Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
UFC

Trzech wspaniałych po UFC Fight Night 51

Którzy zawodnicy pokazali się z najlepszej strony na widowiskowej gali UFC Fight Night 51?

Obejrzeliśmy trzy nokauty i tyleż samo poddań oraz kilka kilka dobrych walk zakończonych decyzjami. Nasz rodak Piotr Hallmann niestety nie sprostał rzemieślniczej solidności Gleisona Tibau, po wyrównanym boju przegrywając niejednogłośną decyzją sędziowską. Na pocieszenie zgarnął jednak – wspólnie z Brazylijczykiem – bonus za walkę wieczoru w wysokości 50 tys. dolarów. Joe, czuj się zagrożony ze swoim rekordem!

Przyjrzyjmy się teraz trzem zawodnikom, którzy w mojej ocenie – nowego prowadzącego ten cykl – pokazali się z najlepszej strony!

#3 – George Sullivan

Pokonał: Igora Araujo przez nokaut (ciosy z góry), 2:31, runda 2

George Sullivan zdaje się podążać ścieżką wytyczoną niedawno przez mającego na koncie cztery kolejne wiktorie Ryana LaFlare. Podobnie jak ten ostatni, Sullivan również nieco ponad pół roku temu, przed swoim debiutem w UFC, w którym pokonał faworyzowanego i uznawanego za duży talent Mike’a Rhodesa, nie był znany szerszej publiczności.

Przed UFC Fight Night 51 Amerykanin także nie uchodził za faworyta w ocenie dziennikarzy i ekspertów większych oraz mniejszych, a jednak nie miał problemów ze zdominowaniem wytrawnego grapplera Igora Araujo – Amerykanin był precyzyjniejszy w stójce, ale największe spustoszenie siał w parterze, który miał być przecież królestwem Brazylijczyka! Lepszy zapaśniczo George świetnie kontrolował rywala z góry, zasypując go mocnym gnp, by w drugiej rundzie właśnie w ten sposób pozbawić Araujo przytomności – co przecież nie zdarza się często! Ubił Brazylijczyka w jego własnej płaszczyźnie!

33-letni Sullivan dywizji półśredniej może już nie zawojuje, ale po efektownym zwycięstwie nad faworyzowanym Araujo może z optymizmem patrzeć w przyszłość.

#2 – Santiago Ponzinibbio

Pokonał: Wendella Oliveirę przez nokaut (lewy sierpowy i uderzenia w stójce), 1:20, runda 1

Trenujący z braćmi Nogueira Argentyńczyk powrócił po rocznej absencji spowodowanej kontuzjami i jego bój z Wendellem Oliveirą zapowiadał się na niezwykle wyrównany – co też odzwierciedlały kursy bukmacherskie. Takowym rzeczone starcie jednak nie było – Ponzinibbio potrzebował minuty na wyczucie czasu i dystansu oraz złapanie rytmu walki, a następnie naruszył Brazylijczyka potężnym lewym sierpowym i skończył niebywale efektowną kombinacją pod siatką, która na zawsze już przypominana będzie za każdym razem, gdy rywalizował będzie w oktagonie UFC. Interwencja sędziego – czasami określana mianem przedwczesnej – była absolutnie słuszna, Oliveira bowiem znajdował się już po drugiej stronie i gdyby nie oktagonowy mógłby zupełnie niepotrzebnie zostać tam na dłużej.

Ponzinibbio tym samym potwierdza moje przypuszczenia, że jest dużo lepszym zawodnikiem niż ten, który po bezbarwnej walce przegrał w swoim debiucie z Ryanem LaFlare. Mogący pochwalić się ładnym rekordem 19-2 27-letni Argentyńczyk może jeszcze namieszać, a ubicie Oliveiry wydaje się idealnym do tego preludium!

#1 – Andrei Arlovski

Pokonał: Antonio Silvę przez KO (prawy prosty i uderzenia w parterze), 2:59, runda 1

Cóż za zaskoczenie, prawda? Nie mogło być inaczej! Andrei Arlovski zaprezentował się spektakularnie w konfrontacji z brazylijskim wielkoludem Antonio Silvą. Białorusin doskonale tańczył wokół Wielkiej Stopy, co jakiś czas błyskawicznie doskakując i kąsając go ciosami na korpus i głowę, by chwilę potem świetnie uchodzić przed sporadycznymi kontrami zagubionego i kompletnie nie nadążającego za nim rywala. W decydującej akcji Białorusin trafił Brazylijczyka dwoma prawymi – pierwszym zachwiał Pezao, drugim natomiast powalił go na deski, błyskawicznie doskakując i w towarzystwie czekającego ch… olera wie na co sędziego pozbawiając giganta przytomności, czym wprawił w osłupienie cały świat.

Oczywiście, można twierdzić – nie bez pewnej słuszności – że Brazylijczyk był potwornie ślamazarny, nie próbował obaleń, nie wyprowadzał ciosów, ale trudno jednak nie ulec wrażeniu, że… Arlovski powrócił! Zawalczył dokładnie tak, jak robił to za swoich najlepszych lat – świetnie pracował na nogach, demonstrując precyzyjny boks i doskonałą szybkość. Naturalnie, nadal niepokoi jego szczęka i niepokoić będzie aż do momentu, w którym zawiesi rękawice na kołku, ale jego wiktoria to zastrzyk nowej, pozytywnej energii dla trochę skostniałej dywizji ciężkiej w UFC.

Podopieczny Grega Jacksona (to jemu zawdzięcza najwięcej, jak powiedział po zwycięstwie) nie zdecydował się wyzwać nikogo do walki i choć teoretycznie zestawienia z Benem Rothwellem czy Stipe Miocicem miałyby sens, to osobiście najchętniej Andrzeja obejrzałbym z… Juniorem dos Santosem! A co, jak szaleć, to szaleć! Nie mam wątpliwości, kto byłby zdecydowanym faworytem tego starcia, ale medialność obu oraz zeszłonocny wyczyn skreślanego przed walką Białorusina dodałyby tej batalii mnóstwo pikanterii!

Honorowe wyróżnienie

Iuri Alcantara – za tryb full-attack od początku do końca,
Godofredo Pepey – za błyskotliwe poddanie.

A Wy kogo wyróżnilibyście najbardziej po gali?

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button