Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Trzech wspaniałych po UFC 178

Gala UFC 178 przeszła do historii, a kilku zawodników zaliczyło rewelacyjne występy.

Kto wypadł najlepiej? Czyją dyspozycję zapamiętamy najdłużej? Zapraszamy do Trzech Wspaniałych!

#3 – Donald Cerrone

Pokonał: Eddiego Alvareza przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)

Były mistrz Bellatora, niezłomny Eddie Alvarez zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę Donaldowi Cerrone w co-main eventcie gali.

W otwierającej walkę rundzie Kowboj znalazł się w ogromnych tarapatach, tylko swojej tytanowej szczęce zawdzięczając jej przetrwanie. Cerrone nie był w stanie nadążać za ruchliwym i dobrze boksersko poukładanym rywalem, który dodatkowo często raził go ciosami prostymi na korpus, który od momentu starcia Kowboja z Anthonym Pettisem dla kolejnych jego rywali zdaje się być łakomym kąskiem. Sam Cerrone zresztą niejako prosił się o problemy, w klinczu przyjmując masę mocnych uderzeń filadelfijczyka, które w pewnym momencie doprowadziły do tego, że wydawało się, iż były mistrz Bellatora zaraz pośle Donalda na deski.

W drugiej odsłonie jednak Kowboj w końcu zaczął łapać swój rytm. Nieustanna presja, kolana, którymi raził skracającego dystans rywala, kopnięcia na korpus oraz przede wszystkim potężne lowkingi raz za razem lądujące na nogach Alvareza zaczęły odciskać na tym ostatnim swoje piętno, mocno ograniczając jego siły witalne oraz mobilność. W ostatniej rundzie doszło do tego, że debiutujący w UFC zawodnik nie był już w stanie ustać na nogach po kolejnych ciężkich niskich kopnięciach w wykonaniu podopiecznego Grega Jacksona. Kowboj zdecydował się wówczas zejść do parteru za jednonogim Alvarezem, zamiast pozwolić mu wstać i skończyć go w stóce, czym wywołał pewną konsternację u fanów – jak wyjaśnił w wywiadzie po walce, zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać i stąd taka a nie inna decyzja.

Notując niezwykle cenne zwycięstwo nad Eddiem Alvarezem, Donald Cerrone wyśrubował swoją najlepszą w karierze passę w UFC do pięciu kolejnych wiktorii i ma pełne prawo czuć się jednym z głównych pretendentów do walki o pas mistrzowski kategorii lekkiej.

#2 – Conor McGregor

Pokonał: Dustina Poiriera przez TKO (lewy prosty i ciosy z góry), 1:46, runda 1

Charyzmatyczny Irlandczyk sprostał wyzwaniu, które za sprawą wszystkich wypowiedzi przed walką z Dustinem Poirierem sam przed sobą postawił, zawieszając poprzeczkę oczekiwań fanów na diablo wysokim poziomie. Przegrana lub nawet zwycięstwo po wyrównanym boju spowodowałyby, że Conorowi McGregorowi bez narażania się na śmieszność trudno byłoby po pojedynku prezentować tę samą retorykę absolutnego dominatora, którą jesteśmy raczeni od momentu, gdy zawitał do UFC.

Jednak sposób, w jaki uporał się z nigdy wcześniej nie skończonym ciosami Amerykaninem, cała otoczka, którą stworzył przed walką oraz porywające irlandzkich kibiców wystąpienie po rozprawieniu się z rywalem stanowią doskonałe fundamenty pod rozpoczęcie nowego rozdziału autopromocji – w wersji 2.0.

Co warte odnotowania, McGregor miał problemy z kciukiem swojej prawej ręki, stąd – podobno – duża liczba kopnięć, którymi zasypywał od początku wystraszonego, jak mogło się wydawać, Poiriera. Czyni to jego zwycięstwo jeszcze donioślejszym.

Teraz The Notorious prawdopodobnie uda się z włodarzami UFC do Brazylii, by spod klatki obserwować pojedynek mistrzowski między Jose Aldo i Chadem Mendesm i swoimi ekscentrycznymi wypowiedziami ociekającymi pewnością siebie zaostrzać apetyty fanów i zagwarantować sobie pierwszeństwo w wyścigu o titleshota.

#1 – Dominick Cruz

Pokonał: Takeyę Mizugakiego przez TKO (ciosy w parterze), 1:01, runda 1

Cerrone zanotował cenne zwycięstwo nad bardzo mocnym rywalem, McGregor podtrzymał swój mit założycielski, ale gala UFC 178 stała przede wszystkim pod znakiem spektakularnego powrotu do oktagonu – po blisko 3-letniej przerwie – Dominicka Cruza.

Przypomnijmy, że w styczniu 2014 roku Amerykanin został pozbawiony pasa mistrzowskiego dywizji koguciej po tym, jak z powodu kolejnej kontuzji musiał wycofać się z walki przeciwko dzierżącemu wówczas pas tymczasowy Renanowi Barao.

Przed starciem z Japończykiem bukmacherzy faworyzowali co prawda wyraźnie byłego mistrza, ale eksperci więksi i mniejsi pełni byli obaw o to, jak opierający swoją oktagonową grę na ogromnej mobilności Cruz prezentował się będzie po przewlekłej kontuzji kolana. Nikt chyba nie spodziewał się, że jeden z czołowych kogucich na świecie, Mizugaki, zostanie zdemolowany w ledwie minutę!

Cruz w spektakularny sposób uporał się z Japończykiem, prezentując zjawiskową wręcz pracę na nogach, natarcia z nietypowych kątów oraz niezwykle płynne przechodzenie od uderzeń do obaleń. Jeśli byliście zachwyceni sposobem, w jaki TJ Dillashaw ubił Renana Barao, nie przejdziecie obojętnie obok tego, w jaki sposób Cruz wczoraj zdeklasował Mizugakiego. Dominator to w końcu zawodnik, który jako pierwszy wprowadził do MMA styl polegający na, w uproszczeniu, niebywałej mobilności.

Reprezentant Alliance MMA tym kapitalnym występem zagwarantował sobie prawo do walki o pas mistrzowski ze wspomnianym Dillashawem, czemu osobiście mocno przyklaskuję. Póki co brak informacji na temat daty i miejsca tego starcia.

Oczywiście, ledwie minuta widowiska, którym zostaliśmy uraczeni przez Cruza na UFC 178, nie odpowiedziała na wiele pytań z nim związanych, ale z nawiązką wystarczyła, by w moim osobistym rankingu przyszły pojedynek Dominatora z aktualnym mistrzem uczynić jednym z najbardziej wyczekiwanych.

Honorowe wyróżnienie

Cat Zingano i Yoel Romero – za powroty z dalekiej podróży w starciach z, odpowiednio, Amandą Nunes i Timem Kennedym.

A Wy kogo wyróżnilibyście najbardziej po gali?

fot. MMAJunkie.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button