adesanya vs. Cannonier rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:00 czasu polskiego w aplikacji UFC Fight Pass oraz na eFortuna.pl. Transmisja z karty wstępnej od 04:00 na Polsat Sport i eFortuna.pl.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
135 lb: Pedro Munhoz (19-7) vs. Sean O’Malley (15-1)
Kursy bukmacherskie: Pedro Munhoz vs. Sean O’Malley 3.32 – 1.33
Bartłomiej Stachura: nie chcę powiedzieć, że starcie to jest uszyte na miarę dla Seana O’Malleya, jeśli chodzi o potencjalnych rywali z czołówki wagi koguciej, z jakimi mógłby się zmierzyć, ale… No, jest to jednak starcie uszyte na miarę! Co zrobisz, jak nic nie zrobisz!
Brazylijczyk to prawdopodobnie najwolniejszy zawodnik z czołowej piętnastki, podczas gdy jednym z największych atutów Amerykanina jest właśnie szybkość. Trudno przymknąć też oko na gigantyczną przewagę warunków fizycznych, jaką będzie miał po swojej stronie młodszy o osiem aż lat Sugar – 18 centymetrów przewagi wzrostu i 12 centymetrów przewagi zasięgu ramion.
Munhoz to oczywiście kawał agresywnego rębajły, który wywiera dużą presję, rozpuszcza ręce, jest niebezpieczny w parterze. Rzecz jednak w tym, że kontrola dystansu O’Malleya stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest nieuchwytnym celem, który posiada przebogaty arsenał długodystansowych narzędzi. Potrafi hasać po oktagonie przez 15 minut.
Brazylijczyk może oczywiście trafić jakiś sierpem, jeśli jednak przedrze się do półdystansu – a pewnikiem jest, że będzie tutaj nacierał mocno, bo w dystansie kickbokserskim nie ma prawie nic do zaoferowania. Natomiast za najgroźniejszą broń Pedro uważam jednak atomowe lowkingi na wysokości łydki, jakimi uwielbia terroryzować swoich rywali. I oddać mu trzeba, że rąbie jak zły, podczas gdy żadnym sekretem nie jest, że pośród licznych zalet, jakie posiada Amerykanin, nie znajdziemy tytanowych nóg. A już 2-3 dobre lowkingi mogą mocno wpłynąć na przebieg walki, by nie napisać wprost, że o niej przesądzić.
Z kronikarskiego obowiązku warto jeszcze wspomnieć o morderczych gilotynach Munhoza, ale jako że prób obaleń ze strony O’Malleya się tutaj nie spodziewam, to…
Podsumowując, hasając po dużym oktagonie – też ma znaczenie! – O’Malley będzie kąsał nacierającego metodycznie Munhoza różnorodnym arsenałem, z naciskiem na proste i frontale. Pewnie wygra na pełnym dystansie.
Zwycięzca: Sean O’Malley przez decyzję
170 lb: Robbie Lawler (29-15) vs. Bryan Barberena (17-8)
Kursy bukmacherskie: Robbie Lawler vs. Bryan Barberena 1.80 – 2.01
Bartłomiej Stachura: ten pojedynek jest do wytypowania znacznie trudniejszy… Obaj zawodnicy uwielbiają okładać się pięściami w półdystansie. Barberena jest młodszy o siedem lat, ale szczerze mówiąc, spodziewam się przewagi szybkości i dynamiki ze strony 40-letniego już Lawlera. Pod kątem mocy w uderzeniach także to były mistrz powinien rozdawać karty. Wydaje się, że także szczękę ma mimo wszystko odporniejszą, podczas gdy Barberena może – choć nie musi – mieć delikatną przewagę kondycji.
Nie wykluczam tutaj zwycięstwa żadnego zawodnika. Uważam jednak, że Lawler jako fighter sprawniejszy technicznie w półdystansie, który na dodatek dobrze zaprezentował się z Nickiem Diazem, ma odrobinę więcej szans na zwycięstwo. Losy walki może tutaj jednak odmienić każde uderzenie, także na schaby, więc na dwoje babka wróżyła.
Zwycięzca: Robbie Lawler przez decyzję
185 lb: Sean Strickland (25-3) vs. Alex Pereira (5-1)
Kursy bukmacherskie: Sean Strickland vs. Alex Pereira 1.90 – 1.90
Bartłomiej Stachura: kolejne starcie, w którym wskazanie faworyta do najłatwiejszych zadań nie należy. Sean Strickland robi kapitalny użytek z ciosów prostych – głównie z jaba, ale także z kombinacji 1-2. Potrafi świetnie inicjować ataki tego rodzaju technikami, tu i ówdzie skontruje, uderzy w drugie tempo. Naprawdę nie ma przypadku w tym, że wszyscy wiedzą, że trzeba uważać na jego lewy prosty, a jednak każdy notorycznie nim obrywa. Pod tym kątem Amerykanin jest naprawdę szczwanym lisem.
Mam jednak bardzo poważne wątpliwości, czy Amerykanin posiada wystarczające umiejętności, które pozwoliłyby mu wygrać ten pojedynek w obszarze kickbokserskim – szczególnie że Strickland jednak defensywą nie grzeszy, przynajmniej pod kątem pracy głową – o ściągniętej szczęce nie ma tutaj mowy. Sean walczy wyprostowany, z głową lekko w chmurach. Jeśli dodać do tego fakt, że Pereira ma aż 10 centymetrów przewagi zasięgu ramion…
Dlaczego Pereira jest tak piekielnie groźny w stójce? Pierwszą odpowiedzią, jaka narzuca się automatycznie, jest oczywiście lewy sierpowy Brazylijczyka – w kontrze i przy inicjowaniu akcji – w którym drzemie nieprawdopodobna moc. Za najcenniejszą umiejętność Poatana uważam jednak kontrolę dystansu połączoną z ruchliwą głową. W starciu z Bruno Silvą kapitalnie unikał on ostrych, dynamicznych szarży krajana. To na jego warunkach dochodziło do wymian. Pereira jest generałem oktagonu, który doskonale zarządza przestrzenią na polu walki.
Nadzieją Amerykanina muszą zatem być zapasy i grappling. Rzecz jednak w tym, że Strickland nie jest tytanem zapaśniczym. Owszem, zdarza mu się tu i ówdzie sprowadzić rywala do parteru, ale Pereira udowodnił w dotychczasowych walkach w UFC, że nieźle broni się przed obaleniami, nie daje się ustabilizować na dole i – co może najważniejsze – walka na chwyty wcale nie drenuje jego paska z paliwem. Mam zatem poważne wątpliwości, czy Strickland będzie w stanie przenosić tutaj walkę do parteru. Podobnie rzecz ma się z klinczem – czy skontroluje tam silnego jak tur Brazylijczyka? Wątpię.
Po głowie kołacze mi się co prawda myśl, że Tarzan przez dwa miesiące wściekle szlifował do perfekcji 1-2 techniki zapaśnicze – a może jakieś skrętówki? – aby zaskoczyć Brazylijczyka, ale… Zostawmy to.
Wszystko to prowadzi mnie do konkluzji, że starcie to rozegra się na nogach, a tam trudno nie widzieć przewagi wybornego kickboksera, jakim jest Alex Pereira. Nokautu nie wykluczam, ale… Sean Strickland nie jest typem zawodnika, który daje się ponosić fantazji w atakach, stwarzając w ten sposób rywalom okazje do kontr. Walczy metodycznie, nie podpala się. Jednak wspomniana kulejąca defensywa – wyprostowana sylwetka, głowa wysoko – nie będzie tutaj jego sprzymierzeńcem. Pereira będzie trafiał częściej i znacznie mocniej.
Zwycięzca: Alex Pereira przez decyzję
145 lb: Alexander Volkanovski (24-1) vs. Max Holloway (23-6)
Kursy bukmacherskie: Alexander Volkanovski vs. Max Holloway 1.50 – 2.59
Bartłomiej Stachura: obaj zawodnicy znają się jak łyse konie – spędzili wszak w oktagonie razem już 50 minut. 50 długich minut! W drodze do walki Alexander Volkanovski w każdą niemal wypowiedź wplata sformułowanie „szachy” – i nie sądzę, aby był tu jakikolwiek przypadek. Spodziewam się oktagonowych szachów, rozgrywanych oczywiście na bardzo wysokim poziomie, ale bez intensywnej atmosfery, jaka na ogół towarzyszy pojedynkom zawodników, którzy dysponują kowadłami w pięściach. Tutaj będzie 25 minut walki o wzajemne wyprowadzenie się w pole, przechytrzenie się.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Styl Volkanovskiego nie jest szczególnie skomplikowany pod kątem technik, jakie zaprzęga w oktagonie – są to głównie ciosy proste oraz niskie kopnięcia. Od święta grzmotnie sierpem, podbródkiem czy frontalem lub middlekickiem. Rzecz jednak w tym, że jego oktagonowa gra jest piekielnie trudna do rozczytania! Australijczyk ma cały czas nogi pod sobą, będąc zawsze w gotowości do wyprowadzenia lowkinga czy prostego – w pół tempa, w drugie tempo, na koniec kombinacji, po cofnięciu się o krok, o pół kroku. Kiwki, proste i lowkingi miesza tak fantastycznie – uzupełniając je także o odgrywające ważną rolę w jego grze próby zapaśnicze – że wstrzelenie się między nie z dobrymi uderzeniami jest dla jego rywali zadaniem ponad ich możliwości.
Oczywiście – nie ponad możliwości Maxa Hollowaya, który w rewanżu zaprezentował się znacznie lepiej niż w pierwszej walce. Regularnie i z dużymi sukcesami polował na podbródki. Jednak starcie Australijczyka z również specjalizującym się w tej technice Chan Sung Jungiem może stanowić przesłankę na rzecz tezy, że mistrz lukę tę w swojej zbroi załatał.
Nie bez wpływu na mój ostateczny typ są ostatnie walki obu zawodników. Max Holloway zainkasował kolejną porcję bomb w karierze, tym razem od Yaira Rodrigueza, który zmienił go w zapaśnika i klinczera, podczas gdy Alexander Volkanovski zaprezentował fantastyczną formę w starciach z Brianem Ortegą i Chan Sung Jungiem. Wydaje się, że Australijczyk nadal się rozwija, nabiera pewności siebie, wzbogaca swój arsenał.
Podsumowując, srogie fundamenty Volkanovskiego wespół z zagrożeniem zapaśniczym, jakie wnosi do oktagonu, fantastyczną kondycją i niezłomnym charakterem po raz kolejny zaprowadzą go do zwycięstwa. Nie spodziewam się żadnej dominacji, bo Błogosławiony to kawał zawodnika, ale wątpliwości sędziowie punktowi mieć nie będą.
Zwycięzca: Alexander Volkanovski przez decyzję
185 lb: Israel Adesanya (22-1) vs. Jared Cannonier (15-5)
Kursy bukmacherskie: Israel Adesanya vs. Jared Cannonier 1.21 – 4.42
Bartłomiej Stachura: co łączy Israela Adesanyę i Alexandra Volkanovskiego? Podobna narracja w drodze do swoich walk. Australijczyk opowiada o wspomnianych szachach, a Nigeryjczyk zapowiada odwołanie się do swoich fundamentów. Nie ma tutaj zaskoczenia, bo fundamenty mistrza wagi średniej są piekielnie mocne. Z czego są zbudowane?
Otóż, The Last Stylebender koncentruje się przede wszystkich na lowkingach, które przygotowuje różnorodnymi kiwkami. Czasami doda jakiś prosty, czasami wplecie kopnięcie na korpus czy głowę, ale fundament jego oktagonowej gry stanowią niskie kopnięcie i masa sposobów na ich kamuflaż. Nie jest przypadkiem, że jedynej porażki w karierze MMA Nigeryjczyk doznał z rąk zawodnika, który tę jego najgroźniejszą broń wykluczył – czyli z rąk fantastycznie blokującego lowkingi Jana Błachowicza.
Jared Cannonier będzie oczywiście groźny w półdystansie, gdzie potrafi uderzyć naprawdę mocno i posiada smykałkę do kontr – ręce Nigeryjczyka nigdy do elitarnych nie należały, a i jego defensywa oparta w dużej mierze na odchyleniach rodzi pewne ryzyko. Także w klinczu pretendent potrafi odwołać się do morderczych łokci, ale największego zagrożenia z jego strony – i największej szansy na zwycięstwo – upatruję w jego lowkingach, oczywiście tych na wysokości łydki, niezwykle destrukcyjnych.
Amerykanin posiada dobre ground and pound, ale czy zdoła przewrócić Adesanyę? Czy zdoła utrzymać go na plecach? Szczerze wątpię. Nie dość, że Israel świetnie kontroluje dystans, co stanowi pierwszą naturalną linię obrony przed obaleniami, to jego defensywa zapaśnicza stoi na naprawdę wysokim poziomie. Cannonier tytanem zapaśniczym nigdy natomiast nie był i nie jest.
Niewykluczone oczywiście, że Nigeryjczyk nieco lekceważy Amerykanina, za bardzo koncentrując się na Stricklandzie i Pereirze – a i nie zapominajmy, że ten pierwszy solidnie nakładł mu do głowy w czwartek – ale nie sądzę, aby w oktagonie miało to większe – jakiekolwiek? – znaczenie. Wyrachowany do cna Israel Adesanya – dysponujący bogatszym arsenałem kickbokserskim, lepszymi gabarytami, szybszy, mocny w defensywie zapaśniczej, świetnie przygotowany kondycyjnie – wypunktuje Jareda Cannoniera po pojedynku, który na długo w pamięci fanów nie zagości.
Zwycięzca: Israel Adesanya przez decyzję
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. |
---|---|
Adesanya - Cannonier 1.21 - 4.42 | Adesanya |
Volkanovski - Holloway 1.50 - 2.59 | Volkanovski |
Strickland - Pereira 1.90 - 1.90 | Pereira |
Munhoz - O'Malley 3.32 - 1.33 | O'Malley |
Lawler - Barberena 1.80 - 2.01 | Lawler |
Riddell - Turner 2.20 - 1.67 | Riddell |
Garry - Green 1.57 - 2.41 | Garry |
Miller - Cerrone 1.50 - 2.59 | Cerrone |
Hall - Muniz 3.53 - 1.30 | Muniz |
Tavares - Du Plessis 2.22 - 1.66 | Tavares |
Eye - Barber 3.32 - 1.33 | Barber |
Clark - Stoliarenko 1.62 - 2.30 | Clark |
Ostatnia gala | 8-4 |
Łącznie | 2456-1345 |
Poprawne | 64,61 % |
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Jestem zdziwiony że tak wysoko oceniasz Robbiego. Nie wygrał żadnej walki od 2017, poza tą z Nickiem Diazem ale to ciężko nazwać sportowym wyzwaniem
Moim zdaniem, z Lawlera zostało już głównie nazwisko i nawet przeciętny Barbarena ma dużo większe szanse by wygrać, więc tak wysoki kurs zachęca raczej do grania na niego